Przedmiotem poniższych rozważań pragnę uczynić słowa: "Nikt nie może zapomnieć, ani lekceważyć tego co się stało. Nikt nie może pomniejszać rozmiarów tych wydarzeń". W odniesieniu do popełnionych w XX stuleciu zbrodni ludobójstwa, będę starała się udowodnić ich ponadczasowość oraz prawdziwość.

Często mówi się "Holocaust przewyższył pod każdym względem wcześniej przekazane i utracone w pamięci wyobrażenia o złu". I słusznie. W przekonaniu historyków, a nade wszystko w opinii społeczeństw, tak europejskich, jak i światowych, Holocaust był zbrodnią, okrucieństwem, które "(...) uwidoczniło słabość ludzkiej natury", które okazało się być "(...) pomyłką nowoczesnej cywilizacji".

Wydaje się rzeczą niezwykle wskazaną, zadać sobie w tym miejscu pytanie o to, czym w istocie był Holocaust? Otóż, w dobie starożytnej mianem Holocaustu określano paloną na ołtarzu ofiarę, bądź całkowitą zagładę. W XX stuleciu znaczenie słowa wzmocnione zostało o prześladowania, eksterminację, oraz likwidację setek tysięcy Żydów, uważanych przez władze hitlerowskie za gorszy, drugorzędny gatunek.

Jest rzeczą wręcz niewyobrażalną, że grupa chorych z nienawiści niemieckich faszystów, wpłynęła tak bardzo na bieg europejskiej historii, pozbawiając miliony niewinnych ludzi ich życia, rodzin, wszystkiego co było im drogie. Drogowskazem wskazującym nazistom jak należy postępować z zagrażającą aryjskości, grupą żydowską, było "dzieło" Adolfa Hitlera, zatytułowane Mein Kampf. Czytając pracę niemieckiego dyktatora, można odnieść wrażenie, że cierpiał on na jakiś rodzaj fobii, fobii związanej z narodem żydowskim. Wszędzie widział Żydów, wszędzie ich słyszał. W przekonaniu Hitlera, mieli oni zagrażać współczesnemu porządkowi, zwłaszcza temu lansowanemu przez powojenne Niemcy. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że gdyby nie ogół niemieckiego społeczeństwa, który oddał swój głos w wyborach roku 1932, na hitlerowską frakcję, Europa kilkanaście lat później nie doświadczyłaby zbrodni ludobójstwa.

Uzyskawszy do ręki prawne środki działania, począwszy od roku 1933 (a więc już w rok po sukcesie wyborczym), Hitler przystąpił do konsekwentnej realizacji swego planu. Pierwszym jego etapem miało być degradowanie społeczne oraz obywatelskie niemieckiej ludności żydowskiej. W ramach wspomnianego przedsięwzięcia, Żydom konfiskowano własność prywatną, zwalniano z pracy, bez uzasadnionych powodów więziono, oraz nakłaniano do przymusowej emigracji. Wszystkim tym działaniom towarzyszyła propaganda społeczna, zarzucająca ludności żydowskiej: pasożytnictwo, demoralizowanie oraz wykorzystywanie narodów, z którymi przyszło im egzystować.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej tragiczna, kiedy w Europie wybuchła II wojna światowa. Przekonany o swej wielkości, oraz niezwyciężalności Hitler, szerzył antysemicką agitację we wszystkich krajach do których wkraczał, i które zajmował. W niedługim czasie, Żydzi zmuszeni byli nosić na rękach opaski z Gwiazdą Dawida, i zamieszkiwać specjalnie dla nich wydzielone dzielnice, tzw. getta. Odgrodzeni od reszty mieszkańców wysokimi murami, zamknięci na małej powierzchni, głodzeni, zapadali na ciężkie choroby, a jeszcze częściej umierali.

Pierwszym polskim gettem żydowskim, było to założone w dniu 28 listopada 1939 roku w Piotrkowie Trybunalskim, w niedalekiej odległości od Łodzi. Kolejne polskie getta powstały: w Puławach i Krasnymstawie (1939 rok), w Jędrzejowie, Chełmie, Warszawie i Wisznicy (1940 rok), w Lublinie, Łodzi i Krakowie (1941 rok). Przed chęcią ucieczki lub chęcią niesienia pomocy zamkniętym w ich dzielnicach Żydom, ostrzegał w Generalnym Gubernatorstwie komunikat Hansa Franka, komunikat wydany 25 października 1941 roku. Czytamy w nim: "(...) Żydzi, którzy opuszczają wyznaczone dzielnice podlegają karze śmierci. Taka sama kara grozi osobom, które świadomie udzielają schronienia takim Żydom."

Kolejnym, po tworzeniu gett i znakowaniu ludności żydowskiej, etapem niemieckiej polityki antysemickiej, była eksterminacja. Hitler zastanawiał się nad wysiedleniem ludności żydowskiej zamieszkującej kontynent europejski na przykład na obszar Madagaskaru, niemniej jednak wraz z wybuchem II wojny światowej, podobny plan zwyczajnie przestał mieć rację bytu. Zastąpiono go więc koncepcją eksterminacyjną. Jak pierwsi, bezsensownej oraz nieuzasadnionej śmierci mieli zostać poddani Żydzi z terenów Ukrainy, Białorusi, Besarabii, oraz Żydzi z krajów bałtyckich. Przerażające jest to, że po pierwszych hitlerowskich egzekucjach dokonywanych na Żydach, oprawcy doszli do wniosku, że stosowane przez nich metody uśmiercania, są zbyt kosztowne, i należy zastąpić je innymi, tańszymi. Z tego też powodu, amunicję i broń palną naziści zastąpili zamykaniem ludności żydowskiej w pomieszczeniach, do których wpuszczali następnie, wydzielany z samochodów gaz spalinowy. Nie trzeba dodawać, że tlenek węgla zabijał niewinne ofiary niemieckiego terroru.

Prowizoryczne pomieszczenia wypełniane tlenkiem węgla nie wystarczały w obliczu kolejnych, mnożących się egzekucji dokonywanych na ludności żydowskiej. Zaczęto więc budować obozy koncentracyjne. Pierwszy tego rodzaju obóz powstał na ziemiach polskich już we wrześniu 1939 roku, w miejscowości Stutthof. Szacuje się, że Niemcy uśmiercili w nim blisko 85 tysięcy polskich i węgierskich Żydów.

Z nastaniem sierpnia 1940 roku Niemcy uruchomili obóz koncentracyjny w miejscowości Rogoźnica, w niedalekiej odległości od Wrocławia. Wspomniany obóz Gross-Rosen nadzorował blisko 80 mniejszych podobozów, odbierając życie około 40 tysiącom ludzi.

Obozowi koncentracyjnemu założonemu przez hitlerowców w Neuengamme, niedaleko Hamburga, podlegało 60 mniejszych obozów, funkcjonujących jak gdyby na zapleczu niemieckich zakładów przemysłowych. Począwszy od roku 1941, a więc od chwili powstania, w obozie uśmiercono blisko 82 tysiące ludzi, około połowę stanowiła społeczność żydowska.

Także w roku 1941, z inicjatywy nazistów założony został francuski obóz koncentracyjny w Drancy (okolice Paryża). Wspomniany obóz różnił się, na przykład od obozu w Oświęcimiu, gdyż pełnił on rolę obozu przejściowego. Gromadzeni w nim Żydzi francuscy, byli następnie transportowani do obozów zagłady znajdujących się najczęściej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Szacuje się, że przez francuski obóz przejściowy w Drancy przewinęło się nawet 61 tysięcy Żydów.

Dnia 27 kwietnia 1940 roku uruchomiono największy hitlerowski obóz śmierci, obóz koncentracyjny w Oświęcimiu (Auschwitz). Pozbawiono w nim życia ponad 2 miliony ofiar. 90% spośród zamordowanych to Żydzi. Sposób postępowania hitlerowców z więźniami Oświęcimia był przerażający. Przybywających w transportach tatuowano numerami seryjnymi. Aby zwiększyć ilość mordów popełnianych każdego dnia, naziści zbudowali w Oświęcimiu cztery komory gazowe i cztery krematoria. Tym samym, każdej doby ginęło w obozie od 10 do 20 tysięcy niewinnych ludzi. Na czele miejsca kaźni stanął niejaki Rudolf Hess. We wrześniu 1941 roku, po raz pierwszy do egzekucji na ofiarach obozu, przetestowano działanie gazu, nazywanego Cyklonem B.

Kolejnym miejscem dokonywanych przez Niemców w czasie wojny egzekucji na wrogiej aryjskiej rasie ludności, w tym na Żydach, był Majdanek. Ten położony w niedalekiej odległości od Lublina obóz koncentracyjny, uruchomiono w październiku 1941 roku. Od czerwca do października wspomnianego roku, Majdanek pełnił rolę obozu, w którym przetrzymywano więźniów radzieckich, po krótkim czasie przekształcono go jednak na miejsce kaźni. Szacuje się, że w Majdanku pozbawiono życia około 360 tysięcy ludzi. Blisko 200 tysięcy z nich to Żydzi. W siedmiu działających na terenie obozu komorach gazowych, Niemcy wykorzystywali dla zabijania, tak tlenek węgla, jak i Cyklon B.

Kolejnym na liście powstałych w czasie wojny na terenie okupowanej Polski, niemieckim obozem koncentracyjnym, była Treblinka. Pozbawiono w niej życia ponad 7 tysięcy niewinnych ofiar. Z kolei, w założonym w grudniu 1941 roku, obozie koncentracyjnym w Chełmnie (niedaleko Poznania) śmierć poniosło blisko 340 tysięcy osób, w większości Żydzi. Zanim wybudowano tu komory gazowe i krematoria, w celu uśmiercania wykorzystywano ciężarówki, z których rurami wydechowymi doprowadzano trujący gaz do prowizorycznych pomieszczeń z zebranymi w nich ofiarami.

Na tym okrucieństwa hitlerowskich oprawców z czasów II wojny światowej, bynajmniej się nie kończy. Otóż, w styczniu 1942 roku w Berlinie, odbyła się konferencja z udziałem najwyższych niemieckich władz, z członkami NSDAP, SS oraz Gestapo. Podczas spotkania omawiano koncepcję tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej (Endlösung der Judenfrage in Europa). Realizacja wspomnianego programu miała doprowadzić do pozbawienia życia wszystkich Żydów zamieszkujących ówczesny kontynent europejski. Tym samym, Hitler wraz z zależnymi od siebie służbami, planował zgładzenie kolejnych 11 milionów Żydów.

Przystępując do realizacji zadania, z nastaniem wiosny 1942 roku, zwielokrotnione transporty zaczęły wywozić więźniów obozów przejściowych, oraz mieszkańców gett, do obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu, Treblince, Majdanku, Sobiborze (250 tysięcy ofiar), Bełżcu (600 tysięcy ofiar), do Chełmna, oraz innych.

22 lipca 1942 roku do obozu koncentracyjnego w Treblince przybył pierwszy transport warszawskich Żydów. Poprzez zaledwie dwa miesiące, z 400 tysięcy mieszkańców getta stolicy, pozostało jedynie 100 tysięcy. Podobny los był także udziałem Żydów włoskich, niemieckich, francuskich, belgijskich, holenderskich, austriackich czy czechosłowackich. Wszyscy oni przywożeni do obozów śmierci w Polsce, byli zagazowywani, a następnie kremowani, bądź paleni na wielkich stosach, układanych z martwych ciał.

Prowadzony na wielką skalę proces eksterminacyjny w Oświęcimiu, zainicjowano 26 marca 1942 roku. Wówczas to do obozu przywieziono około tysiąca słowackich Żydów, i blisko tyle samo Żydówek z obozu dla kobiet, mieszczącego się w Ravensbruck. Nierzadko więźniów z podobnych transportów nawet nie znakowano, bezpośrednio wysyłając ich do komór gazowych. Każdego dnia 7 kilogramami Cyklonu B hitlerowcy odbierali życie 1500 osób. Niemal nieustannie pracowały cztery komory i cztery krematoria oświęcimskiego miejsca kaźni. Ofiar było tak wiele, a ślady działalności oprawców, tak skrzętnie zacierane, że o uzyskaniu szczegółowych informacji o rzeczywistej liczbie zamordowanych przez nazistów, zwyczajnie nie może być mowy.

Nie bez powodu też obozy koncentracyjne były przez niemieckich faszystów zakładane właśnie w okupowanej Polsce. Lokalizacji obozów śmierci na ziemiach polskich, sprzyjało centralne położenie kraju w Europie, duża liczba ludności żydowskiej zamieszkującej państwo, czy odpowiednia infrastruktura kolejowa. Jako instytucje państwowe, obozy koncentracyjne niemieckie, także te znajdujące się na ziemiach polskich, były finansowane przez III Rzeszę, i z niej rekrutowały swych pracowników, katów i oprawców niewinnych ofiar zbrodniczego nazizmu.

Czytając powyższe rozważania, trudno wyobrazić sobie, że grupa zaledwie kilku osób (Hitler, Himmler, Goebbels czy Heydrich), była w stanie stworzyć tak doskonale działające mechanizmy nienawiści, oraz terroru. Aż trudno uwierzyć, że wspomniani ludzie przekonali nie tylko siebie, ale i rzesze niemieckiego społeczeństwa, o słuszności swego postępowania, o potrzebie zablokowania rzekomych żydowskich dążeń do panowania nad światem. Najlepszym sposobem pozbycia się żydowskiego robactwa, było w przekonaniu nazistowskich katów, odbieranie im życia, zbiorowo i na masową skalę. Agitowane i manipulowane niemieckie społeczeństwo, uwierzyło w słowa elit władzy, dzieląc z nimi odpowiedzialność za śmierć, bezsensowną śmierć, milionów ludzkich istnień.

Oczywiście, wielu Żydów (podobnie jak wielu przedstawicieli ich narodowości uznanych przez Niemcy za gorsze) nie zamierzało godzić się na los zgotowany im przez nazistów. Organizowali więc w gettach powstania. Najczęściej nieudane i szybko tłumione, były jednak głosem sprzeciwu, protestem i apelem o sprawiedliwość. Nikt nie mógł powiedzieć, że głos ten nie jest słyszalny. Pytanie tylko dlaczego tak wielu nie chciało go usłyszeć.

19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w warszawskim getcie. Pomimo starań organizatorów protestu (Żydowskiej Organizacji Bojowej oraz Żydowskiego Związku Bojowego) zryw nie zdołał się utrzymać, i po kilkunastu dniach został zdławiony przez oddziały SS.

Wspominałam już, że głos powstańców z żydowskich gett musiał być słyszalny, tak jak słyszalna musiała być informacja o zbrodniach dokonywanych w obozach śmierci ulokowanych przez nazistów w okupowanej Polsce. Pytanie tylko dlaczego międzynarodowa opinia publiczna nie chciała usłyszeć tego jakże doniosłego wołania o pomoc. Dlaczego nie reagowali amerykańscy Żydzi. Dlaczego? Nie przekonuje mnie informacja, że czołowym politykom ówczesnego Zachodu, zwyczajnie nie chciało się wierzyć, że w cywilizowanym, XX-wiecznym świecie, zbrodnia na tak wielką skalę w ogóle może mieć miejsce. Nie ulega natomiast najmniejszej wątpliwości, że wspomnianym politykom wygodniej było formułować bezsensowne, płytkie wypowiedzi na temat prawdopodobnych mordów, niż uczynić choćby najmniejszy krok, mający na celu ograniczenie rozmiaru ludzkiej tragedii. I jeszcze jedno pytanie, skoro Zachodowi trudno było uwierzyć w skalę nazistowskiego bestialstwa, to dla czego ten sam Zachód, ci sami jego politycy nie uczynili nic, gdy dysponowali już dowodami na istnienie miejsc śmierci (mowa o fotografiach obozowych Żydów przekazanych dyplomacji anglosaskiej przez Jana Karskiego, kuriera Polski Podziemnej). Na tak postawione pytanie, opinii publicznej w zachodniej Europie oraz USA trudno było znaleźć sensowną odpowiedź.

Warto na koniec tej części rozważań zadać sobie pytanie o stosunek samych Polaków do wojennej kwestii żydowskiej. Postawy przedstawicieli polskiego społeczeństwa były niestety bardzo zróżnicowane, od radości z możliwości pozbycia się gospodarczej konkurencji, poprzez współczucie, na pomocy skończywszy. Szacuje się, że blisko 30-50 tysięcy polskich Żydów, zdołała przetrwać wojnę, dzięki pomocy i ukrywaniu ich przez Polaków. Polacy wiele ryzykowali, tym bardziej, że zgodnie z brzmieniem ustawy z roku 1941, za ukrywanie ludności żydowskiej można było stracić życie.

W kraju działał także od roku 1942 Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom, organizujący zbiórki pieniężne, udzielający zapomóg, pomagający w zdobyciu fałszywych dokumentów, lub miejsc ukrycia.

Trudno jest wskazać konkretną liczbę, informującą o skali pomocy okazanej przez Polaków podczas wojny ludności pochodzenia żydowskiego. Z całą pewnością była ona ogromna. Musiała być ogromna, skoro Polacy uhonorowani zostali Medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, przyznawanym przez Izraelski Instytut Pamięci Narodowej, za pomoc w ratowaniu żydowskiego życia. Poza tym, gdyby Polacy nie pomagali Żydom w czasie wojny, nie ukrywali ich i nie wspierali, nie byliby zagrożeni przez Niemców karą śmierci za podobne procedery. A byli, narażając na bezsensowną śmierć całe rodziny, a nie tylko pojedynczych ich członków.

Reasumując. Szacuje się, że Holocaust pozbawił życia blisko 6 milionów osób pochodzenia żydowskiego. Konsekwencją polityki uprawianej przez Niemców w latach 1939-1945, było uznanie przez Trybunał Norymberski, Holocaustu za zbrodnię popełnioną przeciwko ludzkości. Trzy lata po zakończeniu wojny (1948 rok) Organizacja Narodów Zjednoczonych wydała Uchwałę w sprawie zapobiegania oraz karania zbrodni ludobójstwa.

Z nastaniem końca wojny, z ujawnieniem prawdy o zbrodni ludobójstwa dokonanej przez nazistów w obozach śmierci zlokalizowanych na ziemiach polskich, oraz z przekonaniem o bezsensowności przelanej krwi, wydawało się, że koszmar opisanej zbrodni więcej już nie powróci. Wydawało się, że świat odrobił swoją lekcję historii. Wydawało się, że widmo ludobójstwa nigdy już nie zagrozi cywilizowanej, XX-wiecznej rzeczywistości. Ale czy na pewno? Czy mieli słuszność, wszyscy ci, którzy twierdzili, że ludzie mają zwyczaj uczenia się na błędach? Poniższe rozważania poświęcę powracającemu po roku 1945 widmu ludobójstwa, oraz masowego pozbawiania życia niewinnych ludzi na świecie.

Zacznijmy od Kambodży. W roku 1975, na skutek mającej miejsce w kraju rewolucji (spowodowanej zaangażowaniem się państwa w wojnę wietnamską), do władzy doszli tutejsi partyzanci, na czele z niejakim Pol Potem. Rewolucjonista przemianował kraj na Kampuczę, rozpoczynając dyktatorskie rządy, rządy obleczone w krew i śmierć setek tysięcy niewinnych ludzi.

Tuż po zdobyciu miasta Phnom Penh (17-19 kwietnia 1975 roku), Pot zarządził ewakuację stolicy. Analogiczne działania przeprowadzono w tym samym czasie, także w innych miastach Kampuczy. Ewakuowanych mieszkańców przewieziono do obozów pracy, gdzie z kolei poddano ich stosownej selekcji i podziałowi.

Można zadać sobie pytanie, i po co to wszystko. Otóż, od samego początku mieszkańcy miast byli jednymi z największych wrogów komunistycznego reżimu Pol Pota. Źle wpisywali się oni w rolniczy charakter, jaki chciano nadać państwu, oraz wydawali się zbędni przy realizacji projektowanej, zakrojonej na wielką skalę rewolucji agrarnej. Wkrótce w szeregach przeciwników komunistycznej dyktatury, znaleźli się także: urzędnicy, duchowni, a zwłaszcza mnisi, oraz osoby pozostające w bliższych lub dalszych kontaktach z obcokrajowcami. Nienawiść rządzących dotknęła także, stanowiące blisko 20% ogółu mieszkańców Kampuczy, mniejszości narodowe, a więc: Wietnamczyków, Chińczyków, Laotańczyków oraz Tajów. Chęć pozbycia się przez Pol Pota wspomnianych mniejszości, była tak wielka, że doprowadziła do eksterminacji niemal wszystkich zamieszkujących kraj Wietnamczyków, połowy Chińczyków (tj. około 200 tysięcy osób), oraz około jednej trzeciej obywateli Cham (tj. blisko 100 tysięcy osób). Khmerowie dopuścili się także zbrodni ludobójstwa na jednej czwartej rdzennych mieszkańców kampuczańskich miast.

O charakterze dokonywanych przez komunistów zbrodni nie sposób mówić bez emocji. Jeńców bezwzględnie i niezwykle okrutnie torturowano, wyrywano z nich wnętrzności, rozkoszowano się ich cierpieniem. Ludobójstwa dopuszczali się Khmerowie w obozach śmierci (na przykład w Tuol Sleng), bądź w miejscach publicznych, na przejezdnych drogach, ryżowych polach, placach targowych lub miejskich, w urzędach, a nawet w domach prywatnych.

Najczęstszym sposobem zadawania przez komunistów śmierci swym ofiarom, było uszkadzanie głowy oraz czaszki, nierzadko także rozstrzelanie, powieszenie, uduszenie, lub pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Nikt kto uchodził za potencjalnego przeciwnika systemu nie mógł uniknąć śmierci.

Próba szacowania ogólnej liczby ofiar kambodżańskiego ludobójstwa, wydaję się być niemożliwa. Część spośród badaczy oraz znawców przedmiotu, mówi nawet o 3 milionach ofiar. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak stwierdzenie, że było ich około 1,5-2 milionów.

Najbardziej bolesnym, a jednocześnie szokującym, jest stanowisko uzgodnione w roku 1991 przez reprezentację Czerwonych Khmerów oraz Organizację Narodów Zjednoczonych, stanowiące o nie przyznawaniu popełnionemu w czasach reżimu Pol Pota okrucieństwu, rangi ludobójstwa.

Kolejnym krajem na świeci, o którym z całą pewnością można powiedzieć, że doświadczyło zbrodni ludobójstwa, jest Ruanda. Już z nadejściem roku 1989, w kraju gwałtownie pogorszyła się sytuacja ekonomiczno-gospodarcza. Co więcej, z nastaniem roku kolejnego (1990), wybuchła wojna domowa inspirowana przez partyzantów Tutsi, i skierowana przeciwko ruandyjskim emigrantom, wywodzącym się z Frontu Patriotycznego w Ugandzie. Prawdziwy dramat rozpoczął się jednak, kiedy w roku 1994, w katastrofie lotniczej zginął prezydent kraju Habyarimana. Odpowiedzialnością za śmierć głowy państwa, gwardia partyzancka tzw. Hutu, obarczyła wspomniane wyżej plemię Tutsi. Odwetem Hutu za katastrofę samolotu oraz zgon prezydenta, była trwająca wiele tygodni, rzeź członków plemienia Tutsi.

W ciągu zaledwie kilku dni, blisko dwa miliony mieszkańców Ruandy, zagrożonych zemstą Hutu, usiłowała ratować się ucieczką, przedostając się do obozów dla uchodźców, funkcjonujących na obszarze państw sąsiednich. Świat za pośrednictwem mas-mediów przyglądał się ludzkiemu dramatowi oraz cierpieniu, każdego dnia obserwując zagłodzonych i wycieńczonych ludzi, wegetujących w pozbawionych jakichkolwiek warunków higienicznych oraz sanitarnych, obozach. Dramat ludzi, prześladowanych przez Hutu, opisał między innymi przypadkowy świadek zdarzeń. Relacjonował on: "(...) Ujrzeliśmy koszmarne sceny. Wzdłuż drogi - kilometr za kilometrem - leżały zwłoki. Zbiorowe mogiły były wypełnione tysiącami ciał. Kiedy przedzieraliśmy się przez rojowisko ludzi, czuliśmy nieznośny odór. Tuż obok zmarłych bawiły się dzieci. Widzieliśmy ciała rodziców, których dzieci jeszcze żyły i kurczowo tuliły się do ich pleców. Takie widoki wciąż się powtarzały i boleśnie wryły się nam w pamięć. Przytłaczało nas uczucie całkowitej bezsiły".

Skala tragedii, jakiej doświadczyła Ruanda z początkiem lat 90-tych XX wieku, była ogromna. Trudności ekonomiczne, oraz polityczne doprowadziły do śmierci około pół miliona tamtejszej ludności. Z obawy przed śmiercią, nienawiścią oraz zemstą Hutu, z 8 milionowego kraju, wyemigrowało 2, a być może, że i 3 miliony osób.

Problem powojennego ludobójstwa dotknął nie tylko kontynentu azjatyckiego czy afrykańskiego, odczuła go bowiem także na własnej skórze europejska Jugosławia.

Naturalną konsekwencją zakończenia I wojny światowej, było powołanie do życia państwa jugosłowiańskiego, państwa łączącego w swych granicach narody słowiańskie o różnej, kulturze, religii, oraz o odmiennych obyczajach. Konflikt pomiędzy wspomnianymi grupami dał o sobie znać w roku 1991, kiedy to Serbowie przystępując do wojny rozpoczęli wieloletni spór, spór, który odebrał życie setkom tysięcy ludzi.

Rysujące się w kraju niesnaski oraz wzajemne animozje, pragnął wykorzystać serbski prezydent, niejaki Slobodan Miloszević. Kiedy we wspomnianym 1991 roku, akt niepodległości ogłosiły takie kraje jugosłowiańskie jak: Słowenia, Chorwacja, Bośnia oraz Hercegowina, Milszević wystąpił z programem utworzenia tzw. Wielkiej Serbii, mającej skupiać wszystkie osoby serbskiego pochodzenia. Przystępując do realizacji programu Wielka Serbia, Miloszević rozpoczął trwającą do roku 1996 wojnę domową. W latach 1991-1992 konflikt objął Chorwację, zaś w latach 1992-1995, także Bośnię i Hercegowinę. Sztandarowym hasłem wojny okazało się być etniczne oczyszczanie, a więc eliminowanie lub przepędzanie wszystkich tych osób, które uchodziły za niewygodne i nieprzystające etnicznie.

Dramat sytuacji rysującej się na terenie Jugosławii polegał na tym, że bezsilne wobec działań Miloszevicia oraz szeroko rozumianej wojny, pozostawały instytucje oraz organizacje międzynarodowe. Jak bardzo problem był namacalny, świadczą wydarzenia z lat 1992-1995, kiedy Europa i świat nie mogły uczynić dosłownie nic, aby powstrzymać oblężenie miasta Sarajewo (stolica Bośni i Hercegowiny). Z równie wielką bezsilnością przyglądała się europejska opinia publiczna oraz Organizacja Narodów Zjednoczonych, zbrodni ludobójstwa, popełnianej przez Serbów na muzułmańskiej społeczności, zamieszkującej miasto Srebrnica we wschodniej Bośni. Jako że do konfliktu postanowiły włączyć się Stany Zjednoczone, oraz NATO, Miloszević przystał na negocjacje pokojowe.

Dramat sytuacji polegał jednak na tym, że zakończenie przez serbskiego dyktatora konfliktu zbrojnego w jednej części Półwyspu Bałkańskiego, zaowocowało nową wojną, tym razem przeciw społeczności albańskiej zamieszkującej Kosowo. Tym razem, tak NATO, jak i ONZ zareagowały spontanicznie, nie dopuszczając do kolejnej rzezi ludności na Bałkanach. W roku 2001 Miloszevicia oddano pod sąd haski.

Reasumując powyższe rozważania, można powiedzieć ze smutkiem, że poniekąd zbrodnie ludobójstwa na stałe wpisały się w dzieje powszechne XX-wiecznego świata. Pomimo ogromu ofiar, jakie pociągnęła za sobą II wojna światowa, pomimo eksterminacji ludności żydowskiej oraz innych grup narodowościowych, uznanych przez nazistów za gorsze, pomimo pamięci o bólu i cierpieniu, świat, politycy, społeczeństwa, nie odrobiły lekcji historii, nie chcąc uczyć się na błędach innych, bardziej doświadczonych narodów. Fakt, że o okropnościach Holocaustu, oraz II wojny światowej pamiętają Polacy czy Żydzi, wcale nie oznacza, że jej smutne i jakże bolesne dzieje, mają przed oczyma mieszkańcy i rządzący innych krajów. Najlepszym dowodem potwierdzającym tę teorię, jest przykład smutnych losów państwa Kambodża, Ruanda czy Jugosławia, opisanych wyżej.

To smutne, że poszczególne narody nie potrafią wyciągać wniosków z historii innych państw oraz społeczności. To smutne, że choć wielu wie czym był niemiecki faszyzm, nazizm, ksenofobia, antysemityzm, czy Holocaust, choć wie, jak wielu ludzi musiało ponieść najwyższą ofiarę, ofiarę własnego życia, walcząc lub sprzeciwiając się podobnym, chorym ideologiom, nie potrafi tej wiedzy wykorzystać. To wręcz przerażające, że zaledwie kilka lat po uznaniu obozów śmierci za zbrodnie przeciw ludzkości, w cywilizowanym świecie podobne zbrodnie powracają. To straszne, że świat się im przygląda, niewiele robiąc by ograniczyć ich skalę.

Być może, jak chcą myśleć uczeni i badacze przedmiotu, taki stan rzeczy wynika z tzw. kryzysu cywilizacji europejskiej. Ale czy brakiem wiedzy i wstecznictwem światopoglądowym należy tłumaczyć przyzwolenie na dramat ludzi, na ich cierpienie, oraz bezsensowną śmierć? Oczywiście, że nie. Należy walczyć z nieuctwem i wstecznictwem, szerzyć przekonania humanitarne, wierząc, że o losie świata decyduje każdy z nas, każdy z osobna. Walczmy o lepsze jutro, pamiętając o dramacie dnia wczorajszego, oraz o ofiarach XX-wiecznego Holocaustu i ludobójstwa. Niech XXI wiek będzie wolny od nienawiści i bezsensownego przelewania krwi.

Bibliografia:

1. R.A.R. Parker, Druga wojna światowa - krótka historia, Ossolineum 1999.

2. Neil Grant, Historia konfliktów XX wieku, Elipsa 2, Warszawa 1994.

3. Leszek Podhorodecki, Historia najnowsza - świat i Polska 1939-1997/98, Mada, Warszawa 1998.

4. Świat współczesny - od wybuchu II wojny światowej, PWN, Warszawa 2002.

5. Jerzy Topolski, Polska, Europa, Świat 1939-1998, Graf Punkt, Warszawa 2000.

6. Karol Małcużyński, Oskarżenie nie przyznają się do winy, Interpress, Warszawa 1976.

7. Roman Jusiewicz, Historia Polski- repetytorium, Kram, Warszawa 2000.

8. Historia 4 - podręcznik dla liceum, WSiP 1998.