Święty Franciszek jest jedną z najpiękniejszych postaci średniowiecznej kultury chrześcijańskiej. Obok surowej augustyńskiej scholastyki czy nie mniej poważnego w swej wymowie tomizmu rozwija się nurt wiary radosnej, ufnej, nie przytłoczonej murami klasztorów i świątyń. Twórcą i propagatorem tego modelu wiary był właśnie mieszkaniec Asyżu, Jan Bernardone (tak naprawdę nazywał się święty Franciszek). Człowiek ten żył na przełomie dwunastego i trzynastego wieku. Wiódł w Asyżu życie bardzo wygodne i dostatnie, był bowiem synem zamożnego kupca. Jan Bernardone był niezwykle wesołym i żywiołowym dzieckiem, a potem młodzieńcem. Uwielbiał spotkania z przyjaciółmi i opowieści o rycerzach, turniejach i wojnach śpiewane przez minstreli i bardów podczas wesołych biesiad w okolicznych gospodach. Przyszłemu świętemu Franciszkowi bardzo się te pieśni podobały, marzył nawet, że kiedyś sam zostanie takim rycerzem, że będzie dzielnie walczył i zdobywał laury na turniejach. Chodził więc nocami po wąskich uliczkach i wyśpiewywał pieśni zasłyszane w gospodach, co niezbyt podobało się budzonym w ten sposób śpiącym mieszkańcom Asyżu. Ojciec nigdy nie szczędził pieniędzy na wydatki ukochanego syna, dlatego młody Jan ubierał się kolorowo niczym rajski ptak, przypominając raczej księcia z pieśni i legend niż zwykłego mieszczanina. Zainteresowany strojami i pieśniami nie wykazywał jednak większej ochoty do nauki w szkolnych ławkach. Uczył się trochę w szkole przykościelnej, gdzie przyswoił sobie umiejętności pisania i czytania, a przy okazji poznał nieco łaciny i języka francuskiego. Rycerskie marzenia nie dawały jednak o sobie zapomnieć, młody Jan szybko więc porzucił naukę dla życia pełnego przygód. Tułał się więc o Europie, włączał się w różne wojny, konflikty zbrojne, w których wykazywał się sporą dzielnością. Pragnął bardzo, aby i o nim i o jego sławetnych czynach ktoś kiedyś napisał pieśń. Śniła mu się sława rycerska, pałacowe komnaty pełne pięknych dam dworskich, światło kandelabrów odbijające się w wypolerowanej zbroi. Ojciec miał jednak dla syna swoje własne plany. Chciał, aby ten odziedziczył po nim cały majątek i interes w Asyżu, żeby kontynuował zaszczytne, rodzinne tradycje kupieckie. Pewnego dnia wszystko jednak w życiu św. Franciszka się odmieniło. Jadąc konno zauważył w którymś momencie stojącego pod lasem nędzarza. Człowiek ten był bardzo biednie ubrany, nosił na sobie podarte łachmany, którymi zasłaniał swoje gnijące, trędowate ciało. Franciszek przyzwyczajony do pięknych strojów i szczęśliwego życia brzydził się chorobą i brzydotą nędzarzy. Szybko rzucił mu jałmużnę i pognał przez siebie, chcąc jak najszybciej wyprzeć nieprzyjemny widok z pamięci. Kiedy oddalał się od żebraka nagle w jego głowie zaświtała myśl. Może ów żebrak był samym Chrystusem, który w ten sposób sprawdzał moją wiarę i miłość do bliźniego? Wstyd ogarnął serce młodzieńca. Szybko zawrócił konia i pognał z powrotem pod las. Żebrak nadal tam stał, więc św. Franciszek zsiadł z wierzchowca, podszedł do niego i po bratersku ucałował i uściskał. W tym momencie, jak podają legendy, ucałowany żebrak zniknął.
Święty Franciszek poznał, że za prawdę nędzarz był Chrystusem. Od tej pory nie potrafił już przestać o tym myśleć. Biesiady, pieśni rycerskie, wszelkie rozrywki przestały sprawiać mu przyjemność, wolał krążyć samotnie wśród drzew, rozmyślać o Chrystusie i spędzać czas na żarliwej modlitwie i medytacjach. Młody człowiek planował nawet odbudowę znajdującego się niedaleko jego domu, podupadłego kościółka świętego Damiana. Ojcu jednak bardzo nie podobała się przemiana jego syna, i gdy ten po kryjomu sprzedał niektóre towary, aby zdobyć pieniądze na swoją działalność, wybuchła rodzinna awantura i ojciec wydziedziczył go z całego majątku.
I tak, z młodzieńca- utracjusza stał się Franciszek głosicielem ubóstwa, miłości bliźniego, wiary w wielką miłość Chrystusa. Dawne marzenia o rycerskiej sławie i wojnach zamienił na głoszenie pokoju i zgody między ludźmi i narodami. Franciszek wierzył, że wszelkie dobra materialne jedynie ograniczają człowieka, jego wiarę, stanowią dla niego kajdany. Dlatego nie dbał o gromadzenie ubrań czy jedzenia. Wielu ludzi, widząc jego szczerą, pełną radości i ufności w miłość Chrystusa wiarę przyłączało się do Franciszka. Pierwsi uczniowie Franciszka, tak jak on poświęcili się życiu w ubóstwie, modlitwie. Nie mieli nawet domów, zamieszkując podczas swoich wędrówek jaskinie i groty. Jedli tylko to, co sami wypracowali, lub czym wsparli ich dobrzy ludzie. W ciągu następnych lat grupa ludzi związany z Franciszkiem powiększyła się, zaś przywódca ustanowił regułę zakonną, zatwierdzoną później przez papieża. W ten sposób powstał nowy zakon- franciszkanie. Ich założyciel zmarł dość młodo, mając czterdzieści sześć lat. Jego wielkie dzieło, dzieło braterskiej miłości bliźniego w duchu Chrystusa trwa jednak dalej, aż do dzisiaj. Z zakonu franciszkanów powstały także inne, bazujące na podobnej regule i podobnym modelu wiary. DO zakonów tych należą między innymi bernardyni i kapucyni, a wśród zgromadzeń żeńskich- siostry klaryski.