"Jak to możliwe, że ludzie w swej naiwności nie widzą, że natłok okropności wywołuje jeszcze większy natłok okropności, że wojna toczy się bez ustanku w zatrutych duszach i że te zatrute dusze za cel życia mają rozprzestrzenianie wojny na wszystkich, za cel mają zatrucie wszystkich…"
("Gnój" Wojciech Kuczok)
Przedmiotem mojej recenzji będzie film zatytułowany "Pręgi", którego scenariusz został napisany na podstawie powieści autorstwa Wojciecha Kurczoka noszącej tytuł- "Gnój" a także kilku opowiadań tego samego autora a jego reżyserem, a właściwie reżyserką jest debiutantka w tym fachu- Magdalena Piekorz pochodząca z Sosnowca.
Ta ekranizacja już doczekała się wielu pochlebnych uwag i komentarzy, zdobyła także prestiżową statuetkę Złotego Lwa przyznawaną corocznie w czasie trwania festiwalu polskich filmów fabularnych organizowanego w Gdyni, a także jego wielkim wyróżnieniem jest fakt, że został nominowany do Oskara. W filmie ukazana jest historia Wojciecha, którego poznajemy w latach dzieciństwa i wówczas jego postać jest odtwarzana przez Wacława Adamczyka oraz w okresie dojrzałym, kiedy to w jego rolę wcielił się Michał Żebrowski. Ojca Wojciecha, według mnie bardzo dobrze odegrał Jan Frycz, a w rolę Tani, która jest ukochaną głównego bohatera wcieliła się Agnieszka Grochowska.
Wojciech jest kluczowym bohaterem tego filmu, ma on około trzydziestu lat i zupełnie odseparowuje się od świata zewnętrznego, od otaczających go ludzi, jest samotnikiem, który pomiędzy sobą a przestrzenią zewnętrzną zbudował niezwykle solidny mur, który chroni go przed tym, co mogłoby go zranić. Jest on niezwykle ambitny, ale i samowystarczalny, nie korzysta z niczyjej pomocy by osiągać zamierzone cele. Jego brak zaufania do świata i ludzi może wynikać stąd, że praktycznie cały czas samotnie wychowywał go tylko ojciec, gdyż matka Wojtka zmarła, kiedy on był jeszcze bardzo malutki. Ojciec wychowywał go niezwykle twardą ręką, często wymierzał mu kary fizyczne, co na zawsze wbiło się w jego psychikę, było faktem, o którym nawet jako dorosły człowiek nie umiał zapomnieć. Cały czas przepędzał w samotności, w której czuł się bezpiecznie i dobrze, o czym świadczy również fakt, że główną pasją już dorosłego Wojciecha była wspinaczka górska i zwiedzanie jaskiń, co również uprawiał samotnie, na własną rękę, bez niepotrzebnego mu towarzystwa. W pracy jest postrzegany przez znajomych jako ktoś, kto jest bardzo twardy a czasem zdarza się nawet być mu cynicznym. Wszyscy zauważają fakt, że żyje on w odosobnieniu, w izolacji od innych, ale jest to jego wybór i sposób na swoją egzystencję, gdyż poprzez trzymanie się na boku unika bliższych znajomości i nie naraża ani siebie ani bliskich na jakiś ból czy cierpienie. To świadczy o tym, że jest on pełen wrażliwości i czucia, bez bliższych kontaktów z innymi ludźmi czuje się bezpieczny, ucieka przed kolejnymi rozczarowaniami i smutkiem. Mając w pamięci własne dzieciństwo i świadomość, że dzieci najczęściej popełniają w przyszłości błędy swych rodziców nie chce się w nic angażować, nawiązywać jakichkolwiek kontaktów, by nie zrobić nic, czego nienawidził w postępowaniu swojego ojca. A wyrzekając się domu i przyjaciół ma pewność, że pozostanie o tyle szczęśliwy, o ile nie będzie krzywdził nikogo, kto na to nie zasługuje. Żyjąc w swojej pustelni jest pewien, że postępuje dobrze i właściwie, dlatego gdy na jego drodze staje Tania, kiedy Wojciech zaczyna rozumieć, że zaczyna coś do niej czuć i że mógłby zaangażować się w jakiś związek…. boi się, panicznie boi się tej sytuacji, nie zgadza się na nią, popróbuje stawiać sercu opór.
Po wyjściu z sali kinowej miałam sprzeczne odczucia, mogę nawet powiedzieć, że w pewnym sensie czułam zawód tym obrazem, tak chwalonym przez polską krytykę, obdarowanym statuetką Złotego Lwa. Kiedy po raz pierwszy oglądnęłam zwiastun "Pręg" pomyślałam, że to będzie wielkie wydarzenie w polskim kinie, obraz niezwykle ambitny, nowatorski i odważny, który wręcz przełamie nasze sztampowe kino, ale tak naprawdę film Magdaleny Piekorz mnie nie usatysfakcjonował, nie była to taka opowieść na jaką liczyłam. W pewnych momentach sceny ukazywane w filmie były dla mnie nużące, zbyt rozwleczone, po prostu monotonne, niewnoszące nic nowego do fabuły. A znowuż, kiedy w moim odczuciu, zaczynało się coś dziać, kiedy akcja nabierała tempa, pojawiał się jakiś nowy, pełen świeżości wątek, ni stąd ni zowąd zostawał on przerwany i nie było już jego dalszej kontynuacji. W ogóle sylwetka ojca z "Pręg" nie jest jakoś nad wyraz okrutna, jakby można było wnioskować z recenzji czy zwiastunów tego filmu. Owszem używał on wobec dziecka siły fizycznej, stosował wobec niego przemoc, ale po części na własne życzenie chłopca, który był krnąbrny, nie słuchał, manifestował swe racje nawet wtedy, kiedy nie miał żadnych podstaw. Nie chcę przez to powiedzieć, że popieram fizyczne karcenie dzieci, ale w tym filmie nie ma przesadnego znęcania się dorosłego nad bezbronnym dzieckiem, razy, które wymierzał ojciec synowi były w sumie przez niego zasłużone i były rodzajem kary, a nie bezpodstawnym biczowaniem i dręczeniem chłopca ot tak. Chłopak natomiast dostarczał ojcu wielu zmartwień, nie uznawał żadnych autorytetów, często był niegrzeczny podczas zajęć w szkole, dlatego nie ma się, co dziwić, że ojciec sięgał po pasek, by w ten sposób uspokoić syna i doprowadzić go do porządku. Swym, być może nie do końca wychowawczym zachowaniem, starał się wyprowadzić Wojtka na dobrą drogę, wychować go na porządnego człowieka. Troszczy się o niego, o czym świadczy fakt, że regularnie chodził do szkoły syna, by dowiedzieć się o jego stopnie i postępy w nauce. Fakt, że bicie to nie jest najlepszy sposób wyrażania uczuć do swego dziecka, ale on po prostu najwyraźniej inaczej nie potrafił, a nie chciał by jego syn się zmarnował, dlatego starał się wybić mu złe zachowanie za pomocą paska. Gdyby zachowanie chłopca było inne, normalniejsze to z pewnością nie byłby tak często bity przez swego ojca, a życie w domu rodzinnym nie byłoby dla niego takim piekłem. Problem tu tkwił nawet nie w fizycznych karach wymierzanych przez ojca, ale w kompletnym braku porozumienia między synem a ojcem, na braku rozmowy i nieustannym robieniu sobie wzajemnie na złość. Dramat Wojtka polega na tym, że nie otrzymywał on należnych uczuć od swego rodzica, nie czuł jego miłości, tylko bicie i bicie, ale gdyby sam postępował inaczej na pewno by do tego nie doszło, gdyż jego ojciec nie był bezdusznym tyranem i przestępcą, ale chciał porządnie wychować swego syna, a kiedy nie widział już innego sposobu by tego dokonać uciekał się do użycia siły.
Również inne postacie, które na swojej drodze spotkał mały Wojtek są zbyt przesadzone w swych negatywnych rysach, przez co wydają się nienaturalne i nierealne, wręcz nierzeczywiste. Pokazana w filmie nauczycielka i ksiądz są istnymi karykaturami swych pozycji, gdyż pomijając ostanie afery ujawniane w szkołach, nauczyciele i pedagodzy, czyli ci, których zawód opiera się na pracy z dziećmi i młodzieżą są do tego odpowiednio przygotowani, umieją z nimi współpracować, starają się zrozumieć ich możliwości i potrzeby, są wyrozumiali i tolerancyjni.
Dorosły Wojciech żyje wciąż samotnie, każdą wolną chwile spędza na wędrówce do jaskiń. Chodzi do pracy, gdzie często bezwiednie podnosi głos na swych współpracowników, nie rzadko okazuje wobec nich agresję, czym powiela schemat zachowania swego ojca, od którego za wszelką cenę pragnie się oderwać. Mężczyzna nie rozumie, że zachowania, którego nienawidził nie stosuje się tylko w stosunkach rodzinnych, ale on, niemających takich, powtarza je w relacjach, jakiem panują w jego pracy, mimo, że nie zdaje sobie z tego sporawy. Nie dostrzega tego, że na każdym kroku jego zachowanie jest identyczne w stosunku do tego, jak postępował wobec niego znienawidzony przez niego ojciec. Wojciechowi wydaje się, że tylko w rodzinie może komuś zaszkodzić, w normalnym życiu, według niego, mu to nie grozi, dlatego dalej chce żyć samotnie i bezpiecznie.
Jednakże w jego zasięgu pojawia się kobieta, która go intryguje i fascynuje, która rozbudza w nim tęsknoty i uczucia, przed którymi tak długo uciekał, bronił się. Tania, która również zainteresowała się Wojciechem rozpoznaje jego problemy i postanawia mu pomóc, wyleczyć go z jego fobii i przekonać do wspólnego życia. Mimo ciężkiego charakteru jej wybranka nie chce się poddać i dąży do swego celu. Czy jej się uda? Na to pytanie odpowiedź znajdą wszyscy zainteresowani w kinie!
Ja osobiście zachęcam do oglądnięcia filmu, który mimo swych małych uchybień jest niezłym osiągnięciem polskiego kina i na pewno sporym sukcesem debiutantki w roli reżysera. Bardzo dobra jest gra aktorów, która wypadła naturalnie i przekonująco, może oprócz jednej sceny z Michałem Żebrowskim, w której jego histeria jest zbyt teatralna i wymuszona, nie wychodzi naturalnie. Film ma głębokie przesłanie i na pewno nie jest kolejną sztampową produkcja, o której zapomina się zaraz po wyjściu z kina. "Pręgi" skłaniają do refleksji, pokazują, jak pewne sytuacje z przeszłości mogą na stałe zakorzenić się w psychice człowieka, i sparaliżować jego dalsze życie.
Gorąco zapraszam wszystkich do kin, polecam oglądnięcie tego obrazu, zwłaszcza, że jest on dziełem młodych i ambitnych Polaków, którzy dopiero zaczynają swą karierę.