Gdy to się zaczęło Arnold był 30 letnim spokojnym mężczyzną, jednak wkrótce jego życie miała się zmienić. Cała ta historia zaczęła się na początku października 1940r a dokładniej od momentu, gdy pierwszy raz w oknie ujrzał tajemniczą nieznaną postać.

Był wieczór Arnold pił spokojnie herbatę mieszkał w małej miejscowości na południu Walii, pomimo trwającej we wschodniej Europie wojnie tu nic się nie działo. Jednak nie wiedział, że wkrótce znajdzie się w samym sercu konfliktu. Arnold siedział popijając herbatę myślał o swoim ojcu, który umarł rok wcześniej. Arnold nie musiał pracować jego ojciec był właścicielem większości kopalni węgla, które znajdowały się w mieście Ebbw Vale. Jego ojca wszyscy tutaj znali był miejscowym filantropem, zawsze każdemu pomagał czy był to jego największy przyjaciel czy najgorszy wróg. Jego ojciec z wykształcenia był lekarzem jednak nie dostał dyplomu z powodu, który nigdy nie był Arnoldowi znany, nigdy ojciec nie chciał o tym mówić. Po długich rozmyślaniach na różne tematy Arnold postanowił odpocząć, jednak gdy już wstawał usłyszał szczekanie swojego psa owczarka, który pilnował bramy. Arnold z ciekawości wyjrzał przez okno noc była jasna a przy bramie w deszczu Arnold zobaczył ciemną postać szybko zszedł na dół i zaprosił nieznajomego do środka.

-Dobry wieczór.- Powiedział Arnold do nieznajomego.

-Nie dla każdego dobry.- Odpowiedział nieznajomy.

-Po co tu przybyłeś kim jesteś? – Wypytywał nieznajomego.

-Przybyłem tu do Williama.

-Do kogo? Żaden William w tej miejscowości nie mieszka?

-Szukam Williama Hofera.

- Nie znam takiego. Zapraszam ciebie do pokoju gościnnego na noc.- Arnold pokazał ręką drzwi do pokoju.

Gdy Arnold wstał rano i skierował się do pokoju gościnnego nikogo tam nie było. Postanowił poszukać tajemniczego przybysza. Po całym dniu poszukiwania nie było po nim ani śladu, jednak wieczorem pies kolejny raz zaszczekał a do drzwi zawitała znana już mu tajemnicza postać.

 -Byłem w zamku on tam był.- Na wejściu powiedział nieznajomy.

-Kto tam był?

-William! On tam był!- Powtarzał histerycznie.

- Rozumiem spokojnie uspokój się.

Zaprosił gościa do pokoju. Po dłuższej rozmowie Arnold miał mieszane uczucia. Przybysz opowiadał o niejakim Williamie, który był jego przyjacielem i wysłał do niego telegram by mu pomógł, a on musiał podjąć trudny wybór czy zostawić bardzo chorą córkę i iść na pomoc przyjacielowi,  czy zostawić przyjaciela w potrzebie i być przy córce. Jednak opowiadał on o rzeczach niemożliwych. Na przykład opowiadał o stadzie słoni, które goniły go, gdy był w pewnym mieście po jakimś czasie okazało się że domniemane stado słoni okazało się stadem bezdomnych kotów. Widać było, że osoba jest niespełna rozumu. Jednak najbardziej intrygująca okazał się treść telegramu,  który pokazał przybysz Arnoldowi był to porozrywany skrawek papieru na którym pisało „Musisz mi pomóc…(przerwana kartka)… Ukrywam się w zamku w południowej W…(przerwana kratka)… 20 mil na północ od miasta Ebbw V…(przerwana kartka)… Uciekam przed…(Plama na kartce)”

-No widzisz mówiłem ci on tam był znalazłem jego dziennik- Pokazał stary dziennik

- Kim był William?

-William był moim przyjacielem, od kiedy uciekaliśmy przed wściekłymi lwami na Antarktydzie- I człowiek dalej snuł nieprawdopodobno opowieść.

Arnold postanowił że kiedy gość pójdzie spać to przeczyta dziennik Williama. Podczas długiej rozmowy którą prowadzili do białego rana Arnold kilka razy pytał się o imię nieznajomego, jednak on nigdy mu nie odpowiedział. Po kilku godzinach Arnoldowi udało się zdobyć dziennik.

Po lekturze okazało się William był żołnierzem Brytyjskiego wywiadu wojskowego i pracował na terenach „III rzeszy” szukał on informacji na temat maszyny szyfrującej Niemców oznaczonej kryptonimem ULTRA. W dalszej części Arnold przeczytał, że podczas zbierania informacji jego zamiary zostały odkryte i musiał uciekać do Anglii ale nawet tu nie był bezpieczny. Na ostatniej zapisanej stronie widniało dosyć tajemnicze zdanie „Plan Barbarossa niedługo się spełni.” .Przez cały wieczór zastanawiał się czym jest ten plan, bezsensownie przeglądając puste kartki, zobaczył ślad po wyrwanej kartce i odcisk liter na następnej. Wziął ołówek i zamalował kartkę by przeczytać, co tam pisało. Odczytał:

13 Lipiec 1940r

Znalazłem urządzenie U.L.T.R.A nazywają ją E.N.I.G.M.A

Maszyna szyfrująca E.N.I.G.M.A  jest połączeniem systemów elektrycznego i mechanicznego. Część mechaniczna składa się z alfabetycznej 26 znakowej klawiatury, zestawu osadzonych na wspólnej osi i obracających się bębenków nazywanych rotorami lub Wirnikami oraz mechanizmu obracającego jeden lub kilka rotorów naraz za każdym naciśnięciem klawisza.

Części mechaniczne służą jako elementy obwodu elektrycznego

Dowiedziałem się o akcji z kryptonimem Plan Barbarossa... Plan ten ma na celu zaatakowanie wojsk ZSRR... plan w większości wymyślony przez Hitlera...

…Podczas zdobywania informacji zostałem wykryty… Uciekam uderzyli za mną w pogoń…”

W tym momencie Arnold zorientował się, że ten nieznany wariat wplątał go w jedno z najważniejszych spraw II Wojny Światowej. Po dłuższym zastanowieniu postanowił przekazać tą informacje w jakiś sposób rządowi. Jednak w żadnym miejscu nie chcieli go słuchać postanowił że pojedzie do Londynu i postara się tam przekazać tą informacje. Jednak tam stwierdzili że informacje są nie pewne i niewiadomo z jakich źródeł pochodzą.

Gregor, bo tak nazwał nieznajomego przez całą podróż snuł swoje fantastyczne opowieści.

Będąc w Londynie postanowił że odda go do szpitala psychiatrycznego, co też uczynił. A on z dziennikiem, który mu pozostał postanowił że jeszcze raz spróbuje przekazać tą informację rządowi ale znów mu się nie udało.

Był grudzień jak się potem okazało, gdzieś w tym czasie zapadła w Niemczech oficjalna decyzja o ataku na ZSSR. Arnold z bezradności wrócił do domu, jednak o całej sprawie nie mógł zapomnieć. Z ciekawości wyruszył do zamku, który znajdował się nieopodal wioski w której mieszkał. Na samym wejściu do zamku, a raczej już do jego ruiny, były stare popękane schody, w zamku było ciemno i cuchnęło padliną. Arnold postanowił zobaczyć czy znajdzie jakieś ślady po Williamie w komnatach na dole. Gdy wszedł do jednej z nich, znalazł mokry i brudny mundur angielskich służb specjalnych. Sprawdził jego kieszenie i przeszukał komnatę jednak nic już tam nie znalazł. Ze złości wziął cegłę z rozpadającego się muru i uderzył o jedną ze ścian. W ścianie zrobiła się dziura, zauważył ze jest tam jakąś skrytka. Wyjął resztę cegieł znalazł tam mapę i zdjęcie jakieś pięknej młodej kobiety. Rozłożył mapę nie bardzo wiedział czego ona dotyczy, jednakże zauważył że napisy na mapie są w języku niemieckim. Język ten znał na podstawowym poziomie więc odczytał napis „Port Normandii i jego umocnienia”.  Zaczął składać mapę by obejrzeć ją dokładnie w domu, gdy do komnaty weszło dwóch mężczyzn. Arnold zauważył ze jeden z nich trzyma w ręku czapkę niemieckiego oddziału SS (Służb Specjalnych).

-Czekaliśmy tu od momentu, gdy przyszedł tu ten wariat szukać Williama.-Powiedział śmiejąc się jeden z nich po angielsku, lecz z niemieckim akcentem.

-Mieliśmy nadzieje, że on wie gdzie William ukrył mapę.-Powiedział drugi mężczyzna.

-Panowie, ale ja nie wiem o co tu chodzi?- Powiedział jąkając się zaskoczony Arnold.

-Przypomnisz sobie, gdy pójdziesz z nami ptaszku.-Zaśmiał się pierwszy mężczyzna.

Przystawili mu do głowy broń i zaprowadzili go na tyły zamku gdzie czekał na nich dżip a w środku było jeszcze dwóch mężczyzn. Wszyscy wsiedli do samochodu. Arnold znów próbował się tłumaczyć, że on przecież nic nie wie. Ale jeden z mężczyzn przycisnął broń do jego głowy i powiedział w języku niemieckim, że ma być cicho.

Podróż trwała około godziny. Arnold zauważył że zmierzają do doskonale znanego mu miejsca, dzielnicy przemysłowej miasta Ebbw Vale. Tutaj mieściły się magazyny, hale produkcyjne i siedziby firm przemysłowych miedzy innymi firmy jego ojca. Arnold doskonale znał dachy tych budynków, w dzieciństwie był to jego plac zabaw. Dojechali do starego magazynu, mężczyźni wprowadzili go do środka. Podczas przesłuchania zauważył dziurę po oknie, przez którą można było przejść na dach drugiego niższego magazynu.

Tymczasem żołnierz zaczął zadawać pytania:

- Czego szukałeś w zamku?

- Niczego poszedłem na spacer.- Odpowiedział Arnold

- ha ha ha! Na spacer do starej ruiny i może jeszcze przypadkowo znalazłeś mapę?

- Panowie, ja nie wiem nawet czego ta mapa dotyczyła.- powiedział jąkając się Arnold.

- Nie łżyj. Gdzie ukrywa się William?- Zapytał stanowczo.

- Nie wiem! Naprawdę!

- Łżesz jak pies. Giniesz!!!- Żołnierz sięgnął po broń.

W tym momencie Arnold Zaczął gwałtownie biegnąć w kierunku przejścia. Mężczyzna ze Służb Specjalnych wyjął pistolet i zaczął strzelać w kierunku Arnolda, jednak temu udało się wymknąć. Trzech mężczyzn ruszyło za nim. Arnold uciekał po doskonale znanych mu złączonych dachach budynków przemysłowych. Udało mu się ukryć w starym magazynie, który dawniej należał do jego ojca. Po chwili poczuł wzrastający ból ramienia którego wcześniej pod wpływem adrenaliny nie czuł. Okazało się że został postrzelony w ramię. Wiedział że musi się stąd jak najszybciej wydostać bo w tym magazynie na pewno znajdzie go SS. Gdy usłyszał SS-manów, szybko zszedł na parter budynku, i co sił w nogach zaczął uciekać by jak najszybciej wmieszać się w tłum. Nieopodal był dworzec kolejowy ze stacji odjeżdżał właśnie pociąg do Londynu. Arnold szybko wbiegł do pociągu wiedział że SS-mani już go nie dogonią.

Gdy dotarł do Londynu postanowił że znów musi się spotkać z przedstawicielami rządu. Co postanowił to uczynił. W jakiś sposób udało mu się załatwić spotkanie z pewnym oficerem.

Na tym spotkaniu pokazał oficerowi dziennik Williama, powiedział mu także o tym co go spotkało, ten zaprowadził go do oficera głównego wywiadu. Gdy Arnold mówił o Williamie widać było po oficerze że jest zaskoczony, ale wiedział że Arnold nie kłamię gdyż zauważył opatrunek na jego ramieniu. Arnold mówił także o tym co znalazł w zamku, ciekawiło go szczególnie kim jest ta śliczna istotka na zdjęciu które udało mu się schować do kieszeni przed SS-manami.

-To żona Williama.- Powiedział oficer.

-Kim jest ten William? Gdzie on teraz jest? I czemu do ‘jasnej anielki ‘ ja mam przez niego tyle problemów?- Zapytał Arnold.

- William był naszym najlepszym szpiegiem, nikt z nas nie wie gdzie on teraz jest. Obawiam się, że pana problemy się jeszcze nie skończyły musi pan iść ze mną.

-Nigdzie nie pójdę póki nie przyprowadzicie mi tu tego dziwnego kolegę Williama, którego pozostawiłem w szpitalu psychiatrycznym.-Odpowiedział Arnold

-Czy chodzi Ci o Jack’a?- Zapytał oficer.

-Nie wiem jak miał na imię. Mówił mi tylko, że jest przyjacielem Williama, nazwałem go Gregor, bo on nigdy nie chciał mi powiedzieć jak ma na imię. Po jego dziwnych opowieściach uznałem ze jest niespełna rozumu.

-Jack pracował kiedyś razem z Williamem, został schwytany w czasie jednej z misji, nie chciał nic powiedzieć. Więc SS podawało mu psychotropy, jednak Jack zachował pomimo to czujność, i nie wyjawił tajemnicy. Do dziś nikt nie wie jak udało mu się uciec od SS-manów. Jednak bardziej ciekawi mnie mapa, którą widziałaś, planujemy misję, przy której informacje z mapy byłyby bardzo przydatne. Najbardziej interesuje mnie położenie ukrytych bunkrów naprzeciwko plaży. Możemy użyć jakichkolwiek środków abyś tylko pokazał nam gdzie to jest. Powiedz nam tylko czego chcesz? Pieniądze? – Oficer podsunął mu mapę portu w Normandii.

- Pieniędzy nie chce mam ich wystarczająco. –Arnold spojrzał na mapę.- Nie potrafię określić na tej mapie gdzie one się znajdują, mapa niemiecka miała zaznaczone inne budynki. Ale uważam, że gdybym zobaczył port z powietrza, to wskazałbym wam to miejsce.

Następnego dnia rano byli już nad Normandią, razem z nimi był Jack, który uparł się żeby lecieć. Arnold szybko wskazał miejsca, w których znajdują się bunkry. Gdy już mieli wracać poczuli bardzo mocne uderzenie w tył samolotu. Po chwili Arnold usłyszał z kabiny pilota powtarzające się słowa „mayday”. Rozbili się na łące 2 mile od portu. Jakimś cudem udało się pilotowi poprowadzić samolot w taki sposób, że nikomu nic się nie stało. Oficer wiedział, że na ucieczkę nie mają więcej niż pół godziny. Zadecydowali, że uciekną w stronę starej części portu. Biegnąc przez około mile słyszeli syreny ostrzegawcze, które wyły w okolicznym obozie. Wycie syren oznaczało wkroczenie intruzów wiedzieli, że w pięciu nie dadzą rady obronić się przed całym obozem. Podczas dalszego biegu usłyszeli strzał Jack rzucił się w stronę Arnolda. To był snajper zaraz jeden z pilotów zastrzelił go swoim pistoletem. Wszyscy podbiegli do Jack’a i Arnolda, Arnold był cały jednak Jack był ciężko rany.

- Zostawcie mię tutaj to uda wam się ucięć. - Powiedział Jack.

- Nie zostawimy cię nie możemy!- Powiedział oficer w tym momencie usłyszał strzały za nimi.

-Idźcie ja ich zatrzymam!- Krzyknął Jack.

Wszyscy pobiegli w  stronę starego portu, uciekali jeszcze przez jakieś 20 minut aż w końcu znaleźli się w porcie. Zauważyli stary kuter rybacki wsiedli na niego i już chcieli odpłynąć gdy w pewnym momencie Arnold zauważył wysokiego i muskularnego mężczyznę który niesie na plecach Jack’a.

-William?- Krzyknął oficer.

-Chyba o kimś zapomnieliście.- powiedział William wchodząc na kuter z Jack’iem na plecach.

Gdy byli już wszyscy razem i zdrowi w Londynie, Arnold powiedział do Williama:

-Chyba to należy do Ciebie?- i podał mu zdjęcie.

-Chciałbym Ci kogoś przedstawić. –William wskazał na kobiety stojące za nim.

 Jedną Arnold znał już ze zdjęcia, druga była równie piękna co pierwsza. Była do Angelika (siostra żony Williama).

Za trzy miesiące wszyscy bawili się na weselu Angeliki i Arnolda.