B. Prus Lalka, bohater zbiorowy; są wśród nich Polacy, Niemcy i Żydzi
Polacy: Reprezentowani przez Deklewskiego (fabrykant powozów, wytrwały w pracy, znakomity rzemieślnik), radcę Węgrowicza (od dwudziestu lat jest członkiem-opiekunem Towarzystwa Dobroczynności), Szprota (ajent handlowy), Rzeckiego (subiekt). Wszyscy ciężko pracują, w wolnych chwilach spotykają się w jadłodajni, aby wymienić poglądy na sytuację polityczną i wydarzenia warszawskie, a także porozmawiać o postaciach bardziej znanych mieszkańców miasta (np. o Wokulskim). Choć są to ludzie, którzy całe życie poświęcili pracy i powiększaniu swoich majątków, nie udało im się zgromadzić większych kapitałów. Dochody wystarczają im jedynie na drobne inwestycje i pokrywają wyłącznie rodzinne wydatki. Tymczasem prawdziwie duże interesy robią ludzie, których stać na ryzyko, ale też mają wybitne zdolności handlowe, a te leżą niewątpliwie w charakterze narodowym Żydów, sprzyja im także upór i żelazna konsekwencja, z jaką postępują Niemcy. Bierność Polaków i te zalety innych narodowości są powodem sytuacji, w której handel zdominowany jest przez Żydów i Niemców. Wśród Polaków natomiast panuje żelazny pogląd, że na handlu "bogacą się tylko Żydzi i Niemcy; nasi do tego nie mają głowy", więc nie tylko nie starają się zmienić tej sytuacji, ale wręcz krytykują np. Wokulskiego, który zajął się pomnażaniem majątku i interesami handlowymi na wielką, międzynarodową skalę
Żydzi: Bogaci, posiadający rozległe międzynarodowe interesy i kontakty ludzie, lub mniejsi kupcy, właściciele sklepików, składów itp. Są grupą bardzo jednolitą i solidarną. Trzymają się razem i skłonni są sobie pomagać. Ich dzielnicą w Warszawie są Nalewki i okolice ulicy Świętojerskiej. Są wśród nich ludzie przywiązani do tradycji i obyczajów, lub tacy, którzy z nich zrezygnowali, ale nie przyjęli chrztu w obawie przed odrzuceniem ich przez Polaków i Żydów, wreszcie tacy, którzy przyjęli wiarę chrześcijańską. Większość czuje się Polakami. Przyjaciel Wokulskiego, Henryk Szlangbaum, brał udział w powstaniu styczniowym, był zesłany na Syberię, wykazał się piękną patriotyczną postawą. Również Szuman uważa, że Warszawa jest jego prawdziwym domem. Odrzucił wiarę, to badacz, naukowiec, racjonalista - antropolog, dla którego różnice narodowościowe właściwie nie istnieją
Żydzi także ciężko pracują, a że mają niewątpliwie zdolności handlowe, ich majątki są większe niż majątki Polaków. Głównie to ma się im za złe, mimo że nawet arystokracja jest u nich zadłużona (Łęcki). Prus na kartach Lalki podjął tzw. "kwestię żydowską", ważny dla pozytywistów problem asymilacji (włączenia się w społeczeństwo polskie) Żydów oraz problem szerzącego się wśród Polaków antysemityzmu. Opisał nastroje wśród warszawian. Rzecki w swoim pamiętniku stwierdza: "W ogóle, może od roku, uważam, że do starozakonnych rośnie niechęć; nawet ci, którzy przed kilkoma laty nazywali ich Polakami mojżeszowego wyznania, dziś zwą ich Żydami. Zaś ci, którzy niedawno podziwiali ich pracę, wytrwałość i zdolności, dziś widzą tylko wyzysk i szachrajstwo (...). Tak sobie myślę, ale milczę; bo cóż może znaczyć sąd starego subiekta wobec głosu znakomitych publicystów, którzy dowodzą, że Żydzi krwi chrześcijańskiej używają na mace i że powinni być w prawach swoich ograniczeni. Nam kule nad głowami inne wyświstywały hasła, pamiętasz, Katz?...". Jego obserwacje świadczą o rozkładzie społeczeństwa, braku jedności, wspólnej idei i celu, co może mieć tragiczne skutki, dla pozostającego ciągle pod zaborami kraju
Niemcy: Właśnie po przedstawicielu tej nacji, dzięki małżeństwu z Małgorzatą, wdową po Janie Minclu, Wokulski odziedziczył sklep i majątek (który potem znacznie powiększył). Pierwszy z właścicieli, Jan Mincel, nie mówił jeszcze poprawnie po polsku, a prowadzenie sklepu zamieniał w codzienny, surowo przestrzegany rytuał. Uczył swoich pracowników uczciwości i oszczędności, Rzecki nazywa go "ojcem i nauczycielem swoich praktykantów". Synowie Mincla, Jan i Franc, coraz bardziej wtapiali się w społeczność Polaków. Co prawda Franc Mincel jeszcze przyznawał się do niemieckiego pochodzenia, ale już Jan uroczyście i uparcie przy każdej okazji twierdził, "że Minclowie pochodzą ze starożytnej polskiej rodziny Miętusów, którzy kiedyś, może za Jagiellonów, a może za królów wybieranych, osiedli między Niemcami" i mawiał: "Czuję w sobie starożytną polską krew!... Niemka nie mogłaby mnie urodzić!...". Familia Minclów to w powieści ideał rodziny kupieckiej - wszyscy poświęcają się pracy w sklepie, wraz z subiektami tworzą jedną wielką rodzinę, są rzetelnymi fachowcami, dumnymi ze swego zawodu i efektów swej pracy. Są skrupulatni, oszczędni, systematyczni, a to zalety, których owocem jest majątek pozwalający dostatnio żyć