Patrząc na współczesne kino nie można oprzeć się wrażeniu, że jest ono nastawione na akcje, dynamizm, szybkość, nieustanne intrygi i zapierające w dech piersiach pościgi. Amerykańscy producenci wręcz prześcigają się w coraz bardziej absurdalnych, często dość prymitywnych obrazach filmowych, których naczelną zasadą staje się: "zabili go i uciekł". Młodzi widzowie chłoną te pełne brutalności akcje i zatrącają wartości, etyczne przykazania. Coraz więcej jest także głupkowatych komedii trafiających tylko do bardzo niewybrednego widza. Jednakże okazuje się, że raz na jakiś czas w kinie można obejrzeć coś wartościowego, film, który porusza, zmusza do refleksji, pokazuje pewne ponadczasowe prawdy, ma głębokie przesłanie. Ponadto okazuje się również, że autorem najlepszych scenariuszy bywa samo życie, los, który często skazuje człowieka na nieprzyjemne doświadczenia. Ten wstęp miał na celu dotarcie do filmu, o którym mam napisać parę zdań, a mianowicie do bardzo głośnego obrazu- "Pianisty" wyreżyserowanego przez wielkiego mistrza w swej kategorii- Romana Polańskiego, który stanowi swoistą ekranizacją tragicznych losów Władysława Szpilmana, będącego pianistą grywającym najczęściej na antenie polskiego radia.

Akcja "Pianisty" rozgrywa się w polskiej stolicy podczas działań prowadzonych w czasie drugiej wojny światowej i oprócz losów tego człowieka ukazuje okrutne tło jego życia: sytuację Warszawy będącej pod niemiecką okupacją oraz, co stanowi drugi najistotniejszy watek filmu, losy Żydów mieszkających w stolicy, obraz warszawskiego getta i bestialstwo okupanta wobec tej narodowości. Wojna został pokazana prze Polańskiego bez zbędnych "filtrów", przemilczeń, uproszczeń- to istna masakra, krwawe działania, które najwięcej dotykają ludzi bezbronnych, niewinnych. Sceny są niezwykle poruszające, dosadne wręcz brutalne aż do tego stopnia, że nieraz musiał zamykać oczy, gdyż czułam się niekomfortowo patrząc na nie. Z trudem powstrzymywałam się od łez, kiedy widziałam bezsens, głupotę i okrutność prowadzonych działań. Reżyser znakomicie ukazał los żydowskiej części warszawiaków, którzy byli poniżani i upokarzani, na nich najwięcej skupiała się agresja i nienawiść najeźdźcy, byli szykanowani i "przygotowani" do ostatecznej zagłady, całkowitego zniszczenia tej narodowości.

Tytułowy bohater styka się bezpośrednio z brutalnością sytuacji, w jakiej się znalazł. Sam był z pochodzenia Żydem, więc musiał trafić do warszawskiego getta. Film ukazuje, jak dramatycznie kurczy się jego świat i możliwości. Najpierw zostało mu odebrane życie w "wolnej" części Warszawy, później zostało ograniczone swobodne życie w granicach getta, tak, że końcu został skazany na egzystencję w jednym pokoju mieszkanka. Cudem uniknął wywozu z getta w wiadomych celach, wygrał szansę na życie, ale jakież jest takie życie w ciągłym strachu, ciągłej walce o przetrwanie, w samotności i bezradności wobec otaczającego świata?! Obraz Polańskiego jest niezwykle wymowny. Okupowana Warszawa jest ciemna i mroczna, pełna czającego się zła i bestialstwa, to obraz faktyczny, rzeczywisty skłaniający do refleksji nad życiem ludzi, którzy musieli go znosić, nie mieli wyjścia, zostali postawienie przed takim faktem. Nie ma tu, jak już wspomniałam upiększeń, są realia- okrutne i przerażające, budzące strach, grozę i lęk, żeby taka sytuacja nie miała już więcej miejsca.

W kluczową postać filmu wcielił się Arien Brody, który moim zdaniem wykreował znakomitą postać. Mimo, że nie jest jeszcze znanym aktorem stanął na wysokości zadania i doskonale odtworzył postać Władysława Szpilmana, pianisty- Żyda, który musiał borykać się z otaczającą go rzeczywistością. Uważam, że należą mu się gromkie brawa i zasługuje na wiele prestiżowych nagród za swą aktorską grę. Można odnieść wrażenie, że Brody jest nieco przygaszony, ale to doskonale wkomponowało się w rolę, jaką miał odtworzyć: wystraszonego, momentami bezradnego Żyda, który za wszelka cenę pragnie żyć, uniknąć hańbiącej śmierci z ręki Niemców. Zresztą także postacie drugorzędne świetnie spisują się swoich rolach, doskonale wczuwają się w dramaturgie wydarzeń, w przerażającą atmosferę okupowanego miasta. Trzeba zauważyć, że w filmie Polańskiego małe rólki otrzymali również Polacy, jak choćby Krzysztof Pieczyński, który, mimo że w całej akcji zagrał kilka minut, to zrobił to doskonale, niczym nie ustępując swym amerykańskim kolegom po fachu. Ponadto w filmie można zobaczyć: Franka Finlaya w roli ojca Szpilmana, Maureen Lipman grającą jego matkę, Eda Stopparda odtwarzającego postać Henryka, brata pianisty oraz Thomasa Kretschmanna wcielającego się w sylwetkę kapitana Wilma Hosenfelda.

Ogromnym atutem tego filmu jest wręcz doskonała muzyka, którą do "Pianisty" skomponował wybitny: Wojciech Kilar. Była ona genialnie pasującym elementem do ukazywanych wydarzeń, podnosiła napięcie w najbardziej dramatycznych chwilach, idealnie pasowała do ukazywanych obrazów, była pełna emocji i uniesień. Sceny przestawiające grę Szpilmana na tle coraz bardziej zrujnowanej polskiej stolicy mogę bez przeszkód uznać najlepszymi filmowymi obrazami, jakie widziałam. Były one poruszające i skłaniające do przemyśleń, pokazywały wielką wartość muzyki, jej osobliwe życie, temperament, siłę.

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że "Pianista" Polańskiego jest jednym z najbardziej wartościowych przedsięwzięć filmowych ostatnich lat i szczerze polecam go wszystkim Polakom, gdyż oprócz wątków biograficznych Szpilaman pokazuje naszą stolicę w czasie wojny i okupacji, pokazuje jak się wtedy żyło, a raczej wegetowało. Daje wiele cennych informacji na temat sytuacji Żydów zamieszkujących Warszawę, funkcjonowania getta i w ogóle dużo wiedzy na temat ówczesnych wydarzeń. Myślę, że zwłaszcza Polakom powinna być taka tematyka bliska, dlatego warto zobaczyć filmowy jej obraz w reżyserii tak znamienitego twórcy jak Roman Polański.