2 października 2002 roku całą klasą w ramach jednej z lekcji języka polskiego oglądnęliśmy filmową adaptację wielkiego polskiego dramatu: "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy nakręconą w 1972 roku. Scenariusz do tego przedsięwzięcia był dziełem Andrzeja Kijowskiego. Od razu trzeba powiedzieć, że wajdowska ekranizacja jest wiernym przełożeniem sztuki Wyspiańskiego na obraz filmowy. Dramat został napisany w okolicach 1900 roku, a premiera w teatrze miała miejsce w roku 1901, dokładnie szesnastego marca w Krakowie. Inspiracją do napisania sztuki było dla Wyspiańskiego głośne i huczne wesele Lucjana Rydla- uznanego poety z Jadwigą Mikołajczykówną- dziewczyną chłopskiego pochodzenia, które rzeczywiście miało miejsce 20 listopada 1900 roku i zostało zorganizowane w posiadłości przyrodniego brata Kazimierza Tetmajera- Włodzimierza, w ówczesnej wsi podkrakowskiej- Bronowicach. Oczywiście sztuka Wyspiańskiego nie była reportażem czy też sprawozdaniem z rzeczywistego ślubu Rydla z chłopką, stanowi już swobodną chimerę poety zainspirowanego tylko zbiorem tak wielu różnych osobistości pod jednym dachem. Wyspiański postanowił to wykorzystać do przekazania swej myśli, gorzkiej prawdy na temat polskości. Jego sztuka skalda się z dwóch płaszczyzn, zupełnie od siebie różnych i wręcz przeciwstawnych: realistycznej, której bohaterami są faktyczni ludzie, mający swe pierwowzory w życiu realnym oraz fantastycznej, symbolicznej, gdzie bohaterami są postacie dramatu: różnego rodzaju duchy, mary, upiory, które symbolizują pewne fakty, czy wydarzenia albo też postaci, które należą do niechlubnej części polskiej historii. Również pomiędzy tymi bohaterami ze scen realistycznych jest widoczna segregacja według przynależności do danej grupy społecznej. I tak do kategorii inteligenckiej należy Pan młody, który w ekranizacji Wajdy odtwarzany jest przez Daniela Olbrychskiego, a który jest ukazany jako naiwny chłopomaniak, co było wówczas wielką modą, a jego ślub z Jadwigą (w jej role wcieliła się Ewa Ziętek) nie był manifestacją tolerancji czy też kwestii równouprawnienia dla tej najniższej warstwy, ale wyrazem jego zauroczenia prostotą, szczerością i naturalnością kobiety, która wywodziła się właśnie z chłopstwa. W tym momencie należą się słowa uznania zarówno dla Olbrychsiego za znakomita kreację, świetne zagranie nowożeńca, mającego dość niewyraźne ideały i łatwo podważalną ideologię oraz dla Ziętek, która debiutowała tą rolą w polskim kinie i znakomicie się zaprezentowała, widać było, że stanie się wielką polską aktorką. Ona odtwarzała tak naprawdę rolę gospodarza uroczystości, była pełna dostojności i wdzięku i właściwie to jej kreacja najbardziej mnie urzekała w całym filmie. Możliwe jest, że jej świetna gra wynikała z tego, że literacki pierwowzór ze sztuki Wyspiańskiego sam w sobie nie był rolą zbyt wymagającą, tak czy owak, nie może tu ujmować punktów samej grze aktorskie młodziutkiej Ewy.

Dalej do grona inteligentów zaliczał się w dramacie Wyspiańskiego Dziennikarz, którego pierwowzorem była postać Rudolfa Starzewskiego związanego z konserwatywną gazetą: "Czas", którego kreacja wymagała od aktora wielkiego wkładu w tą rolę, gdyż musiał on zagrać człowieka broniącego tekstów zupełnie beznadziejnych i pozbawionych wartości, który całą swoją powagą i dostojnością starał się przekonać innych do głoszonych przez siebie idei, które znowuż same w sobie brzmiały absurdalnie. Wśród elity weselnych gości znajdował się także Poeta, który był odzwierciedleniem Kazimierza Przerwy Tetmajera, który również wygłaszał niezbyt postępowe poglądy, i którego postać wymagała również dużego nakładu talentu, gdyż obok bezużyteczności w działaniu musiała pokazywać jeszcze pewnego rodzaju zagubienie i dezorientację, jakie w poecie budziły wypadki dziejące się naokoło niego. W wajdowskiej ekranizacji wystąpiła również Anna Romańska odtwarzająca postać Radczyni oraz ZosiaMarysia, odgrywane przez siostry Pareńskie.

Świetnie poradził sobie reżyser z trudniejszą- symboliczną warstwą utworu, w której pojawiają się kolejno widma: Rycerza, który ma symbolizować Zawiszę Czarnego, następnie Stańczyka, jednego z bohaterów słynnego arcydzieła Jana Matejki, Hetmana pod maską, którego krył się okrutny hetman Ksawery Branicki, Upiora, i wreszcie Wernyhory oraz Chochoła i Widma. W tej płaszczyźnie bardzo istotne były kostiumy, które nosiły pojawiające się postacie i ich doskonała, moim zdaniem, charakterystyka, co bardzo wyostrzało ich koloryt i symbolikę, i mocniej wpływało na wyobraźnie widza. Scenografia, która pojawia się w adaptacji także według mnie była poprawna, w pełni realizowała wizję samego Wyspiańskiego, co zresztą nie było zbytnio trudne i wymagające, gdyż sam Wyspiański przywiązywał bardzo dużą wagę do niezmiernie szczegółowych opisów wszystkich miejsc, w których rozgrywała się akcja, co umieszczał w didaskaliach i sam dbał by były one bardzo dokładne, tak że właściwie było bardzo prosto odtworzyć zamysł samego poety, co do wystroju wnętrz. Wajda posłużył się właśnie tymi wytycznymi. W swoich zapiskach Wyspiański określił również widoczną różnicę pomiędzy elitą, inteligencją zgromadzoną na weselu a dołami społecznymi, warstwami najniższymi, którą widać w ubiorze, sposobie wypowiadania się i zachowania oraz poglądach. Ten aspekt również został przez reżysera ekranizacji dobitnie przedstawiony, tak, że widz bez trudu orientuje się, kto jest, kim, kto kogo przedstawia, i do jakiej części społeczeństwa należy.

Moim zdaniem Andrzej Wajda stanął na wysokości zadania i dał wspaniały filmowy obraz sztuki Stanisława Wyspiańskiego. Udało mu się zekranizować dramat, którego naturalnym środowiskiem jest scena i teatr. Doskonale powiela przeprowadzone przez Wyspiańskiego studium psychologiczne postaci, które w filmie oprócz wypowiedzi zintensyfikowane jest kostiumami i zabiegami charakteryzatorskimi. Film został znakomicie zaprojektowany, konstrukcja jest zwarta, pełna napięcia i dynamizmu, rewelacyjnie odtwarza ten niezwykły nastrój dramatu Wyspiańskiego. Myślę, że każdy Polak powinien zapoznać się z tym filmem, zobaczyć jak wiele pracy włożył Andrzej Wajda i cała ekipa by przenieść dramat na obraz filmowy, nie zatracając jego sensu, wymowy i atmosfery.