Miłość niejedno ma imię… Wiele osób uważa, że miłość jest jak magia zniewalająca dusze, które od chwili spotkania się nie mogą już istnieć bez siebie. Ale jest to z pewnością dobra magia. Tak też dzieje się z głównymi bohaterami powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Ich spotkanie było przypadkowe, ale jakże znaczące:

"Niosła obrzydliwe, niepokojąco żółte kwiaty. […] Szliśmy bez słowa tym smutnym, krzywym zaułkiem, ja po jednej jego stronie, ona po drugiej. I proszę sobie wyobrazić, że prócz nas nie było w zaułku żywej duszy."

Mistrza i Małgorzatę niewątpliwie połączyło coś mistycznego i potężnego. Uczucie spadło na nich nagle i całkowicie zmieniło ich życia. Do chwili spotkania Małgorzaty uczucia do kobiet nie odgrywały żadnej roli w życiu głównego bohatera.

"Popatrzyła na mnie zdziwiona i ja nagle i najzupełniej nieoczekiwanie zrozumiałem, że przez całe życie kochałem tę właśnie kobietę!"

Ta jedna chwila wszystko zmieniła. Obydwoje nie byli wolni, więc zaczęli potajemnie się spotykać. Mistrz nawet twierdził, że Małgorzata została jego żoną "potajemnie". Z czasem ukochana kobieta stała się nie tylko jego kochanką i opiekunką, ale także literacką muzą, która wielbiła jego talent. Była ona również pierwszą czytelniczką jego nowej powieści o Jeszui i Piłacie. Stanowili idealną parę, doskonale się rozumieli i wzajemnie dopełniali. Jedno przy drugim czuło się bezpiecznie i pewnie. Wszystko to jednak trwało do czasu. Gdy Mistrz chciał wydać ukończoną wreszcie powieść, spotkał się z krytyką i oskarżeniami ateistycznego społeczeństwa moskiewskiego. W akcie rozpaczy spalił rękopis i w końcu trafił do szpitala dla psychicznie chorych. Chciał, by ukochana o nim zapomniała, ale Małgorzata nie poddała się i postanowiła o niego walczyć. Była gotowa zrobić wszystko dla niego, bo to on nadawał sens jej życiu.

"Musiała albo zapomnieć o nim, albo umrzeć sama. Przecież tak nie sposób żyć! Tak nie można! Zapomnieć o nim, za wszelką cenę zapomnieć! Ale nieszczęście na tym właśnie polega, ze się zapomnieć o nim nie umie."

Aby uratować Mistrza zawarła pakt z diabłem. Zdecydowała się wejść w układ z Wolantem i zostać gospodynią na organizowanym przez jego świtę corocznym balu u szatana. Udało jej się również zemścić na niechętnym pisarzowi krytyku, któremu zdemolowała dom. W nagrodę za uczestnictwo w balu Woland pomógł jej odzyskać ukochanego i dał im możliwość przebywania ze sobą aż do końca świata. Zostali ocaleni i przywróceni sobie, gdyż oboje cierpieli i oboje kochali. Choć żadne z nich nie zasłużyło na "światłość", to mimo wszystko oboje zostali zbawieni przez miłość i osiągnęli wieczny spokój:

"I oto zobaczyli oboje przyobiecany świt. Zaczęło świtać natychmiast, przy północnym księżycu. Mistrz przechodził ze swą umiłowaną w blasku pierwszych promieni poranka przez omszały kamienny mostek. Przeszli przezeń. Strumień został za plecami wiernych kochanków, szli piaszczystą drogą."

Poznając losy miłości Mistrza i Małgorzaty, nieodparcie nasuwa się na myśl platońska teoria miłości. Mistrz i Małgorzata są jak dwie połówki, które się odnalazły w zgiełku świata. Grecki filozof Platon uważał, że każdy człowiek żyje po to, aby szukać przeznaczonej mu drugiej połówki, czyli ukochanej osoby. Według jego teorii dawno temu bogowie, chcąc ukarać ludzi za ich pychę, podzielili ich dusze na połówki i strącili na ziemię. Od tej pory ludzie próbują się odnaleźć, bo tylko połączone dusze posiadają ogromną moc - moc miłości, która jest sensem życia. I być może tak właśnie było w przypadku Mistrza i Małgorzaty. Odnaleźli się przypadkiem na drodze. Bohaterowie zdają się naprawdę być połówkami jednej duszy. Miłość, która ich połączyła, pełna poświecenia, wierna i wieczna, zdarza się bardzo rzadko. I w tym właśnie ukryty jest jej magiczny wymiar. Nie sposób tego wyrazić słowami, gdyż jak twierdził William Blake w wierszu "Nie próbuj mówić o miłości":

"Nie próbuj mówić o miłości,

Bo ona w słowach się nie mieści.

Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny,

Co tylko czasem zaszeleści."