Zawsze literatura starała się formułować odpowiedzi na najtrudniejsze pytania człowieka. Jednak dopiero po II wojnie światowej do jednostki dotarło, jak trudno jest radzić sobie z rzeczywistością pozbawioną stałych fundamentów. Dominacja totalitarnej wizji świata poczyniła straszliwe spustoszenie. Straty były niepowetowane. Właściwie wszystko, co wydawało się już ustalone, pewne odnośnie ludzkiej natury zostało zakwestionowane. Pisarze musieli więc wziąć pióro do ręki, zasiąść przy biurku, aby na nowo uporządkować świat. Zanim to nastąpiło, trzeba było się rozliczyć z niedawną przeszłością. Więc prozaicy i poeci ukazywali bohaterów poddawanych licznym próbom czasu, ulegających presji totalitaryzmu. Przedstawiali tragizm wojny, pisali o trudnych jednostkowych przeżyciach. Tym samym czerpali z własnych doświadczeń i relacji innych osób. Poszukiwali odpowiedzi na pytanie, o ile społeczeństwo zmieniło się po II wojnie światowej. W bogatej literaturze powojennej można odnaleźć głęboką refleksję nad życiem, obliczem świata. Jednak najważniejsza jest próba pokazania z jednej strony ułomności a z drugiej wielkości człowieka. Dramatyczne koleje losu jednostki wynikają z uwikłania w trudną historię.
Do głównych twórców literatury lagrowej (obozy niemieckie), czy też łagrowej (obozy radzieckie) należy zaliczyć: Zofię Nałkowską, Tadeusza Borowskiego. Natomiast sowieckie łagry opisywał Gustaw Herling-Grudziński. Wspomniani twórcy odtwarzali wszystkie powikłania wynikające z rozprzestrzeniania się totalitaryzmu. Zarówno faszystowski jak i stalinowski system poddawał ludzi okrutnym prawom. Władza opiera się zasadniczo na przemocy, a posłuszeństwo społeczeństwa uzyskiwano dzięki działaniu terroru. Zastraszeni, zniewoleni członkowie różnych grup polityczno-społecznych nie mieli odwagi protestować, bo musieli się liczyć z poważnymi sankcjami. Z góry ich protesty były skazane na przegraną. Dyskryminacja i eliminacja niewygodnych osób była częstą praktyką. Ta prowadziło do zaprzestania jakichkolwiek form protestu. Totalitarni władcy nie musieli się więc z niczym liczyć. Panowali bezwzględnie i wcielali w życie najbardziej absurdalne, czy wręcz chore idee i pomysły. Najtragiczniejsze, że po jakimś czasie wszyscy zaczynają się przyzwyczajać do nowej sytuacji i przymykają oko na potworne zbrodnie. Jest to o tyle niebezpieczne, że degradacja człowieczeństwa postępuje stopniowo i początkowo może być nawet niezauważalna.
W polskiej literaturze lagrowej są wstrząsające przykłady bestialstwa faszystów. Odnotowała je zwłaszcza Zofia Nałkowska, która jako członek komisji badającej zbrodnie hitlerowskie w Polsce miała okazję rozmawiać z wieloma więźniami obozów koncentracyjnych. Świadkowie mówi o tak strasznych rzeczach, że aż trudno było w nie uwierzyć. Pisarka zebrała swoje refleksje w "Medalionach" i właśnie tam oddała głos świadkom rzeczywistości wojennej. Zwróciła uwagę na człowieka całkowicie zagubionego w trudnym, obozowym świecie. Jej książka zyskuje na wiarygodności ze względu na odwołania do autentycznych relacji byłych więźniów.
Co ważne, za każdym razem ktoś inny mówi o pewnym fragmencie biografii. W opowiadaniu zatytułowanym "Profesor Spanner" gdańszczanin zatrudniony w Instytucie Anatomicznym, gdzie z ludzkich szczątków produkowano mydło, przedstawia swoją pracę. Zwłoki poddawano preparowaniu. Jednak najbardziej zastanawia to, że pomocnik Spannera nie ma poczucia uczestniczenia w bezdusznej zbrodni. Zeznaje, iż pracę wykonywał solidnie. Dokładność i dalekowzroczność Niemców budziły jego podziw. Dobrze zapamiętał recepturę produkcji mydła i potrafił ją przedstawić. Z rozmowy wynika jasno, że psychika tego chłopca została bezpowrotnie zniszczona. Chociaż wojna się skończyła, to jej ślady pozostały, świadczy o tym zachowanie chłopca. Nie potrafi on dokonywać właściwej oceny świata, jego spojrzenie na wiele spraw jest skrzywione i niezwykle trudno będzie to zmienić. Tragiczne wojenne doświadczenia dały o sobie znać po obydwu stronach frontu. Wszędzie były ofiary nazistowskiej ideologii. Zdanie: "W Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją zrobić coś z niczego", przeraża swoją wymowa. Okazuje się, że system faszystowski narzucił młodzieńcowi przedziwną skalę wartości. Liczy się pomysłowość w działaniu, a nie zwraca się uwagę na zbrodniczość procederu produkcji mydła.
Szczególnie bezradne wobec otaczającej rzeczywistości były kobiety. Jako słabsze fizycznie miały mniejsze szanse na przetrwanie. W opowiadaniu "Dno" czytamy, że unaocznienie sobie faktu zbliżania się śmierci głodowej doprowadziło do strasznych konsekwencji. Zamknięte w bunkrach, nie widziały żadnej szansy ratunku i właściwie całkowicie się zdegradowały. Zapominały o człowieczeństwie i nawet dopuściły się aktów kanibalizmu. Bezduszne prawa obozowe całkowicie pozbawiły je moralnej wrażliwości i właściwej oceny sytuacji. W nich także trzeba widzieć ofiary wojny, bo przecież same nie wybierały sytuacji, w której się znalazły. W ciasnych wagonach kolejowych pociągu zmierzającego do Ravensbrück wręcz traciły zmysły. Niektóre z nich nie mogły znieść cierpień, głodu, czy ogólnego wyczerpania i wówczas reagowały agresywnie, a nawet mogły zagrażać otoczeniu. Wzajemnie się szarpały. Jedna, która miała za sobą przesłuchania na Pawiaku, musiała to wszystko odreagować i wykrzykiwała nazwiska ludzi zamieszanych w nielegalną działalność. Wcześniej ich nie zdradziła, ale teraz już nie musiała niczego ukrywać. Przeżycia wojenne prowadziły więc kobiet na skraj załamania nerwowego. Istoty słabe nie potrafiły znaleźć żadnego środka zaradczego. Bezbronne wobec okrutnego systemu powoli się staczały w przepaść.
Wśród bezimiennych bohaterów znajdują się również chorzy, ranni, którzy na przekór własnym słabościom podejmują dramatyczne próby ucieczki z pociągu zmierzającego do obozu śmierci. Tak zrobiła Żydówka z opowiadania pt. "Przy torze kolejowym". Chociaż uciekła, ale ranna nie mogła sama sobie poradzić. Jednak nikt nie chciał wyciągnąć do niej przyjazną dłoń, otoczenie było jej niechętne. Okoliczni mieszkańcy byli tak bardzo poddani terrorowi okupanta, że bali się nawet serdeczniej zareagować, czy pomóc. Ze znacznej odległości przyglądali się zranionej kobiecie i tylko tyle. Pewny młodzieniec dał jej wódkę, papierosy, a potem zabił. Nie wiadomo, czy uczynił to ze współczucia, a może z wyrachowania. Jednak obcowanie ze śmiercią z pewnością także się przyczyniło do tego szybkiego sięgnięcia po broń. Autorka powstrzymuje się przed oceną, ale uważa, że czytelnik sam może wyciągnąć stosowne wnioski. W czasie wojny sytuacja bardzo się skomplikowała, a niezmienne wcześniej granice między tym, co dobre i tym, co złe zacierają się. Postawiony w trudnej sytuacji człowiek czuje się bezradny, bo traci orientacje w świecie.
Wśród bohaterów Nałkowskiej są i tacy bohaterowie, którzy próbują ocalić własne człowieczeństwo. Ci potrafią się przeciwstawić złu, nawet wtedy, gdy ono ma przeraźliwe i odpychające oblicze. Pomimo nadludzkich wysiłków, nie zawsze udaje się osiągnąć jakiś konkretny skutek. Lekarze w opowiadaniu "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu" pomagali więźniom. Warto przywołać doktora Grabczyńskiego, który ogromnym wysiłkiem woli i znacznym zaangażowaniem uratował przeznaczonych na śmierć. Aplikował lekarstwa, otaczał troskliwą opieką i dzięki temu wiele osób powróciło do zdrowia. Inny lekarz nawet narażał własne życie, byle tylko chronić dzieci z obozu. Życie w tych czasach pogardy nie było łatwe. Wszędzie zostawiało spustoszenie. Dzieci widząc zbrodnie niemieckich oprawców przyzwyczajały się do tego. Potem beztrosko udawały palenie Żydów. Dla nich była to zwykła zabawa i nie widziały w niej nic niestosownego. One nie rozumiały, że to nie są normalne zachowania. Wyrastało kolejne pokolenie pozbawione wrażliwości.
Dorośli mieli świadomość, co ich otacza. Odważna tytułowa bohaterka tekstu "Dwojra Zielona" chce dla innych ocalić wiadomości o tym, co przeżyła. Po stracie najbliższych przeżywała straszliwe cierpienia. Okaleczona, pozbawiona oko, sprzedaje własne złote zęby, aby kupić w zamian żywność i uchronić się przed śmiercią głodową. Jej wewnętrzna siła, dążenie do przetrwania zasługuje na prawdziwy podziw. Pragnie przeżyć, aby później zaświadczyć o bestialstwie Niemców.
Znaczący pod tym względem jest tytuł innego opowiadania "Człowiek jest mocny". Brzmi to jak prawda potwierdzana w różnych sytuacjach. Odnosi się między innymi do historii Michała P. Bohater stracił najbliższych, o czym się przekonał w dramatycznych okolicznościach - przy zakopywaniu zwłok przywiezionych z obozu. Kiedy poznał okrutną prawdę, chciał umrzeć, ale niemiecki funkcjonariusz zmusił go do kontynuowania pracy. Bohater okazał się na tyle silny fizycznie i psychicznie, że był w stanie udźwignąć ciężar osobistego cierpienia. On także chciał dać świadectwo okrutnej prawdzie, dlatego uciekł. Dzięki pomocy innych ludzi przetrwał czas wojny i później mógł o tym opowiedzieć.
Bohaterowie Nałkowskiej wzbudzają nasz szacunek, bo w tak ciężkich warunkach umieli trwać przy tym, co najważniejsze. Prezentują postawę pełną godności i szlachetności. Praktykowali etyczny heroizm, który obronił ich człowieczeństwo i uchronił przed stoczeniem się w przepaść. Jednak nie można zapominać, że "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Te słowa brzmią jak memento dla nas.
Tadeusz Borowski, chce w swoich opowiadaniach przedstawić przerażającą prawdę o obozowym życiu. Patrzy na nią przez pryzmat pobytu w licznych obozach koncentracyjnych, a zwłaszcza w Oświęcimiu, Dachau. Spogląda na wszystko z punktu widzenia Tadeusza, który jest tzw. "człowiekiem zlagrowanym" i wiele przeszedł. W "Pożegnaniu z Marią" znajdziemy prawdziwie szokujące fakty. Dużo wstrząsających obrazów zawiera "Dzień na Harmenzach" oraz opowiadanie zatytułowane w znaczący sposób "Proszę państwa do gazu".
Pisarz charakteryzuje ludzi zaangażowanych w zbrodniczy system. Jednak największą uwagę zwraca na więźniów, którzy żyją stanie ciągłego zagrożenia śmiercią. Z powodu katorżniczej, wyczerpującej pracy, oraz głodu zdolni byli do wielkich zbrodni. Widmo komory gazowej ciągle im towarzyszyło i nie mogli się od niego uwolnić. Jednak na co dzień najgorsza była walka o zaspokojenie podstawowych potrzeb. Właściwie tylko tym się zajmowali. Wszystkie inne zagadnienia schodziły na dalszy plan. Najtragiczniejsze było to, że niewiele mogli zdziałać w tym przedmiocie. Więźniowie nie mogli zbytnio poprawić swej sytuacji przebywając w lagrze. Czasami przypadek, kaprys niemieckiego żołnierza decydował, czy dany człowiek przetrwał. W tym świecie wszystko było niepewne. W każdej chwili można było rozstać się z życiem.
Było to tym straszniejsze, że całkowicie straciły na znaczeniu jakiekolwiek wartości moralne. Ludzkie odruchy też zostały stłamszone. Zbytnia serdeczność w stosunku do innych mogła być niebezpieczna, bo w obozie trzeba było wszelkie siły koncentrować na próbie ochrony siebie, a nie przejmować się towarzyszami niedoli. Liczył się spryt, umiejętność wychodzenia z różnych opresji, siła fizyczna. Właśnie takie czynniki mogły pomóc w przetrwaniu. W imię tego nawet zrywano więzy miedzy członkami rodziny, czy nawet wyrzekano się ich. Tak zrobiła matka odrzucając własne dziecko. Wzajemne donosy, kradzież żywności można było spotkać na każdym kroku. Nawet zamieniano kotły z zupą, byle tylko zdobyć więcej dla siebie. Jeśli doda się do tego obozowy terror widzimy cały skomplikowany obraz życia ówczesnego.
Główny bohater - Tadeusz reprezentował i tak grupę uprzywilejowaną. Więźniowie ci pracowali na rampie, pilnowali więźniów, rozładowywali transporty z nowymi ludźmi. Aby zdobyć lepszą pozycję trzeba było posiadać siłę fizyczną i odpowiednie cechy charakteru. Nie wystarczyła tylko zaradność życiowa, ale należało zobojętnieć na los innych. Wtedy wszystko było znacznie łatwiejsze, a uczucie głodu rzadko dawało o sobie znać. Wraz z upływem kolejnych dni, miesięcy Tadeusz nabiera doświadczenia i z pewną pogardą, a nawet niechęcią odnosi się do współwięźniów. To są objawy procesu "zlagrowania". Uczestnictwo w zakłamaniu, zdradzie nasila te niepokojące obawy. Aż w końcu pojawia się całkowita nieczułość na cierpienia innych ludzi i można ze spokojem pracować przy rampie, czy przy ładowaniu zwłok. Wyzbyty emocjonalnych reakcji człowiek obozowy myśli innymi kategoriami i postępuje według odrębnych zasad. Taka postawa jest efektem dostosowania się do systemu faszystowskiego. To naziści zniszczyli ludzkie odruchy, przekreślili zasady moralne i doprowadzili do takiej dehumanizacji różnych przejawów życia. Oni są odpowiedzialni za utratę godności przez wielu więźniów.
Tadeusz Borowski nie ogranicza się do opisu specyfiki obozu koncentracyjnego, jego praw, ale zarysowuje szerszą perspektywę. Poszukuje źródeł faszystowskich teorii i przyczyn pewnych postaw. Dochodzi do wniosku, że już w starożytności, kiedy istniało społeczeństwo niewolnicze mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją. Wtedy też ludzie byli fizycznie eksploatowani przy budowie piramid i innych monumentalnych budowli. Tak wiec zło zawsze jest udziałem ludzkości i nie można od niego uciec. Jednak pisarz podobnie, jak wspomniana już Zofia Nałkowska nie rysuje tylko pesymistyczne wnioski. Wskazuje ludzi postępujących bardzo etycznie, wykazujących się znacznym heroizmem. Oni w obliczu upokarzającego systemu potrafili zachować się godnie i nie sprzeniewierzyli się własnemu człowieczeństwu. Wobec tego zasługujących na nasz podziw. Jednak te przejawy bohaterstwa są rzadkością. Dominuje postawa otępienia, pewnej degeneracji moralnej.
Wśród tej grupy prawdziwie wielkich znajdziemy "młodą dziewczynę o jasnych włosach". Chciała ona znać prawdę o tym, co ja czeka. Kiedy był już pewna, że zginie w jednej z komór gazowych, przyjęła to ze spokojem. Stara się do końca zachować godnie. Widać to po jej zachowaniu, a zwłaszcza w jej spojrzeniu, które pełne jest pogardy dla barbarzyńców niemieckich. Charakteryzuje ją wyniosła szlachetność. Podziwiać można także siwą panią, która zabiera i przygarnia dzieci porzucone przez ich rodzone matki. Te martwe niemowlęta są szczególnie bolesnym znakiem. Starsza kobieta poprzez swój ludzki odruch skazuje się na śmierć. Mimo to ze spokojem przyjmuje swój los. Bywały także i takie sytuacje, jak próba ukrycia więźniów. Toleczkę uchronił obozowy sanitariusz. Jednak po jakimś czasie wszystko wyszło na jaw. Wtedy też z opanowaniem i bez lęku szedł na śmierć. Miał nadzieję, że inni przeżyją, doczekają lepszych czasów, kiedy nie będzie takich zbrodni. Wymienieni bohaterowie wyróżniają się szlachetnością i wrażliwością. Próbują do ostatnich chwil swego życia bronić człowieczeństwa. W wielu przypadkach to im się udaje.
Dopełnieniem naszych rozważań o obozowej tragedii jest powieść Gustawa Herlinga-Grudzińskiego "Inny świat". Także ta książka wyrasta z przeżyć więziennych i obozowych autora. Ma wiele wspólnego z formą pamiętnika, a to tym samym podkreśla jej realizm. Grudziński oskarżony w 1940 roku przez NKWD został skazany aż na 5-letni pobyt w obozie. Przeszedł przez więzienia Witebska, Leningradu i w końcu trafił do Jercewa. Zdołał tam przeżyć 18 miesięcy, a po głodówce został zwolniony w 1942 roku. Po takich doświadczeniach posiada pełną wiedzę na temat tego, co się działo w owym czasie. Przedstawia w swojej książce szokującą prawdę o świecie łagrów.
Radzieckie więziennictwo miało za zadanie zmusić miliony ludzi do niewolniczej pracy i czerpać z tego jak największe korzyści finansowe. Przy tym uchybiano wszelkim zasadom i nawet podstawowym normom humanitarnym. W ten sposób ukształtowano nową moralność, której podstawą był strach, niepewność i pogarda dla człowieczeństwa. Właściwie życie łagrowe sprowadzało się do ciężkiej pracy prawie bez wytchnienia w bardzo trudnych warunkach klimatycznych. Jedni wyrąbywali lasy, inni pracowali w kopalniach, czy przy budowie dróg. Po kilkunastogodzinnym wysiłku na mrozie, nawet najsilniejsi byli u kresu sił. Pozbawienie odpowiedniego wyżywienia, nie mogli się szybko zregenerować. Co gorsza nie mogli mieć ani chwili wytchnienia, bo przerwa, a nawet pozostawanie przez jakiś czas bez ruchu groziło zamarznięciem. W takich okolicznościach praca była okrutnym narzędziem tortur i pozwalała wyeliminować słabszych, starszych, czy chorych. Ta selekcja był z premedytacją podsycana przez straż więzienną. Najsłabsi otrzymywali niewielką porcję żywności, a ci najsprawniejsi tylko w nieznacznym stopniu mogli zaspokoić głód. Śmierć właściwie czyhała tak samo jak w obozach hitlerowskich. Jednak tym razem, nie powodował jej gaz, ale wycieńczenie, głód, udręki duchowo-fizyczne. Ostatni etap wegetacji następował w "trupiarni", gdzie kierowano ludzi całkowicie niezdolnych do wykonywania pracy.
Grudziński ukazuje, w jaki sposób ewoluuje kondycja człowieka doświadczonego okrucieństwem wojny. Bardzo rzeczowo i nie eksponując swojej roli wyjaśnia, że poniżeni, poddani surowym zasadom łagru, głodni, wyniszczeni ciężką pracą wręcz zapomnieli o współczuciu, wzajemnej solidarności. Podobnie jak wspomniana wcześniej Nałkowska, czy Borowski opisuje granicę, do której dochodzi gnębiony, zniewolony człowiek. Jednak nie czyni tego, aby potępiać ludzi, którzy zostali doprowadzeni do obłędu przez totalitarny system. Nawet najbardziej dramatyczne sytuacje nie skłaniają go do takiej ofensywy. Nie dziwią go kobiety oddające się przypadkowo napotkanym mężczyznom za jakąś porcję chleba. W łagrze w końcu każdy się przekonuje, że nie należy dzielić się pożywieniem, bo tym samym zmniejsza się szanse własnego przetrwania. Dominuje egoizm, bo on pozwala ratować samego siebie.
Jednak Grudziński nie odbiera nadziei na ocalenie człowieczeństwa. W tym celu przywołuje postawy tych więźniów, którzy nie zważają na przerażającą rzeczywistość łagrową i chcą zachować chociaż to, co maja najcenniejszego - swą godność. Tak postępuje Kostylew, który tym samym skazuje się na męczeństwo. Skoro nie chce dalej pracować dla oprawców, więc okalecza się, aby to uniemożliwić. Wkłada rękę do ognia i tak cierpiąc protestuje przeciwko prawom obowiązującym w łagrze. Kiedy dowiedział się, że będzie zesłany na Komyłę, wtedy zdesperowany polał się wrzątkiem. Wolał doprowadzić do własnej śmierci, niż dalej uczestniczyć w takiej marnej egzystencji. Inna bohaterka - pielęgniarka Jewgienia szuka ucieczki w prawdziwej miłości. Jej ukochanym jest młody student, a przeżywane uczucie napawa ją poczuciem szczęścia. Do tego stopnia jej zachowanie się zmieniło, że określano je mianem "zmartwychwstania". Z kolei Natalia Lwowna znajdowała ratunek w lekturze "Zapisków z martwego domu" autorstwa Dostojewskiego. Wtedy uświadomiła sobie, iż pewne zjawiska zawsze występują. Skoro "cała Rosja była i jest po dziś dzień martwym domem", więc trzeba przejść nad tym do porządku dziennego i nie przejmować się tym.
Wielu więźniów marzyło o wolności i żyli nadzieją, że kiedyś ten stan osiągną. Rusto Karinen nawet próbował zbliżyć się do tej sytuacji. Podczas przerwy obiadowej wydostał się niepostrzeżenie. Wcześniej przygotował żywność, ciepłą odzież. O ile na początku szczęście mu sprzyjało i mógł rozkoszować się poczuciem wolności, to później sytuacja zmieniła się na jego niekorzyść, ponieważ zabłądził. Nie wiedząc o tym, zbliżał się do obozu. Po kilku dniach go odnaleziono, pobito i zamknięto w izolatce. Jednak jego postawa zasługuje na podziw.
Herling-Grudziński natomiast podjął głodówkę protestacyjną, bo nie chciał dalej straszliwie cierpieć. Mimo wycieńczenia, choroby, objawów "opuchlizny głodowej" próbował bronić własnego człowieczeństwa. Dlatego kiedy po wojnie spotkał się ze współwięźniem, który ocalał poprzez złożenie fałszywego doniesienia, nie wykazał mu wyrozumiałości. Wyszedł z założenia, że nic nie może uwolnić człowieka od odpowiedzialności za czyny.
O wojnie można także pisać w sposób metaforyczny. Tak uczynił Albert Camus w powieści pt. "Dżuma". Pisarza zaniepokoiły niektóre zjawiska współczesności. Jednak mówi o tym w formie paraboli. Akcję książki umieścił w Oranie. Spokojne miasto po wkroczeniu epidemii w znacznym stopniu się zmienia. Zakłócony został dawny porządek życia i dewaluują się dawne prawa, przyzwyczajenia. Mieszkańcy zamknięci w granicach swojego miasta niewiele mogli zdziałać. Jedni przeciwstawiają się groźnej chorobie. Do nich należy lekarz Rieux, który zna najlepiej zagrożenia. Podejmuje wysiłki, aby sprostać obowiązkom pomimo kłopotów osobistych. Wytrwałość doktora mobilizuje Ramberta i ten dziennikarz też wspiera działania formacji sanitarnych.
Wszyscy wskazani pisarze pytają, w jaki sposób należy żyć, aby w świecie opanowany przez zło nie stracić człowieczeństwa. Doświadczenia wojny pokazały, że hierarchia wartości może ulec zmianie. Kiedy trzeba myśleć o własnym przetrwaniu, wtedy sprawiedliwość, miłość, czy uczciwość schodzą na plan dalszy. Jednak zawsze są tacy, którzy buntują się przeciwko zakażonemu złem światu. Pisarze też stają po stronie wszystkich pokrzywdzonych i chcą wzbudzić refleksje w czytelniku. Zachowanie godności w sytuacji, gdy wokół rozprzestrzenia się zło, wymaga odwagi. Niemniej warto zawsze walczyć o swoje człowieczeństwo.