1. "O sztuce istnienia"

W pierwszym rozdziale autor stawia fundamentalne pytanie o cel i sens życia ludzkiego.

Najpierw natomiast zapytuje o to, czy podobne rozważania mają w ogóle sens. Przecież każdy organizm ma rozwinięty instynkt samozachowawczy i chce żyć. Nie jest to jednak takie oczywiste jeśli przyjrzymy się podejmowanym przez ludzi załamanych i nie radzących sobie z sytuacją życiową próbom samobójczym.

Równie ważne jak "po co żyjemy?", jest pytanie o to jak chcemy żyć. Na nie także nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Każda jednostka ludzka ma własny zestaw wartości, które chce realizować i na które chce poświęcić przeznaczony jej czas istnienia. Jedni gonią za zyskiem materialnym, inni za godnym postępowaniem i życiem w zgodzie ze sobą i własnym sumieniem. Fromm, podobnie jak wielu znakomitych myślicieli przed nim, upatruje w ludzkich dążeniach wspólny mianownik jakim jest pragnienie osiągnięcia szczęścia. Czym jednak jest to szczęście? Czy można powoływać się na tak abstrakcyjne pojęcie bez uprzedniego zdefiniowania go? Arystoteles widział szczęście jako odnalezienie złotego środka, filozofowie chrześcijańscy (np. św. Augustyn) uważali, że prawdziwe szczęście może dać jedynie Bóg. Fromm zaś kieruje nas w stronę zwykłego człowieka i sądzi, że szczęście to po prostu stan zaspokojenia aktualnych potrzeb. Należy następnie zapytać jakiej natury są to potrzeby?

W tym momencie możemy dochodzić jedynie tego, co chce osiągnąć dana osoba, zdobycie czego sprawi jej przyjemność, ale nie wnikać w źródła pragnień ani w skutki ich zaspokojenia. Możemy jednak posunąć się krok dalej i dociekać czy zaspokojenie tej potrzeby doprowadzi do wzrostu tej osoby i jak wpłynie na jej dobrostan. Istnieje różnica między "chcę tego" a "powinienem tego chcieć", człowiek nie zawsze wie, co dla niego jest naprawdę dobre i co przyniesie bardziej pozytywne skutki w dłuższej perspektywie. Być może spełnienie chwilowej zachcianki jest przyjemne, ale warto się zastanowić czy jest w stanie dać trwałe szczęście i przyczynić się do samorealizacji.

Zagadnienie celu życia w szerszym ujęciu wiąże się z naturą potrzeb. Fromm sądzi, że cel może być wyznaczony przez różne poziomy. Na tym podstawowym, znajduje się, by użyć terminologii psychologa humanistycznego Abrahama Maslowa, samoaktualizacja, czyli pełny rozwój posiadanych potencjalnych możliwości, stanie się tym, kim się potencjalnie jest i osiągnięcie w ten sposób autentycznego dobrostanu. Warunkiem jest tu oczywiście dostrzeżenie swoich talentów i cech charakteru a możne temu dopomóc jedynie rozum i doświadczenie.

Na innym poziomie cel życia wiąże się ściśle z "wyzwoleniem", który to termin można pojmować co najmniej dwojako. Najprościej rozumiane wyzwolenie mówi o pokonaniu ograniczeń zewnętrznych, na ogół w wymiarze społecznym (zniesienie feudalizmu na rzecz klasy średniej, kapitalizmu w celu uwolnienia klasy robotniczej) lub politycznym (odzyskanie niepodległości przez dane państwo). Łańcuchy zewnętrzne to jednak nie wszystko, co może ograniczać rozwój jednostki. Znacznie ważniejsze wydają się być łańcuchy wewnętrzne, życie w niezgodzie z własnymi standardami, w stanie wewnętrznego konfliktu. Taka sytuacja jest bardziej niebezpieczna niż represja polityczna czy klasowa, ponieważ ze zniewolonego kraju można ostatecznie uciec lub wzniecić bunt. Nie da się natomiast uciec od siebie.

2. "Wielkie oszustwa"

Nie tylko łańcuchy wewnętrzne stanowią przeszkodę na drodze do samorealizacji i odkrycia sztuki istnienia. Ważnym czynnikiem jest tzw. wielkie oszustwo przenikające nie tylko ludzki umysł, ale spotykane również w naszym życiu codziennym. Fromm podaje przykład do dziś aktualny - reklama, która stanowi połączenie małych prawd i wielkich fałszów a ma na celu nie dobro konsumentów, tylko sprzedanie jak najwięcej, jak najszerszemu kręgowi odbiorców, z jak największym zyskiem dla producenta. Innym przykładem może być polityka, w której kandydaci na intratne stanowiska nie wahają się mówić swojemu elektoratowi to, co chce usłyszeć a następnie sprzeniewierzać się obiecywanym programom politycznym i głoszonym ideom. Społeczeństwo najwyraźniej przechodzi kryzys zdolności krytycznego osądu i nie jest dłużej w stanie odróżnić fałszu od prawdy.

Przykłady ze sfery społecznej można by mnożyć w nieskończoność, ale warto poświęcić chwilę na zjawisko kultury wyższej. Wyobraźmy sobie, że mamy do wyboru dwie książki. Pierwsze dzieło zostało oparte na rzeczywistych przeżyciach autora i jego wieloletnim doświadczeniu, ale napisane jest językiem trudnym i mało czytelnym dla zwykłego czytelnika. Drugie dzieło traktuje o tym samym, lecz zrodziło się w wyobraźni autora a ponadto operuje łatwiejszym w odbiorze dla szerokich mas czytelników stylem. Łatwiej strawna fikcja kupowana będzie chętniej niż wymagający namysłu autentyk. Rozdźwięk pogłębi się jeszcze, jeśli do promocji drugiej z książek użyjemy nazwiska autora znanego i modnego w danym sezonie, jeśli wystosujemy inteligentną i głośną reklamę a do tego dorzucimy rabat w pierwszym tygodniu sprzedaży lub przedstawimy dziełko jako przeznaczone jedynie dla prawdziwych koneserów sztuki. Władza, sława, wysoka pozycja społeczna a nade wszystko zysk są obecnie bardziej cenne niż prawda, uprzejmość, produktywność, odwaga... Człowiek przestał być człowiekiem, stał się jedynie kapitałem.

Oczywiście wśród przywódców państw i rządów oprócz ludzi nieuczciwych i oszukujących celowo podległe im społeczeństwa, są też tacy, którzy chcą czynić dobro i wierzą w pożytek swoich idei i planów. Często jednak, sposób jaki wybierają na osiągnięcie szczytnych celów jest równie nieudany i oparty na podobnych podstawach jak cele tych pierwszych. Przede wszystkim kusi ich postępowanie szybkie, łatwe i bezbolesne.

Erich Fromm przywołuje ruch funkcjonujący w latach dwudziestych i trzydziestych skoncentrowany na wyzwoleniu ciała i umysłu. Rozluźnienia ciała i uwolnienia go od szkodliwych napięć i treści stłumionych dokonywano za pomocą masażu, który zrodził się w obrębie terapii psychoanalitycznej. Pierwszym stosował go Georg Grodek do złamania oporu broniącego dostępu do wypartych składników psychiki. Wyzwolenia umysłu natomiast dokonywano przede wszystkim uciekając się do tradycji wschodnich, takich jak joga, buddyzm, zen. Przede wszystkim oczywiście należy wymienić tutaj medytację.

W dzisiejszych czasach, oferta wyzwolenia jest bardziej bogata. Treningi wrażliwości, grupy spotkaniowe osób o podobnych problemach, bioenergoterapie, nowe ruchy religijne... Każdy może znaleźć coś dla siebie. Do tego tradycje wschodnie wciąż są obecne w naszych umysłach jako atrakcyjny sposób na poradzenie sobie z własnymi stresami. Nie dostrzegamy natomiast powierzchowności oferowanej pomocy. Obiecuje się głęboką zmianę osobowości czy podejścia do życia a daje się zastrzyk energii lub relaksację, nieco lepsze przystosowanie do społeczeństwa w jakim żyjemy lub mami się nadzieją na zbawienie za drobną wpłatę na konto duchowego przywódcy.

Fromm umieszcza na drugim biegunie "głosicieli prawdy" takich jak Buddę, Jezusa, Proroków czy Spinozę, Jego zdaniem, nie byli oni męczennikami, lecz realistami prześladowanymi za prawdy jakie głosili ponieważ władcy ich czasów zdawali sobie sprawy z zagrożenia jakie dla nich stanowi otwarcie oczu społeczeństwa na rzeczywistość.

Iluzja i ułuda otaczają nas ze wszystkich stron a my jesteśmy zbyt ślepi, zbyt słabi lub zbyt wygodni, żeby się sprzeciwić i dojrzeć prawdę. Zysk materialny kusi i wzmaga jeszcze powszechną obłudę. Jedyną zaś możliwą radą jest zwiększenie krytyczności i refleksyjności w życiu jakie chcemy przeżyć godnie i autentycznie.

3. "Trywialna rozmowa"

Kolejną przeszkodą w uczeniu się sztuki życia jest tzw. trywialna rozmowa. Samo słowo "trywialny" wywodzi się od łacińskiego tri-via, czyli punkt, w którym spotykają się trzy drogi, inaczej - wspólne miejsce. Szersze znaczenie odwołuje się do postawy, w której nie odróżniamy tego co nieistotne, powierzchni rzeczy, od tego, co istotne naprawdę, co leży głębiej, u źródła. Na przykład, w ideologii buddyzmu, nie myśli się o rzeczach niepotrzebnych, a zatem mnich, zanim zacznie rozmowę, musi rozważyć czy to, co ma zamiar powiedzieć ma sens i przyniesie jakiś pożytek, czy też rozpoczęta rozmowa będzie wulgarna i pusta, czy doprowadzi do niezależności i przyczyni się do wyciszenia, do spotkania ze sobą i samorozwoju poszukiwanego w tym życiu. Rozum podpowie mnichowi, by zajął się rozmową, która rozjaśni jego umysł i posunie go dalej w kierunku nirwany, do której dąży.

Przyjrzyjmy się teraz temu, o czym mówi współczesne społeczeństwo. Plotki, afery i skandale, wzniecane nieraz sztucznie i rozdmuchiwane na szeroką skalę, służą prawdopodobnie głownie temu, by mieć o czym mówić przy niekończących się spotkaniach na kawie z przyjaciółmi czy bankietach służbowych. Stąd trywializujemy rozmowy i wzruszenia, a z tym nas samych i nasze relacje z innymi.

Rozmowa nietrywialna, poza tym, że powinna mieć głębszy sens, nie może się skupiać na mówieniu o sobie. Dialog należy uczynić wymianą przywileju słuchania. Człowiek współczesności to istota wysoce uspołeczniona, masowa, ale zarazem niezwykle samotna. Równie mocno lękamy się kontaktu z innymi, jak lękamy się utraty tego kontaktu. Trywialna rozmowa jest odpowiedzią na tę ambiwalencję, ponieważ dostarcza rozwiązania dylematu "Jak pozostać samemu, nie będąc samotnym?". Angażując się w nią, tworzymy iluzję dialogu i kontaktu międzyludzkiego, kiedy w rzeczywistości ma miejsce jedynie seria monologów. Każde jednak spotkanie, na co zwraca uwagę Fromm, nawet gdy jest iluzoryczne czy przypadkowe, wywiera na nas wpływ. Żadna relacja, żadna rozmowa czy spotkanie, nie pozostawiają partnerów interakcji w stanie niezmienionym.

Wyzwolenie od trywialnej rozmowy musi polegać na dostrzeżeniu nieszczerości skrzętnie ukrytej pod maską zainteresowania i przyjaźni. Swoje postępowanie należy kształtować jedynie w oparciu o własne zasady i system wartości a nie odnosić do tego jakie zrobimy wrażenie na innych, którzy prawdopodobnie i tak nie mają ochoty próbować nas zrozumieć.

4. "Bez trudu i bólu"

Społeczeństwo rzuca nam kolejną przeszkodę w uczeniu się życia, jaką jest podejście ceniące nade wszystko minimum wysiłku. Uważa się, że wkładając minimalne ilości pracy można zdobyć nawet najcenniejsze wartości i nawet najbardziej skomplikowane umiejętności. Najbardziej widoczne staje się to podejście w dziedzinie edukacji. Powszechny pęd do wiedzy i wykształcenia (przynajmniej u rodziców wobec swoich pociech) napotyka obecnie na inne metody nauczania niż były stosowane dawniej, gdy nauka była dostępna nielicznym. Nauczyciele wprowadzają techniki bezstresowe, a ci, którzy pokuszą się o ostry i wymagający stosunek, określani są mianem autorytarnych i tracą wiele w oczach wychowanków. Przyczyny owego trendu mogą być różne. Po pierwsze, dość wysokie jest wciąż zapotrzebowanie na pracowników technicznych, "niedokształconych", osoby z wyższym wykształceniem są naturalnie pożądani, ale kadra kierownicza nie może przecież stanowić większości. Po drugie zaś, wobec dużego komfortu materialnego i społecznego, większość osób robi to co lubi a nie jest przymuszana do jakichkolwiek zajęć. Naturalnie tutaj też nie należy przykładu uogólniać na wszystkich, z pewnością istnieje spory odsetek osób, które chcą się rozwijać dla samego rozwoju i wkładają wiele wysiłku w swoją edukację, a następnie pracę. Ogólnie jednak czyni się z nauki nie wysiłek, tylko przyjemność. Po trzecie wreszcie, obecny stan ma źródło w postępie technicznym, który znacznie zmniejszył ilość pracy fizycznej. Pierwsza rewolucja techniczna zastąpiła siłę ludzkich i zwierzęcych mięśni maszynami, druga - zwinność procesów myślowych komputerami.

Zmniejszenie wysiłku można by było potraktować jako podarunek, gdyby uwolnione czas i energia, zostały wykorzystane w jakiś twórczy sposób. Zamiast tego zaś, popadliśmy w lenistwo i hedonizm. Jedziemy samochodem do pobliskiego sklepu i bierzemy do ręki kalkulator do obliczenia 4x8 i mamy wielki problem jeśli któreś z tych protez lokomocji czy myślenia ulegnie uszkodzeniu.

Podobną do wyżej przytoczonej doktryny współczesności, jest doktryna unikania bólu fizycznego i psychicznego. W każdej chwili możemy skierować się do lekarza specjalisty lub sięgnąć po dostępne na rynku środki przeciwbólowe lub uspokajające. Czy jednak w ten sposób nie gubimy czegoś z doświadczania pełni życia? Czy nie zaznając goryczy, potrafimy przeniknąć smak słodkich uniesień?

5. "Antyautorytaryzm"

Autorytaryzm to narzucenie jednostce dyscypliny i wymaganie od niej podporządkowania się. Ściśle łączy się z tym pojęcie wolności, różnie interpretowane, jak wiele innych pojęć abstrakcyjnych. Wolność możemy pojmować jako możliwość bycia sobą, a nie instrumentem w czyichś rękach. Obecnie, w dobie dobrobytu materialnego i permisywizmu moralnego, pragnienie wolności brzmi jak czcza ideologia, dlatego też antyautorytaryzm, czyli sprzeciw wobec dominacji jakiejkolwiek jednostki ludzkiej nad drugą, ma coraz mniej zwolenników. Ale i wolność uległa tak naprawdę ograniczeniu. Jedynie forma zależności jest inna. Nie jesteśmy teraz posłuszni sobie nawzajem, lecz bezosobowym organizacjom, tzn. przedsiębiorstwom, rządom, które mimo to próbują zachować w nas złudzenie wolności i swojej pracy dla naszego dobra. Jest to jedynie złudzenie, gdyż w rzeczywistości jesteśmy jeszcze bardziej bezsilni niż w czasach "oficjalnego" zniewolenia, bo bezsilni nieświadomie. Wszelkie podejrzenia zagłuszane są nieograniczoną "wolnością osobistą", taką jak wolność seksualna. Ta sfera naszego życia przestała być uważana za wstydliwą czy grzeszną jak chciałby tego przede wszystkim Kościół i jak było przez długie wieki. Oprócz tego wolność woli została zastąpiona wolnością zachcianek. Wolność woli to panowanie nad swoimi pragnieniami, wolność "chcenia", zachcianka natomiast to chwilowe spontaniczne pragnienie, które nie jest związane z osobowością ani jej celami, ale wymaga natychmiastowego zaspokojenia. Wolność upatrywana jest tutaj w spełnieniu właśnie, w możliwości zaspokojenia aktualnej potrzeby. Nic nie przeszkadza nam w osiągnięciu celu, więc ze słowami "dlaczego nie?" przystępujemy do jego realizacji. Jest to jednak wolność pasywna, manifestacja woli zaś wymaga aktywności.

Fikcja wolności najbardziej jaskrawe przykłady daje w świecie konsumpcjonizmu. Wchodząc do supermarketu, zostajemy zaatakowani tysiącem gatunków towaru, który już zdążył nam się naprzykrzyć w reklamach. Każdy wabi swoimi przerysowanymi wdziękami a kiedy rozstrzygamy rywalizację toczącą się w spotach reklamowych, na ulicznych billboardach czy sklepowych półkach kupując zwycięzcę, mamy wrażenie absolutnej wolności wyboru. Nie dostrzegamy oczywiście, że mamy zerowy wpływ na to, co jest nam oferowane a pozorne różnice między produktami polegają na różnicy opakowań czy firm, zasadniczo jednak sprzedaje nam się to samo.

6. "Chcieć jednej rzeczy"

Życie ludzkie polega w dużej części na dokonywaniu wyborów. Wybierając jeden cel, do którego w naszym mniemaniu warto dążyć, przeznaczamy na ten cel całą naszą energię i wysiłek. Konieczność dzielenia tej energii na większą liczbę celów zmniejsza jej ilość przeznaczaną na każdy z nich ponieważ nasze zasoby nie są nieograniczone. Koszty realizacji wielu dążeń naraz mogą przejawić się na przykład w wydłużeniu potrzebnego czasu na ich osiągnięcie. Jak zaś wiemy, z psychologii motywacji, odraczanie gratyfikacji za wkładany w spełnienie potrzeby wysiłek, może wpłynąć niekorzystnie na wytrwałość i cel może najzwyczajniej stracić swoją atrakcyjność.

Fromm przywołuje przykład obsesyjnej nerwicy kiedy człowiek nie może się zdecydować czy wykonać określoną rzecz czy nie. Wszelkie sprzeczności uszczuplają nasze rezerwuary energii, dlatego najbardziej ekonomiczną metodą na realizację planu w całości i na odpowiednim poziomie, jest niedopuszczenie do motywacyjnego konfliktu między celami, co najłatwiej osiągnąć ograniczając liczbę rywali.

Należy jednak zwrócić uwagę, że żeby skupić się tylko na jednym celu, musi on być wystarczająco atrakcyjny, żeby podtrzymać sobą zainteresowanie. We współczesnym zaś społeczeństwie warunki do całkowitego zaangażowania w wykonywane zajęcie są ograniczone, i to zarówno jeśli chodzi o pracę techniczną, jak tez gdy mówimy o aspekcie społecznym. Każda niemal praca obecnie jest pracą zbiorową, odbywa się w obrębie jakiejś organizacji. To organizacja zatem musi tworzyć możliwość optymalnego zaangażowania w podejmowane działania. Może się to natomiast dokonać tylko jeśli państwo zdejmie ciężar przymusu z jednostek. Społeczeństwo zhumanizowane uwzględniające indywidualność jednostki staje się jednym z elementów pracy i pozwala na zgranie celów jednostki i społeczeństwa właśnie, zmniejszając ryzyko wystąpienia sprzeczności.

7. "Być przebudzonym"

W dzisiejszych czasach bardzo popularne stało się zagadnienie przekształceń i poszerzania stanów świadomości. Są to zmiany polegające na zmienianiu dotychczasowej percepcji świata. Proponuje się też różnorodne środki, które pomagają ten cel osiągnąć, przede wszystkim narkotyki i wprowadzanie się z czyjąś pomocą (guru w sektach, pseudoterapeuci) lub we własnym zakresie w stan transu czy hipnozy. Jeśli już uda się odmienny stan świadomości osiągnąć, to mało kto zadaje sobie pytanie jaki był sens tej zmiany. Przecież nie ma to wpływu na ich świadomość w stanie zwykłym. Decydujący się na zmianę świadomości za pomocą wyżej wymienionych środków uważają to za przejaw znajdowania się na wyższym poziomie rozwoju osobowości, ale tak naprawdę niewiele się różnią od nałogowych palaczy czy uzależnionych od innych używek. Ucieczka w stan poszerzonej świadomości jest jedynie chwilowa a po powrocie poszukiwacze wrażeń i samorozwoju stają się tacy sami jak byli przedtem, czyli ludźmi na wpół przebudzonymi. Fromm używa terminu "wpół przebudzony" na oznaczenie zwyczajnego stanu umysłu większości ludzi. Należy się zastanowić w jakim stopniu jesteśmy sobą w stanie snu a w jakim w stanie czuwania. Pomiędzy snem a jawą istnieją pewne fizjologiczne różnice. Na jawie podtrzymujemy funkcje życiowe, zaspokajamy potrzeby biologiczne i bezpieczeństwa. W śnie natomiast czynniki przeżyciowe nie mają nad nami władzy, nie musimy podejmować żadnego wysiłku i tylko gdy zagraża nam jakieś niebezpieczeństwo ze strony świata czuwania (sygnalizowane np. przez hałas), organizm budzi się do odparcia ataku. Sytuacja komplikuje się gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że każdy z tych dwóch podstawowych stanów, dzieli się na wiele stanów przejściowych. Stan czuwania możemy podzielić na pełna otwartość i rześkość umysłu a na drugim biegunie ospałość i dekoncentrację, rozproszenie uwagi. Na wyjaśnienie tego ostatniego nie wystarczy powiedzieć, że powoduje je brak snu lub przemęczenie. Stan pobudzenia i ospałości mogą następować bardzo szybko po sobie a zależeć od czynników sytuacyjnych lub ludzi, z którymi aktualnie przebywamy. W dużym stopniu zależy to też od priorytetów jakie sobie ustawiamy w naszym życiu i od tego czy zajmujemy się akurat tym, co nas najbardziej interesuje. Jeśli praca w biurze dawno straciła dla nas wartość intelektualną a stała się jedynie nużącym obowiązkiem, będziemy w tej pracy apatyczni i senni. Opuszczenie biura i spotkanie z przyjaciółmi lub z ukochaną osobą wprowadzi nas w zupełnie inny humor i stan ożywienia. Możliwa jest oczywiście sytuacja odwrotna. Ktoś kto spełnia się w pracy a nie jest szczęśliwy w małżeństwie może być ożywiony w biurze i zmieniać się w ospałego męża, który zaraz po przyjściu do domu najchętniej uciąłby wszelkie rozmowy z żoną i położył się spać. Ogólne założenie jest takie, że ożywiamy się wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się niebezpieczeństwo lub szansa zaspokojenia jakiejś potrzeby. Stan całkowitego przebudzenia zakłada świadomość nie tylko swoich potrzeb biologicznych czy tych z wyższego poziomu hierarchii, ale też bycie świadomym siebie i otaczającego świata, ale nie tylko środowiska, również ludzi, których spotykamy - przypadkowych nieznajomych lub bliskich przyjaciół, których ujrzeć możemy pewnego dnia w zupełnie innym świetle. Co więcej, świadomość siebie nie zakłada myślenia o sobie, jest to inny poziom refleksji, który może nawet w skrajnym przypadku zaburzać bycie świadomym.

8. "Być świadomym"

Cóż jednak znaczy ów stan świadomości, o którym mówimy? Świadomość to nie tylko wiedza, to raczej odkrywanie czegoś, co nie było całkiem oczywiste, osiągnięcie nowego poziomu wiedzy, uświadomienie sobie w stanie większego niż zazwyczaj skupienia. Może to odnosić się do stanu fizycznego i oznaczać na przykład zdanie sobie sprawy z własnego oddechu. Wiele technik medytacyjnych zaleca przyjęcie wygodnej pozycji, zamknięcie oczu pozwalające na odcięcie się od świata zewnętrznego oraz skupienie uwagi wyłącznie na oddychaniu. Nie jest to łatwe, bo na ogół gubimy ten upragniony stan a myśli biegną w wielu przypadkowych kierunkach, które zaprzątają nasz umysł na co dzień. Na poziomie psychicznym zaś uświadomienie sobie może dotyczyć odkrycia własnego stanu emocjonalnego, własnych uczuć i nastrojów.

Bardzo często uświadamiamy sobie coś, co w zwykłych warunkach należy do sfery świadomości ukrytej, coś nieświadomego, co możemy odsłonić w tym akcie. Podobne analizy pojawiały się już u wielkich Mistrzów Podejrzeń jakimi byli Marks i Freud. Świadomość obejmuje nie tylko wewnętrzne procesy fizjologiczne czy psychiczne, stajemy się świadomi również świata społecznego. Mamy zdolność krytycznego rozumowania i demaskowania złudnych idei, którymi się karmimy, by pozostać w bezpiecznej zgodzie ze sobą lub otoczeniem. Jednak jest to bezpieczeństwo pozorne i stanowi środek zniewolenia naszych potencjalnych możliwości. Uświadomienie ma więc prowadzić do wyzwolenia. Czy jest to jednak zabieg pożądany mógłby ktoś zapytać. Fromm odpowiada, że siła pozycji człowieka zależy przede wszystkim od adekwatności jego obrazu świata. Im bardziej pogrążamy się w świecie ułudy, im mniej rzeczy jesteśmy świadomi, tym mniej nasz percepcja rzeczywistości odpowiada temu co jest w istocie, a zatem tym mniej jesteśmy w stanie trafnie przewidzieć, czym narażamy się na niebezpieczeństwo. Wyjściem może być odzyskanie pełni świadomości na własną rękę lub wiara w autorytety, które przywrócą nam pewność istnienia.

Jednak Fromm nie twierdzi, że stan przebudzenia jest bezwzględnie pożądany dla każdego. Wgląd w siebie i w wewnętrzne konflikty jakie nami targają może prowadzić do konstruktywnych rozwiązań i przywracać spokój ducha. Ale na to potrzeba siły. Nieraz lepiej jest pozostawić kogoś w świecie iluzji, jeśli ma to oszczędzić mu cierpień. Ale tu też należy się zastanowić co jest prawdziwym dobrem dla takiej osoby. Możemy uważać za akt troski zatajenie przed śmiertelnie chorym jego prawdziwego stanu, ale czy nie pozbawiamy go w ten sposób na przykład szansy na uporządkowanie swojego życia i wykorzystanie w sposób optymalny czasu, jaki mu pozostał?

Najważniejszym krokiem na drodze do uczenia się sztuki istnienia powinno być wszystko, co prowadzi do objęcia świadomością większych kręgów naszego życia, zintensyfikowania jej i kształtowania zdolności krytycznego osądu. Takie zdolności uaktywniają się na ogół wtedy, gdy stajemy przed problemem życia i śmierci natomiast w życiu codziennym pracujemy na wolnych obrotach i gubimy się w pozornych wizjach rzeczywistości.

9. "O koncentracji"

Człowiek współczesności rzadko bywa skoncentrowany na jednej rzeczy naraz, na realizacji jednego tylko celu. Żyjemy w stanie rozproszonej uwagi dzielonej na wiele jednoczesnych spraw jak odbiorca programów telewizyjnych, który w każdej chwili może zmienić kanał a któremu, często bez jego wewnętrznej na to zgody, przerywa się konsumpcję ulubionego filmu zalewem reklam skaczących od proszku do prania po nowy model samochodu po atrakcyjnej cenie. To samo daje się zauważyć w obcowaniu z kulturą wyższą. Coraz rzadziej sięgamy po książki wymagające intelektualnego wysiłku i konieczności skupienia na nich całej uwagi. Informacja podawana jest w łatwostrawnych kęsach, których możemy pochłonąć więcej, ale trudno powiedzieć czy są one przynajmniej tak samo wartościowe jak jeden, ale trudny artykuł z publikacji innej niż popularny brukowiec.

Podobne trendy rozciągamy niestety także na relacje międzyludzkie czy przeżywanie znaczących wydarzeń. Koncentracja zakłada konieczność zaangażowania się, wymaga wewnętrznej aktywności. My zaś jesteśmy zbyt słabi na takie wyzwanie, lękamy się wejść w coś zbyt głęboko, nie chcemy się zmęczyć czy znudzić i wolimy krzątaninę wokół licznych drobnych celów, których poznajemy jedynie powierzchnię. Robimy to tym chętniej, że właśnie takie podejście zapewnia obecnie sukces.

Koncentracja jest jednak niezbędna, gdyż tylko w tym stanie możemy skutecznie rozwiązywać problemy i kierować posiadaną energią do działania. Niestety często wykonywane obowiązki są zbyt monotonne, żeby angażować się w nie w optymalnym stopniu, dlatego koncentracji należy się uczyć.

Najlepiej uczyć się krok po kroku. Na początek wystarczy umiejętność skupienia uwagi na samym akcie siedzenia, potem można dołożyć skoncentrowanie się na słowie. Należy wyciszyć wszystkie poboczne myśli cisnące nam się do głowy, ale nie przesadzić też w drugą stronę i nie pozwolić pokonać się senności. Jest to trudne, gdyż przyzwyczajony do ciągłej stymulacji dopływem różnorodnych bodźców umysł postara się zastąpić ich brak albo natrętnymi myślami i niczym albo obrazami z pogranicza snu i jawy czy nawet halucynacjami, co wykazano w badaniach nad deprywacją sensoryczną. Mimo wszystko wysiłek się opłaci jeśli tylko nauczymy się tolerować początkowe niepowodzenia. A nagrodą będzie umiejętność wkładania całego serca w wykonywaną aktualnie czynność, co zwiększy z pewnością jakość wykonania.

10. "O medytacji"

Opisane w poprzednim rozdziale praktyki to podstawa, coraz bardziej popularnej w uczeniu się sztuki życia, medytacji. Fromm dokonuje na początku rozróżnienia między rodzajami medytacji, która nie jest przecież zjawiskiem jednolitym choćby ze względu na swą złożoność. Najbardziej rozpowszechnionym natomiast jest stan samoindukowanego transu przy wykorzystaniu technik autosugestii. Przykładem może być tzw. trening autogenny, który jest metodą na osiągnięcie psychicznej i fizycznej relaksacji.

Głównym tematem poruszanym przez Fromma w tym rozdziale jest jednak praktyka medytacji buddyjskich. Celem stosowanych przez nich zabiegów jest osiągnięcie maksimum świadomości procesów fizycznych i psychicznych. Życie, do jakiego się dąży to życie przeniknięte pełnią świadomości i koncentracji na każdej rzeczy, którą się zajmujemy. W ten sposób wszystko co robimy wykonane zostaje możliwie najdokładniej a ilość szkodliwych automatyzmów w funkcjonowaniu znacząco się zmniejsza.

Nacisk w medytacji kładzie się na oddychanie, następnym etapem jest troska o postawę ciała i zrozumienie jego wewnętrznych funkcji. Następne w kolejności są uświadomienie sobie własnych uczuć, stanu swojej wiedzy oraz treści psychicznych. A celem ostatecznym jest osiągnięcie optimum świadomości rzeczywistości, ludzkiego ciała i umysłu. Odrzucone zostają zafałszowania, w jakich tkwimy na co dzień, a odsłania się przed nami autentyczna rzeczywistość, autentyczne Ja i autentyczne życie, z którego możemy od tej chwili korzystać w pełni.

11. "Psychoanaliza i świadomość"

Psychoanaliza jest formą terapii, ale jest też jedną z najbardziej skutecznych metod prowadzących do wzrostu świadomości poprzez chociażby ujawnienie treści wypartych wpływających negatywnie na nasze funkcjonowanie psychiczne. Psychoanaliza to nie tylko leczenie nerwów jak niesłusznie sądzą niektórzy. Badania Freuda sięgały o wiele głębiej, tylko nie zawsze jego oryginalna myśl, która powstała w środowisku Wiednia początku XX wieku daje się przełożyć na współczesne miary. Każdy badacz jest przede wszystkim człowiekiem i nie może uciec od funkcjonujących w jego kulturze wzorców myślowych i kategorii życia. Zasadniczo Freud wyszedł od konfliktu między siłą nieświadomego libido a świadomym ego, ale następnie rozszerzył na konflikt między biologicznym popędem śmierci i życia ścierającymi się człowieku. Ludzka natura jest zatem ugruntowana na dynamice konfliktu i to stanowi istotę psychoanalizy. Najważniejszym zaś konfliktem jest walka przeciw uświadomieniu sobie tych podstawowych sprzeczności wewnętrznych. Można jednak do nich dotrzeć i Freud opracował w tym celu konkretne metody badania przede wszystkim marzeń sennych, czynności pomyłkowych czy innych przejawów stłumień w życiu codziennym. Trudno jednak zakładać by psychoanaliza miała zastąpić wszelkie inne teorie psychologiczne, Freud skupiał się na badaniu przypadków klinicznych i tylko na ten krąg osób badanych możemy ekstrapolować wyniki jego badań. Zwykli ludzie powinni raczej skupić się na samodzielnym rozwiązywaniu swoich problemów a nie nadużywać pomocy terapeuty psychoanalityka, który zresztą drogą przeniesienia może stać się kolejną osobą, od której czujemy się zależni. Patologiczna więź z prawdziwym ojcem może zostać przecięta czy uleczona, ale pod powierzchnią tego postępu może wykiełkować więź zastępcza z psychoanalitykiem jako ojcem. Głównym celem terapii powinno być nauczenie klienta by sam potrafił radzić sobie z problemami, niebezpieczne staje się gdy uczy się polegać wyłącznie na terapeucie.

Proces terapeutyczny sam w sobie może być bolesny. Klient często chce uwolnić się od swoich problemów, ale uświadomienie sobie ich prawdziwego podłoża i próba zmiany siebie i swoich szkodliwych wzorców postępowania nie przychodzi łatwo. Mimo to psychoanaliza jest skutecznym środkiem pomocy jeśli jest właściwie rozumiana i praktykowana.

Fromm proponuje stosowanie analizy transterapeutycznej, która różni się od tradycyjnej psychoanalizy tym, że nie kończy się po uświadomieniu sobie wypartych motywów, lecz dąży do celów wykraczających poza terapię. Nie wystarczy przywrócenie klienta do normalności, należy pójść krok dalej w kierunku poszerzenia świadomości. Postęp na drodze do większej niezależności i produktywności likwiduje jednocześnie symptomy neurotyczne, gdyż najczęściej nerwica jest jedynie zewnętrznym sygnałem poniesionej porażki w umiejętności radzenia sobie z trudnościami życia.

12. "Autoanaliza"

Jeżeli potraktujemy psychoanalizę jako rodzaj lub część medytacji, to możemy zasadnie zapytać czy człowiek jest w stanie przeprowadzić analizę sobie samemu jako część praktyki medytacyjnej. Prawdopodobnie najlepiej zacząć od analitycznej pracy z kompetentnym psychoanalitykiem, a dopiero potem pracować z samym sobą. Psychoanalitycy też są jednak różni i wywodzą się z różnych szkół, których nazwa nie zawsze jest nam w stanie powiedzieć o rzeczywistych między nimi różnicach. "Egzystencjaliści" teoretycznie są bardziej zajęci problemami sensu istnienia, ale Fromm kładzie nacisk na kompetencje konkretnego psychoanalityka a nie szkoły, do której należy czy poglądów filozoficznych, które są mu bliskie. Ważna jest też metoda jakiej używa dany terapeuta. Podstawą zawsze powinna być analiza treści marzeń sennych klienta. Bazując na tym materiale psychoanalityk stawia diagnozę a następnie podaje ją klientowi i ten mówi czy zgadza się z interpretacją. Pożądane jest przeprowadzenie wstępnej analizy przed autoanalizą właściwą, ale wymaga szczególnego zaangażowania klienta oraz elastycznego harmonogramu wizyt. Przeciwwskazane do uprawiania autoanalizy są stany poważnej patologii, które są ciężko uleczalne nawet za pomocą tradycyjnej analizy. Poza tym dużo zależy od okoliczności życia osobistego, od tego w jakich warunkach materialnych żyje cierpiąca osoba, w jakiej kulturze, czy ma wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół, czy czerpie siłę z wiary itp. Oczywiście istotne wydają się też czynniki osobowościowe i strategie radzenia sobie z napięciami stosowane przez daną osobę.

13. "Metody autoanalizy"

Wstępem do autoanalizy powinno być opanowanie umiejętności relaksacji, wyciszenia rozbieganych myśli i koncentracji. Następnie można przystąpić do właściwej autoterapii, którą można przeprowadzić na wiele różnorodnych sposobów. Do głównych metod możemy zaliczyć:

  1. Pierwsza polega na próbie przywołania sobie niepokojących myśli, które odsłoniliśmy podczas ćwiczeń medytacyjnych a następnie zapytać siebie czy pozostają w jakimś związku z naszym Ja oraz jaki to jest związek. Autoanaliza może też polegać na samoobserwacji, na notowaniu symptomów takich jak uczucie zmęczenia czy zmiany nastroju. Ospałość i znużenie mogą mieć podłoże psychiczne a nie sytuacyjne czy somatyczne. Możemy racjonalizować je na różne sposoby, ale gdy przyjrzymy się, że np. to co wcześniej nas cieszyło, przestało sprawiać nam radość a przedkładamy nad to inne przyjemności, to możemy stwierdzić, że znużenie wynika z takiej właśnie sytuacji. Przykładem może być rozwój związku. Na początku wszystko może układać się pięknie, każda ze stron widzi nawzajem tylko swoje zalety, ale potem zaczynają dostrzegać wady, szukają wymówek na to, by odwołać kolejne spotkanie. Prawdziwa przyczyna, czyli wygaśnięcie uczuć ujawnia się jedynie w konfliktach pośrednich oraz w apatii i depresji, ponieważ nie chcą dopuścić do świadomości zaistniałej zmiany. Uświadomienie rzeczywistej natury sytuacji przynosi na ogół uczucie ulgi mimo że treść odkrycia może nie być przyjemna. Należy jednak głębiej się nad nim zastanowić i podążyć tym tropem, gdyż może doprowadzić do kolejnych cennych odkryć. Jednocześnie trzeba uważać żeby nie wpaść w pułapkę spekulacji.
  2. Drugą z proponowanych metod jest metoda wolnych skojarzeń. Pozwalamy płynąć myślom bez sprawowania nad nimi kontroli a zarazem przyglądamy się im i notujemy czy występują miedzy nimi jakieś interesujące związki oraz punkty oporu przy których myśl się zatrzymuje i nie pozwala do końca przedostać się do świadomości.
  3. Inną polecaną metodą jest metoda autobiograficzna, czyli odtworzenie własnej historii życia oraz przyjrzenie jej się z obiektywnego punktu widzenia. Czy przeżyliśmy w dzieciństwie jakieś bolesne rozczarowanie, czy lękaliśmy się czegoś, czy straciliśmy coś lub kogoś ważnego? Jak to wpłynęło na nasz obecny obraz świata i relacje z ludźmi? Kim jesteśmy w chwili obecnej, na czym nam zależy, kim moglibyśmy być? Dokąd zmierzamy i co chcemy osiągnąć? Czy wierzymy, że nam się uda? Pamiętajmy jednocześnie by nie sprowadzać autoanalizy do psychologicznego teoretyzowania, nie uciekać w sferę pseudonaukowych abstrakcji. Skupmy się raczej na własnych odczuciach i przemyśleniach zachowujących kontakt z poziomem konkretu.
  4. Blisko związana z wyżej opisaną metodą autoanalizy, jest metoda, która stara się odkryć różnice pomiędzy naszymi uświadomionymi celami w życiu a tymi, które na nie wpływają, ale tkwią ukryte w podświadomości. Są oczywiście ludzie, którzy nie mają żadnych ukrytych zamiarów, którzy są spójni wewnętrznie i nie muszą borykać się z wewnętrznymi konfliktami rodzącymi się w mrokach nieświadomych motywów. Na drugim biegunie jednak znajdziemy nieszczęśników, którzy podążają za swoim gorszym Ja, natomiast spychają do podświadomości lepsze pobudki. Pomiędzy nimi rozciąga się kontinuum różnych mniej lub bardziej zrównoważonych osób. Świadomość tak naprawdę jest tylko czynnikiem, który intensyfikuje konflikt, jednak uświadomienie go sobie nie sprawia, że zostaje rozwiązany. Do tego należy zastosować jeszcze nieco świadomego wysiłku rozwiązania swoich problemów.
  5. Ostatnim wymienianym przez Fromma sposobem przeprowadzenia autoanalizy jest metoda, która pozwala nam na poszerzenie wiedzy o sobie, przede wszystkim jeśli chodzi o nasze negatywne cechy takie jak żądza, nienawiść, życie w iluzji, ale także na poszerzenie posiadanej wiedzy o innych ludziach, o życiu społecznym i politycznym. Autoanaliza powinna dążyć do wzmożenia niezależności w myśleniu, do zyskania umiejętności dawania i kochania.

Głównym powodem zaniedbań w opracowywaniu technik autoanalitycznych jest biurokratyczne podejście większości psychoanalityków do roli swojej i pacjenta. Ci nie przyznają nigdy, że można się wyleczyć w dużym stopniu samemu przy zastosowaniu odpowiednich metod. Tradycyjne zaś terapie są przykładem folgowania w psychologii zainteresowaniu indywidualizmem, koncentracją na sobie i własnych problemach. Taka psychologia przystosowawcza może i jest użyteczna pod względem ekonomicznym oraz jako ideologia do produkcji iluzji, ale powiększa jednocześnie i tak już zaawansowaną ludzką alienację.

Przeciwne stanowisko zajmuje psychologia radykalna, która jest zdaje sobie sprawę z faktu, że świadoma myśl bywa wytworem iluzji i fałszu i że należy dotrzeć do podstaw procesów psychicznych. Zakłada się tu, że prawdziwa wiedza o sobie samym i innych może człowieka wyzwolić i uczynić jego życie bardziej wygodnym. Cel zatem tej psychologii jest odmienny od psychologii przystosowawczej i przeglądając doniesienia z badań warto mieć to na uwadze.

14. "O kulturze posiadania"

Człowiek jest istotą aktywną - działa i tworzy. Jednak to działanie nie odbywa się w próżni, poza ciałem i światem materialnym. Każde ludzkie działanie jest intencjonalne, ma jakiś przedmiot i albo przedmioty przekształca albo tworzy całkiem nowe, zarówno jeśli chodzi o rzeczy ożywione jak i nieożywione.

Pierwszą rzeczą, z jaką musimy się zmagać jest nasze ciało, opanowanie go na wczesnym etapie onto- czy filogenezy nie jest wcale zadaniem łatwym. W miarę zaś rozwoju cywilizacyjnego liczba rzeczy, z jakimi jesteśmy związani, a zatem z którymi musimy sobie radzić znacznie się zwiększa. Zwiększają się też jednak nasze możliwości. Człowiek pierwotny na dzisiejsze standardy wiedział mniej niż niejeden przedszkolak, ale jego życie zależało w dużym stopniu od wykształcenia pewnych umiejętności i orientacji w zagrażającym mu świecie na podstawie własnych doświadczeń. Życie takiego człowieka to nieustanny proces uczenia się. Współcześnie zaś polegamy na edukacji, na informacjach przekazywanych nam przez ludzi, książki, media. Ale jesteśmy otoczeni przez tyle rzeczy, że bazowanie na samym doświadczeniu na niewiele by się zdało. Oczywiście większość tych rzeczy została wytworzona ludzką ręką, ale żyjemy w dobie tak daleko posuniętej specjalizacji, że nie znamy sposobu produkcji przeważającej większości z nich. Jednocześnie osiągane efekty fizyczne są niewspółmierne do wysiłku intelektualnego zainwestowanego w ich uzyskanie. W rezultacie wartość wysiłku oraz jego znaczenie zostają zminimalizowane i zdegradowane i jest to jedna z najbardziej znaczących cech społeczeństwa współczesności.

Przy tym wszystkim, człowiek tylko wydaje się być panem życia i śmierci, władcą otaczającego świata. Tak naprawdę zaś jest istotą bezsilną a bez świata maszyn zginąłby natychmiast, ponieważ dawno utracił swoje zdolności przetrwania. Być może również uczucia i myślenie uległy u człowieka atrofii jak nieużywane mięśnie. W takiej sytuacji każda większa zmiana jest niebezpieczna, każde zakłócenie otoczenia fizycznego jest zagrażające, każdy ból należy szybko zwalczyć, ale też wszelkie zakłócenie równowagi społecznej grozi śmiercią tożsamości i chaosem.

15. "O filozofii posiadania"

Własność to coś, co ktoś posiada. Możemy powiedzieć, że każdy z nas posiada swoje ciało, co znaczyłoby, że stan posiadania jest nam właściwy z natury. Problem własności zawsze jednak budził teoretyczne kontrowersje i nadal pojęcie to nie jest do końca sprecyzowane.

Pierwsze ujęcie własności traktuje o prawie do przedmiotu i dowolnego dysponowania nim niezależnie od tego czy weszliśmy w jego posiadanie poprzez własną produkcję czy od kogoś otrzymaliśmy w darze czy nabyliśmy za zarobione pieniądze. Drugie zaś ujęcie, szeroko rozpowszechnione zwłaszcza w filozofii oświecenia, głosi, że prawo do posiadania danego przedmiotu zależy od rozmiaru wysiłku włożonego w jego wytworzenie. Trzecie wreszcie spojrzenie na własność odwołuje się do wymiaru metafizycznego. Zgodnie z tym poglądem własność jest realizacją ludzkiej wolności, która w ten sposób zostaje przełożona na sferę zewnętrzną.

Możemy podzielić własność na użytkową i posiadania, ale bardziej fundamentalne wydaje się być rozróżnienie na własność prywatną i publiczną (inaczej: własność funkcjonalna i niefunkcjonalna, martwa). Własność niefunkcjonalna zostaje uprawomocniona podbojem lub prawem. Prawo jednak samo w sobie jest narzucane społeczeństwu pod groźbą sankcji, a więc z zastosowaniem pewnego rodzaju siły i przymusu. Można więc powiedzieć, że różnica między własnością zagrabioną a własnością prawnie uregulowaną jest względna.

Tak naprawdę jednak nie chodzi o to czy coś posiadamy naprawdę czy jedynie funkcjonalnie. Postęp cywilizacyjny przyczynia się do wzrostu funkcjonalności własnej rzeczy i nawet tyle wystarcza nam do normalnej egzystencji, w której nie możemy się obyć bez własności. Podział na własność prywatną i publiczną nie jest istotny. Istotne naprawdę jest to czy posiadanie przyczynia się do wzrostu aktywności jednostki czy też ją paraliżuje i hamuje twórczość i rozwój.

16. "O psychologii posiadania"

Posiadanie, będąc częścią naszej natury, jest zjawiskiem psychologicznym i afektywnym. Najpierw rozważa Fromm wpływ na nasz stan psychiczny własności funkcjonalnej, połączenie posiadania i używania wynikające z tego, że nie mogę bądź nie powinienem posiadać więcej niż mogę w rozsądnych granicach użyć. Pozwala to na nieustanną aktywność a jednocześnie powstrzymuje przed zachłannością i gonieniem za czystym posiadaniem, za rzeczami, z których nie korzystam, lecz mam po to, by mieć. Poza tym, nie nęka mnie poczucie zazdrości ani lęk przed utratą tego, co posiadam, ponieważ własność funkcjonalną można łatwo zastąpić.

Inny wpływ na człowieka ma własność instytucjonalna będąca kolejnym modusem doświadczania siebie i świata. Freud umieszcza skłonność do posiadania w fazie analno-erotycznej rozwoju i sądzi, że jeśli zdominuje ona człowieka w jego dorosłym życiu, to będzie przejawem niezdrowej orientacji wobec świata.

Pokrewnym modusowi posiadania jest modus konsumowania. Konsumpcja oczywiście też może być funkcjonalna lub nie. Jedzenie jest czynnością funkcjonalną, ponieważ dostarcza naszemu organizmowi energii a za pomocą szczególnych walorów smakowych, kształci wrażliwość na smak. Dobra materialne natomiast, takie jak nowy samochód stanowią rozrywkę, drogę do identyfikacji, tworzą fałszywe poczucie siły, pozwalają na ucieczkę przed sobą, co zbliża je raczej do posiadania niż funkcjonalnej własności. I jedno i drugie niszczy produktywny rozwój człowieka, pozbawiają podmiotowego charakteru i nie pozwalają na prawdziwe życie.

15. "Od stanu posiadania do psychicznego dobrostanu"

Jeżeli celem czyjegoś wysiłku staje się osiągnięcie dobrostanu oraz właściwego funkcjonowania, musi on wyrwać się z oków narcyzmu i struktury egzystencji zorientowanej na własności.

Narcyzm to postawa, w której wszystkie zainteresowania i uczucia są skierowane na siebie, na własne ciało u umysł z pominięciem świata znajdującego się dookoła. Narcyz ogradza się murem od wszystkiego, co nim nie jest i czyni z siebie jedyny dostępny świat, jedyny warty zainteresowania. Jest to stan normalny dla nowo narodzonego dziecka, które nie jest w ogóle świadome ani siebie ani otoczenia. W późniejszym wieku jednak staje się patologią, i to patologią, którą trudno wykryć.

Podobnymi cechami są egoizm i samolubstwo, ale związane są one z czysto własnościowym wymiarem egzystencji. Niekoniecznie muszą łączyć się z narcyzmem. Osoba taka może być szczęśliwa żyjąc samotnie i czerpiąc siłę z tego co posiada, ale na dłuższą metę nie jest takie życie produktywne i do niczego nie prowadzi. Należy więc egoizm przezwyciężyć a pierwszym warunkiem dokonania tego jest uświadomienie go sobie i jego szkodliwego wpływu. Następnie wystarczy odpowiednia wola i determinacja oraz odrobina odwagi, by znieść przejściowe ataki niepokoju na drodze do swojego nowego Ja a wówczas nie trzeba będzie długo czekać na pierwsze przebłyski radości i siły. Doświadczywszy pozytywnych zmian, będziemy czuć się coraz bardziej zmotywowani do pracy nad sobą.

Podsumowując, w świecie, w którym dominują chęć posiadania, unikanie nadmiernego wysiłku, powierzchowność doświadczeń, sztuka życia (dobrego życia) nie jest łatwa do opanowania. Nieraz należy dokonać poważnych przekształceń w swoim światopoglądzie i wzorcach postępowania - poszerzyć świadomość, wyrwać się z pęt egocentryzmu, wzmocnić zdolność koncentracji, wypracować tolerancję na wysiłek, lęk i ból. Nagrodą jednak jest pełniejsze korzystanie z danego nam czasu życia na ziemi, który warto przeżyć w pełni świadomie.