Tolerancja, czyli przyzwolenie na różnorodność poglądów i opinii oraz na bycie innym zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym, które dajemy innym ludziom żyjącym w obrębie tej samej, bądź innej, kultury, nie jest dla wszystkich czymś oczywistym. Niektórzy po prostu nie potrafią pogodzić się z myślą, że ludzie są różni i różne są ich światopoglądy. Przed nimi zatem wiele do zrobienia. Nie może bowiem być tak by w cywilizowanym kraju "cywilizowani" ludzie, na przykład, obrzucali czarnoskórego piłkarza skórkami od banana.
Jeżeli spojrzymy wstecz na historię, to zauważymy, że nietolerancja objawiała się ze szczególna siłą w sferze religii i wiary. Były czasy, gdy ludzie umierali by dać świadectwo swemu zaufaniu Bogu.
Przylałem wręcz wzorcowym na to przynosi nam powieść Henryka Sienkiewicza Quo vadis?. Przenosi ona nas na swych kartach do czasów pierwszych chrześcijan. Ginęli oni za swą wiarę, gdyż nie uznawali innych bogów poza Jezusem i Jego Ojcem. Nie mogli się z tym pogodzić "ubóstwieni" za życia cesarze Imperium Rzymskiego. Stąd prześladowania, które dla wielu ówczesnych chrześcijan skończyły się na arenie pośród lwów. Nietolerancja przybrała tu tragiczny wyraz.
Innym przykład tego typu przynosi nam Antygona Sofoklesa. W trakcie bratobójczej walki, jaka toczyła się pomiędzy Polinejkesem a Etoklesem, obydwaj przeciwnicy padli martwi. Z tym, że pierwszy był zdrajcą, a drugi bronił swej ojczyzny. Kreon władca Teb, a zarazem ich wuj, rozkazał pochować Etoklesa, natomiast ciało Polinejkesa miało posłużyć za żer dzikim ptakom. Przeciwstawiła się temu Antygona, ich siostra, uważając, że istnieją ważniejsze normy niż te ustanowione przez ludzi. Prawa boskie. Nakazywały one oddawać zmarłym należytą cześć. Za nieposłuszeństwo Kreon skazał ją na śmierć, wykazując się tym samym wielką nietolerancją wobec uczuć religijnych innych osób. Do pewnego stopnia usprawiedliwia go postawa Polinejkesa za życia, ale czyż nie można było odnaleźć innej drogi rozwiązania tego konfliktu niż ta, którą wybrał?
Wolałbym, aby omówione powyżej przykłady nietolerancji religijnej, były echem odległej przeszłości. Niestety nie jest tak, gdyż i w naszych czasach, które chlubią się swa nowoczesnością i nieuleganiu przesądom, zdarzają się prześladowania na tym tle. Wystarczy przypomnieć sobie konflikt w Bośni. A wystarczyłoby tylko porozmawiać. Tyle i aż tyle.
Nie tylko kwestie wiary były powodem prześladowań, którym ulegały różne grupy, ludzi również narodowość stanowiła dla ich wszczynania dogodny pretekst.
Tytułowy bohater obrazka Marii Konopnickiej Mendel Gdański był Żydem. Mieszkał on w Warszawie, gdzie prowadził mały warsztat introligatorski. Nie uważał się za kogoś obcego - był i czuł się Polakiem. Mówił po polsku. Jego związki z naszą ojczyzna podkreślało również to, że brał czynny udział w Powstaniu Styczniowym. Marzeniem Mendla było, aby jego wnuk został wychowany w miłości do Polski, aby stał się uczciwym człowiekiem, który jej służy, podobnie jak i on, swą ciężką pracą.
Niestety stary Żyd zawiódł się w swej miłości do naszej ojczyzny i jej mieszkańców. Zawiódł, gdyż nie zawiedli nasi antysemici. W Warszawie wybuchły antyżydowskie zamieszki. Lepszym określeniem byłby tu pogrom. Sąsiedzi radzili Mendlowi by na wystawie swego sklepu wywiesił chrześcijańskie symbole. Ten jednak się wzbraniał. Tłuszcza trafiła w końcu i pod jego okna. Poleciały kamienie. Jeden z nich zranił lekko wnuka starego Żyda. Na szczęście nie doszło do większej tragedii, gdyż tłum się rozproszył. Mendel, który dotąd uważał się za Polaka i Warszawiaka, stracił dla nich serce. "U mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!"
Antysemityzm, który wciąż jest widoczny u wielu Polaków, wzbudza mój niesmak. W ogóle nie rozumiem takiej postawy, która pozwala traktować innego człowieka jako kogoś gorszego od siebie i która przyzwala na użycie przeciw niemu przemocy, a to wszystko w kraju, szczycącym się wiernością swym chrześcijańskim korzeniom. To nie do pojęcia.
Najstraszliwsze świadectwa tego, co człowiek może uczynić drugiemu człowiekowi, przynoszą nam relacje z wydarzeń, jakie miały miejsce podczas drugiej wojna światowej. Chodzi, oczywiście, o straszliwy los Żydów, który stał się ich udziałem w obozach śmierci.
Zofia Nałkowska napisawszy Medaliony nie była właściwie ich autorką, gdyż zbiorowym twórcą tej książeczki byli więźniowie, którzy przeżyli gehennę niemieckich "fabryk śmierci" , dzięki czemu mogli zrelacjonować pisarce swe losy. Szczególnie poruszające jest dla mnie relacja zatytułowana Przy torze kolejowym. Jedna z więźniarek leży ranna na torach, ale chociaż błaga o pomoc, to nikt nie rusza się by ją poratować. Wszyscy się boją. W końcu prosi strażników o śmierć. Strzela młody chłopak, który zgodził się to zrobić w zamian za alkohol i papierosy. Ten zanik uczuć ludzkich w sytuacjach ekstremalnych jest czymś przerażającym. Wydaje się jednak, że jest to cecha charakterystyczna cecha wszystkich totalitaryzmów, w których nieufność wobec obcego często przemienia się w skrajną nienawiść i nietolerancję, czego konsekwencją jest zanik wszelkich wyższych uczuć. Efekty mogliśmy prześledzić na podstawie powyższego przykładu.
Problem nienawiści do Żydów powraca w filmie Romana Polańskiego Pianista. Jest on oparty na autobiograficznych wspomnień żydowskiego pianisty Władysława Szpilmana.
Bohaterem filmu jest, oczywiście, sam Szpilman. Śledzimy jego dzieje od początku wojny, aż po wyzwolenie w 1945 roku. W tym czasie widzimy upadek jego rodziny, która musi wyprzedawać majątek by kupić choć trochę jedzenia. Następnie wraz z innymi Żydami trafiają Szpilmanowie do getta, gdzie przeżycie graniczyło z cudem. Jesteśmy także świadkami dwóch cudów, gdy Władysław jest ratowany z wydawało się beznadziejnych sytuacji przez ludzi, którzy, jak się zdawało, nie mieli prawa mu pomóc. Jego rodzina zginęła, ale on przeżył. Zmarł w 2000 roku.
Polański podjął bardzo trudny temat. Trudno bowiem opisać to, co się stało z Żydami podczas drugiej wojny światowej, nie naruszając, z jednej strony, dobrej pamięci o ofiarach, a, z drugiej, nie popaść w banał. Wydaje mi się, że Polański wyszedł tu obronna ręką, w czym mu zapewne pomogły własne doświadczenia z getta. Stworzył film, w którym jak na dłoni widać do czego prowadzi nienawiść i nietolerancja, przypisywanie ludziom wywodzącym się z innych nacji wyłącznie cech negatywnych i obwinianie ich za całe zło świata.
Nie można jednak zapominać, że dzieje przyniosły nam odmienne przykłady zachowań ludzkich wobec obcych od tych powyżej omówionych. Na szczęście, warto dodać.
Taką postacią jest Samarytanin, który został opisany w Ewangelii św. Łukasza. Niósł on bezinteresowny ratunek Lewicie, który podczas swej podróży z Jerozolimy do Jerycha natknął się na rzezimieszków. Ci obrabowawszy nieszczęśnika pozostawili go rannego w przydrożnym rowie. Jego błagania o pomoc skierowane do przechodzących ludzi, zresztą jego współplemieńców, nie odniosły żadnego skutku. Dopiero wspomniany Samarytanin, który, co warto zauważyć, należał do innego plemienia niż on, ulitował się nad nim. Okazało się zatem, że ten człowiek potrafi wyjść poza ramy antagonizmów i uprzedzeń, które oddzielały od siebie te dwa plemiona, co wskazuje nam, że istnieją pewne wartości, które stoją ponad wszelkimi nacjonalizmami.
Innym przykładem jak należy przekraczać wszelkie międzyludzkie ograniczenia jest życie i nauczanie Jana Pawła II. Jego odwiedziny w świątyniach protestanckich i prawosławnych, synagodze i meczecie były poważnym krokiem na drodze dialogu międzyreligijnego, a co za tym idzie do poprawy stosunków pomiędzy wyznawcami tych religii. W swoich encyklikach i kazaniach głosił on zawsze przykazanie miłości bliźniego bez względu na to kim on jest, co myśli i jak wygląda. Nie powinno być w sercach ludzi miejsca na uczucia takie, jak nienawiść wobec obcych, chęć dominacji i narzucania siłą własnych poglądów. Naszym, ludzkim przeznaczeniem, jest stworzenie tu na ziemi Królestwa Bożego, które opierałoby się na miłości i prawdzie. Jak sądzę warto rozpowszechnić to papieskie przesłanie.
Kończąc warto zauważyć, że z przykładami nietolerancji spotykamy się już w szkole, gdzie można zostać poniżonym za to, że ma się inne poglądy niż inni, że się lubi inną muzykę, lub pochodzi się z takiego, a nie innego kraju, miasta czy wsi. Mam wrażenie, że wszystko to wynika z niewiedzy i ulegania pewnym łatwym i negatywnym stereotypom obcego, które istnieją w każdym społeczeństwie. Mam nadzieję, że z czasem ludzie będą się zmieniać na dobre, uświadomiwszy sobie, że hołdowanie tego typu przekonaniom prowadzi wcześniej czy później do takich konsekwencji jak obozy śmierci, lincze, wojny religijne i innych nieszczęść, które ludzie sami na siebie sprowadzają.