Wielu prozaików i poetów poświęciło swe dzieła tematyce wojennej. Jako świadkowie wojennych czasów postanowili dać świadectwo prawdzie i pozostawić potomnym swoisty dokument epoki. Podczas II wojny światowej zginęło kilka milionów ludzi. Po raz pierwszy w historii oprócz ofiar na frontach mieliśmy do czynienia z zaplanowaną odgórnie masową eksterminacją ludzi w obozach koncentracyjnych. Hitlerowscy zbrodniarze przeznaczyli na śmierć całe narody, szczególnie żydowski, i polski. Autorzy ukazywali więc losy ludności cywilnej pozostającej praktycznie bez możliwości skutecznej obrony przed regularną armią niemiecką. Obozy koncentracyjne były prawdziwym piekłem na ziemi. Każdy, kto znalazł się w takim obozie automatycznie skazany był naśmieć, której przyjście było tylko kwestią czasu. Niewielu udało się przeżyć, dlatego ich świadectwa mają dla nas nieocenioną wartość.
Obozy służyły przede wszystkim zabijaniu ludzi, czy to w komorach gazowych i krematoriach, czy wolniej poprzez zmuszanie do niewolniczej pracy. Więźniowie byli niedożywieni, nie zapewniano im podstawowych środków czystości czy higieny. Obozy miały również funkcje ekonomiczne polegające na tym, iż zabierano cały dobytek ludziom, a ich skazywano na śmierć.
Każdy w bozie był wart tyle, ile pracował, a jeśli umarł - jego ciało mogło być wykorzystanie np. przy produkcji mydła. Człowieka traktowano jak rzecz, był tylko kolejnym numerem, przedmiotem. Jeśli jeden zmarł - zaraz na jego miejsce znajdował się następny więzień, nikt więc ludzi nie szanował. Obozowym więźniom odbierano tożsamość, miały temu służyć także słynne "pasiaki", w które ich ubierano i wytatuowany obozowy numer. W obozach rozdzielano rodziny. Osobno byli mężczyźni, osobno kobiety i dzieci. Rodzina nie miała prawa istnieć wśród społeczności skazanej na śmierć. Nie było rodzin. Ludzie do tego stopnia byli uprzedmiotowieni, że w końcu zaczęli sami traktować innych współwięźniów podobnie, nie okazując im szacunku, nie szanując człowieczej godności. Trudno się dziwić, kiedy weźmie się pod uwagę, że towarzyszył im codziennie zwierzęcy strach, iż w każdej chwili mogą być zabici lub paść z głodu i wyczerpania. Potrzeby wyższe chociażby takie jak: jak miłość, braterstwo, wiara zostały zredukowane do minimum czy wręcz wyeliminowane. Wszechobecny był głód. Gdy człowiek jest głodny - nie może o niczym innym myśleć. Trudno oszukać, obejść głód. Determinuje on całe ludzkie działanie, jest przyczyną wielkich tragedii i upadku moralności. Nikt nie jest w stanie długo wytrzymać. Poza tym dla nazistowskich oprawców był to jeden z elementów łamania ludzi, wymuszania na nich bezwzględnego posłuszeństwa, człowiek głodny nie był w stanie buntować się, myślał tylko jak tu zdobyć dodatkową porcję chleba czy innego pożywienia. Za kradzież kawałka chleba groziła nawet kara śmierci. Więźniowie sami byli bezwzględni w tej materii, ale przecież od tego zależało ich życie, czy przeżyją kolejny dzień, czy też nie.
Doskonałym przykładem ilustrującym deprawację człowieka przez wojnę są "Medaliony" wybitnej polskiej pisarki Zofii Nałkowskiej. Autorka pracowała w specjalnej komisji zajmującej się badaniem zbrodni hitlerowskich i miała okazję wysłuchać relacji wielu świadków wojennych i obozowych wydarzeń. Pokazała w swej książce psychologiczne portrety ofiar wojny. Postaci są anonimowe, mają bowiem symbolizować miliony im podobnych, którym nie było dane przeżyć wojennej hekatomby. W jednym z opowiadań pt.: "Dno" Nałkowska pokazuje, jak się trafiało do obozu koncentracyjnego. Pisarka zwraca uwagę na fakt, iż doświadczenie z obozu poprzedniego jest bezcenne w kolejnych obozach. Pierwszym etapem eksterminacji była łapanka i podróż na miejsce przeznaczenia w bydlęcych wagonach. Warunki tego przejazdu były skandaliczne. Wielu ludzi umierało już w trakcie tej straszliwej podróży. Do jednego wagonu bowiem starano się wepchnąć jak największą liczbę ludzi, co oczywiście powodowało, że nie mieli powietrza. Potrzeby fizjologiczne musieli załatwiać tam gdzie stali, co powodowało ogromny smród i choroby. Poza tym dokuczliwe było pragnienie i głód. Tylko najsilniejsi przeżywali tę drogę do obozu. A i tak już po przybyciu na miejsce wybierano spośród nich tylko tych, którzy zdolni byli do ciężkiej, fizycznej pracy, natomiast jednostki słabsze, które nie umarły podczas transportu - kierowano do komór gazowych. Dla hitlerowców liczyli się tylko zdolni do pracy, reszta była "robactwem", kompletnie niepotrzebnym i zabierającym tylko miejsce innym. Miliony ludzi były skazane na śmierć tylko dlatego, że żyły. Autorka w opowiadaniu podkreśla, iż hitlerowcy znajdowali radość w zadawaniu cierpienia innym, czerpali z tego sadystyczną przyjemność. Jest to smutnym dowodem, iż obóz wyzwalał w ludziach najbardziej prymitywne instynkty, wyzbywał go z uczuć, współczucia i człowieczeństwa. Wojenna i obozowa rzeczywistość deprawowała człowieka. Dochodziło nawet do przypadków kanibalizmu wśród więźniów, którzy przez długie dni nie otrzymywali nic do jedzenia. Ludzie patrzyli na siebie jak na coś do jedzenia. Bezczeszczono nawet ciała ludzkie po śmierci. Wykorzystywano je do produkcji środków czystości, włosy jako szczotki do mioteł itd. Warto odnotować, iż Zofia Nałkowska nie komentowała tego, co opisywała, komentarz odautorski ograniczyła do minimum. Czytelnik sam musi poradzić sobie z opisywanymi wydarzeniami oraz wydać o nich sąd.
W innym opowiadaniu pt.: "Profesor Spanner" widzimy młodego człowieka, pracującego w fabryce u wybitnego naukowca profesora Spannera. Było to przedsiębiorstwo wyrabiające mydło z człowieka. Młody gdańszczanin lubił swoją pracę, nie widział w niej niczego złego. Mało tego - o Niemcach wyrażał się z największym podziwem mówiąc, że jest to kraj ludzi inteligentnych i zaradnych, gdzie ludzie potrafią "zrobić coś z niczego". Przerażające są te beznamiętne zwierzenia człowieka, który nawet nie uświadamiał sobie w jakim złu uczestniczył. Jest on doskonałym przykładem jak wojna deprawowała ludzi, odbierała im możliwość realnej oceny dziejących się wydarzeń, spaczała serca i sumienia, nie pozwalając odróżnić zła od dobra. W innym opowiadaniu z "Medalionów" pt.: "Przy torze kolejowym" Nałkowska pokazała problem znieczulicy społecznej wśród ludności cywilnej. Oto młoda kobieta - uciekinierka z transportu wiozącego ludzi dna śmierć w obozie została postrzelona w nogę podczas ucieczki i leżała przy torze kolejowym. Potrzebowała pomocy, ale ludzie przechodzili obok niej i nikt nie kwapił się, aby jej pomóc. Wiedzieli dobrze, że za pomoc uciekinierce grozi im kara śmierci, a w najlepszym razie wysyłka do obozu koncentracyjnego. Wiedziała o tym również ranna kobieta. W końcu znalazł się śmiałek, który kupił jej papierosy i wódkę dla uśmierzenia narastającego z każdą godziną bólu. Jednak nikt jej nie pomógł, ponieważ ludzie obawiali się o własne życie. Jednak, co zaskakujące, ów młody człowiek. Który przyszedł jej z pomocą - następnie zastrzelił ją z zimną krwią z pistoletu. Zrobił to dobrowolnie. Można zapytać: dlaczego? Czy może chciał w ten sposób pomóc konającej? A może to wojna wypaczyła już tak jego młody charakter, iż zabicie człowieka potraktował tak, jak traktuje się zbicie uprzykrzonej muchy? Jeśli tak, deprawacja tego człowieka sięgnęła już zenitu. Nie wolno tak taktować człowieka. Czy tak samo by się zachował gdyby zamiast nieznanej kobiety leżała przy torze jego matka, siostra albo żona?
Realia obozowego i okupacyjnego życia przedstawił także inny polski pisarz - Tadeusz Borowski. Jest on autorem zbioru opowiadań zatytułowanych "Pożegnanie z Marią". Borowski głównym bohaterem uczynił młodego mężczyznę Tadeusza, w którym krytycy literaccy starali się dostrzec cechy samego autora. Pisarz pokazuje rzeczywistość zajętej prze okupanta Warszawy. Ludziom żyje się ciężko, brakuje żywności, dominuje strach, głód oraz zimno. Dlatego u znacznej części ludzi wykształca się postawa tzw. cwaniaka, który potrafi odpowiednio ustawić się w trudnym świecie. Podobnie było w obozie, do którego trafił Tadeusz. Borowski nie miał najmniejszych wątpliwości, iż obóz deprawował każdego, zarówno katów jak i ofiary, choć tych pierwszych oczywiście w stopniu nieporównywalnie większym. Nie mniej jednak sami więźniowie również tracili resztki człowieczeństwa. W obozie nie istniała solidarność więźniów. Kto chciał zachować swe życie musiał okazać się sprytniejszym od innych, musiał ich przechytrzyć. Obóz rządził się swymi prawami, posiadał swoisty kodeks postępowania, diametralnie różny od dekalogu.
W swoich innych opowiadaniach Tadeusz Borowski pokazuje dalsze konsekwencje deprawacji, wynikające z samego życia w obozie koncentracyjnym. Straszliwe jest wyznanie więźnia, że prawdziwy głód to jest wtedy, gdy jeden człowiek patrzy na drugiego jako na obiekt do zjedzenia. Można zapytać: jak w takiej rzeczywistości można było mówić o przyjaźni, solidarności, wzajemnym braterstwie? Jeden nie chciał nosić brzemienia drugiego. Więzień obok był wrogiem, nie sprzymierzeńcem w drodze do wspólnego celu tj. przeżycia. Borowski nie miał złudzeń. Wojna i obozy boleśnie odsłoniły najbardziej wstydliwy skrawek ludzkiej natury, iż "człowiek człowiekowi wilkiem jest". Niepisane prawo obozowe nie znosiło słabych, ci byli skazani na śmierć. Kto chciał przeżyć - musiał być bezwzględny i okrutny. Były oczywiście wyjątki, ale one tylko potwierdzały regułę. W obozie triumfował zwierzęcy (ale i ludzki!) instynkt przetrwania. Dochodziło nawet do tego, iż matki wyrzekały się swoich dzieci, aby tylko ocalić swe życie. Wiedziały bowiem, iż kobiety z dziećmi przy piersi są skazywane na komorę gazową.
Zdaniem Tadeusza Borowskiego obozu koncentracyjnego nie mógł przeżyć człowiek święty tj. taki, który poświęcałby się w jakikolwiek sposób dla innych. Każdy ocalony stracił niewinność, czystość, musiał zaprzeć się dawnej moralności i stać bezwzględny. Borowski brutalnie stwierdza, iż jeśli komuś udało się przeżyć obozową gehennę - zrobił to kosztem innych. Inaczej być nie mogło. Bunty więźniów należały do rzadkości, a w obozach panowała bierność i pogodzenie się z losem. Zresztą zagłodzeni więźniowie nie mieliby większych szans w starciu z żołnierzami niemieckimi. Każdy poza tym liczył, że mimo wszystko uda mus się przeżyć, byle tylko udało się przetrwać kolejny dzień. Ludzi zrezygnowanych, których śmierć była tylko kwestią czasu zwano w obozie "muzułmanami". Byli to ludzie zniszczeni fizycznie i psychicznie. Nie mieli już sił, aby nadal walczyć o życie, czekali więc naśmieć. Byli całkowicie poddani wszystkiemu, co ich otaczało. Resztkami sił szukali wszystkiego, co tylko nadałoby się do jedzenia. Z reguły ich życie szybko się kończyło, nie wracali już do świata żywych z tego stanu zawieszenia między życiem a śmiercią.
Nałkowska pisze, iż to "ludzie ludziom zgotowali ten los". Wszak wojnę sprowokowali ludzie, aby niszczyć i zbijać innych ludzi. Wojna deprawuje każdego człowieka, jednych mniej, innych bardziej, jednak trudno zachować godność w warunkach zabijających człowieczeństwo i wszystkie wyższe uczucia ludzkie. Wobec wojny nie można było pozostać obojętnym, bowiem dotykała ona bezpośrednio lub pośrednio każdego człowieka, który musiał podejmować bardziej lub mniej tragiczne w skutkach decyzje. Najtrudniej było w obozach koncentracyjnych, które maiły być ostatnią przystanią życia dla milionów ludzi, skazanych przez krwiożercze bestie w ludzkich ciałach na eksterminację. Żydzi, Polacy i inne narodowości miały być zmiecione z powierzchni ziemi. Zostawiona miała być tylko ich część, mająca niewolniczo pracować dla lepszej, aryjskiej rasy panów tj. Niemców. Na szczęście ten szatański plan się nie ziścił, choć i tak pochłonął miliony ofiar ludzkich, napełnił ziemię krzywdą i cierpieniem niewinnych ludzi, przewrócił dotychczasowy świat do góry nogami. Literatura czasu wojny stanowi świadectwo ludzkiej degrengolady. Jest także wymowną przestrogą dla ludzi wszystkich czasów przed morderczymi zapędami, które zawsze kończą się wielką krzywdą człowieka.