Patrząc na "Fraszki" Jana Kochanowskiego można by z nich stworzyć kronikę nie tylko jego życia, ale wręcz idealny obraz człowieka renesansu we wszystkich aspektach jego egzystencji. Fraszki Mistrza z Czarnolasu poruszają zarówno tematy frywolne są żartami, wesołymi obrazkami z dworskiego życia, stanowią miłosne, szczere lub tylko konwencjonalne wyznania, ale i pokazują życie spokojne, toczące się na wsi, wedle Boskich przykazań, pojawiają się tez takie o tematach filozoficznych, starające się oddać poglądy poety na świat, śmierć, boskie rządy. Niektóre pisane są wyszukanym i patetycznym językiem, inne zawierają wiele rubasznego, a nawet wulgarnego słownictwa. Ta różnorodność tematyczne nie pokrywa się z obiegowym sądem, że fraszka musi być utworem żartobliwym. Najlepszym jej wyznacznikiem gatunkowym jest akurat w jej przypadku rozmiar, najczęściej zawężony do kilku, kilkunastu wersów, co zgadzałoby się z jej włoska nazwa oznaczającą "gałązkę". Ich całość pisana w rozstępie wielu lat poeta zebrał na krótki czas przed śmiercią i wydal w roku 1584.

Fraszka "Do gór i lasów" należy do fraszek, które za temat maja życie autora, czyli zawierają watki autobiograficzne.. Cechuje ją niezwykła kondensacja treści, która wszak mówi o dziesiątkach lat. W kilku linijkach poeta podsumowuje całe dotychczasowe swoje życie, które spędził na studiach a później na dworze królewskim. Wspomina również swoje podróże po miastach niemieckich, francuskich i włoskich. Zdążył nawet pomieścić w niej Jan Kochanowski wrażenia z wyprawy do Inflant. Taki model realizował wiele lat później Adam Mickiewicz w swoich słynnych lirykach lozańskich, czy Stanisław Wyspiański w wierszach lirycznych, jak na przykład "Jakżesz ja się uspokoję...".. Poeta renesansowy pisze zaś:

"Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?

Jażem przez morze głębokie żeglował,

Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,

Jażem nawiedził Sybilline lochy".

Poeta opisuje swoje życie, robiąc jednocześnie z niego rachunek sumienia, waza1c w nim wszystkie rzeczy pomyślne i nieszczęśliwe, jednak bez jakiejś specjalne rozpaczy czy żalu, po prosty spokojnie stwierdza bieg czasu, tworzący "srebrne w głowie nici". Nie powoduje to jednak jakiegoś wielkiego rozgoryczenia czy żalu. Poeta potrafi spojrzeć na to wszystko ze spokojem i zrozumieniem. Porównuje swoją egzystencję, jej zaskakujące zwroty i nieprzewidziane wybory i decyzje do mitologicznej postaci Proteusa, który miał te właściwość, że zmieniał ciągle kształty i wciąż wcielał się w nowa postać. Taki tez los stał się, w widzeniu poety, jego samym. I on przeżył życie nie w zastoju, lecz bezustannie zmieniając się i przeobrażając, czasami bez żadnej możliwości przewidzenia zmiany:

"Taki był Proteus, mieniąc sie to w smoka

To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.

Dalej co będzie? Srebrne w głowie nici,

A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci".

Inaczej pisane były fraszki dworskie, będące często wesołymi i prostymi w swoim znaczeniu obrazkami z życia otoczenia króla, którego nie cechowało wcale jakieś wielkie wyrafinowanie w spędzaniu czasu jak we fraszce "O doktorze Hiszpanie". Głównym jej protagonista jest przyjaciel Kochanowskiego z czasów młodości na dworze - Rozjusza. Pokazuje z przymrużeniem oka zwyczaje, jakie panowały wśród dworaków. Choć porusza temat opilstwa czyni to pogodnie, bez zbytniej przygany. Życie na dworze często przyjmowało postać zabawy ludzi skupionych wokół króla Zygmunta Augusta. Nie zamęczali oni swoich głów zbytnimi zagadnieniami politycznymi, jeżeli mieli akurat możliwość odpoczynku przy zastawionym stole. Starali wykorzystać dane im możliwości zabawy:

"

Ani chce z nami doczekać wieczerze.>

A sami przedsię bywajmy weseli>.

Treść jej nie opiera się o jakieś zaskakujące zwroty akcji a jedynie o wesołość samego, dość powszechnego wszakże, wydarzenia. Jej anegdotyczność skupia się na postępowaniu dworaków:

"Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!

Ba, wierę, pódźmy, ale nie bez dzbana.

Doktor ni puścił, ale drzwi puściły".

Choć doktor nie chciał już więcej się bawić, potrafił przyjąć przymus znajomych ze stoickim spokojem, nie odmawiając sobie ironicznej lecz pogodnej pointy:

"Trudny - powiada - mój rząd z tymi pany:

Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany".

Całkowicie odmienne w wymowie są fraczki czarnoleskie tchnące spokojem i łagodnością. Piękna fraszka "Na dom w Czarnolesie" to wyznanie człowieka, który wie iż jego obecne spokojne chwile są z łaski Boga. Pokazuje ona optymistyczny i pełen ufności pogląd na świat, właściwy wielu renesansowym myślicielom, lecz w tej drobnej fraszce pokazany w sposób najdoskonalszy"

"Panie, to moja praca, a zdareznie Twoje;

Raczysz błogosławieństwo dać do końca swoje.

Inszy niechaj pałace marmórowe mają

I szczerym złotogłowiem ściany obijają".

Utwór ten stanowi wyznanie "poprzestawania na swoim", życia nieokazałego, którego nie targa łakomstwo i duma. To pochwała podstawowych wartości Polaka, wedle których powinien on kierować swoim życiem: rodzinnej siedziby, ogniska domowego, wiary katolickiej. Dodatkowo Mistrz z Czarnolasu zdaje sobie sprawę, iż to że żyje pomyślnie i bez większych cierpień nie jest czymś łatwo dostępnym i mało ważnym. Wie że to wielka łaska jaka Bóg niezasłużenie daje człowiekowi, dlatego oczywiste jest dla niego dziękczynienie Stwórcy, oraz prośba o to, by nie nastąpiła w tej błogości jakaś odmiana, sprowadzająca tory ludzkiego losu w bardziej ciemne i niepomyślne dla niego obszary:

"Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym,

A ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,

Pożywieniem ućciwym, ludzką życzliwością,

Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością".

Fraszki to skrzące się wielowątkowością i setkami obrazów życie człowieka szczęśliwego i mądrego. Pamiętnik do dzisiaj mogący służyć za wzór większości ludzi chcących czerpać satysfakcję ze swojej egzystencji.