Miłość jest pojmowana w religii chrześcijańskiej jako naczelna pośród trzech cnót (wiara, nadzieja i miłość), które tworzą zręb spojrzenia wyznawców Chrystusa na świat. Nakierowana jest ona na Boga, jakkolwiek realizuje się przede wszystkim wobec bliźniego. Jezus powiedział: "Przykazanie nowe daje wam, byście się wzajemnie miłowali". Wymaga ona od nas ofiary, przekroczenia własnego, egotycznego ja. Dante Alighieri mówił, że to właśnie ona "porusza Słońce i gwiazdy".
Jest to uczucie tak naturalne dla ludzkiego rodzaju, że trudno byłoby sobie wyobrazić człowieka, który nigdy w swym życiu nie kochał. Nic zatem dziwnego, że w literaturze różnych wieków odnajdujemy różnorakie próby określenia jej istoty. Pojawia się tu wątpliwość, czy to, co dziś nazywamy miłością, jest tożsame z tym, co takim mianem określali nasi przodkowie?
A więc chcesz być kochany?
Śmiałe to żądanie.
Ale pomyśl przez chwilę,
Czyś zasłużył na nie?!
Czysta miłość w pokornej jawi się postaci,
Nigdy ślubnej obrączki,
Diament nie bogaci.
Dwie drogi się schodzą w gościniec żywota:
Pierwsza - to jest miłość, druga - to tęsknota.
Te, trochę częstochowskie wierszyki, pokazują nam cechy, którymi ludzie charakteryzują owo uczucie. Są to: prostota, niezwykła wartość, a także tęsknota. Oczywiście, jest to wiedza o miłości dość banalna, zatem ktoś może się z niej podśpiewywać, cóż, czasami tak bywa z rzeczami, które są niezbywalną wartością naszego życia.
W nasze spuściźnie kulturalnej odnajdujemy również wiele przysłów, których przedmiotem jest właśnie to uczucie, np.: "Miłość nie potrawą, ale przyprawą życia.", "Miłość jest jak ospa - każdy ją przejść musi.", "Miłość jest ślepa, ślub jej wzrok przywraca.". Sądzę, że należy się z nimi zgodzić. Jak bowiem smakowałoby życie, jaki byłby jego cel, gdyby zabrakło w nim miłości? Lepiej zatem przyprawiajmy je póki czas i ochotę na to.
Panno ma najmilejsza!
Gdy chciałem na służbę od Ciebie jechać precz, przyjąłem
do domu Twego, Ciebie żegnając. Dziwne rzeczy, w miłości
będąc, poczęły się między nami, toć jest, abyś mnie nie
zapomniała, barzo Ciem twej miłości począł prosić, a Twa
miłość na mą prośbę ślubiła to uczynić. A tako z Tobą się
rozstając, serce me jęło barzo płakać, a ja takoż ślubując Twej
miłości nie zapominać, ale wszędzie cześć i lubość czynić.
Wiedz, moja najmilejsza panno, iże, aczkoliciem ja od Ciebie
daleko, a wszakoż nie była ani będzie nad Cię inna miła,
jedno Ty sama, panno milejsza ma! Niedawno mię rzecz była
potkała, abych barzo krasną pannę miłował, ale, gdym na Cię
wspomionął, tegom uczynić nie chciał. A o Ty wszyćki
rzeczy - proszę Twej miłości, aby były tajemny między
mną a między tobą, a proszę twej miłości, abyś się mej
matuchnie pokłoniła.
W ten sposób pewien młodzieniec przebywający na dworze królewskim pisał do wybranki swego serca setki lat temu. Z tego co wiadomo dostarczono go dziewczynie akurat w dniu w którym składała przysięgę małżeńską komuś innemu… Nieco to smutne.
Zapewne nie istniał na świecie człowiek, któremu choćby raz nie przyszło pytanie do głowy pytanie o sens i istotę miłości. Antoine Saint - Exupery stwierdził onegdaj w jednej ze swych książek: "Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku. ". Szukajmy zatem osób, które patrzą w tym samym kierunku co, gdyż, kto wie, czy nie jest to miłość naszego życia.
Najsłynniejszą opowieścią o miłości uraczył nas William Szekspir w swym dramacie zatytułowanym "Romeo i Julia". Przedstawia od dzieje uczucia, jakie połączyło dwójkę przedstawicieli skłóconych ze sobą na śmierć i życie rodów" Montekich i Kapuletów.
"Dwa rody, zacne jednako i sławne -
Tam, gdzie się rzecz ta rozgrywa, w Weronie,
Do nowej zbrodni pchają złości dawne,
Plamiąc szlachetną krwią szlachetne dłonie.
Z łon tych dwu wrogów wzięło bowiem Zycie,
Pod najstraszliwszą z gwiazd, kochanków dwoje;
Po pełnym przygód nieszczęśliwych bycie
Śmierć ich stłumiła rodzicielskie boje."
(Romeo i Julia)
Cała rzecz nie kończy się zbyt wesoło, gdyż w wyniku dość zawiłych intryg, a także tragicznej pomyłki zarówno Romeo, jak i Julia, odbierają sobie życie. Dopiero przy grobowcu, w którym spoczęły ich ciała, przedstawiciele Montekich i Kapuletów podają sobie ręce. Trudno mi sobie wyobrazić, aby w obecnych czasach ktoś decydował się umrzeć z powodu zawiedzionego uczucia, jakkolwiek trudno zaprzeczyć, że takie rzeczy i dziś się zdarzają. Natomiast to, że skłócone rodziny uniemożliwiają połączenie się parze kochanków jest obecnie taką aberracją, że jeśli tego typu przypadki trafiają się, to jedynie sporadycznie, stanowiąc wyjątki od reguły.
Biblia natomiast nadaje miłości mistyczne znaczenie. To bowiem nią się kierował Bóg, gdy stwarzał świat i człowieka. To dzięki niej jesteśmy na jego obraz i podobieństwo. Tym uczuciem również kierował się, gdy zesłał swego jedynego syna, aby ten odkupił swoją męką nasze grzechy. To wreszcie miłość sprawia, że możemy doświadczyć Najwyższego bezpośrednio, gdyż to ona stanowi jego istotę.
Także w mitologii greckiej odnajdujemy do pewnego stopnia analogiczne wyobrażenie o stosunku bóstwa do człowieka. Prometeusz, jeden z tytanów, wykradł bogom ogień i ofiarował go ludziom. Pobudką do dokonania takiego czynu była dla niego miłość, jaką miał względem ludzkiego plemienia. Za ten postępek rozgniewany Zeus kazał go przykuć do skał Kaukazu. Poza tym codziennie przylatywał do skowanego tytana orzeł, który mu wyżerał wątrobę, ta zaś na drugi dzień odrastała i męka powtarzała się na nowo. Można zatem powiedzieć, że zarówno przekaz biblijny, jak i mitologiczny, pokazuje nam miłość najwyższą, która dla swego przedmiotu nie waha się złożyć ofiary z samej siebie.
Interesującą kwestią w sprawach miłości jest język, jakim się ona posługuje. Można, oczywiście, po prostu mówić do osoby ukochanej o swym uczuciu, ale można także swe emocje wyrazić w nieco bardziej subtelny sposób, co dla osób chorobliwie nieśmiałych jest wybawieniem. Jeden z najciekawszych kodów miłosnych stworzyli romantycy. Szczególną zaś rolę odgrywały w nim zaś kwiaty. Zresztą i dziś, gdy jakaś kobieta otrzyma czerwoną róże od mężczyzny, to prawie ze stuprocentową pewnością może żywić przekonanie, że nie jest mu obojętna. Rzućmy zatem okiem na to, co poszczególne kwiaty miały wyrażać.
GOŹDZIK - kocham cię bardzo mocno.
JAŚMIN - czy mogę mieć nadzieję, że kiedyś obdarzysz mnie swą miłością?
KALINA - stanie się ze mną coś złego, jeśli odejdziesz ode mnie
JEMIOŁA - nie obawiam się żadnych przeszkód, które mogą mi stanąć na drodze do twego serca
KONWALIA - twa uroda jest przyćmiewa blask gwiazd
LILIA BIAŁA- niewinne uczucia
MIRT - rozumiem, że być ze mną nie jest rzeczą łatwą
RÓŻA:
BIAŁA - podkochuje się w tobie
CZERWONA - kocham cię
HERBACIANA - wpadłaś mi w oko
RÓŻOWA - będę cię kochać, przyrzekam.
BIAŁA I CZERWONA - gorące uczucia.
RUTA - samotność
Wzór miłości, jaki rozpowszechnił się w dobie romantyzmu, zakłada, że to uczucie, jeśli prawdziwe, nie może w pełni zrealizować się na tym świecie. Nic zatem dziwnego, że we wielu dziełach tej epoki mamy do czynienia z dwójką bohaterów, których dusze zatrzepotały do siebie już przy pierwszy spotkaniu. Następuje okres upojeń osobą kochanka, lecz wkrótce, z takiego czy innego powodu, par musi się rozstać. Pozostają im tylko wspomnienia i tęsknota, a niekiedy śmierć samobójcza, jak bowiem żyć, gdy obok nas nie ma tego, kogo pokochaliśmy?
Niedokładnie, ale w dużej mierze ten wzorzec realizuje Werter, bohater powieści epistolarnej Johanna Wolfganga Goethego zatytułowanej "Cierpienia młodego Wertera". Jej tytułowy bohater zakochał się w dziewczynie, Lotcie, która na jego nieszczęście była już zaręczona z innym mężczyzną, mianowicie Albertem. Trudno powiedzieć, czy byłaby skłonna dla naszego bohatera zerwać zaręczyny, niemniej jednak wydaje się, że nawet jeśli ta teoria okazałaby się, że prawdą, to i tak zapewne jej związek z Werterem nie miałby wielkich szans zważywszy na charakter młodzieńca. Był to bowiem człowiek, który bez reszty skupiał się na kontemplacji własnego ducha, dla którego o wiele ważniejszym niż realna ocena rzeczywistości był jej obraz, jaki tworzył w swym jestestwie. Zatem Lotta, którą pokochał, była przede wszystkim chimerą jego umysłu, która zapewne rozwiałaby się przy mocniejszym związaniu się z tą dziewczyną, a tego nasz bohater zdecydowanie nie pragnął. Przeżywał zatem swą miłość w obrębie swego jestestwa:
"19 Październik
Ach ta pustka! Ta przeraźliwa pustka, którą tu czuję w mej piersi. Myślę często : gdybyś ja raz tylko, choć raz przycisnąć mógł do serca, cała ta pustka zapełniłaby się.
21 Listopad
"Ona nie widzi, nie czuje, że przygotowuje truciznę, którą zniszczy mnie i ją, a ja z całą rozkoszą wysączam puchar, który podaje mi na mą zgubę.
24 Listopad
"Ona czuje, co cierpię. dziś spojenie jej przeszyło do głębi me serce."
4 Grudnia
"Proszę Cię! Widzisz, koniec ze mną, nie zniosę tego dłużej"
Nie potrafiąc, czy nie chcąc, urzeczywistnić swych marzeń, a jednocześnie nie wyobrażając sobie życia bez Lotty, Werter popełnia samobójstwo.
Podobnie nieszczęśliwą jest miłość, która połączyła Waltera - Alfa z Aldoną w powieści poetyckiej Adama Mickiewicz zatytułowanej "Konrad Wallenrod". Jednakże tu przyczyny tragizmu tkwią czymś zupełnie innym, niż to miało miejsce w powieści Goethego. Tych dwoje nie mógł zaznać szczęścia na ziemi, gdyż Walter: małżeństwie z Aldoną, Konrad nie mógł czuć się dobrze: "Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie". Nasz bohater postawiony przed niełatwym wyborem: miłość do kobiety czy miłość do ojczyzny, wybiera to drugi, jakkolwiek ma świadomość, że jego dusza nie zazna już nigdy ukojenia, chyba, że po śmierci. Małżonkowie mają szansę zobaczyć się, a dokładnie usłyszeć jeszcze raz, po wielu latach rozłąki. Ich miłość przetrwała, ale nie chcą jej wystawiać na próbę, nie chcą spotkać się oko w oko. Gdy Walter ginie samobójczą śmiercią, w te samej chwili w swej wierzy oddaje ducha i Aldona. To była piękna, mimo iż nieszczęśliwa, miłość.
Także samo życie Adama Mickiewicza obfitowało w miłości i miłostki (Nic zresztą dziwnego, gdyż był przystojnym młodzieńcem. Jeden jego przyjaciół z tego okresu opisał go w następujących słowach: "Był on podówczas dość przystojny, z czarnym okiem, z długimi, lekko zwijającymi się ciemnymi włosy, z rumieńcem na twarzy i łagodnym uśmiechem na ustach. Łatwy w koleżeńskich stosunkach, skromny w obejściu się, częściej zamyślony i rozmarzony, nie wesoły, przyciągał do siebie wszystkich i wzbudzał ogólną sympatię."), z których niejedna znalazła taki czy inny wyraz w jego twórczości. Wszakże opowieść, którą Gustaw raczy swego dawnego nauczyciela, a która dotyczy nieszczęśliwej miłości młodzieńca do dziewczyny, która wolała od niego majętniejszego kawalera, do pewnego stopnia opiera się na prawdziwym romansie, który wieszcz miał z Marylą Wereszczakówną. Kochali się oni, ale dziewczyna była już zaręczona z Wawrzyńcem Puttkamerem, a nie miała w sobie dość siły, aby je zerwać. Mickiewicza to niezwykle zabolało, popadł w depresję, a nawet by zapomnieć wdał się w Kownie w romans z panią doktorową Karoliną Kowalską. Mimo tego zawodu nasz poeta dalej wierzył w tajemniczą więź łączącą dwie osoby, czego dowodem są następujące wersy czwartej części "Dziadów":
"Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki.
On dusze obie łańcuchem uroku (…)
Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku,
Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą,
Wprzódy (…) powiązał ze sobą!"
Cyprian Kamil Norwid był poetą nietypowym, szczególnie jeśli się go zestawi z innymi romantykami. W swej twórczości dążył raczej do ukazania rzeczywistego życia człowieka i środowiska, w którym on przebywał, niż do wielkich "lotów metafizycznych". Można powiedzieć z pewna dozą przesady, iż był to poeta realista. Nie oznacza to jednak, że stronił on od wielkich zagadnień filozoficznych oraz moralnych, wręcz przeciwnie, stały one w centrum jego uwagi, tyle tylko, że był człowiekiem na tyle samodzielnym umysłowo, że potrafił sam je opracowywać i dochodzić do własnych wniosków. To także go wyróżniało pośród plejady romantycznych wyrobników pióra pokroju Ujejskiego czy Romanowskiego.
Oczywiście, miłość była dla niego istotna zarówno w życiu, jaki i w twórczości. Swą pierwszą, wielką miłość, poznał w majątku swego wuja, Ksawerego Dybowskiego, była nią jego córka Brygida Dybowska. Poeta był w tym czasie osiemnastoletnim młodzieńcem, natomiast wybranka jego serca piętnastoletnią pannicą. Jednakże jego wuj nie zaakceptował tego związku, gdyż był zdania, że Cyprian nie będzie w stanie zapewnić jej utrzymania na odpowiednim poziomie, dlatego też pan Ksawery postanowił oddać swą córkę znacznie bogatszemu kawalerowi, który czynił o nią starania. Jedyne co zostało artyście to wbicie mu kilku szpilek w swych utworach literackich i grafikach. Co zaś do panny, która niezbyt walczyła o swą miłość to mogła się z wiersza "Beatrix" dowiedzieć, że była " jak publiczność".
Jego ulubiony powiedzeniem było: "Piekło to ledwie niemożność miłości". Zapewne powtarzał je dość często po kolejnej swej porażce miłosnej, mianowicie z Marią Kalegris. Mimo tych negatywnych doświadczeń, nigdy nie stał się człowiekiem, który by próbował w jakiś sposób umniejszać miłość, czy też banalizować. Wręcz przeciwnie, to ona była główną kategoria jego systemu filozoficzno - estetycznego, to właśnie miłość nadawała rzeczom ich formę, umożliwiając im tym samym zaistnienie, to ona opromienia swym światłem wszelkie działania człowieka, i to ona kieruje nas ku dobru.
Nie oznacza to wszystko, że miłość w jego wierszach była ukazywana jedynie z tej wzniosłej perspektywy. Norwid wszakże był realistą, bacznym obserwatorem prozaicznego życia, i doskonale zdawał sobie sprawę, że ideał w swej konkretnej realizacji bywa, delikatnie mówiąc, niedoskonały. Stąd tyle w jego utworach ironii, mieszającej się z bólem niespełnienia, z bólem zawiedzionej miłości. Moimi ulubionymi wierszami tego poety, które dotyczą spraw miłości są: "Miłość w tobie jedynej odpocznie" i "Daj mi wstążkę błękitną".
W niezwykle interesującą i frapujący sposób podjął motyw miłości w swej poezji Bolesław Leśmian. Można powiedzieć, że połączył w niej niezwykle udatnie dwie perspektywy spojrzenia na miłość, jakie wytworzyły się w kulturze europejskiej. W świetle pierwszej owo uczucie było czymś czystym, nieskazitelnym, czymś czego nie mogła zbrukać żadna ziemska namiętność. Uosobieniem tego typu miłości są Tristan i Izolda. W świetle drugiej natomiast jest ona burzą zmysłów, czymś absolutnie biologicznym. Taką postawę uosabia postać Don Juana.
Leśmian w swych erotykach raczej unika ostrego przeciwstawiania ducha ciału, co było domeną wczesnego chrześcijaństwa, wystarczy wspomnieć tu "Legendę o świętym Aleksym". Mimo to jednak podejmuje on znany średniowieczny motyw, mianowicie, taniec śmierci, jakkolwiek w zupełnie swoisty dla siebie sposób. W jego twórczości nawet zmarli w zaciszu cmentarza kontynuują swoje flirty rozpoczęte jeszcze, gdy należeli - by tak powiedzieć - do grona zwykłych śmiertelników. Można powiedzieć zatem, że ciało u niego nawet po śmierci, jakkolwiek by to nekrofilsko nie zabrzmiało, łaknie rozkoszy. Miłość zatem w wydaniu leśmianowskim zawsze łączy się w taki czy inny sposób ze sferą cielesności, a jednocześnie w jakiś nie do końca jasny sposób koresponduje ze śmiercią.
Jeśli chcemy zapoznać się ze zmysłowością języka Leśmiana, to powinniśmy sięgnąć po najsłynniejszy cykl jego erotyków, mianowicie "W malinowym chruśniaku". Wraz z poetą możemy wędrować ustami po skórze jego kochanki, przyglądać się jak z pomiędzy karminowych warg błyska biel jej zębów, zachwycać się tym, że ramiączko sukienki zsunęło się z jej barku tak niezwykle zmysłowo. Jednocześnie zanurzymy się w rzeczywistość, która w jakiś nie do końca sposób współgra z nastrojem kochanków. Zresztą rzeczywistość nie jest tu najlepszym określeniem, gdyż, co dla Leśmiana niezwykle charakterystyczne, w jego przestrzeni poetyckiej może równie dobrze zagościć maliny dopiero co zerwane, jak i sąsiedzi, którym się onegdaj zmarło.
Wiele jesteśmy w stanie powiedzieć o miłości, czego naocznym dowodem są, choćby, książki, które, jeśli nie w całości, to przynajmniej w sporych fragmentach traktują o niej. Ale czy pomimo tysięcy lat rozwoju kultury, przybliżyliśmy się choć trochę do odpowiedzi czym ona jest? Czy wiemy dlaczego jest taka kapryśna, że przychodzi i odchodzi nie pytając nas w cale o zdanie? Dlaczego żywot jednych ludzi przebiega w miłosnej harmonii z jednym partnerem, a inni przeżywają w tym względzie wzloty i upadki? Dlaczego jednocześnie potrafi uszczęśliwiać i sprawiać ból? Nie przypominam sobie, abym w którejkolwiek książce znalazł zadawalające odpowiedzi, co najwyżej próby udzielenia takowych. Także żaden z mych przyjaciół tego nie potrafił. Cóż, pozostaje zatem zdać się na własne siły, a co z tego wyniknie, to się dopiero okaże, a jeśli owo "okazanie" okaże się ciekawe, to na starość postaram się spisać pamiętniki, w których rzecz zostanie odpowiednio opisana.