Człowiek od zarania dziejów marzył o miejscu, w którym panowało by wieczne szczęście, harmonia, ład i porządek. Arkadia była krainą historyczną w Grecji, w środkowej części Peloponezu. Według poezji bukolicznej Wergiliusza, była krainą prostoty, szczęśliwości i sielankowej idylli. Dlatego też w znaczeniu przenośnym jest to kraina wiecznej szczęśliwości.
W mitologii greckiej wspomniana jest baśń o czterech wiekach ludzkości. Najstarszy i najbardziej idealny był wiek złoty: Rzeki płynęły mlekiem, z drzew sączył się miód najprzedniejszy, a ziemia rodziła wszystko w obfitości, nie przymuszona pracą rolnika. Ludzie żyli jak niebianie, bez trosk, bez trudów, bez smutków. Ciało ich nie starzało się nigdy i żywot swój trawili na nieustannych biesiadach i zabawach. Z upadkiem Kronosa skończył się wiek złoty, a ówcześni ludzie zmienili się w dobroczynne demony. Wiek srebrny był już znacznie gorszy od złotego, ludzie żyli krótko, nie chcieli oddawać czci bogom. Wytępił ich Zeus. W wieku brązowym żyło gwałtowne plemię, które wielbiło wojny. Był to okres heroiczny, podczas którego żyli wielcy bohaterowie jak Herakles czy Tezeusz. Następnym wiekiem był wiek żelazny, który trwa do dzisiaj. Nie tylko starożytni Grecy wierzyli, w to, że przeszłość, czasy przodków były lepsze, rozumniejsze. W każdej kulturze panuje takie przekonanie.
Inną mitologiczną krainą szczęścia, była wyspa, na którą po śmierci trafiały dusze ludzi dobrych i prawych. Była to Wyspa Błogosławionych. Kiedy dusza zbliżała się do tej krainy ogarniało ją cudowne powietrze, pachnące najbardziej szlachetnymi kwiatami. Płynęły tam niezwykle czyste rzeki, lekkie wiatry potrącały gałęzie drzew, które pod ich wpływem wygrywały czarowną pieśń. Pośrodku wyspy znajdowało się miasto błogosławionych. Całe zrobione było ze złota, bruk natomiast wykonany był z kości słoniowej, świątynie z berylu, a ołtarze z ametystu. Dookoła płynęła rzeka wonnych olejków, a całe miasto otoczone było szmaragdowym murem. Panowała tam wieczne wiosna, a kwiaty i drzewa nigdy nie więdły. Mieszkańcy wyglądali jak nieuchwytne, nikłe postaci. Nosili odzienie utkane z purpurowej pajęczyny. Życie upływało im na ucztach i zabawach. Miejscem, na którym odbywały się biesiady, było Pole Elizejskie. Jak pisze Jan Parandowski: Jest to prześliczna łąka, otoczona gęstym lasem przeróżnych drzew rzucających cień na biesiadników, gdy leżą na sofach z kwiatów. Dokoła sali biesiadnej stoją olbrzymie drzewa z najprzeźroczystszego kryształu, a rosną na nich czarki z winem rozmaitego kształtu i wielkości. Słowiki i inne śpiewaki leśne, unoszące się ponad nimi, zasypują ich, niby śniegiem, kwieciem, które zbierają swymi dzióbkami na sąsiednich łąkach.
W kulturze średniowiecznej krainą szczęścia był biblijny ogród Eden. W Księdze Rodzaju zamieszczony jest dokładny opis tego miejsca: A zasadziwszy ogród Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. To z niego zostali wygnani pierwsi ludzie, Adam i Ewa. Była to kara za nieposłuszeństwo wobec Boga. Skosztowali bowiem owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego. Ponieważ poznali czym jest dobro i zło, musieli ponieść tego konsekwencje. Od tej pory życie ludzkie pełne miało być cierpień i bólu, aby przeżyć musieli zacząć pracować.
W dobie renesansu nastąpił rozwój gospodarczy w Rzeczpospolitej. Zwłaszcza rolnictwo przynosiło szlachcie spore dochody. Zaczęto prowadzić dostatnie życie ziemiańskie, obfitujące w uczty, zabawy, pełne beztroski i dobrobytu. Ówczesna wieś stała się synonimem Arkadii, sielskiego i przyjemnego życia. Opisywał je Mikołaj Rej z Nagłowic w Żywocie człowieka poczciwego. Autor przedstawił pożytki życia szlachcica w ziemiańskim gospodarstwie. Życie takie uzależnione jest od następujących po sobie pór roku. Każda z nich niesie dla człowieka określone zadania i prace, które należy wykonywać. Praca bowiem jest według Reja przyjemnością, która rodzi owoce. Sam szlachcic jednak raczej nadzoruje niż wykonuje prace w gospodarstwie.
Również Jan Kochanowski w swych pieśniach, a zwłaszcza w Pieśni świętojańskiej o Sobótce ukazuje wieś będącą krainą wiecznej szczęśliwości. Podmiot liryczny przedstawił obrzędy, które odprawiano w dwudziestego trzeciego czerwca, w dzień świętego Jana. W noc świętojańską kolejno dwanaście panien śpiewało pieśni pochwalne ku czci życia wiejskiego. Wieś była zatem miejscem pełnym ładu, harmonii, cnót, ale też miejscem pracy i odpoczynku. Nagrodą za wysiłek rolnika jest radość jaką daje mu praca, gdyż przynosi ona wiele pożytku, dobrobytu i dostatku. Jedną z głównych zalet życia ziemiańskiego było to, że dawało ono niezależność. Oprócz dobrobytu takie życie zapewniało również spokój. Parafrazą Epody II Horacego jest tu pieść Panny XII. Chwali ona wiejskie życie oraz korzyści takiego życia. Przede wszystkim jednak mówi o pracy, która na wsi jest przyjemnością. Do obowiązków gospodarza ziemiańskiego dworu należy zatem opieka nad inwentarzem, troska o zdobywanie pożywienia na polowaniu, a także opieka nad sadem, gospodyni natomiast powinna zajmować się domem.
Również w dobie baroku nurt poezji ziemiańskiej hołdował życie w dworze ziemiańskim. Uważano go za przystań, która zawsze stała otworem dla gości i pielgrzymów. Dbano o to aby spiżarnie pełne były zapasów i przednich win oraz zamorskich przypraw, które stały się wówczas niezwykle modne. Szlachcic mógł w spokoju cieszyć się życiem w swojej własnej krainie mlekiem i miodem płynącej. Taki obraz życia przedstawiał w swoich lirykach i fraszkach Wacław Potocki oraz Wespazjan Kochowski.
Czasy saskie przyniosły zwyrodnienie obyczajów szlacheckich. Gościnność rozumiano jako trwającą długi czas biesiadę suto zakrapianą alkoholem. Zaczęło szerzyć się pijaństwo, lenistwo i gnuśność wśród szlachty. Dlatego też publicyści doby oświeceniowej ukazywali w swych utworach satyryczny obraz szlachcica - ziemianina. Który od tej pory kojarzył się z tęgim mężczyzną ubranym w kontusz, często pijanym, z ogromnym brzuchem i brakiem jakiegokolwiek wykształcenia. Popierano natomiast tych, którym bliskie były sprawy państwowe, widzieli potrzebę w kształceniu swych dzieci i byli otwarci na reformy i nowe rozwiązania.
Za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego dworki zmieniły swój wygląd na bardziej nowoczesny i subtelny. Zakładano wokół nich piękne ogrody i parki, stylizowane na grecką bukoliczną krainę szczęścia.
Najsłynniejszą krainą szczęścia w polskiej literaturze jest dwór w Soplicowie, opisany w Panu Tadeuszu przez Adama Mickiewicza:
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi (...)
Opis życia szlacheckiego w Panu Tadeuszu należy do najpiękniejszych i najbardziej znanych. Mickiewicz opisał swój kraj lat dziecinnych, jego piękno i wręcz arkadyjską atmosferę. Przedstawił również niezwykle barwnie życie codzienne ówczesnej szlachty, a także zwyczaje i tradycje, kultywowane w polskim dworze od wielu lat. Każdy uczestnik życia w ziemiańskim dworze posiadał zatem swoje miejsce oraz ściśle określoną rolę. Gospodarzem domu był Sędzia, patriota i zagorzały zwolennik tradycji. On to sprawował pieczę nad zachowaniem wszelkich tradycji:
Bo sędzia w domu dawne obyczaje chował
I nigdy nie dozwalał, by chybiono względu
Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu;
Tym ładem, mawiał, domy i narody słyną
Z jego upadkiem domy i narody giną.
Patriotyzm i dbałość o zachowywanie polskich tradycji w domu Sędziego, przejawiał się także w tym, że na ścianach wisiały portrety bohaterów narodowych, między innymi Kościuszki, a zegar z kurantem wygrywał melodię Mazurka Dąbrowskiego. Kiedy Sędzia wyjeżdżał i nie mógł sprawować obowiązków gospodarza domu, wtedy zastępował go Wojski, który rozsadzał zgromadzonych na uczcie gości według wieku i urzędu, organizował polowania, wydawał rozporządzenia służbie.
Sędzia napominał młodzież w czasie uczty. Wojski zastępował sędziego, gdy ten wyjeżdżał. Dbał o tradycję polowań, często wspominał dawne wydarzenia, kierował także przygotowaniami do uczty zaręczynowej Zosi i Tadeusza. Biesiady należały zresztą do najważniejszych tradycji szlacheckiego życia. Każda z nich musiała być niezwykle wystawna. Chodziło przecież o to, aby każdy gość przybyły do dworu, mógł zaspokoić głód i jednocześnie świetnie się bawić. Podawano zatem to, co było w domu najlepsze, od posiłków poczynając a na pięknej zastawie stołowej kończąc. Ogromną wagę przywiązywano również do przepisów na poszczególne potrawy. Wojski sam korzystał z książki kucharskiej Kucharz doskonały, w której znajdowały się recepty na przyrządzenie wyśmienitych dań. Jednakże najbardziej cenne były przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie, otaczane były tajemnicą, stanowiły specjalność gospodarzy danego dworu, a zapisywano je w księgach nazywanych Silva rerum. Dbano zatem aby nie brakowało we dworze niczego, czym można by zadowolić przybysza i gościa. Letnią i jesienną porą urządzano nie tylko grzybobrania, czy zbiory warzyw i owoców, z których przyrządzano przetwory na zimę, organizowano także polowania, aby zaopatrzyć się w mięso, skóry czy łój do wyrobu świec. Oczywiście polowanie było typowo męskim zajęciem. Trwało od bardzo wczesnego rana aż do wieczora. Polowano zazwyczaj na grubego zwierza, jak niedźwiedzie, dziki czy jelenie. W Panu Tadeuszu uczestnikom polowania udało się schwytać niedźwiedzia. Koniec obwieścił Wojski, grając na rogu, a później podano wspaniały bigos.
Dwory szlacheckie stanowiły ostoję polskości. To tutaj najbardziej gorliwie podtrzymywano i kultywowano tradycje staropolskie. Wszelkie działania, nawet porządek dnia ustalany był wedle ściśle określonych reguł. Nie inaczej jest w Soplicowie. Mieszkańcy dworu traktują codzienne czynności, jak wieczerza, spacer czy też polowanie i zbieranie grzybów, jako odrębny rytuał, posiadający swoje prawa. Wypływało to z przekonania każdego ziemianina o życiu zgodnym z rytmem, wyznaczanym przez naturę. Celebrowanie każdej czynności prowadziło do "uświęcenia" jej codzienności, a także do nadania jej wyższego sensu i znaczenia.
Eliza Orzeszkowa w swojej powieści Nad Niemnem dokładnie opisała korczyński dwór na Grodzieńszczyźnie. Autorka wprowadza czytelnika do wnętrza dworu ziemiańskiego Benedykta Korczyńskiego. Miejsce to kiedyś kwitło życiem. Teraz zachowało jedynie resztki dawnej świetności. Jednak właściciele, w miarę swoich możliwości starają się utrzymywać tu porządek i przynajmniej część dawnych obyczajów: Nie był to dwór wielkopański, ale jeden z tych starych, szlacheckich dworów, w których niegdyś mieściły się. Znaczne dostatki: wrzało życie ludne, szerokie, wesołe. Jak działo się tu teraz, aby o tym wiedzieć, trzeba było dowiadywać się z bliska, ale co w oczy od razu wpadało, to wielka usilność o zachowanie miejsca tego w porządku i całości. Jednakże prawdziwą arkadią w Nad Niemnem jest zaścianek rodu Bohatyrowiczów przedstawiony w Legendzie o Janie i Cecylii. Ród Bohatyrowiczów żył niegdyś w dostatku i szczęściu. I chociaż dawna świetność już minęła, to mieszkańcy zaścianka, żyjący z pracy własnych rak, nadal kultywują tradycje. Żywią szacunek do własnej historii, pracy swojej i przodków. Zdają sobie bowiem sprawę jak wielkie znaczenie miało zamienienie dziewiczej puszczy w krainę szczęśliwości.
Przywiązanie człowieka do ziemi, domu i tradycji opisała również Maria Dąbrowska w Nocach i dniach. Niechcicowie nie posiadali własnego majątku. Dzierżawili i opiekowali się cudzą własnością, jednak dbali o nią jak najlepiej potrafili. Dąbrowska niezwykle dokładnie przedstawiła życie codzienne mieszkańców dworu, ich zmagania się z rzeczywistością, z obowiązkami i trudami dnia powszedniego. Bogumił Niechcic bardzo często powtarzał, że jego praca w gospodarstwie szlacheckim stanowi cząstkę historii. Traktował on swoją pracę jako przyjemność, a życie w ziemiańskim dworze było dla niego krainą szczęścia. Potrafił przezwyciężyć wiele trudności i sprostać problemom, które na niego spadały. Jednak kiedy na stare lata dorobił się własnego, upragnionego majątku, nie mógł nacieszyć się nim długo. Po kilku miesiącach zmarł z powodu przeziębienia. Barbara nie podzielała tego zdania. W rezultacie wybrała życie w miejskiej kamienicy w Kalińcu.
Niezwykle barwny i szczegółowy opis życia w starym, bo pochodzącym z XVIII wieku dworze, opisał Melhior Wańkowicz w Szczenięcych latach. Dzieciństwo i młodość spędził on u swojej ciotki, która z pietyzmem zachowywała wszelkie szlacheckie tradycje i obyczaje. Dzieciństwo było dla autora życiem w innej krainie, która bezpowrotnie odeszła.
Również Jarosław Iwaszkiewicz w powieści Panny z Wilka przedstawił życie sióstr w starym dworze w Wilku oraz relacje, zachodzące pomiędzy jego mieszkańcami a głównym bohaterem Wiktorem Rubenem. Wspominają oni swe beztroskie lata młodości, kiedy ich życie przypominało niemalże sielankę. Teraz wspomnienia układają się przed ich oczyma w osnuty mgiełką niepamięci piękny, utrzymany w pastelowej tonacji arkadyjski obraz.
Sielankę życia w wiejskim majątku ziemiańskim w Nawłoci ukazał Stefan Żeromski. Cezary Baryka poznawał przyjemności życia w majątku swojego przyjaciela Hipolita Wielosławskiego. Czas upływał mu na przejażdżkach konnych, spacerach, grze w karty, muzykowaniu oraz na romansowaniu z Laurą. Jednakże ułudę arkadyjskiej szczęśliwości rozwiała nędza życia chłopów zamieszkujących Chłodek. Obecność Cezarego Baryki stała się dla mieszkańców Nawłoci uciążliwa po tym jak ujawnił się jego romans z Laurą.
Arkadia, kraina szczęśliwości w literaturze jest miejscem idealnym, do którego człowiek dąży przez całe życie. Może go odnaleźć na ziemi i cieszyć się jego pięknem i spokojem. Niemal każdy marzy o miejscu idealnym, pełnym spokoju, piękna, mądrości i dostatku. Wiara w istnienie takiej szczęśliwej krainy, która jest zupełnym przeciwieństwem, pełnego zmagań życia na ziemi, pomaga nadać mu sens. Niemalże każda religia i każda mitologia posiada swoje własne wyobrażenie nagrody otrzymywanej po śmierci. Jednakże prawie każda z nich zakłada, że mądrzy, dobrzy i sprawiedliwi dostąpią szczęścia w Raju, krainie w której nie ma miejsca na zło i głupotę. Każdy z nas również za życia marzy, aby stworzyć wokół siebie azyl, gdzie będzie mógł w spokoju odpocząć, rozwiązać problemy lub po prostu wyciszyć się i zastanowić nad własnym życiem. Takim miejscem może być ciepło domowego ogniska, ale także altana w zacisznym zakątku ogrodu, park lub miejsce nad morzem czy w górach. Może to być też niepozorny zakątek, lecz chodzi przecież o to aby zaznać w nim szczęścia, poczuć się bezpiecznie i spokojnie. W literaturze polskiej taką arkadią był przede wszystkim dwór szlachecki. Stanowi on, zwłaszcza dzisiaj, wspomnienie niezwykle fascynującego trybu życia, które jednak już nigdy nie powróci.