Czy człowiek współczesny ma coś wspólnego z człowiekiem sprzed wieków, czy epoka antyku może nam być bliska? Na wstępie chcę wyjaśnić kluczowe dla nas pojęcie, czyli "antyk". Zwykliśmy tak określać epokę otwierającą dzieje kultury śródziemnomorskiej, naszej kultury. Nazwa wywodzi się od słowa "antiquus", które znaczy po łacinie "dawny". Inna nazwa tej epoki brzmi "starożytność" i rzeczywiście zarówno dla nas, jak i dla naszych przodków czasy antyku musiały wydawać się bardzo odległe, bo przecież początek epoki sięga aż IX w. p.n.e., kiedy to prawdopodobnie swoje epopeje recytowała wędrowny śpiewak Homer. Również koniec antyku niknie w mrokach dziejów - rok 476, upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego jest dla nas bardzo odległy.
Można by wnosić, że epoka ta niewiele ma wspólnego z czasami współczesnymi, albo raczej odwrotnie, że to my - ludzie współcześni - zapomnieliśmy zupełnie o tamtych czasach. Czy na pewno, czy to w ogóle możliwe - odciąć się zupełnie od przeszłości?
Po zastanowieniu się nad tym problemem dochodzę do wniosku, że antyk nie tylko jest obecny w naszej rzeczywistości, ale jest wszechobecny. Jest tak w każdej sferze życia, w każdej niemal dziedzinie. Współczesne prawo opiera się na prawie rzymskim. Demokracja bierze swój początek w czasach starożytnej Grecji, kiedy to za rządów Peryklesa rozkwitła demokracja ateńska. Teatr nie mógłby zaistnieć bez religijnych świąt starożytnych Greków ku czci boga wina i wegetacji - Dionizosa. To tajemnicze bóstwo stało się inspiracją do stworzenia dzieł monumentalnych - tragedii. Utwory dramatyczne starożytnych weszły na stałe do kanonu literatury europejskiej, zna je każdy wykształcony człowiek, a problemy w nich ukazane są bliskie nam wszystkim. Na przykład wszędzie tam, gdzie trwają konflikty zbrojne, istnieją współczesne Antygony, które czasem ryzykują życiem, by pochować swoich braci, siostry, rodziców, bliskich... Przeżywają one tę samą tragedię, którą na scenie teatru antycznego przeżywała Antygona, siostra Polinejkesa i Eteoklesa. Rozumując w sposób przenośny za Antygonę opłakującą braci można rozumieć każdego człowieka opłakującego bliźniego, bo przecież wszyscy jesteśmy na swój sposób braćmi.
Tragizm ludzkiego losu, niezawinione cierpienie to problemy, które nadal nurtują ludzkość, bo ich ciągle doświadczamy. Cierpiąc pytamy, dlaczego? Takie pytanie stawiał sobie zapewne Edyp, ale przecież także biblijny Hiob, który mimo że niemal zwątpił w Boga, pozostał wierny swej wierze, nadal kochał Boga. Archetypiczne postawy, gesty, zachowania znane z Biblii i mitologii są od wieków powtarzane przez kolejne pokolenia ludzi. Matki opłakujące swoje dzieci przypominają mitologiczną Niobe, idealiści wznoszący się pod obłoki powtarzają gest Ikara, chłodni w ocenie racjonaliści są podobni do Dedala. Wciąż marzymy o arkadii, krainie szczęścia, której pierwowzór znajdziemy w mitologii.
Literatura starożytnych Greków i Rzymian oraz Biblia to do dziś skarbnica gatunków literackich, motywów głęboko zakorzenionych w świadomości zbiorowej. W naszym języku funkcjonują powiedzenia, które mają rodowód biblijny lub mitologiczny. Wiele z nich powtarzamy nawet czasem nie zdając sobie sprawy z tego, skąd pochodzą. w naszym mniemaniu są "nasze", a przecież są... antyczne. Na przykład: "egipskie ciemności" oznaczające nieprzeniknioną ciemność, trąba jerychońska - wielki krzykacz, zakazany owoc - coś upragnionego, co nęci, a czego nie powinno się zrobić, stajnia augiasza - wielki bałagan, herkulesowy wysiłek - wielki wysiłek, pięta Achillesa - słaba strona, słaby punkt. Przykłady można mnożyć. Określenia rodem z antyku można znaleźć wszędzie: na półkach sklepowych (nektary owocowe), w kawiarniach (lody Ambrozja), w reklamie, która ostatnio z upodobaniem wykorzystuje motywy nieba, piekła, aniołów i diabłów do promowania proszków do prania i w wielu innych sferach.
Nie tylko literatura antyczna jest w naszym życiu wszechobecna. Podobnie jest na przykład z architekturą. Portyki, kolumnady, łuki, kopuły pojawiały się w budownictwie w każdej kolejnej epoce. W kolumnach kochał się nasz dworek szlachecki, do dziś można obserwować kolumny na gankach zabytkowych dworków. Jak wiele zawdzięczamy antykowi w zakresie architektury niech świadczy choćby fakt, że wiele nagrobków obficie czerpie z dorobku tej epoki. Na przykład grobowiec Jana Matejki na krakowski Cmentarzu Rakowickim jest ozdobiony kolumnami jońskimi. Co do obecności starożytnych elementów architektonicznych w architekturze współczesnej słynny historyk sztuki H. W. Janson, napisał, że jeśli dzieła sztuki wcześniejszych wielkich kultur często budzą w nas podziw, to starożytni Grecy są po prostu jak "krewni starsi członkowie rodziny, do której należymy i których od razu rozpoznajemy. Świątynia grecka na pierwszy rzut oka przypomina bank za rogiem, grecka rzeźba przywodzi na myśl niezliczone posągi, które gdzieś już widzieliśmy, na widok zaś greckich monet sięgamy do kieszeni po drobne."
Antyk bliski nam to jest wszystko, o czym już tu zostało napisane. A jednak, czy dobrze rozumiemy starożytnych Greków, czy gdybyśmy się z nimi spotkali ot tak, na ulicy, w kinie, w teatrze, czy byśmy się porozumieli? Trudno jest na to pytanie odpowiedzieć i można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że nie bardzo. Bo na przykład porównajmy rolę teatru we współczesnym świecie z rolą teatru w starożytnej Grecji. Gdyby w teatrze Dionizosa zasiadł współczesny widz i reagował tak jak reaguje widz współczesny, mogłoby się to dla niego źle skończyć. Dla starożytnych Greków teatr był rodzajem świątyni. Tu przeżywali wielkie uczucie katharsis, wewnętrzne oczyszczenie. Tu odczuwali trwogę i litość patrząc na heroiczne zmagania bohaterów z losem. Wychodzili stąd z jednej strony pogodzeni z prawami rządzącymi światem, którym podlegają, z drugiej wzmocnieni świadomością, że wartość i siła człowieka leżą w jego niezłomności, honorze, prawości. A my? Jak my zachowujemy się w teatrze? Bywa, że jesteśmy znudzeni i manifestujemy to w niewybredny sposób, nie szanujemy aktorów, nie mówiąc już o "wczuwaniu się" w akcję sztuki. Cóż - od czasów antyku wiele się w tym względzie zmieniło.
Inny przykład: do dziś igrzyska sportowe są wielkim świętem, ale jakże inny jest jego charakter. Dla starożytnych było to święto fizycznego piękna ludzkiego ciała, jego sprawności i siły. Grali zawsze fair, na czas igrzysk zaprowadzano pokój, liczyła się zdrowa, sportowa rywalizacja. Każdy zawodnik był na swój sposób zwycięzcą, bo każdy wystartował i godnie zakończył konkurencję. Nikt nawet nie myślał o tym, by w jakiś niehonorowy sposób walczyć o zwycięstwo. Dziś rywalizacja sportowców przekłada się na rywalizację państw, narodów, społeczności, miast, a nawet... osiedli mieszkaniowych. Na boisku rozgrywa się mecz, a na trybunach... wojna między kibicami. To, co dla starożytnych było okazją do poczucia, że są wspólnotą, dla nas staje się okazją do zamanifestowania różnić, tylko jakich... Koloru szalików, koszulek? dla greckiego zawodnika ważne było wystartować i ukończyć konkurencję z jak najlepszym wynikiem, nie liczył na wielkie nagrody, bo zwycięstwo samo w sobie było największym sukcesem. Dziś, w dobie środków dopingujących i nieczystej walki, coraz bardziej liczą się pieniądze, układy. Sport to biznes jak każdy inny, liczy się zysk. Gdzie się podziały piękne idee sportowego współzawodnictwa?
Starożytna filozofia do dziś jest punktem wyjścia na temat rozważań o ludzkim losie, kondycji, przeznaczeniu, sposobach osiągania szczęścia. Poglądy Arystotelesa, Platona, stoików, epikurejczyków zagościły na stałe w literaturze i filozofii nie tylko współczesnej. Wciąż na przykład poszukujemy platońskiego świata idei - świata doskonałego, w którym każda rzecz, uczucie, stan emocjonalny są tymi właściwymi, a nie jedynie odbiciami bytów.
Osobne miejsce w swoich rozważaniach chcę poświęcić ustrojowi Aten Peryklesa. Była to demokracja, która przeżywała wówczas swój rozkwit. Myślę, że starożytni Grecy są nam, Polakom, szczególnie bliscy w swoim umiłowaniu wolności, niezależności. Zarówno oni, jak i my w pewnym momencie swojej historii zmuszeni zostaliśmy do walki o niepodległość i dzielnie się z niej wywiązaliśmy. Romantyczny poeta, Juliusz Słowacki, przywołuje w swoim wierszu pt. "Grób Agamemnona" dwa wielkie zwycięstwa Greków: pod Termopilami, gdzie odnieśli spektakularne zwycięstwo nad Persami (choć wszyscy broniący wąwozu Spartanie pod wodzą Leonidasa zginęli), i pod Cheroneą, gdzie Grecy ponieśli klęskę. Pełen goryczy Słowacki stwierdza, że Polacy z jego pokolenia są bliscy Grekom spod Cheronei. Ale ostatecznie przecież okazało się, że i nas stać na wielkie poświęcenie - wspólnymi siłami odzyskaliśmy niepodległość, walczyliśmy wszędzie tam, gdzie bito się o wolność, a podczas II wojny światowej bohatersko broniliśmy swoich granic. Kiedy się to nie udało, Polacy walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej, a kiedy czytam opisy walk na przykład polskich lotników w bitwie o Anglię, czy żołnierzy spod Monte Cassino, którzy jako jedyni z powodzeniem zakończyli walki o Wzgórze Kata, jestem pewien, że stykam się z bohaterstwem najwyższej próby - tym spod Termopil. Na cmentarzu żołnierzy walczących pod Monte Cassino znajdziemy napis: "Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej służbie". Czy nie jest to znak głębokiego braterstwa między ludźmi epok tak odległych i w gruncie rzeczy tak różnych?
Wspólne pozostały ideały, poczucie sprawiedliwości, dobra, zgoda na cierpienie, bunt przeciw złu - to zachowania głęboko zakorzenione w podświadomości zbiorowej. Zapewne również kochamy jak starożytni Grecy. Poezją Safony tak bardzo zachwycała się Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, nasza polska Safona, która z takim upodobaniem opisywała kolejne stadia miłości.
Im więcej myślę i głębiej analizuję powinowactwa współczesności z antykiem, tym bardziej przekonują się, że właściwie niewiele nas różni. Gdyby tylko udało nam się odświeżyć niektóre ideały, powrócić do sportowej rywalizacji, do wrażliwości starożytnych na piękno, do ideału kalokagatii, pięknego hasła Greków - "piękny i dobry", nasz świat może choć w części przypominałby arkadię, do której starożytni, my i następne pokolenia będą zawsze dążyć.