Przedmiotem mojej skrótowej recenzji będzie filmowa adaptacja utworu Jana Potockiego napisanego w 1813 roku: "Pamiętnik znaleziony w Saragossie" w reżyserii Wojciecha Hasa o tym samym tytule. Film ten, mimo że powstał w 1964 roku dalej uznawany jest za niezwykły i niepowtarzalny, a także za ogromnie ważne przedsięwzięcie w całej polskiej historii kina. Dzięki geniuszowi reżysera odbiorca tego filmu razem z kluczowym bohaterem- Alfonsem ma szansę przeżywać jego barwne przygody a tym samym znaleźć się w wręcz baśniowym świecie, pełnym dziwnych zjawisk i magii. Interpretacja Hasa jest niezwykle ciekawa, wciąga w ten świat okryty nastrojem tajemniczości, symboliczności, który jednocześnie przesycony jest wieloma obrazami erotycznymi oraz groźnymi, przerażającymi i zagadkowymi. Reżyser znakomicie wgryzł się w wieloznaczność i niejasność utworu Potockiego, a jego w filmowej adaptacji wyjaskrawia charakterystyczną dla tendencji barokowych dualistyczność świata (więc pojawiają: się dwie siostry i dwóch braci, a do tego kabalista i przeciwstawiony mu racjonalista- Pedro, rzeczy rzeczywiste i fantastyczne, a przynajmniej niezbyt naturalne, fenomenalne pałace pełne przepychu zestawione zostają z widokiem przydrożnych szubienic oraz obskurnych pokoików, a na dodatek styka się ze sobą pustelnik wyznający doktrynę chrześcijańską z muzułmańskim sułtanem, co wszystko razem zebrane nadaje obrazowi niespotykaną do tej w polskim filmie aurę tajemniczości, mistyczności i magiczności). Stąd według mnie bardziej widoczna jest w tej aranżacji ideologia barkowa, niż charakterystyczna idea dla powieści dziewiętnastowiecznej, czego dowodzi ciągła obecność jakiś duchów, zjaw, widm, które przez cały czas nie opuszczają Alfonsa w jego podróży oraz niepewność, co do realności bądź jej braku przy ukazywanych sytuacjach. Widz oglądający ten film musi zastanowić się, czy to, co aktualnie jest ukazywane to wydarzenia realne czy też jakieś projekcje duszy głównego bohatera (co podkreśla ciągłe pojawianie się motywów snu, szubienicy i czaszki!).

Cała akcja rozgrywa się, można powiedzieć w miejscu narodzin baroku, Hiszpanii, czasem widoczne jest podobieństwo do pewnych motywów znanych z przygód i ich lokalizacja w przypadku Don Kichota. Do tego dołączony jest ciekawy i orientalny motyw pojawiających się dwóch księżniczek pochodzenia mauretańskiego i ich sułtana, co może budzić (zresztą chyba słusznie) skojarzenia z trwającymi nieustannie walkami na tle wyznaniowym (co sugeruje także fakt znikniecie naszyjnika należącego do Alfonsa).

Adaptacja Hasa podobnie jak dzieło Potockiego opiera się na budowie szkatułkowej, co oznacza zwielokrotnienie budowy dwupoziomowej, tak, że kolejne opowieści, są uzupełniane przez kolejne, i znów kolejne, i każdy opowiadający przekazuje pałeczkę następnej opowiadającej osobie, która bierze udział w opisywanych przez tę poprzednią zdarzeniach. Czyli jest to piętrowe opowiadanie historii przez inną historię tak, że wszystkie pozostają ze sobą w korelacji, są ze sobą połączone, stanowią tylko swoje uzupełnienie. To powoduje, że czytelnik powieści, lub oglądający film szybko zostaje wchłonięty przez tą wielopłaszczyznowość i może odnieść wrażenie, że i on znajduje się na którymś poziomie i aktywnie w nim uczestniczy. To wielki atut tej ekranizacji, że udało się w niej utrzymać wierność w stosunku do pierwowzoru i przenieść na obraz filmowy ten wspaniały chwyt Potockiego.

Również niesamowite jest zakończenie filmowej adaptacji, zgodne oczywiście z powieścią Potockiego, gdyż pokazuje ono, że natura człowiecza jest dwoista, składa się z różnorakich elementów, które na dodatek najczęściej są sobie przeciwne. Człowiek jest skazany na życie w świecie, który go otacza, świecie realnym i rzeczywistym, ale nasza dusza marzy o czymś innym, czymś niezwykłym, magicznym, baśniowym, w którym można napotkać różne zjawy, upiory, mary i duchy, wydarzenia cudowne, symboliczne, nie do końca jasne i zrozumiałe.