Kafkowska sytuacja - w dzisiejsze kulturze to określenie określa wyjątkowo absurdalną sytuację, konflikt zniewolonej jednostki z anonimową wszechwładną instancją, władzą, biurokracją. Ten problem poruszył Franc Kafka, pisarz pochodzenia żydowskiego, mieszkający w Pradze w swojej powieści "Proces". Początkowo utwór miał być krótkim opowiadaniem o konflikcie między ojcem a synem. Rzeczywistość przerosła autorski zamiar. "Proces" stał się historią niespełna 31-letniego urzędnika Józefa K., nieoczekiwanie aresztowanego za ....przestępstwo, którego nie popełnił:

"Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany".

Odtąd będzie się on zmagał z wymiarem sprawiedliwości, który nie istniejąc, anonimowo niszczy ludzkie życie. Absurdalność sytuacji jest zaznaczona już na początku utworu. Strażnicy mówią o prawie, którego bohater nie zna ("Nie znam tego prawa (...) Ono istnieje chyba tylko w waszych głowach"), a kiedy ten chce się wylegitymować, wyjaśnić zaistniałą pomyłkę, odpowiadają:

"Czy myśli pan, że pan szybciej wygra swój ciężki, przeklęty proces dyskutując z nami strażnikami o legitymacji i nakazie aresztowania?"

Wizja "ciężkiego, przeklętego procesu" z dnia na dzień niszczy życie pracownika banku.

Józef K. idzie na fikcyjne przesłuchanie, nie przyjęty przez sąd -powraca do swoich obowiązków. Mimo to wciąż towarzyszy mu wrażenie "jak gdyby jego wolność została zagrożona, jak gdyby traktowano poważnie jego aresztowania".

Koszmar niepewności i inwigilacji nieistniejącego sądu, powoli zmienia jego życie w koszmar. Józef K. zmienia swoje zachowanie. Samotnie spędza długie godziny w domu lub pracy, nic nie robi, zmaga się z natrętnymi myślami o procesie, obserwując przedpokój we własnym mieszkaniu lub siedząc nieruchomo w swoim biurze. Czuje się jak więzień, ma wrażenie, że jest szpiegowany, podsłuchiwany. Chowa nawet zakupione obrazy "w dolnej szufladzie, ażeby je przynajmniej na najbliższe dni ukryć przed oczami wicedyrektora".

Chce poznać rzekomy akt oskarżenia , chce się bronić. Nie jest jedyną ofiarą państwowej instytucji. Obecny w mieszkaniu adwokata kupiec Block radzi Józefowi K.:

"Wszystko co posiadam zużyłem na proces. Tak na przykład wycofałem wszystkie pieniądze z mojej firmy. (...) Gdy się chce coś zrobić dla swego procesu, nie można się niczym innym tak zajmować."

Młody urzędnik szuka wiec pomocy, przygotowuje akt obrony, odwiedza adwokata, który poucza go o konieczności "możliwego wyeliminowania obrony, obwiniony powinien być zdany we wszystkim na siebie samego".

Osamotnienie w działaniu prowadzi bohatera do paranoi. Odtąd szuka nieistniejącej winy w swojej przeszłości, w niewiele znaczących epizodach z życia:

"Myśl o procesie już go nie opuszczała. Często zastanawiał się, czy nie było by dobrze wypracować obronę na piśmie. Chciał w niej przedstawić krótki życiorys i przy każdym nieco ważniejszym wydarzeniu wyjaśnić, z jakich działał powodów".

Oczekuje więc na wyrok, zwiedzając monumentalne gmachu sądu, szuka sprawiedliwości, znajduje jedynie własną bezsilność wobec zaistniałego absurdu. Zostanie skazany, a przecież nigdy nie poznał aktu oskarżenia, bo jak czytamy w powieści: postępowanie sądowe jest na ogół utrzymane w tajemnicy nie tylko przed publicznością, ale także przed oskarżonym"

Wzrasta totalitarny charakter państwa. Wszyscy są związani z sądem, każdy już szuka możliwości obrony, nie ma szansy na żadną zmianę. Każde działanie, każdy bunt nie przynoszą rozwiązania. Kiedy Józef K. na pierwszym przesłuchaniu krzyczy: "Wy łajdacy, daruję wam wszystkie wasze przesłuchania" jego zachowanie staje się przedmiotem publicznej dyskusji. Tłum po wyjściu bohatera z sali zaczyna "roztrząsać minione wypadki na podobieństwo dyskutujących na seminarium studentów".

Sad kontroluje wszystkich i wszystko, nie sposób w takim państwie cokolwiek wyjaśnić.

W przeddzień 31 urodzin Józefa K. - sytuacja się wyjaśnia. Dwaj mężczyźni mordują bohatera, ginie - jak sam mówi:"Jak pies!"

W tle pobrzmiewają słowa Józefa K.: "Gdzie był sędzia, którego nigdy nie widział?", "Gdzie był wysoki sąd, do którego nigdy nie doszedł?".

"Proces" podobnie jak "Dżuma" ma metaforyczny charakter. Jest parabolą - absurdalna historia Józefa K. wyraża każdą formę zniewolenia człowieka, każdy przejaw totalitaryzmu, wszechwładzę urzędu. Kafka staje się w swojej powieści wizjonerem przyszłych wydarzeń (stalinizm, faszyzm, totalitaryzm socjalistyczny).