Z czym kojarzyć się mogą słowa: "Na mszę biły dzwony dostojnie….Chłopcy idą na wojnę"? Dla mnie od paru dni będą zawsze przypominać film, który nie dawno oglądaliśmy wspólnie z całą klasą na lekcji języka polskiego pod tytułem: "Akcja pod Arsenałem". Oczywiście nie była to w pełni przyjemność, ale realizowanie po części zamierzeń ostatniego cyklu naszych lekcji poświęconych lekturze pod tytułem: "Kamienie na szaniec" autorstwa Aleksandra Kamieńskiego. Jednakże po oglądnięciu tego na wpół dokumentu czasów okupowanej Warszawy byłam zaskoczona, akcja mnie wciągnęła i zdecydowanie jestem zadowolona, że miałam okazję to zobaczyć.

"Kamienie na szaniec" są opowieścią, która została zainspirowana wydarzeniami autentycznymi, a jej filmową ekranizacją zajął się Jan Łomnicki. W ten sposób powstał bardzo wiarygodny i przekonywujący wojenny dramat.

Akcja zarówno powieści, jak i jej filmowej adaptacji rozgrywa się w polskiej stolicy, która znajduje się pod niemiecką okupacją. Mamy lata czterdzieste dwudziestego wieku, trwa brutalna i bestialska druga wojna światowa. W "Kamieniach na szaniec" zostaje zaprezentowany sposób życia w wciąż bombardowanym mieście, a właściwie pewnego rodzaju wegetacja, ciągła walka o przetrwanie, o przeżycie, o doczekanie następnego dnia. Czołowymi bohaterami stali się tu młodzi chłopcy oraz ich najbliżsi znajomi, rodzina i krewni, którzy nie chcą patrzeć na wszystko biernie, z boku, ale aktywnie biorą udział w działaniach mających na celu osłabienie przeciwnika, szerzą propagandę, zawiązują działalność konspiracyjną i starają się wspierać Polskę swą postawą. Autor poprzez pokazanie życia kilku młodzieńców chce oddać atmosferę i nastrój stolicy, pokazać ich trud i poświęcenie, ale równocześnie ich waleczną i godną pochwały postawę. W filmie Łomnickiego w te główne postacie wcielili się: Mirosław Konarowski, który zagrał Zośkę, Ryszard Gajewski występujący w roli Alka, a w osobę kluczowego bohatera książki Kamieńskiego- Rudego wszedł Cezary Morawski.

Uważam, że wszyscy aktorzy spisali się tu bardzo dobrze i wydaje mi się, że można za obsadę filmową pogratulować Łomnickiemu, który najlepiej jak się dało dobrał aktorów do odtwarzanych przez nich roli. Dobrze wypadł filmowy Zośka, choć w pewnych momentach był według mniej bardziej odważny i pewny siebie niż jego literacki pierwowzór, Gajewski świetnie zagrał Alka, który cały czas zachwycał swoją pozytywną energia, budził sympatię nieschodzącym z ust uśmiechem, no i oczywiście postać Rudego- niezwykle dobitna i przekonująca, bardzo realna pozbawiona przesadnej teatralności. Całkiem dobrze wypadła także: Magdalena Wołłejko, która odgrywa w "Akcji pod Arsenałem" ukochaną Alka Basię, jest pełna życiowej energii, wewnętrznej odwagi, gotowa na poświęcenia w imię swej miłości zarówno do Alka, jak i do ojczyzny! Równie dobrze ze swych zadań wywiązali się aktorzy, którzy zagrali bohaterów drugoplanowych, czy też małe epizody (być może można nawet stwierdzić, że to ich role są kluczowe, bo przecież diabeł tkwi w szczegółach). Pojawia się tu między innymi Jan Englert, który wcielił się w postać dowodzącego akcją pod Arsenałem- "Orszy" czy też: Zbigniew Zapasiewicz odtwarzający rolę ojca Rudego, zapalonego inteligenta, który całe swe życie spędził nad studiowaniem kolejnych ksiąg i tekstów, ale przez to mało wie o praktyce, gdyż dysponuje samą teorią.

Mimo to, że przyznałam już duże słowa uznania reżyserowi za dobór aktorów, to jednak muszę stwierdzić, że niektóre kreacje filmowe- bardzo dobre i przekonujące, nie są zbyt podobne do literackich pierwowzorów, odchodzą nieco od oryginałów. Ale Łomnickiego można usprawiedliwić takim faktem, że jednak książka i film to nie to samo, a każdy czytelnik ma prawo do własnych przemyśleń po przeczytaniu utworu literackiego, dlatego tym bardziej reżyser może wprowadzić do scenariuszu kilka zmian, pokazać swój punkt widzenia, swój pogląd na ukazywane sytuacje i pojawiających się bohaterów. Dlatego można zaakceptować modyfikacje wprowadzone przez Łomnickiego w stosunku do pierwowzoru literackiego.

Scenariusz, którego autorem jest Jerzy Stefan Stawiński w wielu miejscach odchodzi od treści i fabuły wymyślonej i przedstawionej przez Kamieńskiego, i w ogóle musze skrytykować całościową jakość tego filmu, która nie stoi na zbyt wysokim poziomie. Zupełnie niedobrana, wręcz moim zdaniem- totalnie beznadziejna jest muzyka w tym filmie, którą skomponował specjalnie: Piotr Hertel. W dobrych ekranizacjach podkład muzyczny podkreśla nastrój grozy czy patosu, współgra z ukazywanymi sytuacjami, wpływa na emocje odbiorcy, jest zgrabnym i dopasowanym elementem całości, jaką jest dany film. W "Akcji pod Arsenałem" jest inaczej. Według mnie muzyka Hertela zupełnie nie pasuje do ukazywanych w danym momencie obrazów, jest nierytmiczna i niemelodyjna, ponadto jest za głośna lub zbyt cicha, denerwuje i drażni, wręcz rozprasza widza zamiast pomagać mu w przeżywaniu tego, co widzi. Kiedy jest to najczęściej w ogóle nie jest potrzebna, a kiedy by się przydała, to jej nie ma, wtedy panuje bezsensowna cisza. Nawet w takich sentymentalnych scenach poświęconych uczuciu Alka i Basi muzyka zupełnie nie jest trafna, odniosłam wrażenie, że jest po części plagiatem kawałków innych muzycznych podkładów, które słyszałam we wcześniej oglądanych filmach. Ta materia jest naprawdę dramatyczna i dziwię się Łomnickiemu, który jest reżyserem z klasą, że zgodził się na taki podkład, który według mnie jest po prostu fuszerką i niedociągnięciem na całej linii. Równie źle według mnie prezentuje się sprawa światła, oświetlenia zastosowanego w tym filmie, znów nie takie jak być powinno, niekomponujące się z obrazami, scenami i aktualną atmosferą!

Nad scenografią pracowała dwójka dobrych ludzi z tej materii: Marta Wilczak i Piotr Wiśniewski, a mimo to nie jest ona nadzwyczajna i bardzo przykuwająca wzrok. Jest po prostu, że tak napiszę, właściwa, przeciętna i realistyczna, nic szczególnego, nic, czym by mogła zabłysnąć czy też utkwić w pamięci widza. W porządku są stroje bohaterów, gdyż są takie, jakie faktycznie nosiło się sześćdziesiąt lat temu, tak też ubrani są przechodnie na ulicy.

Ja wiem, że to nie jest film, który powstał w tym roku, i że możliwości techniczne nie były wówczas tak duże jak dziś, ale według mnie efekty specjalne odstają nawet od ówczesnego standardu, gdyż prawie ich nie ma, właściwie widz niczym się tu nie może zaciekawić. Nawet zdjęcia moim zdaniem nie są rewelacyjne, gdyż często nie wiele z nich widać. Jerzy Gościk zupełnie według mnie sobie nie poradził ze swoim zadaniem, a w dodatku, jak już pisałam, nie pomogli mu specjaliści od oświetlenia, co daje razem opłakane efekty: szarość, rozmazanie, słowem: nic nie widać przez większość filmu.

Dużym atutem tego filmu jest scena, która została zawarta w jego tytule: akcja pod Arsenałem zaplanowana przez harcerzy z grupy szturmowej Szarych Szeregów a dowodzona przez "Orszę", podczas której mieli odbić przesłuchiwanego i torturowanego Jana Bytnara (pseudonim: "Zośka") z rąk oprawców w czasie jego przewożenia pancerną wojskową karetką z budynku gestapo na Pawiak. Cała akcja została zaplanowana na skrzyżowaniu pomiędzy ulicami Długą i Bielską. Ta scena jest wiernym odbiciem sytuacji zamieszczonej w "Kamieniach na szaniec" przez Kamieńskiego, choć i tu zauważyłam pewne niedociągnięcia techniczne, realizacyjne, gdyż to, co u pisarza było faktycznie makabryczne i budzące grozę u Łomnickiego przechodzi raczej w groteskę, traci swoją powagę i realizm, jak dzieje się na przykład w scenie, w której widać płonącą sylwetkę gestapowca- zero autentyzmu i prawdopodobieństwa.

Według mnie ten film jest zdecydowanie za długi, nuży i powoduje zmęczenie, w pewnym momencie miałam wrażenie, że jest on na siłę rozwlekany i to, co pokazywał można by zmieścić treściwie, w co najmniej połowę krótszym czasie, być może wtedy nie raził by tak swoimi brakami, bo widz skupiał by się na prezentowanych wydarzeniach i akcji a nie przyglądał się technicznym sprawom z nim związanymi.

Nie żałuję, że go zobaczyłam, ale nie będę szczerze zachęcać do jego oglądnięcia. Jeżeli komuś wpadnie w ręce i nie będzie miał żadnych innych ciekawszych zajęć to można na niego rzucić okiem i tyle.