Antyglobalizm to ruch społeczno-polityczny aktywny w większości państw świata, który za cel stawia sobie radykalną zmianę obecnych stosunków ekonomicznych, ekologicznych i społecznych. Jest to ruch różnorodny ideowo i niejednolity organizacyjnie Wbrew nazwie, która przyjęła się w mediach, a nawet wśród części uczestników ruchu, większość z nich nie uważa się za przeciwników procesów globalizacyjnych. Wyrazem tego są postulaty globalizacji: praw człowieka, solidarności czy zrównoważonego rozwoju. Globalizacja zachodzi m.in. dzięki postępowi telekomunikacji i informatyki, a także dzięki przekształceniom ekonomicznym. Na świecie powstają coraz ściślejsze powiązania gospodarcze, społeczne, kulturowe i polityczne, co powoduje zbliżanie się do siebie gospodarek i całych państw. W mediach ruch ten prezentowany jest jako zrzeszenie szukające zaczepki, czepiający się każdego szczegółu. W rzeczywistości jest inaczej. To prawda, że podczas strajków czy demonstracji dochodzi do zachowań agresywnych, jednak głównie z udziałem radykalnych fanatyków. Stanowią oni jednak mniejszość ruchu antyglobalistycznego.
Globaliści przedstawiają fakty, którym nie da się zaprzeczyć. Państwa zapatrzone na siebie walczą jak w wyścigu o przodownictwo technologiczne, podczas gdy 800 milionów ludzi na świecie cierpi głód. Prawie miliard ludzi żyje za kwotę mniejszą nić jeden dolar na dzień. W tym samym świecie są ludzie, którzy dysponują majątkami rzędu miliardów dolarów. Bardzo wizualne porównanie mówi, że w 1998 roku majątek trzech najbogatszych osób na świecie był większy od sumy PKB 48 najbiedniejszych państw rozwijających się. Takie dane mówią same za siebie. W ciągu dziesięcioleci dysproporcje tyko się powiększały. Proces ten trwa nadal i zachodzi w jeszcze większym tempie. Jako dowód można podać stosunek dochodów 20% najbogatszej do 20% najbiedniejszej ludności na Ziemi. W 1960 roku stosunek ten wynosił 1:30, w 1998 r już 1:74. Jest to więc olbrzymi, samonapędzający się mechanizm powiększania przepaści pomiędzy biednymi a bogatymi. W największych centrach gospodarczych świata - w USA i Japonii można podać jeszcze drastyczniejsze porównania. 14 osób w Japonii posiada 41 miliardów dolarów, a 1% ludności Stanów Zjednoczonych jest własnością 42% PKB tego molocha.
Jakie są przyczyny tego zjawiska? Można wymienić położenie gospodarcze, klimat, złoża zasobów naturalnych, sytuacja polityczna. Powoduje to zupełnie inne warunki wyjściowe, które utrudniają skuteczny start. Trudno się dziwić, że w kraju, gdzie nie ma bogatych złóż zasobów naturalnych, panują wiecznie susze i często dochodzi do konfliktów politycznych trudno jest rozwinąć i napędzać gospodarkę. Czy wystarczy pomóc krajom Trzeciego Świata, aby rozwiązać ten problem? Antyglobaliści twierdzą, że tak. Należy jednak zauważyć, że gruntownej odbudowy gospodarki i infrastruktury nie zastąpi się doraźną, krótkookresową pomocą. Wszelkie działania mają sens tylko w długim okresie, aby państwa te mogły rozwinąć się na tyle, by uniezależnić się od pomocy z zewnątrz. Jednak takie dalekosiężne działania inwestycyjne wymagają ogromnych nakładów środków finansowych.
W celu pomocy państwom zniszczonym w wyniki wojen i w prowadzenia stabilizacji ekonomicznej i zrównoważonego rozwoju, utworzono w 1944 roku w Stanach Zjednoczonych Bank Światowy. Plan Marshalla przewidywał pomoc Stanów Zjednoczonych dla Europy zniszczonej w wyniku działań II Wojny Światowej. Dość szybko głównym punktem zainteresowania Banku Światowego stały się kraje Trzeciego Świata. W latach 70 - tych wiele państw zaciągnęło tanie wówczas kredyty w bankach komercyjnych. Jednak w latach 80 - tych, kiedy nastał kryzys, znacząco podwyższono stopy oprocentowania kredytów. Równocześnie ceny na produkty eksportowane z tamtych terenów, takie jak kawa, kakao czy owoce zaczęły spadać. W takich warunkach niemożliwa była spłata długu. Tu z pomocą przyszedł Bank Światowy, który w postaci różnorodnych funduszy i pożyczek. Warunkiem udzielenia poręczeń i pożyczek jest wprowadzenie programów rozwoju strukturalnego. Celem jest rozwój gospodarek do tego stopnia, aby była możliwa samodzielna obsługa zadłużenia. Bank Światowy potwierdza, że w ostatnich kilkudziesięciu latach przełom między krajami rozwiniętymi a państwami Trzeciego Świata pogłębia się. Równocześnie wzrasta odsetek ludności żyjącej w nędzy (4 miliardy ludzi zarabia mniej niż 2 dolary dziennie). Obniżenie standardu życia jednej piątej ludności świata uznawana jest za jedna z największych porażek XX wieku. Dzieje się tak pomimo usilnych starań skierowanych ze strony Banku Światowego i innych instytucji. "Operacje się udają, ale pacjenci umierają". To smutne motto można niestety odnieść do bieżącej sytuacji. Pomimo natężonych działań nakierowanych na gospodarki państw Trzeciego Świata nie udaje się trwale poprawić ich sytuacji.
Na tym fakcie skupiają swoje działania antyglobaliści. Nie pozwalają nawet na chwilę zapomnieć, że nie jesteśmy sami, że jest olbrzymia ilość ludzi wymagających pomocy z naszej strony. To oni są orędownikami słabszych i ich największą nadzieją