Przy pierwszej lekturze Satyry na bożą krówkę, której autorem jest Konstanty Ildefons Gałczyński można odnieść wrażenie, że ostrze tego utworu wymierzone jest w niewinną biedronkę. Poeta pisze, że jej chodzenie po ścianie jest po prostu nieznośne, bo dekoncentruje. Ponadto jaki jest w ogóle sens jej istnienia? W dodatku jej obserwowanie to ewidentna strata czasu, ona sama nie może poszczycić się zbyt przyjemnym zapachem. Więc wypada zapytać raz jeszcze: po co w ogóle ona jest? Z drugiej strony nie wie, że jej spacer po ścianie jest taki bez sensu i stanowi uciążliwość dla uwagi kogoś, kto pracuje. Bo to właśnie ten jej obserwator uczynił ją powodem przerwy w pracy i przyczyną rozproszonej uwagi. To zatem podmiot liryczny nie potrafi cieszyć się otaczającego go świata, umie jedynie narzekać i zrzędzić.
Ostrze satyry skierowane więc zostaje przeciw obserwatorowi biedronki. On bowiem nie potrafiąc się skupić na pracy, szuka wytłumaczenia własnej niedoskonałości, nie umie przyznać się do błędu. Swoje niepowodzenia i brak sukcesu próbuje odreagować na niczego nie przeczuwającym bożym stworzeniu. Człowiek bowiem nie umie przyznać się do niedoskonałości, do tego, że nie wszystko może i umie. To przejaw jego zadufania i zbytniej wiary we własne możliwości. I zamiast wziąć się do pracy, to czas i energię poświęca na pisanie o biedronkach. Boża krówka staje się wiec symbolem twórczej niemocy, wyjałowienia i lenistwa.