Jan Kochanowski w swojej bogatej twórczości zawarł wiele odniesień do tradycji która on sam pojmował jako starożytną, zaś my dzisiaj jako śródziemnomorską. Nie można jednak zawęzić je tylko do mitologicznych motywów, łatwo rozpoznawalnych odniesień, czy obrazów. Renesansowi poeci nie patrzyli na dzieła antycznych twórców jako na skansen, który może dla nich stanowić w razie potrzeby magazyn ozdobników tekstu. Kultura starożytnej Grecji i Rzymu oddziałała w sposób żywy, twórcy podejmowali niejako z marszu dawne wątki i rozwijali je niezależnie od niej, stąd tez należy bardzo dokładnie patrzeć na teksty renesansowe, które nieraz w dalekiej, podskórnej warstwie ujawniają swoja starożytną proweniencję. Dla nas nie zawsze wyraźną, zrozumiała jednak dla świetnie wykształconych renesansowych czytelników. O tych elementach twórczości Jana Kochanowskiego pisał Jerzy Axer w swoim artykule noszącym tytuł "Problemy kompozycji makaronicznej, Klasyczna tradycja literacka w tekście dwujęzycznym": "Sposób ten polega na posługiwaniu się zawartością tekstów antycznych dla wyrażenia treści nowo formułowanych. System nawiązań fabularnych, paralelnych obrazów, analogii sytuacyjnych, przede wszystkim zaś mozaika zapożyczeń frazeologicznych wiążących sformułowania autora renesansowego z antycznymi wzorami składają się na grę aluzji literackich zdolną wprowadzać konteksty dzieł klasycznych w obręb dzieła nowo powstającego. Technika imitatio umożliwia wyrafinowaną grę literacką".
Warto zastanowić się nad specyfiką "tłumaczeń" i "nawiązań" poetów renesansowych do starożytnych, w której to dziedzinie można wyróżnić kilka poziomów. Pierwszym, popularnym było "translatio", czyli przekład niejako dosłowny, mający na celu przybliżenie łacinie dzieł napisanych w języku greckim, zaś językom nowożytnym, dzieł starożytnych rzymian. Taki przekład kładł głównie nacisk na funkcję poznawczą tekstu, nie zaś poetycką. Z kolei "imitatio" było najbardziej rozpowszechnianym naśladowaniem jednego dzieła przez drugie. "Aemulatio" miało z kolei największe pretensje poetyckie. Autor starał się doścignąć starożytnego kolegę, a nawet go prześcignąć tworząc dzieło całkowicie niezależne i nowe, łączność zachowując co najwyżej w formie, bądź podejmowanej treści. Zawsze czyni to jednak w sposób daleki od poprzednich technik. Należy jednak dodać, ze nowopowstały tekst nigdy by nie mógł istnieć, bez tego napisanego w starożytności. Seneka pisał o tym, porównując taki proces twórczy do zadań podejmowanych przez pszczołę, która najpierw zbiera pyłek kwiatowy, by potem stworzyć z niego miód, który nie powstałby bez pyłku, lecz ma inne właściwości niż on. Nowo powstałe dzieło nic nie powinno też tracić w przypadku jasno określonego tekstu o które się ono opiera. Dzisiaj mówiąc o takich procesach najczęściej używa się terminów z kategorii teorii literatury i mówi o transtektualności, intertekstualności, o hipertekstach i architekstach. Zależnie czy dzieł odwołuje się do konkretnego tekstu, czy też tylko do genotypu, zbioru wyznaczników danego gatunku literackiego. Wszystko to sprowadza się do "twórczego naśladownictwa", które często było podejmowane przez autorów polskiego, jak i europejskiego odrodzenia.
Kochanowski pierwsze swoje kroki literackie stawiał jeszcze w epoce dominacji łacińskiego języka w literaturze. Powoli dopiero pojawiał siew niej jeżyk polski, który zaczynał być wykorzystywany już nie tylko w tekstach użytkowych, ale w tych niejako z najwyższej poetyckiej półki. Mistrz z Czarnolasu, początkowo autor łaciński, później polski, zawsze traktował ten bilingwinizm jako cos naturalnego i nie przedkładał jednego języka nad drugi, jeśli chodzi o jego "użyteczność" w sztuce poetyckiej. W książce Wiktora Waintrauba "Polski i łaciński Kochanowski: dwa oblicza poety", pokazuje się wręcz przypominająca rzymskiego boga Janusa o dwóch twarzach, twórczość renesansowego mistrza. Przy tym warto zestawić dwujęzyczną poezję Kochanowskiego z filozofią języka, która pokazała jak konkretne nazwy mogą wpływać na odbiór świata, wszak znamy tylko to co nazwane. Łacińskie określenia dotyczące miłości maja za sobą wielowiekową tradycję, stąd ich mnogość i możliwość nazwania przez poetę w tym języku najbardziej delikatnych i zmiennych stanów ducha. Z kolei język polski był przez wieki używany przez rolników, rzemieślników i nie posiadał takiego zasobu słów o abstrakcyjnej denotacji co łacina. Jego słownictwo przystosowane było do rolniczego życia i słowa określające miłość nie były tak potrzebne, co najwyżej można spotkać dosadne określenia dotyczące sfer fizycznych człowieka. Sta podstawowe różnice w twórczości polskiej i łacińskiej w sferze erotyków, nie tyle chodzi tu o mistrzostwo poety i jego zdolność wyrażania się w określonym języku, co o jego pojemność leksykalną. Należy dodać przy tym, że wiele słów polskich musiał konstruować sam Jan Kochanowski. Nie można tez zapomnieć, ze wiersze łacińskie miały o wiele mniej czytelników niż polskie, zaś ci co znali starożytny język byli tym samym o wiele bardziej wykształconymi i światowymi ludźmi. Stąd tez wiele łacińskich wierszy ma o wiele bardziej odważne i mogące poruszyć poglądy zawarte w nich przez autora. Kochanowski mógł sobie pozwolić tym samym na większą szczerość, nie zawsze pozostającą w zgodności ze społeczeństwem, licząc, że prawdziwie światli ludzie go zrozumieją i poprą. Dodatkowo w wierszach polskich możemy spotkać więcej spraw mówiących o społeczeństwie i politycznym życiu rzeczpospolitej, częściej wiersze te są obywatelskimi, patriotycznymi, tak więc tematyka łączy się z językiem który ja wyraża.
By dostrzec jak bogata jest tradycja starożytna w twórczości Jana Kochanowskiego i jak oryginalnie wykorzystana i ujęta warto dokładniej przyjrzeć się kolejnym dziełom mistrza. Już od wczesnych lat młodzieńczych starał się on przekładać poetów starożytnej Grecji, znanych z imienia, bądź tworzących "Antologię Pallatyńską". Podejmował także w swoich wierszach konkretne modele wersyfikacyjne, jak w "Ad Stephanum Bathorrheum [...] epinicion i In nuptias […] Ioanis de Zamoscio […] epithalamion" wyznaczone przez Pindara. Ten akurat przykład nie świadczy jeszcze o doskonałości pióra Mistrza z Czarnolasu. Niestety nie zdobył się on w tym utworze na specjalną oryginalność i sprawia on wrażenie pisanego w pośpiechu. Na pewno znał tez Kochanowski przynajmniej kilka z "Dialogów" Platona. Grecka proweniencję wierszy widać szczególnie w ich podtytułach, gdzie poeta wyraźnie zaznacza często skąd czerpał pomysł danego tekstu, są wiec takie pochodzące z "Z Anakreonta", "Z greckiego". Jednak taka sygnatura pojawia się tylko przy części utworów tłumaczonych z greckiego, około pięćdziesięciu wierszy poeta nie opatrzył tym zastrzeżeniem.
Ciekawie przedstawia się sprawa kilku elegii w których poeta powoływał się na znajomość tekstów Kallimacha i to z nich miałby czerpać pomysły w swoich wierszach. Jednak fragmenty utworów tego starożytnego pisarza odkryto dopiero na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku i raczej Kochanowski nie mógł ich znać wcześniej. Wyjaśnić te sprawę może Propercjusz, który był z racji swych odniesień do tego greckiego poety nazywany "Rzymskim Kallimachem", "Romanus Callimachus". Stąd tez elegie Kochanowskiego miały podwójną dedykację i odnosiły się zarówno do greckiej jak i ich rzymskiej tradycji. Warto też zaznaczyć ze w młodzieńczych latach poeta podjął się przełożenia fragmentów "Iliady" z oryginału greckiego. Ten utwór znamy dzisiaj pod tytułem "Monachomachii Parysowej z Menelausem". Nie jest to drobny fragment gdyż tekst Kochanowskiego ma objętość ponad jednej trzeciej oryginału. Gdyby autor dokończył to tłumaczenie tekst byłby pierwszym w języku nowożytnym, w całości. Badacze uważają że powstał on w latach pięćdziesiątych, co świadczy tylko o wczesnym mistrzostwie geniuszu Jana Kochanowskiego, który w tak młodym wieku potrafił płynnie i bez większych błędów tłumaczyć skomplikowany grecki tekst, przy zachowaniu nie tylko jego składni ale i autentycznej poezji. Nie jest to jedyne zainteresowanie poety Homerem, wyraz temu daje on często we wspomnianych fraszkach łacińskich, w jednej z nich noszącej numer 109 pisze tak:
"Czarna noc niebo ogarnie pierwej i rzeczy porządek
Odmieniwszy noc czarną rozświetlą słońca promienie,
Pierwej słodkie się staną ogromne morskie przestwory,
Z mogił ciała nieżywe na boskie wybrzeża światła
Znowu wypełzną pierwej, niźli imię Homera
Umrze i chwała zyskana boskimi jego pismami".
Jeżeli zaś wspominał o tym ojcu literatury światowej w swoich utworach, to określał go jednoznacznymi w tym przypadku imionami "świętego, boskiego, złotego". W pieśni "Muza" formułuje nawet osąd, ze jest Homer o wiele bardziej doskonałym i skończonym poetą niż uznawany w renesansie za najwybitniejszego Wergiliusz:
"A choć dobrze Homerus w tej liczbie przedniejszy,
Jednak ma swoją chlubę i wiek pośledniejszy".
Nie inaczej czytamy w "Satyrze":
"Wzbudzi takiego ducha Bóg w pewnym człowieku,
Które twe zacne sprawy swoim piórem złotym
Będzie chciał światu podać, tak iż nigdy po tym
Imię twoje nie zgaśnie ani uzna końca".
Na marginesie należy dodać, że Homer obecny jest w twórczości Kochanowskiego , aż po ostatnie jego teksty, gdzie choć nie pojawia się pod Imieniem, to przynajmniej jako konkretne odniesienie stylistyczne. Mam tu na myśli "Tren V" który powszechnie uważa się za najwspanialsze wykorzystanie porównania homeryckiego w polskiej poezji. Ta figura poetycka była rozbudowanym porównaniem, które w "Iliadzie", czy "Odysei" urastało do krótkiej opowieści, obrazka oświetlającego dany przymiot, nazwę, czy zachowanie bohatera. Kochanowski porównuje sytuację śmierci małego, niewinnego dziecka, do nieuważnego ścięcia przez ogrodnika oliwki w sadzie. Śmierć Urszulki staje się wiec czymś zaburzającym naturalne procesy w przyrodzie, przez to niezrozumiałym i nieodgadnionym dla ojca, przez co jeszcze bardziej rozjątrzającym jego serce. Jeżeli zaś potraktować postać "nieuważnego ogrodnika" jako znamionująca Boga, wtedy wchodzimy w wielkie przemyślenia metafizyczne, pokazujące jak daleko poeta odszedł od wcześniejszego obrazu Boga, jako gwaranta harmonii świata:
"Jako oliwka mała pod wysokim sadem
Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim śladem,
Jeszcze ani gałązek, ani listków rodząc,
Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc:
Tę jesli, ostre ciernie lub rodne pokrzywy
Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy,
Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej,
Upada przed nogami matki ulubionej".
Jasno określane preferencje tradycji literackiej budziły zdumienie współczesnych Kochanowskiemu i początkowo nie zapewniały mu popularności. Jednak nie tylko Homera Kochanowski podejmował się tłumaczyć. O wiele więcej sprzecznych głosów, krytyki jak i zachwytu, wywołało opublikowanie przez niego, nie tyle tłumaczenia co parafrazy znanego, pochodzącego z Aleksandrii poematu dydaktycznego Aratosa napisanego w trzecim wieku przed naszą erą. Dwie kolejne księgi noszą tytuły: "Fainomena", "Diosemeia". Pierwsza porusza sprawy dotyczące zjawisk na niebie, zaś w drugiej zawarte są liczne przepowiednie i obserwację mówiące o pogodzie. Było to jedno z najpopularniejszych w starożytności dzieł, lubiane i dyskutowane przez wiele pokoleń czytelników. Jan Kochanowski sparafrazował tylko pierwszą część mówiąca o niebie, w języku polskim, zaś z drugiej części fragment opublikował po łacinie, kontynuując tym samym przekład Cycerona, który był dotychczas jedynym znanym łacińskojęzycznym. Należy zaznaczyć, że do czasów renesansu zachowała się całość oryginału greckiego, zaś z tłumaczenia Cycerona przetrwały tylko fragmenty pierwszej części i kilka urywków z drugiej. Prawie przez całe życie Kochanowski tłumaczył dzieła Aratosa. Łączyło się to tez z tym, ze współpracował on z Andrzejem Patrycym Nideckim nad wydaniem całości pism Cycerona, gdzie przekłady Aratosa zajmowały poczesna rolę. Nidecki dokonał wielkiego dzieła i w roku 1565 wydał w Wenecji fragmenty z Cycerona, które opatrzył nowoczesnym i dokładnym komentarzem edytorskim. Fragmenty te miały charakter poetyckich prób i doświadczeń "wymownego Arpina". Nidecki Zaznaczył, że to dzieło opublikował przy współpracy z Janem Kochanowskim, będącym jego przyjacielem. To właśnie ta publikacja pozwoliła poecie dokładnie zapoznać się z tekstami Cycerona, do których później wielokrotnie się odwoływał, dyskutował je, bądź komentował w swojej twórczości poetyckiej. Z kolei tłumaczenie poematu dydaktycznego wspomnianego Aratosa ukazało się dopiero w całości już po śmierci Kochanowskiego. Za życia, w roku 1579 Mistrz z Czarnolasu wydał "M. T. Ciceronis Aratus ad Graecum exemplar expensus et locis maneis restitutus", co stanowił szczególnie ciekawą i niespotykana wcześniej publikację. Otóż Kochanowski do zachowanego tłumaczenia Cycerona, przetłumaczył pozostałe części traktatów Aratosa. Jednak nie zatrzymał się na tym. Sparafrazował także te fragmenty Cycerona, które wydawały mu się niedoskonałe, bądź sprzeczne z oryginałem, pokazując że nawet tak wielki autor starożytny mógł się mylić i popełniać błędy. Takie jednak postępowanie nie spodobało się współczesnym Kochanowskiego i wywołało wiele słów krytyki. Ten tekst świadczy o wielkiej świadomości własnej sztuki Kochanowskiego, może o wiele bardziej od zawartych wypowiedzi w pieśniach i pokazuje dużą odwagę, która pozwalała mu poprawiać samego Cycerona. Kochanowski musiał jednak odpierać zarzuty pychy i nieuczciwości i przypominał że sam Cyceron w ten sposób traktował wiele greckich utworów, dokonując ich swobodnej i "ulepszającej" parafrazy. Kochanowski przy tym wyraźnie opowiedział się za tradycją grecka, która była mu bliższa i ważniejsza, niż rzymskie dokonania literackie. Mimo tego stał się dzięki współpracy z Nideckim Kochanowski pośrednikiem, literatury starożytnej a nowożytnej. Pisała o tym B. Otwinowska w ten sposób:
"W rezultacie niemal wszystkie kierunki ideologiczne renesansu, zarówno platonizm jak i przede wszystkim stoicyzm, ale także nieco epikureizm i arystotelizm, łączące się zawsze z jakąś przymieszką osobistej myśli Cycerona, z jego komentarzem lub jego przekładem, manifestują się w pismach humanistów w jakiejś scycerianizowanej postaci". Profesor Tadeusz Zieliński dodawał: "Odrodzenie było przede wszystkim odrodzeniem Cycerona, a dopiero po nim i dzięki niemu całej starożytności w ogóle".
Wielką rozmowę z Cyceronem podjął Jan Kochanowski w swoich "Trenach". Jest on ich głównym, obok samego poety ("ja" liryczne należy bowiem utożsamiać z Mistrzem z Czarnolasu) i Urszulki, bohaterem. Nie da się właściwie odczytać pełni znaczeń zawartych w "Trenach" bez zaznajomienia się z poglądami i propozycjami filozoficznymi Cycerona. Należy odczytywać je bowiem i poprzez pisma tego starożytnego myśliciela, czasy w których przyszło mu żyć, jak i jego inspiracje. Jest on wielkim fundamentem poglądu na życie Kochanowskiego, który zostaje zburzony poprzez "Treny". W "Trenach" występują dwie płaszczyzny, na których zmienia się tez znaczenie postaci Jana Kochanowskiego. W sferze filozoficznej jest on myślicielem dyskutującym z Cyceronem, zaś w sferze obyczajowej, prywatnej, kiedy mówi o śmierci Urszulki można patrzeć na niego jak na uniwersalne wcielenie zbolałego rodzica. Przy tej okazji należy zaznaczyć, że w tych momentach, kiedy opłakuje zmarłe dziecko ,w bólu towarzyszy mu jego żona, równie załamana co on. Cyceron wprowadza Kochanowskiego w silne emocje, wraz z kolejnymi trenami jesteśmy świadkiem ataku na niego, zrównania jego filozofii z zerem, by następnie wraz z uspokojeniem i wyciszeniem emocji podmiotu lirycznego, z tych popiołów budować on mógł cos pozytywnego i trwałego. Cały czas w tym procesie obecny jest Cyceron, z którym poeta prowadzi dyskusje, wykazuje nieścisłości i błędy w jego filozofii, nawet obnaża szczegóły z jego życia które bierze za przykład tego, że ma rację w swojej krytyce. Cyceron z kolei w sferze światopoglądu był jednym z ostatnich pogrobowców stoików, którzy w czasach rzymskich, już niewiele nowego wznieśli, lecz na wieki ustalili paradygmaty postawy stoickiej. Na początku trzeba zaznaczyć, że mówili oni o ideale medytacyjnego i wyciszonego życia w cnocie. Ten termin był jednak inaczej pojmowany niż u innych wcześniejszych filozofów greckich i rzymskich. Stoicy widzieli ją jako najwyższą wartość, nie dającą się zdobyć tylko połowicznie. Dzielili więc ludzi na dobrych i złych, jednak dobrzy byli tylko ci, którzy wspięli się na najwyższy, moralny poziom, przez co było ich niewielu. To powodowało, ze większość ludzi musiała walczyć o szczęście, żyła w poczuciu ciągłego zagrożenia najmniejszym popadnięciem w grzech czy słabość, bo to tym samym spychało ich w otchłań pozbawioną cnoty. Wymagano od ludzi wielkiej siły, nie pozwalano na najmniejsze błędy. Cnota była jedynym dobrem odpowiednim dla człowieka. Tylko ona nie mogła być źle użyta, nie posiadała swojego negatywnego odpowiednika. Wszystkie inne wartości były, jak to dowodzili stoicy pozorne i łatwo mogły ulec wynaturzeniu, tak wiec dokładność przeradzała się w pedantyczność, oszczędność w chciwość i skąpstwo, duma w pychę, odwaga w brawurę, zaś sława w megalomanie i wywyższanie się jednych ludzi nad drugimi, którymi na dodatek pogardzali.
Szczytem, do którego dążył człowiek chcący być stoikiem i pożądanym w najwyższym stopniu stanem duszy była apatia, czyli zdolność zapanowania nad popędami, takimi jak zawiść i pożądliwość, oraz smutkiem i obawą. Smutek był rzeczą z która stoicy starali się walczyć i nie dopuszczać do swoich dusz. Nie dopuszczali oni nawet by jeden człowiek współczuł drugiemu, czyli smucił się jego niepowodzeniami najważniejsze było więc zobojętnienie na wszystkie rzeczy, które otaczają człowieka, na wszystkie jego przygody, a jedynie nastawienie swojego serca i umysłu na zdobycie cnoty. Stoicy chcieli zachować w swoich duszach wyważony stan, w którym nie popadaliby ani w nadmierna błogość i szczęście, to mogło bowiem prowadzić do coraz większego umiłowania rzeczy ziemskich odwodzących od cnoty, a także do popadania w smutek, który prowadził do pogrążenia się w rozpaczy i cierpieniu, i odejściu od drogi która wiodłaby do cnoty. Najważniejszą cechą stoików była wiec wielki rygoryzm ich założeń, wielkie wymagania wobec człowieka, nakaz ustawicznego panowania i pracowania nad sobą, i brak pobłażania dla wszelkich błędów. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że cnota, w najwyższym przez to jedynym jej rozumieniu była dostępna tylko nielicznym, wybranym ludziom, w żadnym wypadku nie mogła stanowić dobra ogólnie i bezproblemowo dostępnego. Stoicyzm z czasem stał się jedną z wiodących szkół starożytnej filozofii i renesans, który je w pełni dopiero odkrył zachłysnął się tymi prawdami. Stad też z czasem pojawiały się u poetów, starających stosować te wymogi w swojej twórczości i poprzez nie patrzeć na sprawy ludzkiego życia, głosy krytyki i pokazywania, że stoicki radykalizm nieraz nie może stać się łatwym wyznacznikiem i motorem kierującym ludzkim życiem.
By popatrzeć na to z jakiego punktu dyskusji z Cyceronem i dużą częścią myśli starożytnej wychodzi Jan Kochanowski warto zastanowić się nad "Trenem I". Poeta przywołuje w nim dwóch starogreckich myślicieli. Pierwszy Heraklit, nazywany ciemnym, pisał o przemijalności wszystkiego na świecie, o tym że człowiek w każdej chwili swojego życia obumiera i rodzi się na nowo. Z kolei Simonides wsławił się tworzeniem wierszy opiewającym wielkie sukcesy wojenne Greków, ale i niestety wiele ich klęsk, śmierci wielkich bohaterów. Właśnie jego epigramaty, wiersze nagrobne zapewniły mu jak widać wieczna sławę. Jan Kochanowski wybiera na patronów swoich utworów poświeconych przedwcześnie zmarłej Urszulce, ich prosi o mistrzostwo pióra, konieczne w podjęciu tak bolesnego tematu:
"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Symonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie,
Z którą mię niepobożna śmierć rozdzieliła
I wszytkich moich pociech nagle zbawiła".
Rozpaczający ojciec w tym momencie zastanawia się również która z dróg jest dla niego lepsza, czy ta zapomnienia, czy druga prowadząca do zastanowienia się nad tymi smutnymi wydarzeniami jego życiu:
"Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować".
To moment, w którym waży się jego późniejsza dyskusja ze stoikami i Cyceronem. Ten starożytny myśliciel dodatkowo znalazł się w tym samym położeniu w swoim życiu co Jan Kochanowski. On tez doświadczył straty dziecka, przez co Kochanowski na tej płaszczyźnie znajduje z nim porozumienia. Dowodem tego może być fragment "Trenu XVI":
"Czemu tak barzo córki swej żałujesz?
Wszak się ty tylko sromoty wiarujesz;
Insze wszelakie u ciebie przygody
Ledwe nie gody!
Śmierć - mówisz - straszna tylko niezbożnemu
Przeczże się tobie umrzeć, cnotliwemu,
Nie chciało, kiedyś prze dotkliwą mowę
Miał podać głowę?
Wywiodłeś wszytkim, nie wywiodłeś sobie;
Łacniej rzec, widzę, niż czynić i tobie,
Pióro anielskie, duszę toż w przygodzie,
Co i mnie bodzie".
Warto zastanowić się nad celowością przywołania w tym wierszu tak dokładnie i szeroko postaci i wyborów życiowych Cycerona. Nie chce wszak poeta w ten sposób się usprawiedliwiać ze swoich słów przed czytelnikami, czy udowodnić ze jego zwątpienie znajduje potwierdzenie już w starożytności. To także nie zabieg poety, który w ten sposób miałby wytłumaczyć pogodzenie się z filozofią jakie ma miejsce w "Trenie XIX", także częściowo z poglądami Cycerona, tak pognębionymi w "Trenie IX". Bynajmniej nie jest "Tren XVI" przeczeniem samemu sobie. "Tren XVI" jest jakby katastrofę poprzednich części tego cyklu, jeżeli spojrzelibyśmy na nie jak na grecka tragedię, gdzie konflikt występowałby pomiędzy człowiekiem a rzeczywistością, filozofią a prawdą. Dzięki odwołaniu do załamania Cycerona poeta pokazuje, że sprzeczności i wątpliwości zawsze mogą towarzyszyć człowiekowi:
"Człowiek nie kamień, a jako się stawi
Fortuna, takich myśli nas nabawi".
Poeta, tak często wcześniej tworzący stoickie aforyzmy proponuje w ich miejsce nowe: "człowiek nie kamień", czy "serce człowiecze nie jest kamienne ani żelazne". Jednak nie sa one co może zaskakiwać pomysłem jego samego Stanowią wręcz wierne przełożenie słów samego Cycerona, które odnajdujemy w jego "Rozmowach tuskulańskich". W tym miejscu należy zaznaczyć mistrzostwo Kochanowskiego, który stworzył oryginalnie i jednocześnie niezwykle silnie powiązany z tradycja tekst. Jednak wszystkie słowa Kochanowskiego wydają się przy tym (i są!), jego własnymi, tak silnie łącza się z przemiana światopoglądu. Niezależnie skąd pochodzą są wyrywane wprost z siebie i staja się potwierdzeniem prawa do tak negowanego przez stoików smutku i żałości. Taki obraz mamy w "Trenie XVII":
A kto się w nieszczęściu śmieje,
"Ja bych tak rzekł, że szaleje.
Kto zaś na płacz lekkość wklada,
Słyszę dobrze, co powiada;
Lecz się tym żal nie hamuje,
Owszem, więtszy przystępuje".
Jest to jednocześnie zakończenie dyskusji z Mądrością jaka rozpoczęła się w "Trenie IX":
Kupić by cię, Mądrości, za drogie pieniądze!
Która (jeśli prawdziwie mienią) wszytki żądze,
Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,
A człowieka tylko nie w anioła odmienić,
Który nie wie, co boleść, frasunku nie czuje,
Złym przygodom nie podległ, strachom nie hołduje.
Ty wszytki rzeczy ludzkie masz za fraszkę sobie,
Jednaką myśl tak w szczęściu, jako i w żałobie
Zawżdy niesiesz, Ty śmierci najmniej się nie boisz,
Bezpieczna, nieodmienna, niepożyta stoisz.
Poeta zauważa, wynosić się ponad innych ludzi dzięki swojemu wykształceniu i inteligencji. Zarówno jak człowieka prostego tak i w niego uderzają nieszczęścia z którymi nie może sobie poradzić stąd słowa:
"Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony,
I między insze, jeden z wiela policzony".
"Treny" stanowią podsumowanie dotychczas raczej optymistycznie pojmującego ludzka egzystencję i świat renesansowego ładu, w którym ważnym punktem były właśnie stoickie wyznaczniki życia, które jednocześnie miały gwarantować tak oczekiwana harmonię. Mówiło się przy tym o humanizmie i na dalszy plan zepchnięto Boga, któremu nic nie odbierając jednocześnie przypisano rolę "tylko" współ-kierownika ludzkiego życia, tak bardzo uwierzono w niezależność człowieka. "Treny" przywracają właściwe miejsce Bogu, oraz modlitwie, religii w życiu człowieka. Do tego jednocześnie dodano zalecenia filozoficzne, do których doszedł sam poeta, jak i Cyceron, który stał się teraz już nie wrogiem, lecz partnerem. I on bowiem w mądrości i czasie znalazł wyciszenie, o czym przypomina "Tren XIX":
"A czas co ma za fortel? Dawniejsze świeżymi,
Przypadkami wybija, czasem weselszymi,
Czasem też z tejże miary; co człowiek z baczeniem
Pierwiej, niż przyjdzie, widzi i takim myśleniem
Przeszłych rzeczy nie wściąga, przyszłych upatruje
I serce na oboję fortunę gotuje".
Mówiąc jednak o wpływach rzymskich twórców, nie wiadomo czy nawet nie ważniejszym była twórczość Horacego. W nim Kochanowski znalazł duchowego brata, z który nie musiał toczyć żądnych sporów i w pełni mógł aprobować jego wybory i poglądy na życie. Horacy przy tym jako świadomy swojej wartości poeta, pokazał Kochanowskiemu jak być dumnym z własnego dorobku, by nie popaść w pychę i grzech samouwielbienia. Pozwolił on Mistrzowi z Czarnolasu właściwie określić swoje zadania życiowe i wyjaśnić dlaczego poeta ma inne prawa i obowiązki niż każdy inny obywatel w państwie. Pisał o tym poeta we "Fragmentach XXI":
"Gdzież to piękne boginie tak łaskawe były,
Żebych ja, ile chęci, tyle miał i siły
Służyć ojczyźnie miłej, a jej sprawom sławnym
Nie dopuszczał zamierzknąć w ciemnym wieku dawnym".
W "Pieśni XXIV" zaczynającej się od słów "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony..."poeta zawarł apoteozę twórcy. Postępując wiernie śladem Horacego, dowodzi dwoistego charakteru natury poety: śmiertelnej, która podlega przemijaniu, oraz nieśmiertelnej, która zasadza się właśnie na jego twórczości. Symbolem tej ostatniej jest "muzom poświęcony ptak", a wiec łabędź od wieków w języku poetów zastępujący istotę zdolną przezwyciężyć narzucone człowiekowi przez czas i przestrzeń:
"Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi
Miasty wzgardzę(...)"
Ta druga, nieśmiertelna natura zgodnie z przekonaniami panującymi w renesansie, to sława poety, której źródło miała stanowić wciąż ponawiana lektura tekstów. W możliwości tej upatrywał Kochanowski przewagę poezji nad innymi sztukami pięknymi.
Poeta w ujęciu Kochanowskiego, ma też inne zadania i inną pozycje w społeczeństwie niż przeciętny obywatel. Jego towarzyszkami są Muzy, będące potomstwem Mnemosyne (pamięci) i Apollona. Poeta więc z boskiego nadania jest głosem przeszłości, dla teraźniejszości i przyszłości. Może być sumieniem i nauczycielem narodu, nie tracąc przy tym funkcji estetycznych. To on pozwala na nieśmiertelność sobie, jak i osobom obecnym w jego twórczości. Te prawdę, często głoszoną w renesansie, ale i w późniejszych epokach, najjaśniej poeta wyłożył we wspomnianej "Muzie":
"Nie jeden Menelaus o żonę się wadził,
Nie pierwszy Agamemnon tysiąc naw prowadził,
Nie raz Troja burzona; przed Hektorem siła
Mężnych było, którym śmierć przy ojczyźnie miła,
Ale wszyscy w milczeniu wiecznym pogrążeni,
Że poety zacnego rymy przebaczeni".
Wiele z wierszy Kochanowskiego, szczególnie pieśni, to bądź bezpośrednie nawiązanie do Horacego, bądź tez tłumaczenie jego utworów. Zachowuje w nich przy tym poeta dużą autonomię i należy te teksty traktować na równi z oryginalnie ułożonymi. Wszak w "Ars poetica" sam na to zezwalał Horacy:
"Nie będziesz tłumaczył wiernie słowa słowem
Lub jako naśladowca nie zamkniesz się w ciasnych
Szrankach przez skromność lub wzgląd na oryginał".
Nie inaczej traktował przekłady Cyceron, o czym pamiętają do dzisiaj autorzy przekładów i parafraz literackich. W jednej ze swoich mów tak pisał: "Przełożyłem sławne mowy, które wygłosili przeciwko sobie dwaj najwymowniejsi z Ateńczyków […]. Przełożyłem je nie jako tłumacz, ale jako mówca. Te same myśli z ich postaciami i obrazami wyraziłem w słowach stosownych do naszych zwyczajów. Nie uważałem za rzecz potrzebną tłumaczyć co do słowa, ale zachowałem istotę i moc wszystkich wyrazów. Byłem przekonany, że nie należy zdawać czytelnikowi sprawozdania z liczby słów, lecz z ich wagi".
Na koniec warto zastanowić się jak bardzo antyk obecny w twórczości Jana Kochanowskiego jest symptomem i piętnem czasów, w których przyszło mu żyć, a jak bardzo własnym autonomicznym wyborem. Sam zwracałbym się ku temu drugiemu zdaniu, gdyż kultura antyczna po dziś dzień zachowała żywotność i jest jednym z pni całej kultury europejskiej. Mistrz z Czarnolasu nigdy wszak nie zniżył się do dosłownego tłumaczenia, transportowania dawnych wzorców z braku własnych czy plagiatów i kopii. Także nie tylko kultura antyku zasilała jego twórczość, ale cała, szeroko pojęta kultura europejska. Całość tego zagadnienia trafnie określiła w książce "Kochanowski wobec antyku" Maria Cytowska: "Do dziedzictwa antyku podchodził Kochanowski w sposób twórczy, nie zawsze trzymał się ściśle podziału na gatunki i rodzaje. Nie dbał często o przestrzeganie reguł poetyckich, które stworzyli humanistyczni teoretycy, zwykle kiepscy, o małym talencie poeci".