"Hymn" Słowackiego napisany został podczas podróży poety z Grecji do Egiptu, kiedy to płynął statkiem w kierunku Aleksandrii (19 października 1836 roku). O zmierzchu wychodził na pokład i patrzył na cudowny zachód słońca. Podczas jednej z takich obserwacji, na niebie pojawiły się bociany, które wywołały wspomnienia o Polsce i tym samym pogłębiły jego smutek i tęsknotę za ukochaną ojczyzną. Ten osobliwy pejzaż i niezgłębione myśli pozwoliły na stworzenie niezwykle subtelnego, a zarazem dramatycznego w swej wymowie hymnu.

Jeżeli chodzi o kwestie formalne to jest to jest to utwór o regularnej budowie - 8 sześciowersowych strof, układ rymów parzysty, pierwszy, drugi, trzeci i piąty wers to jedenastozgłoskowiec, natomiast czwarty i szósty - pięciozgłoskowiec. Wiersz ma kompozycję klamrową, a mianowicie rozpoczyna się i kończy tym samym zwrotem. Utwór ma formę monologu skierowanego bezpośrednio do Boga.

Strofę pierwszą zaczyna zwrot: "Smutno mi Boże!" (jest to apostrofa). Podmiot liryczny przedstawia niesamowity krajobraz: wieczorny pejzaż morski, lazurowa woda, niebo rozświetlone tęczą blasków i cudowne, zachodzące słońce. Wszystko, co pokazuje poeta ma niezwykle malarski wyraz i nabiera realistycznych kształtów. Obraz staje się ruchomy, jest on jednak tylko tłem i określa w pewien sposób relacje, jakie istnieją pomiędzy podmiotem lirycznym a Bogiem. To przecież Pan jest kreatorem całego świata, a więc także i tego, w którym znajduje się poeta. Ten zewnętrzny obraz stanowi jednak przykrycie dla duszy podmiotu lirycznego. Pejzaż wewnętrzny odsłania człowieka pogrążonego w smutku, bezdomnego i zagubionego tułacza, którego jedynym marzeniem jest powrót do ojczyzny. Całe więc tło otaczające poetę jest jakby wyrazem jego najgłębszych przeżyć. Mroczny koloryt ma symbolizować przytłoczenie poczuciem obcości i walki, jaka rozgrywa się w jego wnętrzu.

Początek strofy drugiej przynosi poetyckie porównanie: "jak puste kłosy z podniesioną głową/stoję rozkoszny próżen i dosytu". Zdanie to jest kolejnym określeniem podmiotu lirycznego - tym razem silnego i pełnego godności pomimo niezbyt szczodrych darów, jakie przynosi mu fortuna. Poeta stara się w pewien sposób zachować swoją twarz i nie ujawniać ludziom swojego rzeczywistego stanu psychicznego. Przecież dla nich jest tylko anonimowym podróżnikiem, o którym tak naprawdę nic nie wiedzą. Cały dramat rozgrywa się więc w środku, tak aby nikt inny nie mógł wiedzieć, że podmiot liryczny jest pełen nieukojonej nostalgii i tęsknoty za ojczyzną. Kamienny wyraz twarzy pozwala mu na stworzenie pewnych pozorów. Całą prawdę zna tylko on i Bóg, będący jego godnym i wiernym słuchaczem i to tylko wobec Niego poeta zdobywa się na ujawnienie wszystkich swoich żalów i rozpaczy kryjącej się w jego wnętrzu.

Kolejne zwrotki przynoszą obrazy smutku i tęsknoty porównanej do płaczu dziecka za odchodzącą matką. Ból, jaki musi znieść poeta jest bardzo trudny, aby móc go w pełni przelać na papier. Nie da się wyrazić tego, co kryje się pod posągowym wzrokiem. Wiara w niezachwiany porządek świata nie przynosi większego pocieszenia, a jedynie pogłębia tęsknotę i rozpacz. Poeta czuje się przytłoczony ogromem otaczającego go świata. Czuje się zagubiony w tym bezkresnym morzu. Właściwie to nie widzi on nic oprócz niego, żadnego stałego lądu, żadnej przystani. Ten symboliczny obraz nadaje wędrówce wymiar podróży, która nigdy się nie kończy, nie ma powrotu do domu. Ojczyzna wydaję się być utracona już na zawsze.

Wspomnienia rodzinnego domu pojawiające się w kolejnych wersach przynoszą gorzką refleksję o własnej samotności. Przyszłość jest tutaj jedną, wielką niewiadomą, która prowadzi do nikąd. Nie ma miejsca, gdzie można by było się zatrzymać i osiąść już tam na stałe. Podmiot liryczny jest świadomy tego, że przyjdzie mu umrzeć z dala od ojczyzny. Białe kości złożone w mogile mają symbolizować tragizm losu poety - wygnańca skazanego na wieczną tułaczkę. Jedynym pocieszeniem może być nadzieja powrotu do rodzinnego kraju. We wspomnieniach podmiotu lirycznego widoczny jest obraz dziecka modlącego się o powrót do kraju. Jest ona także pewnym podkreśleniem milczenia Boga i Jego obojętności na los ludzki.

Ostatnią strofę kończy kolejny motyw pejzażowy znany już z początku utworu. Poeta obserwuje niezrównane dzieło Boga, stworzone specjalnie dla człowieka, podkreślając jednakże, że wielkość tego, co otacza istotę ludzką jest jednocześnie potwierdzeniem jego małości i kruchości. Człowiek w porównaniu z wiecznym światem jest tak naprawdę niczym, lecz zanim to sobie uświadomi musi poznać smak czysto ludzkich uczuć, takich jak żal, smutek, tęsknota i gorycz.

Słowacki podróżując stworzył jeszcze mnóstwo innych dzieł emanujących klimatem przygnębienia i tęsknoty za minionymi czasami. Takie postrzeganie świata pozbawione jest perspektywy widzenia czegoś, co mogłoby zbudować prawdziwą przestrzeń wokół poety. W "Hymnie", Słowacki przedstawił pełną niezmiernego smutku wędrówkę wygnańczą po świecie, bez nadziei ujrzenia kiedykolwiek stron ojczystych. Osobiste przeżycia i wrażenia stają się więc tu wyrazem niedoli wygnańców z ojczyzny, ich tułaczej pielgrzymki, którą zakończyć może tylko śmierć.