Powieść Aleksandra Kamińskiego rozpoczyna się od słów, skierowanych do czytelnika, by zechciał posłuchać opowieści dotyczącej ludzi, którzy nawet w najtrudniejszych czasach żyli życiem spełnionym.

Jedną z takich osób, którym przyszło spędzać młodość w czasach okrutnej wojny lat '39 - '45, był Alek. Chłopak ten nosił nazwisko Dawidowski i w chwili wybuchu wojny miał dokładnie dziewiętnaście lat. Był mieszkańcem Warszawy. Jego dom był bardzo ciepłym i pełnym miłości miejscem. Mieszkali w czwórkę - rodzice i dwójka dzieci, czyli Alek i jego siostra Marylka.

Bardzo wysoki i naprawdę szczupły szybko został przezwany Glizdą. Blondyn o jasnych oczach, któremu uśmiech właściwie nie schodził z ust. Charakterystyczne było dla niego przesadne wręcz gestykulowanie i bezustanne snucie zabawnych i barwnych opowieści.

Alek wraz z przyjaciółmi kończył bardzo dobre i bardzo w Warszawie szanowane gimnazjum, zwane przez uczniów powszechnie "Batorym". Lubił szkołę i naukę - był mądrym i inteligentnym człowiekiem, jednak w szkole najbardziej podobało mu się to, że mógł zapisać się i chodzić na spotkania harcerskie, prowadzone przez wspaniałego nauczyciela geografii, noszącego w zastępie przezwisko Zeus. Ich drużyna harcerska nosiła nazwę "Buki", a zawdzięczała ją częstym wyprawom chłopców do lasu. Tam ci młodzi ludzie uczyli się prawdziwego życia, doceniania tego, co naprawdę jest ważne, szacunku dla drugiego człowieka. Dla Alka harcerstwo było możliwością zapanowania nad swoim roztrzepaniem i ryzykowaniem. Organizowanie spotkań przy ognisku, śpiewanie harcerskich piosenek i snucie różnych opowieści bardzo zbliżało do siebie tych ludzi, co okazało się niezmiernie ważne w czasach, które już niedługo miały przyjść.

Co jeszcze można powiedzieć o naszym bohaterze? Z pewnością to, że bardzo lubił ryzyko i zawsze szedł własną drogą. Można to było zaobserwować nawet w czasie narciarskich wyjazdów, kiedy wszyscy szusowali po wyznaczonych trasach, a Alkowi zupełnie to nie odpowiadało. Wyszukiwał dla siebie najtrudniejsze i najbardziej strome szlaki, z daleka od innych narciarzy.

Takie zachowanie zaowocowało wówczas, gdy chłopcy wstąpili do Szarych Szeregów, organizacji zrzeszającej ludzi, którzy swoimi sposobami próbowali walczyć z wrogiem. Alek odznaczył się w czasie wielu akcji niezwykłą odwagą, która miejscami graniczyła wręcz z brawurą. Na przykład samodzielnie zdjął z pomnika Mikołaja Kopernika tabliczkę, którą przykręcili Niemcy. Od tego czasu zyskał wśród znajomych kolejne przezwisko, odnoszące się właśnie do tej akcji - otóż chłopcy przezywali go Kopernickim. Ulubionymi akcjami Alka były te, które wiązały się z bezpośrednim niebezpieczeństwem, a nawet działaniem "pod nosem" wroga. Tak było w przypadku wywieszania polskich flag na trzeciomajowe święto. Wszystko, co robił Alek było bardzo odważne. Cały czas bowiem próbował radzić sobie ze swymi brawurowymi zrywami i nie dopuścić do nieszczęścia. Naprawdę był bohaterem. Patriotyzm wyniósł z domu rodzinnego. Jego ojciec był działaczem społecznym, co zakończyło się dla niego tragicznie, ponieważ został aresztowany i rozstrzelany przez gestapo. Alek był obecny w momencie zabrania ojca z domu - nie bał się wtedy przeciwstawić gestapo, a nawet ryzykować własną śmiercią.

Alek miał też pewną niezwykłą właściwość - skupiał wokół siebie ludzi, gdziekolwiek się pojawił. Chłopcy, którzy tworzyli z nim "paczkę", śmiali się nawet, że tworzą "Klub Pięciu". Mieli podobne zainteresowania i charaktery. Marzyli o osiągnięciu w życiu wielkich rzeczy i nie brakowało im ambicji.

Mimo całej odwagi, jaką nasz bohater wykazywał się w akcjach, ciągle było coś, co bardzo go gnębiło - nie potrafił sobie wyobrazić, jak można pozbawić życia człowieka - bez względu na to, jak bardzo zły by on nie był. Cały czas gryzło go to pytanie, bowiem własny kodeks moralny tego chłopca buntował się już na samą myśl dotyczącą możliwości pozbawienia kogoś jego życia, a wiec marzeń i planów. Jednak wojna ma swoje okrutne prawa i Alek użył w końcu broni. Potem przychodziło mu to już coraz łatwiej...

Przy wszystkich swoich dokonaniach Aleksy zachowywał niezmierną skromność i zawsze, kiedy tylko ktoś go pochwalił, był zły i naburmuszony. Sam bowiem nie uważał się za bohatera, ale kogoś, kto po prostu wykonuje dobrze ciążące na nim obowiązki. Dlatego pochwały psuły mu cały dzień - nie czuł się z nimi dobrze.

W czasie wojny trudno było się samemu utrzymać, a pamiętać musimy także o tym, że Alek, po śmierci ojca został właściwie głową rodziny. Dlatego zajmował się każdą pracą, która mogła pomóc jego rodzinie w utrzymaniu się przy życiu. Został więc szklarzem, jeździł rikszą, pracował przy wyrębach lasu i w fabrykach. Każdą pracę traktował bardzo poważnie, nigdy na nikogo nie spoglądał z góry i starał się, jak mógł. Był w ciągłym ruchu, zawsze aktywny, jakby instynktownie czuł, ze musi wykorzystać wszystko, co przynosi mu życie. Nigdy nie zajmował się prostymi przyjemnościami, szukał dla siebie lepszych i wyższych celów. Taką postawę prezentował nawet wtedy, kiedy czuł, że zbliża się jego koniec. Śmiertelnie ranny w czasie uwalniania Rudego z rąk gestapo, był jednak szczęśliwy. Dlaczego? Bo czuł, że spełnił swą misje do końca, a jego życie nie zostało oddane daremnie.

Po śmierci, w marcu 1943 roku, Aleksy Dawidowski, jako pierwszy z dawnego zastępu "Buków", odznaczony orderem przyznawanym tylko tym najodważniejszym - Krzyżem Virtuti Militari.

Dla mnie wszyscy bohaterowie książki Aleksandra Kamińskiego byli bohaterami. Młodzi ludzie, którzy nawet przez moment nie wahali się poświęcić własnego życia dla Ojczyzny powinni na zawsze mieć miejsce w naszej pamięci. Charakteryzowałem Alka, ponieważ był mi najbliższy pod względem charakteru i zainteresowań. Chciałbym wierzyć, że w chwili największej próby, wykazałbym się taką, jak i on, odwagą. Jednak wszystkich chłopców cenię równie wysoko. Myślę, że nigdy nie zapomnę o Zośce, Alku i Rudym, a także wielu innych, dzięki którym mogę żyć w Polsce.