Zadania twórcy i literatury zmieniały się na przestrzeni wieków. Każda epoka miała swój specyficzny charakter. W romantyzmie królowało słowo, w którego potęgę wierzono. Poeta nie był zwyczajnym człowiekiem, lecz wieszczem, stojącym na czele narodu. Natomiast współcześnie artyści nie uważają się już za tak potężnych - niewątpliwie wpływ na taką postawę miała II wojna światowa, która zmieniła oblicze literatury. Jednak, są rzeczy, które łączą dawnych i współczesnych autorów - i wtedy, i obecnie traktowano pisanie jako świadectwo czasów i poruszanie kwestii filozoficznych. Jednym z założeń sztuki jest pomaganie innym, dlatego twórca nie może przejść obojętnie obok bliźniego, czyli, krótko mówiąc, "nie może oddzielić się od niedoli świata".
Przed wybuchem II wojny światowej ludzie byli przekonani, że świat się rozwija zarówno cywilizacyjnie, jak i moralnie. Niestety, mrzonki te znikły wraz z wkroczeniem armii niemieckiej do Polski. Europę, a potem inne części Ziemi, ogarnęły niszczycielstwo i krwawe zmagania. Porządek zamienił się w chaos. Stare wartości okazały się nieaktualne. Twórcy, by nadążyć za duchem czasu, musieli dostrzec zbrodnię i jej się sprzeciwić.
Jednym z takich "buntowników" przeciw rzeczywistości był Tadeusz Różewicz, którego wczesna twórczość charakteryzuje się ciągłym poszukiwaniem nowych wartości, by móc wstawić je na miejsce tych, które zniszczono. Sam walczył w partyzantce, więc jako naoczny świadek mógł potwierdzić okrucieństwo tych czasów. Uczynił to w znanym wierszu Ocalony, w którym porównuje wojnę do rzezi:
"Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź"
Brak wartości oznacza pustkę moralną i duchową. Wypełnienie jej sprawia podmiotowi lirycznemu trudność, gdyż musi budować od nowa własne życie - nie wystarczy mu przecież tylko fizyczne ocalenie. Dlatego wyznacza sobie cel - znalezienie nauczyciela i mistrza, "niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia", przywróci dawny porządek, "niech oddzieli światło od ciemności".
Doświadczenie pokoleniowe dotknęło również Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który, zanim oddał życie za ojczyznę (zginął w powstaniu warszawskim), wyrażał w poezji swoje poglądy na temat wojny. Dla niego, podobnie jak dla Różewicza, również był to zły, "kaleki" czas:
"teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu"
(Z głową na karabinie)
Okres pełen bezlitosnej brutalności i krwi. Kiedy zapomniano o litości wobec bliźniego. I ciągle starano się to wpoić młodym ludziom. Ale zło ciągle przypominało im o sobie. Wracało w koszmarach sennych, dręczyło i nie pozwalało zapomnieć. I mimo wszystko budziło litość.
"Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
któremu kości kijem złamano;
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble - krew."
(Pokolenie)
Natomiast czasem pozytywnych wartości jest szczęśliwe dzieciństwo, okres, kiedy było bezpiecznie i spokojnie, gdy nie myślało się o kłopotach. Baczyński wspomina o nim w wierszu Z głową na karabinie. Jednak zdaje on sobie sprawę z tego, że czas ten należy już do przeszłości. Teraz zaś:
"Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością".
Innym poetą, który nie pozostał obojętny na wydarzenia wojenne jest Czesław Miłosz. W swoich utworach wyraża on pogląd, że poeta powinien ocalać pozytywne wartości, do których zaliczał przyjaźń, zaufanie, miłość, ale także wrażliwość na niedolę innych. Powinien starać się za wszelką cenę być tym, który nie zapomina. A jeżeli dostrzeże, że obojętność zaczyna dominować nad wszystkimi innymi uczuciami, to powinien jako pierwszy zbuntować się. Dać sygnał do przebudzenia. Wstrząsnąć narodem i odświeżyć jego pamięć. Dlatego w wierszu Campo di Fiori twierdzi:
"I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety."
Podmiot liryczny opowiada dwie historie: śmierci Giordano Bruno i samotnej walki warszawskiego getta. Wydarzenia, obok których tłum przeszedł obojętnie. I to właśnie jest dla niego jako poety wyzwaniem, bo to on ma wzbudzić współczucie.
Nie tylko poeci mówili o wojnie. Czynili to także prozaicy. Pisali między innymi o życiu w obozach koncentracyjnych jak np. Tadeusz Borowski czy Gustaw Herling-Grudziński.
Borowski w "Kamiennym świecie" porusza kwestie moralnego upadku człowieka, znajdującego się w warunkach obozowych. Tu, według Tadka - narratora, liczy się tylko walka o przetrwanie za wszelką cenę, kosztem moralności i człowieczeństwa. Zło przemienia człowieka. Powoduje, że "kamienieje". Podobnie działo się w łagrach sowieckich, o których pisał Herling - Grudziński w Innym świecie. Tu również panuje okrucieństwo i bezlitosna rywalizacja. A człowiek liczy się jedynie jako siła robocza, którą należało wykorzystać i wyrzucić, gdy się "zepsuła". W obu przypadkach okrutni bywają nie tylko hitlerowcy czy sowieci, ale także współwięźniowie. I na taki świat nie zgadzali się obaj autorzy. Ani Tadeusz Borowski, ani Herling - Grudziński.
Zupełnie inną tematykę porusza Albert Camus w Dżumie. Książka uznawana jest za przypowieść o losach ludzkich (parabola). Została wydana w 1947 roku, kiedy jeszcze świeże były wspomnienia okrucieństw II wojny światowej. Powstała więc w okresie, kiedy nastąpił olbrzymi kryzys wartości. Autor nie pisze jednak o wojnie, lecz o zarazie w algierskim mieście Oran. Akcja powieści toczy się w latach czterdziestych XX wieku. Historia, którą opowiada Camus jest fikcyjna, w żadnych dokumentach nie ma potwierdzenia na wybuch zarazy w tamtym czasie i miejscu, ale mogła się wydarzyć naprawdę. Jest zatem prawdopodobna. Nawiązuje także swoim nastrojem do tematyki wojennej - porusza problematykę zniewolenia, zakłamania i ogólnie pojętego zła. Opisuje trudną życiowo sytuację, wymagającą od człowieka wyboru, za który odpowiada (to jedno z podstawowych założeń egzystencjalizmu). Zagrożenie nie może być usprawiedliwieniem dla popełnionego zła. Bohaterowie powieści muszą wykazać się człowieczeństwem. Dżuma staje się dla nich jej sprawdzianem. Jedni, jak doktor Bernard Rieux czy Jean Tarrou, stają na wysokości zadania, inni, uciekają przed odpowiedzialnością lub stają się kanaliami.
Benard Rieux jest lekarzem. Od początku nastawia się na walkę z chorobą, chociaż ma możliwość opuszczenia zagrożonego miasta, nie czyni tego. I nie tłumaczy swojej decyzji bohaterstwem. Twierdzi, że chodzi o uczciwość. Całym sobą poświęca się sprawie. Nie zastanawia się nad własnymi problemami, chociaż dotknęło go osobiste nieszczęście.
Drugim wielkim bohaterem Dżumy jest Jean Tarrou, człowiek, który za cel swojego życia obrał pomoc słabszym i pokrzywdzonym. Uważał bowiem, że człowiek jest dobry z natury. Koniecznością, według niego, było podanie pomocnej ręki tym, którzy tego potrzebują i w przypadku nieszczęścia trzeba się solidaryzować z cierpiącymi. Głosił, że każdy człowiek zakażony jest bakcylem dżumy, ale powinien uważać, żeby "nie tchnąć jej w twarz drugiemu człowiekowi". Dzielnie pomagał w walce z zarazą. Ale w momencie, gdy dżuma zaczynała powoli wygasać w mieście, Tarrou zaraził się. Organizm nie poradził sobie z chorobą i dzielny mężczyzna zmarł jako jedna z ostatnich ofiar.
Albert Camus był zwolennikiem aktywnej postawy wobec wielkich zagrożeń. Ukazując wzorce bohaterskich ludzi, chciał pokazać czytelnikowi, gdzie kryje się istota człowieczeństwa. Dla niego bakcyl dżumy staje się symbolem. Nie jest to tylko choroba, ale także coś, co tkwi w każdym. Nakazuje więc ludziom zachować czujność, gdyż "bakcyl dżumy nigdy nie umiera". A gdyby jednak się pojawił, to niech zwycięży ludzka solidarność w walce przeciwko niemu. Ważne jest, żeby nie być biernym i działać przeciwko złu.
Autor Dżumy nawiązuje do założeń filozofii zwanej egzystencjalizmem. Głosiła ona wolną wolę jednostki, przy dokonywaniu wyborów, jak ma postępować. Człowiek sam przed sobą odpowiada za to, co wybrał. I pomimo tego, że ma ciągłe poczucie zagrożenia i lęku, osamotnienia i tego, że istnieją siły wpływające na jego życie, to odpowiedzialność pozostaje.
Jak widać, sytuacje zagrożenia budzą reakcje. Podobnie dzieje się w momencie ograniczania wolności. Takim przypadkiem jest okres komunizmu, panujący w Polsce po II wojnie światowej. O rzeczywistości w tamtym czasie pisał m.in. Tadeusz Konwicki w Małej apokalipsie. Tu autor przeciwstawia się odbieraniu praw jednostce do bycia indywidualną, ograniczaniu jej swobód obywatelskich. Buntuje się przeciw zniewoleniu kraju przez totalitarny system i przeciw temu, że nie ma sposobu na ucieczkę od niego. Nawet Bóg nie może pomóc w tym przypadku - świat zmierza ku upadkowi.
Przedstawia więc w swoim utworze człowieka, który nie godzi się z otaczającą go rzeczywistością. Nie godzącego się z pomniejszaniem jego znaczenia w systemie, który doceniał jedynie masę. Według którego ludzie powinni być podobni do siebie ideologicznie i działać kolektywnie. Każdy odbiegający od wyznaczonych kanonów był podejrzany o działania przeciw władzy. A to groziło represjami różnego rodzaju, m.in. karą więzienia. Nie dziwi zatem bunt przeciw takiemu traktowaniu człowieka.
Główny bohater Małej apokalipsy jest literatem. Czuje się wypalony artystycznie. Ma również obsesyjne przeczucie własnej śmierci. Pewnego dnia pojawiają się u niego dwaj działacze opozycji i dają mu zadanie do wykonania. Musi dokonać aktu samospalenia pod gmachem Komitetu Centralnego. Ma to być wyrazem jego protestu przeciw systemowi totalitarnemu. Wkrótce dostaje instrukcje jak ma wypełnić swoją misję. Jest to dla niego szansa, żeby zaprotestować. Czy zdecyduje się na ten krok? Nie wiadomo. Bohater idzie wprawdzie ku platformie, ale autor oszczędził czytelnikowi opisu śmierci. Utwór kończy się słowami: "Ludzie dodajcie mi sił. Ludzie dodajcie sił każdemu na świecie, kto o tej porze idzie ze mną na całopalenie. Ludzie dodajcie sił. Ludzie...". Nie wiemy zatem, czy mężczyzna dokona swojego ofiarnego czynu, czy się w ostatniej chwili nie rozmyśli.
Wrażliwość poetów skupia się nie tylko na wielkich krzywdach, ale i na małych. Na przykład Czesław Miłosz oskarża krzywdziciela, który "skrzywdził człowieka prostego":
"Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego"
I twierdzi, że jest to tak duże zło, że lepiej by było oprawcy powiesić się niż usłyszeć głos sprawiedliwości poety. W ten sposób artysta staje się oskarżycielem.
Poeta ma uczyć ludzi właściwych zachowań. Także Różewicz przejmuje tę rolę nauczyciela i w wierszu List do ludożerców przestrzega przed zdziczeniem i pogubieniem właściwych wartości. Ponieważ będąc złymi "nie zmartwychwstaniemy". Nie mamy bowiem być ludożercami, wilkami tylko ludźmi.
Powyższe przykłady zaświadczają, że twórcy nie przechodzą obojętnie obok niedoli świata i potrafią ją dostrzec w różnych sytuacjach i okresach dziejowych. Dlatego wydaje mi się, że romantycy mieli chyba trochę racji twierdząc, że poeci są duchowymi przywódcami narodu.