Odzyskanie po stu dwudziestu trzech latach niepodległości Polski wprowadziło jej obywateli w naturalna z tego powodu euforie. Widoczna była ona między innymi w tym jak szybko scaliły się przez wieki rozdzielone ziemie, jak sprawnie zaczęły działać różne biura i administracja. Ten witalizm, chęć zmian, radość (nie będąca jeszcze radością " z odzyskanego śmietnika" jak to potem stwierdzono), przełożyła się także na twórczość literacką, która pozornie zakładała ze się wreszcie wyzwoli z pet bogoojczyźnianych z nachyleniem martyrologicznym. Antoni Słonimski wołał "ojczyzna wolna, wiec zrzucam z ramion płaszcz Konrada", zaś jego kolega po piórze, Jan Lechoń wtórował mu "A wiosna niechaj wieosnę nie Polskę zobaczę". Starali się oni dokonać wielkiej zmiany w skostniałej i zaciemnionej przez poprzednie lata poezji. Do wymienionych poetów dołączyli szybko jeszcze Jarosław Iwaszkiewicz, Julian Tuwim i Kazimierz Wierzyński, tworząc wspólnie "Piękna Plejadę" jak nazwał ich potem w "Traktacie Poetyckim" Czesław Miłosz: "Nigdy nie było tak pięknej plejady". Poeci ci zaczęli występować w kawiarniach, starali się być otwartymi dla wszystkich ludzi, nie tworzyć z siebie elitarnego, nieprzemakalnego dla profanów grona cyganerii, jak ich starsi o epokę młodopolscy koledzy. Nie zakładali tez żadnych szczególnych programów, starali się tworzyć wiersze w oparciu o indywidualne, przez to szczere pomysły. Często przez to nazywa się Skamandrytów ugrupowaniem "programowo bezprogramowym". W jednym z pierwszych numerów miesięcznika, od którego wzięli nazwę (Skamandrem zresztą w oryginale była rzeka opływająca antyczna Troję) tak mówili o sobie: "Wierzymy głęboko w dzień dzisiejszy, którego dziećmi wszyscy się czujemy. Rozumiemy dobrze iż nic łatwiejszego,, jak nienawidzić to nasze dziś, do którego nikt przyznać się nie chce. (...) Chcemy być poetami dnia dzisiejszego i w tym nasza wiara i cały nasz program. Nie kusi nas kaznodziejstwo, nie pragniemy nikogo nawracać., ale chcemy zdobywać, porywać, zapalać serca ludzi, chcemy być ich uśmiechem i ich płaczem; chcemy być poetami tymi dziwnymi istotami, co na migotliwej powierzchni życia znajdują największe głębie, a w barwnej grze dźwięków i kształtów widzą objawienie najbardziej niedostępnych i niewyrażalnych prawd. (...) Nie chcemy wielkich słów, chcemy wielkiej poezji; wówczas każde słowo stanie się wielkie". Starano się wreszcie dać Polakom poezję świeżą, pełna potocyzmów nie napuszonych zwrotów, która byłaby dostosowana do nowych czasów. Można powiedzieć że w dużej części udało się to tej piątce poetów i ożywczy i odświeżający duch, jakiego wpuścili do literatury polskiej po dzisiaj dzień wydaje owoce. Z wiarą i w sposób proroczy Julian Tuwim Pisał więc:
"Widzę cię - świtasz - idziesz, o Poezjo Nowa!
Choć nie dostrzegłem jeszcze twojego oblicza,
Z którego Bogiem tryśnie wieków treść ukryta,
Wiem, że będziesz szalona, będziesz tajemnicza,
O Duszo, która idziesz, w której przyszłość świta!".
Tematem ich poezji był świat otaczający każdego człowieka, nie tylko wrażliwego na jego podskórna tkankę poetę. Tematy czasami mogły wydać się banalne, rymy prostackie, ale wszystko to było nowe, oparte o witalizm, radość, szczęście. Z czasem tony Skamandrytów zaczynały ciemnieć, ale z pierwszego ich okresu, warto przypomnieć wiersz Juliana Tuwima "Życie" w całości oddający ich nastawienie do świat, chęć zachłyśnięcia się nim:
"Rozprężę szeroko ramiona,
Nabiorę w płuca porannego wiewu,
W niebo się skłonię błękitnemu niebu
I krzyknę, radośnie krzyknę:
- Jakie to szczęście, ze krew jest czerwona!"