W gospodarce wodnej każdego państwa istotne miejsce zajmuje ochrona jego wód przed zanieczyszczeniem i walka z tym zanieczyszczeniem. Ochronie tej podlegają zarówno wody powierzchniowe jak i podziemne. Z wód powierzchniowych szczególnie trudna jest ochrona mórz. Morza są zbiornikami wody o ogromnych rozmiarach które teoretycznie wydawać by się mogły trudne do zanieczyszczenia ale w praktyce są one niezmiernie trudne do oczyszczenia. O ile zbiorniki takie jak morza były zanieczyszczane przez ludność mieszkającą u jego wybrzeży to jeszcze do końca XIX wieku skala tego zanieczyszczenia była naprawdę niewielka. Od czasu rozwoju technologicznego opartego na węglowodorach sytuacja ulega drastycznie zmianie. Dziś większość zbiorników morskich jest zanieczyszczona i będzie ciągle zanieczyszczana. Jest to sytuacja nie do uniknięcia a jedynym rozwiązaniem dla człowieka jest ustalanie twardych norm skażenia i pilnowanie ich respektowania. W historii przejawiał się pogląd, że rozmiary mórz stanowią o ich ogromnej pojemności jako miejsce depozycji zanieczyszczeń. Wody powierzchniowe śródlądowe były początkowo traktowane jak morskie i dopiero zły ich stan w miastach kiedy to przestały się nadawać jako źródło wody pitnej zwróciło uwagę ludzi. O ile zanieczyszczeniem rzek zajęto się szybko chcąc poprawić jakość ich wód o tyle morze nadal było traktowane jako nie będące niczyją własnością a więc bez odpowiedzialności za jego czystość. Oczywiście i do ograniczonej pojemności zbiorników morskich doszedł człowiek. Lecz w wielu przypadkach dopiero na drastycznych przykładach jak na przykład zagrożona klęską ekologiczną Zatoka Gdańska. W przypadku mórz jeszcze jedna kwestia jest szczególna. Otóż nie można chronić morza w pojedynkę szczególnie gdy jest to morze otoczone przez państwa wysoko rozwinięte takie jak Bałtyk.

Jakie cechy Bałtyku wpływają na jego tak duże zanieczyszczenie? Morze to jest morzem niewielkich rozmiarów (jedynie 385 tysięcy kilometrów kwadratowych) ale posiadających duże zlewisko w postaci przeszło 1 630 tys. kilometrów kwadratowych. Jest też morzem wewnętrznym, półotwartym. Nie ma ono znaczenia dla wszechoceanu ponieważ stanowi tylko 1/60 000 część. Nawet z cieśninami duńskimi w postaci Skagerrak, Kattegat, Wielkim i Małym Bełtem i cieśniną Sund jego powierzchnia wynosi tylko nieco ponad 422 tys. km. kw. jego rozciągłość południkowa to zaledwie 1500 km a równoleżnikowa ponad 600. Morze to jest otoczone przez półwysep Fennoskandzki, półwysep Jutlandzki i Europę Środkową. Objętość jego wód to około 22 000 km sześciennych co nie jest liczbą dużą jak na tą powierzchnię. Wskazuje to na płytkość morza Bałtyckiego, która średnio wynosi kilkadziesiąt metrów. To właśnie nasze morze Bałtyckie i drugie europejskie Morze Śródziemne najbardziej są zagrożone przez gwałtowny rozwój cywilizacyjny państw położonych nad ich brzegami. W przypadku Bałtyku nad jego niewielką powierzchnią w granicach jego zlewiska żyje aż 140 milionów osób, która rocznie wytwarzają około 15% całej światowej produkcji. Nad jego brzegami powstało 60 wielkich miast i prawie 1000 portów i przystani. O tym jak żywy jest na tym akwenie transport morski wskazuje liczba statków pokonujących cieśniny oddzielające go od Morza Północnego na poziomie 70 tysięcy jednostek rocznie. Nie ujmuje to dodatkowych kilku tysięcy jednostek stale przebywających na jego wodach. Dodatkowo nad jego brzegami funkcjonują bazy marynarki wojennej wielu państw i duże stocznie takie jak ta w Kopenhadze, Kilonii, Gdańsku, Szczecinie czy Sankt Petersburgu. Wszystko to sprawia, że szacunki mówią o 1,2 milionie ton zanieczyszczeń dostarczanych średnio przez każde państwo położone nad Bałtykiem. Nic dziwnego, że nasze morze nazywa no umierającym. Mieszkańcy wielu państw zaczęli się zastanawiać słysząc takie określenia jak "martwe morze" czy można zjadać ryby tam złowione i czy można się w nim bezpiecznie kąpać. Szczególnie w okresie lata docierają d nas informacje o zamykaniu plaż i kąpielisk ze względu na niebezpieczne stężenia zanieczyszczeń lub zakwitanie groźnych glonów. To jednak z naszego terytorium dociera do Bałtyku najwięcej zanieczyszczeń. Na naszym terytorium znajduje się aż 50% całej ziemi uprawnej w zlewisku Bałtyku co wymusza ogromny wzrost zanieczyszczeń związanych z rolnictwem a w szczególności z nawożeniem. Pomimo tego, że wskaźniki nie stawiają naszego państwa w czołówce trucicieli, na jednego mieszkańca wytwarzamy niewiele zanieczyszczeń, to w praktyce bardzo dużo zależy od naszej racjonalnej gospodarki odpadami.

W dzisiejszym świecie tak jak to było wspomniane na początku największe zagrożenie dla morza maja produkty ropopochodne. Są to zanieczyszczenia o tyle niebezpieczne, że są one rzadko widoczne gołym okiem. Jedynie małe baseny zamknięte jak te portowe mogą być drastycznie zanieczyszczone. Szacunki mówią aż o 10 do 15 milionów ton ropy i jej produktów pochodnych dostających się do mórz. Najczęściej pochodzą one niestety z świadomego zanieczyszczania wód przez statki. Prowadzą one nielegalny proceder spuszczania do morza wszelkich zanieczyszczeń oraz przepłukiwania swoich zbiorników po każdym rodzaju transportu. Dlatego też wiele państw w tym polska prowadzi powietrzny monitoring dróg wodnych w celu wykrywania skażeń i ich sprawców. W skład tych związków oprócz samej ropy wchodzą produkty spalania ropy naftowej i węgla kamiennego. Dla poprawy sytuacji miało o dziwo wpływ kilka katastrof z udziałem dużych jednostek do transportu ropy. Mowa tutaj o tankowcach "Torres Canyon" i "Amaco Cadiz", które roztrzaskały się o brzeg powodujący wylew transportowanej przez nie ropy naftowej i zanieczyszczenie brzegu. Te straszne sceny z plaż po takiej katastrofie kiedy to można było dostrzec ptaki oblepione w ropie i ludzi starających się im pomóc. W kilku innych przypadkach doszło do równie drastycznych katastrof a jedynie sprzyjające okoliczności pogodowe pozwoliły ograniczyć skutki zanieczyszczenia. Wszystkie te sytuacje pozwoliły zwrócić uwagę na problem transportu drogą morską niebezpiecznych substancji. Wypracowano przy tej okazji schematy działań i opracowane potrzebne urządzenia do walki ze skutkami katastrof. Na Bałtyku na szczęście nie pływają jeszcze największe tankowce świata mające po blisko 400 metrów i zawierające na pokład setki tysięcy ton ropy. Choć przez wąskie i płytkie cieśniny wpływają już całkiem spore jednostki. Dla takiego morza jak Bałtyk nawet jedna taka katastrofa miała by kolosalne znaczenie. Nasze morze ma bardzo duże problemy z samooczyszczeniem. Ograniczona jest tutaj wymiana wody z wszechoceanem. Pomimo braku takich zdarzeń na naszym morzu jest ogromna masa innych zagrożeń z którymi trzeba sobie poradzić. Są tu między innymi ogromne ilości związków pochodzących z nawożenia, problem nie oczyszczonych wód rzecznych (w tym naszej największej rzeki Wisły) i problemy związane z działaniami w czasie obu wojen światowych. Jeszcze dzisiaj spotkać się możemy z sytuacją wydobycia kawałków iperytu z czasów I wojny światowej lub min morskich. Dla wielu dużym zagrożeniem dla czystości jest ogromny port wojenny w Kaliningradzie gdzie stacjonują będące często w złym stanie jednostki, także te z napędem atomowym. Jednak i na Bałtyku miały miejsce może mniejsze w skali ale równie groźne zdarzenia. Jedno z nich miało miejsce 30 marca 2001 roku na zachodnich akwenach morza Bałtyckiego. Tego dnia w odległości 12 mil od duńskiej wyspy Falster i 15 mil od niemieckiego półwyspu Darss. W tym dniu przepływały tędy cypryjski frachtowiec i tankowiec "Baltic Carrier". Ten drugi przewoził mazut czyli produkt destylacji ropy naftowej i w momencie katastrofy tych dwóch jednostek 2700 ton mazutu wydostało się ze statku. Całą sytuację pogarszała zła pogoda. Przy wietrze rzędu 30 m/s i falach wysokości 3 metrów niemożliwe stało się otoczenie wycieku specjalnymi zaporami i usunięcie mazutu z powierzchni morza.

Te trudne warunki sprawiły dodatkowo, że dwie jednostki duńskie nie mogły dotrzeć na miejsce i wziąć udziału w akcji ratunkowej. Najlepszą sytuacją jest szybkie otoczenie plamy i powolne ale systematyczne zbieranie substancji zagrażającej. W tej sytuacji plama mazutu miała początkowo zwarty kształt zwarty i rozciągała się na długości 15-20 kilometrów. Jednak wobec nie podjęcia działań zabezpieczających plama podzieliła się na mniejsze i zaczęła się przemieszczać w kierunku zachodnim. Plamy przemieszczały się szybko wobec takich warunków na morzu i już następnego dnia znalazły się w cieśninie Gronesund pomiędzy wyspami Moen i Falster. Jaki jest bilans całego zdarzenia? Już pierwszego dnia i drugiego zginęło około 100 ptaków. W ciągu tygodnia śmierć poniosło kolejne 1500. ptaki te najczęściej ginęły w wyniku kontaktu z plamą mazutu na otwartym morzu. Ile jest ich dokładnie nie wiadomo gdyż zwierzęta rzadko giną w bezpośrednim kontakcie z plamą lecz dopiero po kilku dniach od zdarzenia. Większe zagrożenie stworzyła plama dla ptactwa bytującego na wyspach Moen, Bogoe, Faroe i Falster gdzie mazut zanieczyścił plaże. Na tych wyspach żyją liczne gatunki ptactwa oraz przylatują kolejne gatunki wędrowne. Zagrożonych jest tam około 25 tysięcy ptaków. Inni ekolodzy dodają jeszcze tutaj liczbę 5 tysięcy ptaków, które zginą w ciągu kolejnych 14 dni od zdarzenia. Paliwo ma także wpływ na ryby żyjące w Bałtyku a w szczególności śledzie składające ikrę w dnie lub na roślinach je porastających.

Kolejną ważną grupą zanieczyszczeń są pestycydy. Dostają się one do morza na skutek nawożenia powierzchni pól skąd są wypłukiwane i drogą rzeczną deponowane w morzu. Do najczęściej spotykanych należą DDT i PCB. W poszczególnych krajach nadbałtyckich rozpoczęto już walkę z ich stosowaniem co przedstawia tabelka:

Kraj DDT i jego pochodne PCB

Dania W kraju tym nie wykorzystuje się Nie produkuje się. Ograniczone stosowanie od 1976 roku.

Finlandia Zakaz stosowania od stycznia 1977 roku. Nie produkuje się. Nie importuje od 1979 roku

Niemcy Całkowity zakaz od 1971 i 1977 roku. Nie produkuje się; 85% użycia w zamkniętych systemach

Polska Całkowity zakaz od 1976 roku. Znikoma produkcja; od 1972 roku całkowity zakaz

Szwecja Całkowity zakaz jako pestycydu od 1975 roku Nie produkuje się. Obecnie zużywa się 1500-2000 ton 

ZSRR Całkowity zakaz od 1974 roku. Całkowity zakaz od 1971 roku

Największym problemem w stosowaniu pestycydów i innych środków jest ich trwałość. Takie substancje ulegają rozpadowi bardzo powoli szczególnie w warunkach beztlenowych i niskich temperatur tak jak ma to miejsce w Bałtyku. Związki też ulegają bioakumulacji co stało się głównym powodem ich wycofania. Polega to na odkładaniu się związków w organizmach kolejnych szczebli łańcucha pokarmowego. Jeśli przenikną one do planktonu, to są w nim akumulowane i całe przechodzą do organizmu wyższego ogniwa. Pestycydy kumulują się w organizmach w określonych narządach i tkankach jak np. u ryb tłustych takich jak łosoś, śledź czy dorsz. Dlatego tak niebezpieczne są one również dla człowieka, który te ryby spożywa. Dzisiejsze środki nawożące rośliny działają skuteczniej w mniejszych dawkach a docelowo dąży się do rezygnacji z chemicznych metod nawożenia na rzecz organicznych.

Kolejnym zagrożeniem są ścieki przemysłowe. Konferencja techniczna FAO z 1970 roku uznała tę kategorię zanieczyszczeń za najbardziej niebezpieczną dla środowiska morskiego. To zagrożenie wynika z kilku czynników. Pierwszym z nich jest występowanie związków metali ciężkich a w szczególności ołowiu i rtęci. Dodatkowo przemysł dostarcza do rzek wielu związków o często bardzo skomplikowanej budowie. Dodatkowo w środowisku wodnym dochodzi do licznych reakcji chemicznych w wyniku których tworzą się nowe substancje często bardzo toksyczne.

Ścieki bytowo komunalne są również dużym zagrożeniem. Zanieczyszczenia te nie wpadają do morza poprzez system rzeczny ale również bezpośrednio z osadnictwa na brzegu morza. Skala tego zjawiska jest wciąż duża. W Polsce 1/3 wszystkich ścieków komunalnych nie jest oczyszczana w ogóle. W ściekach takich oprócz związków biologicznych występują chemikalia w postaci różnego rodzaju detergentów. Ich wprowadzenie do morza jest szczególnie niebezpieczne ze względu na duży udział bakterii i wirusów, które mają duże zapotrzebowanie na tlen tak cenny w Bałtyku.

W Bałtyku istnieje bardzo duże zagrożenie eutrofizacją szczególnie w mniejszych akwenach o utrudnionej cyrkulacji wody. W dostarczanych ściekach zarówno tych komunalnych jak i przemysłowych znajdują się substancje mogące działać jak nawóz na żyjące tak organizmy zielone i drobnoustroje. Szczególne znaczenie ma tutaj fosfor i azot, które w połączeniu z innymi substancjami tworzą związki podnoszące produkcję biomasy morza.

W normalnych warunkach fosfor potrzebny dla rozwoju roślin pochodzi z podłoża skalnego skąd jest uwalniany w czasie jego wietrzenia. Rośliny pobierają go z wody krążącej w systemie podłoża i wprowadzają go do swoich komórek. Nie cały jednak uwolniony fosfor ze skał jest przez nie pobierany i w pewnym procencie zostaje on odłożony w osadach. Czasami jego depozycja jest na tyle duża, że tworzą się pokłady fosforytów. Do morza w wyniku nie przyjęcia go przez rośliny rocznie wpada 20 milionów ton fosforu a człowiek sztucznie wprowadza 2 miliony ton. Ta właśnie nadprodukcja spowodowana działalnością człowieka jest zagrożeniem dla równowagi środowisk morskich. W Bałtyku fosforany są dostarczane głównie za sprawą ścieków komunalnych i przemysłowych i jest to zdecydowana większość. Zasoby już znajdujące się w Bałtyku są szacowane na 300 do 400 tysięcy ton a roczna dostawa na poziomie 20 tysięcy ton.

Drugim ważnym składnikiem biogennym jest azot. Do morza dociera on głównie w postaci azotanów. Według szacunków cały ocean to aż 22 mld ton tego pierwiastka. Jednak nie jest to azot powodujący eutrofizację ale rodzimy azot N2. jedynie pięć procent tej całej sumy to azot organiczny, azotyny, azotany i amoniak, które mogą być przyczyną bujnego zakwitu roślin a jego pochodzenie nie jest naturalne. Roczna dostawa azotu do oceanów to około 78 milionów ton. Większość dostaje się do oceanu z atmosfery ale tylko 9 milionów ton pozostaje niewykorzystana i odkłada się w dnach oceanów. W naszym morzu stężenie azotanów kształtuje się na poziomie 10 mol/dm3. Jego zawartość w wodzie nie jest stała w czasie i spada prawie do zera w okresie wzrostu i zakwitania masy biologicznej. Wpływ na jego rozmieszczenie maja trzy grupy czynników: chemicznych, fizycznych i biologicznych a w przekroju pionowym da się wyróżnić wyraźne warstwy o różnym jego stężeniu. Najwyżej w tej stratyfikacji jest powierzchniowa warstwa wody z błoną powierzchniową jako granicą dwóch środowisk. Przez nią zachodzi wymiana gazów pomiędzy środowiskiem morskim a powietrznym. Przez nią do morza dociera azot rodzimy w postaci N2. Występowanie na powierzchni wody zanieczyszczeń może zwiększać różnorodność form azotu dostających się do niższych warstw. Najbardziej aktywną warstwą jest ta część toni w której zachodzą procesy fotosyntezy. Dla Bałtyku jest to około 10 do 20 metrów głębokości. W strefie tej stężenie azotanów i azotynów jest bardzo zmienne. Rośnie ono od miesiąca września do marca. Podczas zimy jest ono największe i zaczyna się odwracać ten trend na początku wiosny kiedy t rozpoczyna się wzrost fitoplanktonu. W tym okresie zawartość biogenów szybko maleje. Od maja do września ich ilości są tylko śladowe. W niższej warstwie halokliny ogólne stężenie tych związków jest duże a maksimum przypada inaczej niż w wyższej warstwie na miesiące sierpień - wrzesień. Najniżej położone warstwy wody morskiej charakteryzują się dużą zawartością azotanów i azotynów. W tych rejonach dna morskiego dużym problemem jest deficyt tlenu dlatego też bakterie mogą wykorzystywać tlen z azotanów i azotynów i produkować wolny azot. Część z tego uwolnionego azotu osadza się w osadach dennych. Łączna roczna dostawa związków azotu do morza Bałtyckiego oceniana jest na około 4 miliony ton. Zdecydowana większość z nich pochodzi ze źródeł punktowych czyli ze ścieków komunalnych i przemysłowych. Dla azotu jest to 40% a dla fosforanów aż 90%. Dla związków azotu ogromne znaczenie ma tutaj również rolnictwo, gdzie spośród wszystkich wysianych nawozów aż 15 do 20% jest spłukiwana do rzek. Gdy już te dwa biogeny znajdą się w morzu za sprawą dostawy z rzek rozpoczyna się bardzo nie bezpieczny proces nadmiernego użyźniania wód morskich. Jak już wyżej wymieniono pochodzą one ze źródeł przemysłowych, rolnictwa w postaci wymywania nawozów oraz ze ścieków bytowo- komunalnych. Proces eutrofizacji powoduje gwałtowny rozwój organizmów roślinnych przy czym najszybciej rozwijają się proste organizmy jednokomórkowe u których czas rozmnażania się jest najszybszy. Szczególnie niebezpieczne są to sinice. Powodują one dwie znaczące zmiany w systemie wodnym. Pierwsza łagodniejsza to zmętnienie wody na skutek blokowania dostępu światła słonecznego. Ma to swoje konsekwencje w postaci obumierania roślin pokrywających dno morskie. Druga dużo poważniejszą konsekwencją jest wytwarzanie przez nie substancji toksycznych. Mogą one powodować śmierć nawet dużych zwierząt morskich jak na przykład pomór fok bałtyckich. Dla człowieka stanowią zagrożenie w postaci oparzeń, chorób skóry i zatruć dlatego zawsze pojawienie się sinic powoduje zamknięcie kąpielisk. Zakwit sinic nie jest długotrwały ale za to bardzo intensywny. I właśnie ta ich duża liczba stanowi kolejny poważny problem. Jeśli sinice obumierają w miejscu gdzie jest wystarczająca ilość tlenu do ich rozłożenia w procesie gnilnym to nie powoduje to szkód dla środowiska. Odbywa się wtedy normalny proces przemiany materii. Sytuacja się komplikuje gdy obumieranie rozpoczyna się w środowisku mało zasobnym w tlen. Wówczas proces gnicia zużywa większość jego zasobów i powoduje obniżenie jego stężenia do niebezpiecznie niskiego poziomu. Tworzy się wówczas pustynia tlenowa. Doprowadza to do śmierci innych organizmów nie tolerujących obniżonego stężenia tlenu. Na dnie takiego zbiornika powstaje ciężki mułowy osad gdzie odbywają się procesy beztlenowe. W ich wyniku na dnie wytwarzane są trujące gazy takie jak siarkowodór, metan, toksyczne aminy i inne efekty rozpadu beztlenowego aminokwasów. W małym słodkim zbiorniku taki proces postępuje a na jego dnie osadza się kolejna warstwa mułu. Zbiornik się powoli wypłyca i następuje jego ostateczne obumarcie i zarośnięcie. Na tym miejscu tworzy się torfowisko. Bałtyk jest dużo większym zbiornikiem i proces eutrofizacji przebiega inaczej. Normalnie proces taki trwa setki a nawet tysiące lat. Jednak dostawa dodatkowej substancji odżywczej w postaci biogenów może gwałtownie przyspieszyć eutrofizację. Bałtyk jest morzem szczególnie zagrożonym procesem eutrofizacji z powodu dwuwarstwowej budowy toni morskiej, niewielkiej głębokości, słabej wymiany wód z wszechoceanem przez płytkie cieśniny. Jest on również morzem wewnętrznym co sprawia, że dostawa biogenów jest niebezpiecznie duża. Deficyty tlenu pojawiające się na dnie Bałtyku są okresowo pogłębiane. Dzieje się tak w przypadku zwiększonych wlewów substancji biogennych. W okresie dłuższym pogłębia się to zjawisko. W ciągu minionego wieku badanie przeprowadzane w Głębi Gotlandzkiej dowodzą na wyraźny spadek zawartości tlenu wraz ze wzrostem głębokości. Na poziomie 200 metrów jest go 2,83 cm sześciennych na 1 litr wody morskiej. 100 metrów wyżej tego tlenu jest już 3,15 centymetra na litr. W ostatnim wieku następuje też stopniowy wzrost zasolenia wód Bałtyku co wyraźnie zwiększa ich statyczność.

Na dnie zbiornika wodnego odbywa się również proces fermentacji. Szczególnie niebezpieczna jest fermentacja siarkowa powodowana przez bakterie siarkowe a produktem ich działalności jest siarkowodór. Gdy na dnie znajduje się odpowiednia ilość tlenu siarkowodór wchodzi w reakcję z tlenem i tworzą się związki siarki łatwo deponowane. Natomiast w sytuacji obniżonej ilości tlenu siarkowodór zaczyna się gromadzić. Jego warstwa szybko się powiększa na znaczne wysokości ponad dno morskie. Jako, że jest to gaz trujący zabija on wszelką faunę i florę dna morskiego i zwierzęta mieszkające w toni morskiej. Martwe ciała tych zwierząt i roślin dodatkowo pogarszają sytuację ponieważ nie mogą być rozłożone tlenowo i powiększają ilość produktów trujących. Zjawisko wystąpienia nie jest niczym nowym. Dzieje się tak co roku w zbiornikach wodnych śródlądowych na skutek odwróconego uwarstwowienia termicznego wody w stawie. Wówczas to zatrzymana zostaje cyrkulacja pionowa wody a na dnie pojawia się siarkowodór. W czasie zimy gdy powierzchnia wody jest skuta lodem nie ma możliwości dostawy nowej porcji tlenu. Wówczas tez woda cieplejsza pozostaje na dnie zbiornika blokując cyrkulację. Jednak w jeziorach jest to zjawisko przemijające. Wiosna w wyniku ogrzania górnych warstw wody powraca normalne warstwowanie termiczne. Powraca też pionowa cyrkulacja wody. Warstwy nie dotlenione z dna są wynoszone do góry. Siarkowodór jest niszczony i problem deficytu tlenu znika. Problem Bałtyku polega na tym, że w jego obrębie nie zachodzi pionowe mieszanie się mas wody więc nie dochodzi tam do wniknięcia dobrze natlenionych warstw powierzchniowych do dna. Nie jest w ten sposób niszczony zalegający tam siarkowodór. Jedyną okazja do pojawienia się w strefie dennej zasobnych w tlen wód jest ich wlew z rejonu Morza Północnego przez cieśniny duńskie. Woda ta jako zimniejsza i bardziej zasolona wpływając osiada właśnie na dno. Niestety takie duże wlewy świeżej wody morskiej są rzadkie. Pojawiają się na tyle rzadko, że los Bałtyku zależy od nich i często sytuacja na dnie pogarsza się przez kilka lat. Jeszcze trudniej jest z dotarciem tych wód we wschodnie rejony morza Bałtyckiego. Problem ten szczególnie dotyczy Głębi Gotlandzkiej. To jak daleko świeże wody z Morza Północnego wnikną zależy do ich stopnia zasolenia i temperatury. Największe jej ilości przenikają do Bałtyku w czasie sztormów zachodnich. Niestety niewielka głębokość cieśnin sprawia, że rocznie świeżej wody wlewa się około 900 kilometrów sześciennych. Jest to tylko 4% całych wód naszego morza co pokazuje skalę zjawiska. Nawet jeśli woda już się dostanie do zbiornika bałtyckiego to i tak jej przemieszczanie się jest powolne. Cała woda w Bałtyku wymienia się raz na 30 lat. Taki wolny proces wymiany oraz duża dostawa wody słodkiej z rzek sprawia, że o Bałtyku nie mówi się jako o morzu słonym lecz słonawym. Jego zasolenie jest niewielki i zawiera się pomiędzy 5 a 8 promilami na zachodnich brzegach. Średnie zasolenie oceanu światowego wynosi tymczasem 35 promili. Dla morza Bałtyckiego najbardziej korzystny jest wlew wód silnie zasolonych ale zdarzają się równie często wlewy wód średnio zasolonych. W takiej sytuacji woda świeża nie schodzi do dna od razu po minięciu cieśnin lecz wklinowuje się pomiędzy warstwy wody o różnym zasoleniu. Wówczas woda mija ponad dnem głębię Bornholmską i dociera do głębi Gotlandzkiej czy Gdańskiej i tam opada na dno. Notowane jednak były i takie przypadki, że nawet nad tymi dwoma głębiami woda utrzymywała się ponad dnem. Wówczas nie redukowała ona siarkowodory z dna a jedynie z warstwy środkowej. Sytuacja Bałtyku wyglądałaby dużo lepiej gdyby wlewy odbywały się regularnie. Ich różna częstotliwość sprawia, że zdarzały się okresy gdy woda przydenna stagnowała w Głębi Bornholmskiej czy Gotlandzkiej przez kilka lat. W tym czasie powiększał się zasięg pustyni tlenowej i zawiesiny na dnie. Woda z dna nie była wypychana przez świeżą ku górze do warstwy biologicznie czynnej. Na dnie w tym czasie gromadziły się sole potrzebne do produkcji masy biologicznej. Dlatego w czasie wlewów dochodziło do ich gwałtownego przesunięcia ku górze i dużej produkcji fitoplanktonu. Skutkowało to występowaniem na Bałtyku okresów głodu i bogactwa pokarmu dla żyjących tam organizmów. Taki cykl był wyraźnie widoczny jeszcze w okresie przed rozpoczęciem dostawy czynników biogennych przez człowieka. Dzisiaj wobec zagrożenia eutrofizacją sytuacja wygląda inaczej. Eutrofizacja na pierwszy rzut oka objawia się zmianą barwy wody. W naszej szerokości geograficznej wody żyzne przyjmują barwę zieloną. Jeszcze dalej postępujący wzrost masy biologicznej powoduje zmianę barwy na żółto zieloną. W rzekach taka woda jest brunatna. Duża ilość zawiesiny organicznej w wodzie to także gwałtowne pogorszenie parametru przejrzystości wody. W wodach eutrofizowanych spada ona zaledwie do kilku metrów. Mniejsza dostawa światła to także mniej intensywna fotosynteza. W wodach strefy umiarkowanej bez zawiesiny powinna odbywać się jeszcze na 30 metrach a w wodach tropikalnych odbywa się ona nawet na 100 metrach. W Bałtyku widać na przykładzie fotosyntezy jak bardzo pogorszyła się jakość wody. O ile przed wojna rośliny zielone porastały dno d głębokości 20 metrów o tyle obecnie jest to już tylko 8 metrów a w niektórych zatokach jeszcze mniej. Zmiany zaszły również w świecie zwierząt. Gatunki kiedyś dominujące często wycofały się w wyniku złego tolerowania stanu wody. Pojawiają się nowe odporniejsze lub takie, którym zmiany odpowiadają i to one stają się dominującymi. W świecie mikroorganizmów zaobserwowano wycofywanie się okrzemek. Stanowią one ważny składnik pokarmowy zooplanktonu. Ich miejsce zajmują na krótko zielenice a w dłuższej perspektywie sinice.

Nie da się oczyszczać wody w morzu. Dlatego konieczne jest ich oczyszczanie już u źródła emisji czyli w miastach i przy zakładach przemysłowych. Służą do tego oczywiście oczyszczalnie ścieków. Pierwszym sposobem jest oczyszczanie mechaniczne, które jest najprostszą formą oczyszczania. Usuwa ono tylko frakcje mechaniczną ścieków bez utylizacji niebezpiecznych substancji. Taka metoda nadaje się do oczyszczania ścieków komunalnych. W przypadku ścieków przemysłowych w których znajdują się agresywne substancje chemiczne dla ich oczyszczenia należy stosować skomplikowane metody chemiczne. Ścieki przemysłowe zawierają często związki cyjanku. Związki te są jednymi z najbardziej toksycznych substancji szczególnie dla kręgowców. Cyjanki usuwa się ze ścieków za pomocą utleniania ich związkami chloru. Proces ten przeprowadza się w środowisku silnie zasadowym (przy pH 11) aż do powstania dwutlenku węgla i azotu lub amoniaku. Ścieki przemysłowe mają często charakter zasadowy i wtedy konieczne jest ich zobojętnianie przy pomocy kwasu siarkowego. Można też ze ścieków wytrącać metale ciężkie wiążąc je w trudno rozpuszczalne związki. Dla przykłady związki ołowiu i miedzi wytrąca się dodając do ścieków skały wapniowe lub węglanu sodowego. Dla ochrony wód przed skażeniem przemysłowym ma stosowanie obiegu zamkniętego wody. Ścieki wypuszczane z zakładów produkcyjnych często są na tyle agresywne, że wymagają kilkukrotnego przejścia przez drogi cykl oczyszczania chemicznego zanim będą mogły być spuszczone do rzek. Zastosowanie zamkniętego obiegu pozwoliło by zastosować wodą ze ścieków ponownie do celów produkcyjnych już po 3 cyklu oczyszczania. Zakład wtedy zaoszczędziłby na pozyskaniu wody i oczyszczaniu ścieków.

Ostatnią metodą oczyszczania ścieków jest metoda biologiczna polegająca na takim kierowaniu procesem rozwoju organizmów prostych (bakterii, grzybów, pierwotniaków) aby w sposób naturalny rozkładały materię organiczną zawartą w ściekach do związków nieorganicznych takich jak dwutlenek węgla, azot, azotany i fosforany. Takiej wody nie można jeszcze spuścić do cieków z powodu tych azotanów i fosforanów. Dlatego należy najpierw przepuścić ją przez szereg osadników gdzie substancje te zostaną wykorzystane jako pożywka dla organizmów prostych. Po takim cyklu wodę można spuścić do rzeki a nagromadzona materię organiczną wykorzystać jako doskonały nawóz. W Polsce 2/3 ścieków jest oczyszczanych z czego metodą mechaniczną - 35% , biologiczną - 27%, chemiczną - 5%. Liczba oczyszczalni stale rośnie szczególnie teraz gdy weszliśmy do struktur unijnych.

Dziś wobec tych wszystkich zagrożeń próbuje chronić się nasze morze za pomocą umów międzynarodowych. Ochrona jego wód w początkowych okresie miała związek z troska o stan rybołówstwa. Rybołówstwo na Bałtyku nigdy nie było tak efektywne jak na żyznych wodach Atlantyku czy Morza Północnego. Ma ono jednak duże znaczenie ekonomiczne dla państw nadmorskich a niskie zasoby ryb rekompensowane są przez bliskość łowisk. Dla tego akwenu łowienie na skalę gospodarczą rozpoczęło się po II wojnie światowej kiedy w 1955 roku złowiono łącznie 466 tysięcy ton ryb. Był to bardzo gwałtowny wzrost w porównaniu z latami przedwojennymi ale w kolejnych latach nie był już tak gwałtowny. W roku 1965 było ich już złowionych 523 tysiące ton aby do roku 1971 wzrosnąć do przeszło 755 tysięcy ton. Wśród łowionych gatunków czołowe miejsce zajmuje śledź (44% całkowitych połowów), a następnie dorsz (25,5%) oraz szprot (ok.14,5%). Dla Polski morze Bałtyckie to 28% wszystkich połowów w czym wyprzedza nas tylko Finlandia. Pokazuje to jak duże znaczenie miałby spadek połowów na Bałtyku. Oprócz obniżenia tonażu złowionych ryb skażenie środowiska przynosi jeszcze inne zagrożenia dla gospodarki. Jeśli dojdzie do sytuacji w której kąpiel w morzu stanie się zabroniona a na plaży zamiast bursztynu znajdziemy kupkę sinic to straty z powodu braku turystów będą ogromne. Pierwsze próby ochrony łowisk bałtyckich to lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte XIX wieku! Pierwszym dokumentem regulującym kwestię połowów na Bałtyku była podpisana przez Danię i Szwecję umowa dotycząca zasad łowienia ryb na wodach przybrzeżnych tych dwóch państw. Lata późniejsze to wiele podobnych umów międzypaństwowych i wewnątrz państwowych o regulacji połowów i ochronie poszczególnych gatunków ryb. Niestety w tym czasie żadna umowa nie miała charakteru globalnej ochrony całego życia w Bałtyku i nie była podpisana przez wszystkie państwa nadbałtyckie. Dzisiaj taka umowa międzynarodowa istnieje. Pojawiła się ona nawet z inicjatywy Polski. Otóż Polska w dniach 4 do 14 września 1973 roku zorganizowała konferencję dyplomatyczną państw bałtyckich. Na tej sesji państw bałtyckich rozmawiano o problemach morza i ludzi nad nim mieszkających. W wyniku tych rozmów zakończonych pełnym sukcesem podpisano porozumienie regulujące kwestie rybołówstwa i ochrony całego życia biologicznego Morza Bałtyckiego. Ta umowa międzynarodowa po ratyfikacji obowiązuje we wszystkich państwach nadbałtyckich i na terenie całego morza z wyjątkiem wód wewnętrznych. Ta pierwsza umowa gdańska to był dobry początek kolejnych umów. Już w 1974 w Helsinkach z inicjatywy Finlandii ponownie spotkały się przedstawicielstwa państw bałtyckich aby rozmawiać o sprawach morza. Podpisano kolejną konwencję o ochronie jego życia biologicznego.

Wspomniana umowa ma na celu wskazanie sposobów zapobiegania zanieczyszczeniom Bałtyku oraz dostawaniu się do jego wód szkodliwych substancji. Rozszerza tym samym zakres poprzednich konwencji, które zajmowały się głównie ropą naftową jako podstawowym źródłem zanieczyszczeń oraz sposobami ich usuwania.

Konwencja helsińska zobowiązuje podpisujące ją państwa do podjęcia wszelkich środków, mających na celu zanieczyszczenia usuwać z Morza Bałtyckiego od strony lądu. Każde z państw ma obowiązek uzyskania zezwolenia odpowiednich władz aby działania takie podejmować. Ponadto mają one opracowywać wspólne strategie oraz kryteria, na których mają się owe zezwolenia opierać.

Sygnatariusze konwencji mają obowiązek takiego oczyszczania ścieków, aby usuwanie do wód Bałtyku nie powodowało zbyt dużego spadku tlenu w wodzie. Dodatkowo ścieki nie mogą zanieczyszczać morza w dużym stopniu oraz nie mogą powodować jakiegokolwiek zagrożenia epidemiologicznego.

Omawiana konwencja mówi także o tym, jak należy zapobiegać zanieczyszczeniom morza ze strony statków. Dotyczy to przede wszystkim wylewania do wody ropy naftowej oraz różnego rodzaju olejów. Jedną z podstawowych zasad jest zakaz usuwania do morza tych substancji ze zbiornikowców oraz tankowców pływających pod banderą państw- stron konwencji, a mających nośność powyżej 400 ton. Każda jednostka pływająca powinna rejestrować ilość i rodzaj substancji usuwanych do Bałtyku. Nie wolno także wylewać ścieków z pokładu, a należy je przechowywać w specjalnie przeznaczonym do tego zbiorniku oraz usuwać w urządzeniach portowych.

Odstąpić od tych zasad wolno tylko wyjątkowo i tylko wtedy, gdy pozwala na to konwencja. Chodzi tu mianowicie o przypadki ratowania życia, oraz takie, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo na morzu.

Nowa konwencja helsińska z 1992 roku wprowadza dodatkowy obowiązek prawny dbania o środowisko przyrodnicze Morza Bałtyckiego. Dopiero bowiem wtedy podjęto decyzję, że jest to ważny aspekt, który powinien podlegać takiej samej ochronie, jak inne.

Konwencja z 1992 roku utworzyła Bałtycki System Obszarów Chronionych (ESPA), na którego potrzeby wyznaczono 62 obszary na Morzu Bałtyckim. Polska jako swój wkład w ten program zaproponowała rozwiązanie w postaci rozszerzenia ochrony, którą objęte są nadmorskie parki narodowe oraz krajobrazowe na przybrzeżne wody morskie. Dyskutuje się także na dalsze rozszerzenie na wody, znajdujące się na pełnym morzu. Najbardziej posunięte działania zanotować można na terenie Wolińskiego parku Narodowego, którego zarządcy załatwili formalności krajowe oraz rozpoczęli działania z Komisją Helsińska, aby rozszerzyć teren parku na omawiane obszary.

Dodatkowe działania obejmują: tworzenie rezerwatów podwodnych, wprowadzenie stref ochronnych pasa brzegowego (szerokiego na 100-300 metrów, od strony wody, jak i od strony lądu), obejmowanie ochroną gatunkową roślin i zwierząt, którym grozi wyginięcie (np. morświn, dziki łosoś), a także obejmowanie ochroną całych kompleksów przyrodniczych, jak na przykład zbiorów roślinności podwodnej.

takie przedsięwzięcia odnoszą często rezultat w postaci odradzania się zagrożonych gatunków, czego przykładem może być szybki przyrost ilości kormoranów na Mierzei Wiślanej, co powoduje wręcz zagrożenie dla ilości żyjących tam w wodach morskich ryb. Podobnie u wybrzeży Finlandii- rozmnażające się w szybkim tempie foki wyjadają ryby, które przeznaczone są do połowu. Takie sytuacje mogą powodować zniesienie ochrony gatunkowej.

Dostępność Polski do morza powoduje aktualność problemu w jaki sposób można racjonalnie prowadzić gospodarkę morską. Część zadań przekazywanych jest na rzecz jednostek samorządu terytorialnego, głównie gmin, które w sposób bardziej korzystny mogą zająć się tą polityką. Takie rozwiązania stosuje się powszechnie w Europie, na przykład w krajach skandynawskich.

Wypełniane są także stopniowo zadania, jakie stawia przed sobą Komisja Helsińska- zanieczyszczenia Bałtyku zostały zredukowane już o ponad połowę. W 2001 roku opublikowano w Warszawie raport komisji, w którym oznajmiono, że od początku lat 80. zredukowano zdecydowanie ilość substancji, jakie wyrzucane są do morza, a przedstawiono to na przykładzie 72 rodzajów związków. Przewodniczący Komisji- Peter Ehlers pochwalił działania, podejmowane przez kraje nadbałtyckie, ale dodał jednocześnie, że należy nadal wypełniać postanowienia konwencji, aby zlikwidować zanieczyszczenie Bałtyku.

Zwraca się głównie uwagę na eliminowanie substancji najbardziej niebezpiecznych, charakteryzujących się toksycznością oraz tym, że trwale zalegają w środowisku przyrodniczym morza. Należą do nich: biocydy, pestycydy, metale ciężkie, a także pewnie rodzaje związków organicznych.

W 1988 roku wskazano 48 najniebezpieczniejszych związków, których ilość ma zostać zmniejszona przynajmniej o 50%.

Ich emitowanie do środowiska obniżane może być za pomocą różnych środków- prawnych, wprowadzanie nowych technologii produkcyjnych oraz systemów retencji. Działania takie to redukcja zużycia benzyny ołowiowej w państwach nadbałtyckich. Wiele z substancji zostało ograniczonych na skutek kryzysu gospodarczego na początku lat 90. komisja helsińska po zatwierdzeniu realizacji pierwszego planu redukcji substancji szkodliwych o 50% zobowiązała się dopilnować całkowitego zaprzestania niektórych związków do morza do roku 2020. wszystkie te działania zmierzają do wciąż odległego celu jakim jest uratowanie Morza Bałtyckiego przed degradacją.