Dwudziesty wiek zaznaczył się w historii ludzkości jako wiek wielkich, światowych wojen. Druga z nich- silnie zideologizowana- zatraciła w totalitarnym szaleństwie wszelkie normy, zasady, prawa wojenne (por. Konwencje Genewskie ustalone po pierwszej wojnie światowej dotyczące traktowania i praw jeńców wojskowych i cywili). Człowiek w obliczu tyranii stał się niczym, został upodlony do granic możliwości, mordowany masowo w obozach koncentracyjnych, łagrach, lagrach, palony w piecach krematoryjnych, gazowany w specjalnych komorach, rozstrzeliwany bez sądu. Wojna zbierała krwawe żniwo nie tylko na polach walki, ale także wśród cywilnych mieszkańców atakowanych krajów, którzy wywożeni byli do obozów, na zsyłki, masowo eliminowani przez głód, choroby, katorżniczą pracę i niewyobrażalne w swojej zbiorowej skali morderstwa. Wiemy, co stało się z ofiarami wojny. Co jednak z tymi, na których ciąży odpowiedzialność za powstałe zło? Problem kata i ofiary poruszało wiele pisarzy, którzy przeżyli piekło wojny. Refleksje nad tym, co się stało prowadzą nieraz do niezwykłych wniosków. Tadeusz Borowski w opowiadaniu ze zbioru "Pożegnanie z Marią" zatytułowanym "I nas w Auschwitzu" weryfikuje pogląd, że taka forma eksterminacji wrogiej dla systemu ludności, jaką był obóz koncentracyjny, był oryginalnym pomysłem Rzeszy Niemieckiej. Ich pierwowzory widzi pisarz w innych imperiach, np. starożytnych, które budowały swoją potęgę na cierpieniu i śmierci milionów niewolników. Mało zaszczytną kartą w historii cywilizacji europejskiej jest także ruch kolonialny, powstawanie kolonialnych imperiów, których namiestnicy bez litości wyrzynali tubylcze narody podbijanych ziem, lub zamieniali ich w niewolników. Wszystko to dowodzi, że człowiek ma w sobie zakodowane skłonności do żerowania na słabości innych, że takie są już ścieżki historii ludzkiej cywilizacji, że wykorzystywanie, także przymusowe, siły i życia ludzi podległych pomaga budować siłę mocniejszych rządzących. Wojna i życie obozowe nie tylko jednak powieliły schematy niewolnictwa i wyzysku. Zachwiany w nich został naturalny i jednoznaczny podział na katów i ofiary. Moralne prawa postępowania, jasno ustalone i działające w czasach pokoju i normalności zawodzą w rzeczywistości apokalipsy spełnionej. Prawo moralne spada w hierarchii ważności na znacznie dalsze pozycje. Dominację przejmuje niemal zwierzęcy instynkt samozachowawczy, który sprawia, że człowiek zrobi wszystko, nawet najbardziej podłą rzecz, byle tylko przeżyć jeszcze jeden dzień. Nie przystosowanie się do nowych zasad i wartości, próby zachowania resztek godności i sumienia oznaczało po prostu śmierć. Nadzieję na przeżycie dawało jedynie sprzeniewierzenie się podstawowym ideom i zasadom człowieczeństwa. Taką ścieżkę wybierają bohaterowie opowiadań Tadeusza Borowskiego wpisujące się w typ człowieka zlagrowanego- podporządkowanego odwróconemu dekalogowi, który w imię zachowania życia nakazuje kraść, zabijać, zdradzać, donosić, wyplenić z siebie wszelkie ludzkie odruchy miłosierdzia, litości, solidarności. Przeżyją tylko najsilniejsi, słabszych trzeba eliminować, bo niepotrzebnie zabierają innym jedzenie i miejsce. Stąd tak wielka pogarda, jaką okazują więźniowie zdolni do pracy "bezużytecznym", najsłabszym mieszkańcom obozu. Tu dochodzimy do bardzo ważnego problemu- kwestii nie tyle relacji oprawców do uwięzionych, ile problemu wzajemnych stosunków między więźniami. Temat udziału przedstawicieli narodów podlegających eksterminacji w machinie prześladowczej jest problemem bolesnym, a porusza go w swojej prozie dokumentalnej także Zofia Nałkowska. Żydzi zmuszani do pracy przy wywożeniu ciał pomordowanych Żydów, rozpoznając w nich członków swoich rodzin, to postaci tragiczne, zmuszone przez swój strach, chęć przeżycia do przykładania ręki do hitlerowskich zbrodni. Nie każdego jednak człowieka stać na protest w obliczu zagrożenia własnego życia (np. "Człowiek jest mocny").
Dzieła prozatorskie Nałkowskiej i Borowskiego są nie tylko próbą zobrazowania nieprawdopodobnej zbrodni na ludzkości, jaka dokonywana była w obozach hitlerowskich. To także ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń, pokazujące, że siła do zabijania, do czynienia zła tkwi nie tylko w jednostkach zdegenerowanych, że może być wyzwolona w każdym człowieku przez ekstremalne okoliczności. Ofiara może zamienić się w oprawcę, a granica między tymi rolami jest bardzo cienka. Zbrodnie hitlerowskie nie są jednorazowym błędem historii, należy więc robić wszystko, aby wyciągnąć z nich wnioski, zachować pamięć, aby nigdy nie dane im było się powtórzyć.
Taka była rzeczywistość najgorszej z wojen. Taka była prawda, która przewyższyła swoją okropnością, okrucieństwem, potwornym rozmiarem zniszczeń i śmierci wszelkie fikcjonalne wizje katastrofistów. Dlatego pisarze próbujący oddać rzeczywistość okupacyjną czy obozową często sięgają po gatunki faktograficzne, stwierdzając, że żadna fikcja, żadna literacka wizja nie jest w stanie oddać tego, co zdarzyło się naprawdę. Rzeczywistość wojenna przerosła wszystko, a prawda o niej odkrywana była także później, po zawarciu pokoju, np. podczas prac Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Uczestniczką prac komisji była między innymi pisarka Zofia Nałkowska, która fragmenty przesłuchań, śledztw, oględzin zawarła w swoim wstrząsającym dziele- dokumencie pt. "Medaliony". Nałkowska nie była więźniem obozów, nie przeszła przez piekło łagrów i lagrów. Dlatego unika wszelkich własnych komentarzy, dając się wypowiedzieć faktycznym świadkom i uczestnikom życia obozowego. Takie potraktowanie tematu w zasadniczy sposób wpływa na język utworu- tworzą go zlepki różnych wypowiedzi bardzo różnych ludzi, o różnym statusie społecznym, posługujących się różnym językiem, różną polszczyzną, nieraz chaotyczną, pourywaną, pełną błędów. Autorka jednak nie pozostaje niema, bez wpływu na kształt i sens przekazywanych treści. Jej wola i przemyślenia przejawiają się w układzie opowiadań, w doborze materiału, w decydowaniu, które elementy wypowiedzi uwypuklić, które zacytować w całości, które tylko streścić. Tu właśnie, w świadomej kompozycji przejawia się prawdziwy artyzm autorki, umiejętność sugestywnej prezentacji obiektywnego materiału. To ona tak naprawdę porządkuje przekaz, poznajemy treść przesłuchań pod takim kątem, w takiej kolejności, z uwypukleniem tych informacji, które to ona- autorka uważa za istotne. Hanna Krall staje się zwierciadłem, czy oknem, przez które zaznajamiamy się ze światem obozów przedstawionym w protokołach komisji przez byłych więźniów i katów.
Dramatyzmu lekturze dodaje fakt, że nie ma w nim w ogóle fikcji. Wszystkie straszliwe sceny i obrazy, niewyobrażalne w swym okrucieństwie, wyrafinowanych zbrodniach, nieludzkim traktowaniu wydarzyły się naprawdę. Wszystkie potworne postaci takie jak Doktor Spanner istniały w rzeczywistości i dokonywały swoich nieludzkich eksperymentów na prawdziwych, żyjących kiedyś faktycznie ludziach. Taka świadomość nie wymaga już żadnego dodatkowego komentarza od autorki.
Współgranie w tworzeniu reportażowej opowieści bohatera, postaci, uczestnika opisywanych wydarzeń i obiektywnego narratora tworzy podwójny plan czasowy i intelektualny całego dzieła. Postać opisuje wszystko od wewnątrz, nie ma dystansu, jest elementem machiny, którą pozostali starają się zrozumieć, poznać. Postać bazuje więc na własnych wspomnieniach, subiektywnych, osobistych, bezpośrednio wynikających z obozowych przeżyć. Narrator jest bogatszy o dystans wobec opisywanych spraw, uboższy o osobiste przeżycia, co pozwala mu zachować obiektywizm relacji. Narrator tylko patrzy na postaci i wydarzenia i przekazuje tę wiedzę czytelnikowi. Jest badaczem, obserwatorem, naukowcem, stąd precyzyjne obserwacje, naukowość prowadzonych badań- wynikiem tego są dosłowne przytoczenia wypowiedzi przesłuchiwanych osób, ponieważ treść i prawda o obozach i związanych z nimi ludziach kryje się nie tylko w opisywanych faktach, ale i w sposobie relacjonowania, mówienia o wszystkich potwornościach obozu. Dokładne cytaty, bez korekt, układania logicznych myśli pozwalają wniknąć w prawdziwą psychikę więźniów i pracowników hitlerowskich obozów zagłady. Wszystko to buduje atmosferę dokumentu, autentycznej historii, niezaprzeczalnych w swej realności faktów, które oglądane są z "bliska"- subiektywnie przez świadków i z dystansu- przez obiektywnego badacza.
Ludobójstwo tworzy kategorię estetyczną, moralną samą dla siebie, niegodne jest jakiekolwiek upiększanie jej, pogłębianie przez literackie zabiegi, dlatego autorka ogranicza się do roli przytaczającego wypowiedzi innych narratora, powstrzymuje się od jakichkolwiek komentarzy czy wartościowań, poza swoistą puentą, za jaką można uznać kończące opowiadania-relacje wypowiedzi samych przesłuchiwanych. Fakty mówią same za siebie, a rzeczowa relacja, obiektywny chłód narracji potęgują niezwykłe wrażenie potworności tego, co zostało dokonane na terenach hitlerowskich obozów. Historie i epizody umieszczone przez autorkę w utworze są niezwykle drastyczne, obnażające całą prawdę o zezwierzęceniu oprawców, którzy odmawiali godności ludzkiej uwięzionym ludziom, skazując ich na niewyobrażalnie cierpienia, wykorzystując ich do potwornych medycznych eksperymentów, wykorzystując ich tkanki do produkcji towarów przemysłowych- mydła z ludzkiego tłuszczu, sienników z włosów pomordowanych więźniów. Sposób relacjonowania takich faktów przez uczestniczących w pracach obozowych ludzi- suchy, spokojny, bez emocji, pełen konkretów i szczegółów, potwierdza, jak wielkie zniszczenia dokonały się nie tylko zewnętrznie- w tysiącach pomordowanych ludzi, ale i we wnętrzu człowieka, który obcując ze śmiercią i niewyobrażalnymi potwornościami życia obozowego znieczulił się na cierpienie, na okrucieństwo, przestał odróżniać dobro od zła. Przerażenie budzi w czytelniku opowiadanie "Profesor Spanner", w którym jeden z pracowników doktora- młody człowiek pochodzący z Gdańska opowiada o recepturach na mydło z ludzkiego tłuszczu, o wannach służących do wygotowywania go z ciał pomordowanych ludzi. Reakcja opowiadającego, traktującego potworne przetwarzanie ludzkiego surowca- beznamiętna, uznająca, że to, co się działo było "normalne", nie było jego winą, mimo, że w tym musiał uczestniczyć, jest równie przerażająca, jak sam proceder.
"Dno" przedstawia prawdę o dokonywanych przez niemieckich naukowców potwornych doświadczeń na więźniach Pawiaka. Odciągano z nich krew, która służyła do transfuzji dla rannych niemieckich żołnierzy, więziono z wygłodzonymi szczurami, kobiety upychano bez ubrania w zimnych bunkrach razem z trupami. Więźniowie przewożeni byli do obozów w tak nieludzkich warunkach- po sto lub więcej osób w bydlęcych wagonach bez okien- że część z nich nie przeżywała nawet transportu. Strach przed represjami miał jednak również inne efekty- powstrzymywał ludzi od udzielania pomocy tym, którym udało się uciec z transportu. Taką dramatyczną historię zamieszcza autorka w opowiadania "Przy torach". Zgromadzeni przy torowisku przerażeni konsekwencjami ludzie nie chcą pomóc Żydówce, która wyskakując z pociągu złamała kolano. Kobieta prosiła już tylko o skrócenie cierpienia i dobicie jej przy torach. Na to jednak ludzie także nie potrafili się zdobyć. Tego "aktu miłosierdzia" dokonał wreszcie jeden z młodych ludzi przyglądających się zajściu. Dał kobiecie napić się wódki i wypalić papierosa, po czym, bez wyrzutów sumienia, bez żadnego wahania- strzelił dziewczynie w głowę. Opowiadanie to ma zwrócić uwagę na znieczulenie, obojętność ludzi wobec śmierci, która stała się tak zwyczajnym, codziennym elementem wojennej rzeczywistości, że zabicie drugiego człowieka nie jest już niczym niezwykłym, nie budzi żadnych emocji ani w strzelającym ani w otoczeniu, które zadowolone jest, że pozbyło się problemu.
Autorzy prozy wojennej stawiają więc pytanie o zło żyjące w człowieku, o stosunek istoty ludzkiej do dziejącego się wokół niej niewyobrażalnego zła, o jej reakcje, przyjmowane postawy. Nałkowska rozważając straszliwą prawdę, że to właśnie "ludzie ludziom zgotowali ten los" opiera się na zeznaniach świadków- uczestników obozowego życia, tym, którym udało się przetrwać. Cały utwór podporządkowany jest tej jednej refleksji- jak mogło się stać, że istota ludzka potrafiła wygenerować w sobie tyle zła, okrucieństwa, jak mogła wyplenić z siebie wszelkie poczucie moralności, sumienia, etyki, człowieczeństwa i uwierzyć w to, że mordowanie, traktowanie ludzkich zwłok jak surowca do dalszej obróbki jest czymś normalnym, naturalnym, że można bezkarnie stworzyć sprawnie funkcjonującą fabrykę zabijania, w której dosłownie zarabia się na ludzkim cierpieniu i śmierci. Autorka zastanawia się więc nad psychiką kata, mordercy, ale i naukowca i więźnia- pomocnika. Wszyscy oni w jakiś sposób brali udział w ludobójstwie, każdy wniósł do niego swój wkład. W jaki sposób człowiek może tłumaczyć sam przed sobą takie postępowanie? Jak był w stanie przekonać własne sumienie do milczenia? Ważne jest także to, że owo znieczulenie, wyjałowienie umysłu i sumienia nie objęło jedynie totalitarnego aparatu, żołnierzy, prostych ludzi, ale, co dobitnie pokazuje utwór Nałkowskiej, także elity intelektualne, które w normalnych czasach byłyby kolebką moralności, etyki, uczuć wyższych. Dla spreparowanego wojną umysłu ludzkiego okrucieństwo Niemców, ich przetwarzanie ludzkich zwłok, odzyskiwanie na surowce skóry, tłuszczu i włosów jest niemal godne pochwały. Pracownik laboratorium Spannera chwali zaradność Niemców: "Niemcy potrafią zrobić coś z niczego".
Przesłuchiwana w opowiadaniu "Dno" kobieta opowiada o straszliwych męczarniach w bunkrze, w którym kobiety, żeby nie umrzeć z głodu żywiły się ciałami trupów kobiet, które już umarły- to kolejny dowód na to, co z ludzką psychiką, z psychiką ofiar potrafiła uczynić obozowa machina zła. Śmierć staje się czasem wybawieniem, ale czy akt miłosierdzia- dobicie cierpiącego człowieka zamiast udzielenia mu pomocy- za co groziła kara śmierci- nie jest równocześnie także zwykłym zabójstwem? Taką scenę oglądamy oczami świadka w opowiadaniu "Przy torze kolejowym", w którym młody człowiek strzela do rannej Żydówki- uciekinierki z transportu, bo nikt inny nie potrafi przełamać własnego strachu i zdecydować się na udzielenie jej pomocy.
"Człowiek jest mocny" oraz "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu" to próba ujęcia jedynej wartości więźnia, która pozwalała mu na zachowanie, choćby przez jakiś czas życia- zdolność do pracy. W pierwszym z wymienionych opowiadań paradoksalnie człowiek chce umrzeć- Żyd wśród ciał, przy grzebaniu których pracuje jego oddział więźniów, rozpoznaje swoich pomordowanych bliskich. W rozpaczy prosi strażników o śmierć. Nie otrzymuje jednak tej łaski, bo można go jeszcze wykorzystać do pracy. Inaczej w "Dorosłych i dzieciach w Oświęcimiu- straszliwym obrazie selekcji dzieci na te zdolne i niezdolne do pracy. Te, które były dosyć duże- potrącały głową ustawioną poprzeczkę mogły pracować, więc oszczędzano im życie. Te, które przechodziły pod poprzeczką- były od razu kierowane do komór gazowych. Świadome zasad selekcji dzieci spinają się na palce, żeby tylko przekroczyć próg dorosłości- wzrost i móc zachować życie. Inny wymiar wojennego dzieciństwa i skutków, jakie wywarła wojna na psychice dziecka pokazuje inna, równie wstrząsająca scena, w której dzieci zapytane, w co się bawią, odpowiadają bez wahania- "w palenie Żydów".
Inne typy postaw człowieka wobec dobra i zła w czasie wojennej apokalipsy przedstawia w swojej powieści Gustaw Herling- Grudziński. Obok podobnych do przedstawianych w opisach obozów hitlerowskich zwyrodnień wśród więźniów- zagłuszania sumienia, kradzieży, morderstw za kawałek chleba, okrutnych gwałtów dokonywanych na bezbronnych kobietach przez współwięźniów w sowieckich łagrach "Innego świata" pisarz przedstawia także postaci heroiczne, które znalazły w sobie dość siły, by nie sprzeniewierzyć się swojemu człowieczeństwu. Łagry złamały ich ciała, życia, ale nie potrafiły złamać ich duszy i sumienia. O godności człowieka decyduje wolność, choćby sprowadzała się jedynie do karanej śmiercią wolności myśli czy wolności w wyborze cierpienia lub samobójczej śmierci. Tu również przydatność do wykańczającej, katorżniczej pracy w kilkudziesięciostopniowym mrozie jest jedyną wartością człowieka dla systemu. Miarą tej przydatności jest wielkość otrzymywanego posiłku. Słabszym ograniczano jedzenie do absolutnego minimum, aby szybciej umarli, robiąc miejsce dla następnych. I w tym niewyobrażalnym piekle, świecie odwróconego dekalogu potrafią przetrwać szczątki ludzkiej godności i wolności. Kostylew- aby nie pracować i nie przykładać ręki do znienawidzonej idei gułagów dokonuje bolesnych samookaleczeń, kobieta chcąca popełnić samobójstwo jako akt niepodległości, mężczyzna, który decyduje się w tym samym celu na beznadziejną ucieczkę, za którą zapłacił potwornym cierpieniem i śmiercią. W rzeczywistości sam Grudziński- więzień sowieckich łagrów zdecydował się na protest i głodówkę, aby wywalczyć jenieckie prawa dla uwięzionych Polaków i późniejsze uwolnienie. Wszystko, co w obozie było brudne i podłe- dlatego tak wielką czcią i miłością otaczano wszelkie wspomnienia z domu, rodzinę, jak wielkie święto obchodzono dzień odwiedzin. Myśl, że tam, poza łagrem jest jeszcze normalny świat pozwalała zachować więźniom resztki człowieczeństwa, stanowiła jakiś punkt odniesienia dla zasad dobra i zła. Grudziński składa hołd postawom heroicznym, męczennikom obozów, którzy postanowili za wszelką cenę udowodnić, że nie da się pokonać w nich człowieczeństwa, że nigdy nie będzie zgody na potworności dziejące się na co dzień w sowieckich obozach pracy.
Godność zawartą w swobodzie decyzji o swojej śmierci przedstawia również Hanna Krall w reportażu "Zdążyć przed Panem Bogiem", będącym zapiskiem rozmów z doktorem Edelmanem- uczestnikiem krwawo stłumionego powstania w warszawskim getcie. Marek Edelman to ostatni żyjący spośród przywódców żydowskiego powstania. Zawarte w książce H. Krall wspomnienia są próbą dokonania pewnej refleksji nad moralnością człowieka- refleksji z perspektywy czasu, refleksji subiektywnej opartej na własnych przeżyciach i obserwacjach narratora- Marka Edelmana. Szczególnie interesują go problemu odpowiedzialności za ludzkie życie, wartości życia, walczenia o życie własne i innych ludzi. Te właśnie wartości należało przypomnieć światu, który biernie przyglądał się bestialstwu Niemców podczas drugiej wojny światowej. To właśnie był główny cel wywołanego przez Żydów powstania. Nie wolność ani życie- bo na to nie było żadnych szans- grupka walczących Żydów nie była w stanie pokonać świetnie uzbrojonej niemieckiej armii, ale uświadomienie ludziom prawdy o gettach, o eksterminacji całych narodów, do jakiej zmierzali naziści. Dla tej informacji, dla uświadomienia, przypomnienia obojętnemu światu o zapomnianych wartościach postanowili poświęcić swoje życie żydowscy powstańcy. Śmierć w walce nadała także tak potrzebny sens i tak nieuniknionej zagładzie mieszkańców getta oraz pozwoliła walczącym na zachowanie własnej godności i wolności, choćby tylko w wyborze śmierci. Lepiej było umrzeć śmiercią żołnierza, niż jak bydło ginąć w wagonach, komorach gazowych, piecach. Z tego punktu widzenia, z góry skazane na przegraną powstanie miało głęboki sens i było dziejową koniecznością. Koniecznością dyktowaną przez poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka, za własny naród oraz przez własne sumienie i poczucie człowieczeństwa, jako jedyną drogę do zamanifestowania swojej niezgody na upodlenie, jakiego ofiarą padł naród żydowski. Obojętność świata zewnętrznego wobec powstania symbolizuje karuzela po "wolnej" stronie muru, kręcąca się w słoneczny warszawski dzień (motyw karuzeli wykorzystał także Cz. Miłosz w wierszu "Campo di Fiori" z tomu "Ocalenie"). Zasadniczym pytaniem stawianym sobie wtedy przez Żydów było, czy Polacy, czy ludzie zza muru w ogóle dostrzegą ich poświęcenie, ich ofiarę. Czy zdołają swoją męczeńską śmiercią obudzić w ludziach sumienie? Tytuł utworu- "Zdążyć przed Panem Bogiem" to naczelna zasada, życiowe motto, jakie przyjął dla siebie walczący w powstaniu Marek Edelmann. Lekarz nie może zgadzać się na śmierć- musi z nią walczyć. A skoro Bóg zezwolił na tragedię narodu żydowskiego, na śmierć setek tysięcy ludzi, w takim razie on musi walczyć także z nim. Zdążyć uratować człowieka, zanim Bóg zdąży przynieść mu śmierć. Wojna wpoiła w Edelmanna przekonanie, że Bóg wcale nie stoi po stronie człowieka, że człowiek musi z nim walczyć o życie. Dlatego lekarz podejmuje walkę z czasem- bezwzględnie udziela ludziom pomocy, leczy, pomaga uniknąć śmierci, a jeśli to niemożliwe, stara się zapewnić ludzką, godną śmierć. Zdążyć przed Bogiem- to po prostu przedłużyć życie człowieka. Choćby o kilka chwil. Heroizm tej postawy to przede wszystkim odwaga w podejmowaniu starań, nie rezygnowanie nawet w obliczu oczywistej klęski, miernych efektów. Wielkość i godność człowieka przejawia się właśnie w tej nieustępliwości wobec śmierci i cierpienia, ciągłej, na nowo podejmowanej walce o czas z Bogiem.
Reportaż H. Krall nie jest tylko zapiskiem przemyśleń i działań z czasów powstania. Dystans czasowy pozwala nadać tym wydarzeniom bardziej uniwersalny wymiar, pozwala zestawić je z wydarzeniami z późniejszej historii Europy i świata. Tematyka holocaustu, heroicznej postawy Żydów, masowego mordowania- akcji systematycznej, zaplanowanej i konsekwentnej, zmierzającej do całkowitego wyeliminowania narodu żydowskiego nakłada się więc na ogólne refleksje o ludzkiej godności i moralności, o próbach i konieczności zachowania i afirmowania człowieczeństwa w każdych warunkach. W swojej opowieści Edelmann walczy także z powszechną opinią o Żydach, którzy nie byli zdolni do walki, którzy pokornie szli na rzeź. Obraz powstania obala ten stereotyp, zwracając umierającym Żydom ludzką godność, poczucie wolności i wartości. Edelman zauważa, że życie i śmierć bywają różnymi wartościami, różnie się ze sobą mieszają. Czasem śmierć, jej wybór jest jedyną drogą do zachowania godności i nadania życiu sensu. Jednak to właśnie życie pozostaje najważniejszą, najwyższą wartością.
Osobisty wymiar uczestnika opisywanych wydarzeń ma także powieść Grudzińskiego "Inny świat". Autor był więźniem sowieckiego obozu. Po wojnie- z powodu nowej sytuacji politycznej Polski- nie mógł głośno mówić o potwornych praktykach sowieckich obozów pracy- faktycznie obozów zagłady. Wstrząsająca powieść byłego więźnia powstaje w latach 1948-1950. Oczywiście nie może zostać wydana w stalinowskiej Polsce, dlatego jej pierwsze wydanie ukazuje się w Londynie, w 1951 roku, po angielsku, aby dać wolnej Europie obraz tego, co naprawdę działo się i dzieje za żelazną kurtyną. Później, również w Londynie ukazuje się także polskie wydanie powieści. Herling- Grudziński stara się przybliżyć czytelnikom istotę sowieckich obozów- charakterystycznego elementu określającego ideologie państw totalitarnych. Nadrzędnym celem łagrów była eliminacja wrogów i szkodliwych jednostek żyjących w państwie. Na więźniach dokonywano prania mózgu, usiłowano im wpoić jedyną słuszną prawdę o idealnym ustroju totalitarnego Związku Sowieckiego. Sowieci gotowi byli na wszystko, nawet na masowe mordowanie przez katorżniczą pracę więźniów politycznych- czyli każdego, kto śmiał nie zgodzić się z przewodnią ideologią państwa. Obok eliminacji, czyszczenia państwa z niepożądanych elementów, drugą istotną funkcją obozów było po prostu wykorzystywanie więźniów do pracy- państwo zdobywało w ten sposób niewyczerpalne źródło niewolników, którzy realizowali gospodarcze plany i inwestycje Związku Sowieckiego. Nikt nie liczył się z niewolnikami, pracowali ponad siły, do póki się nie "zużyli", nie stali się niezdatni do pracy. Wówczas odbierano im racje żywnościowe, skazywano na śmierć głodową i sprowadzano następnych, jeszcze nie zamęczonych zbytnio torturami NKWD.
