Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego uczniowie tak niechętnie wybierają interpretację wiersza jako temat zadania maturalnego. Być może boją się, że nauczyciel, który będzie ich oceniał przyjmie inny klucz interpretacyjny i uzna ich wypracowanie za źle napisane. Ale chyba chodzi tu o coś więcej. Maturzyści zwyczajnie nie potrafią czytać tekstów poetyckich, nie mówiąc już o czytaniu ze zrozumieniem. Oczywiście jest to na pewno tylko jedna z wielu przyczyn ich wyboru, a właściwie jego braku. Nie można ich potępiać, zrozumieć poezję nie jest tak łatwo, ale mimo to żałuję, że nie starają się z nią zmierzyć. Przecież to poeci najdoskonalej wyrażają wszystkie przeżycia człowieka i całe jego wnętrze. Warto czasem zajrzeć do ich zbiorków.

Poeci i ich dzieła są przede wszystkim nośnikiem i przekaźnikiem przeszłości oraz tradycji. To głównie dzięki nim dawne zwyczaje i kultura nie odchodzi w zapomnienie. Jak mówi Cyprian Kamil Norwid: "Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej"[1], Adam Asnyk nawołuje zaś: "Nie depczcie przeszłości ołtarzy"[2]! Ale przeszłość to nie tylko superlatywy, Leopold Staff zauważa:

"Czytam historię

I widzę, coś robił

Przez tysiąclecia, Człowiecze!

Zabijałeś, mordowałeś

I wciąż przemyśliwasz,

Jak by to robić lepiej.

Zastanawiam się, czyś godzien

Aby cię pisać przez wielkie C"[3]

Lata wojny i okupacji wpłynęły mniej lub bardziej na wszystkich poetów tej dekady. Tadeusz Różewicz z trudem przystosowywał się do nowych warunków życia. Swoją twórczość nazwał poezją "ściśniętego gardła". Nie potrafił odciąć się od mrocznych doświadczeń przeszłości i zacząć na nowo żyć normalnie. Bo czy można mówić o "normalności", kiedy ma się za sobą takie doświadczenia? I czy świat, który widział tyle zła będzie w stanie jeszcze kiedyś zasłużyć na to miano, na nazwanie go "normalnym"? Jakkolwiek by nie było, człowiek zawsze będzie dążył do zneutralizowania cierpień, będzie próbował zapomnieć wbrew całej swojej psychice i wbrew uporczywym wspomnieniom. Taką próbę pogodzenia się z życiem podjął i Tadeusz Różewicz.

Należy wspomnieć o tym epizodzie w życiu i twórczości poety, choć nie należy on do najbardziej udanych. Tomik poezji Różewicza pt. Uśmiechy (1954), który zawiera utwory napisane w latach 1949-54, spotkał się z negatywną oceną wielu krytyków. Autor odbiega od znanej nam tonacji i tematyki jego wierszy, umieszcza tu utwory pełne humoru, satyry czy nawet groteski, a także wspomnienia z dzieciństwa, liryczne obrazy rodzinnego domu. Nie znaliśmy dotąd takiego Różewicza. Jest tu pogodny, optymistycznie patrzy w przyszłość, brak jakiegokolwiek dramatyzmu - istna sielanka. Nie przypuszczam, że tak wielki poeta pokusiłby się o podobne przemyślenia bez uprzedniego zastanowienia się nad nimi. Być może obserwacja zmian zachodzących w Polsce, przemiany Polski Ludowej na tyle mu się spodobały, że zaakceptował nową rzeczywistość. Powtarzał przecież, że szuka "nauczyciela i mistrza", chciał, by ktoś pomógł mu uporządkować wartości, oddzielić "światło od ciemności". Czyżby znalazł tego nauczyciela w przyszłości, w czasie, który dopiero miał nadejść? Być może, pisał przecież:

"Czas który idzie jest piękniejszy

ludzie nie będą umierali jak larwy

komunizm ludzi podniesie

obmyje w czas z pogardy"[4]

No cóż, każdy pisarz może ma swoje lepsze i gorsze dzieła. I choć uważam, że ten tomik nie był najbardziej udany, to fakt ten jedynie zwiększa wiarygodność Różewicza w moich oczach. Błądzić jest rzeczą ludzką, nawet poecie się to zdarza. Tym bardziej, że dalsze utwory Różewicza potwierdzają, że ten okres jego twórczości był tylko wyjątkiem, próbą zaakceptowania nowego systemu politycznego. Kiedy traci się zaufanie do świata, kiedy cała rzeczywistość wydaje się być obca, takie poszukiwania są jak najbardziej zrozumiałe.

Kazimierz Wyka, choć krytykował wyżej wspomniane dzieła Różewicza, starał się po części usprawiedliwiać poetę. Twierdził: "Byłoby rzeczą głęboko niesprawiedliwą Różewiczowi samemu, a nie sprawcom, wystawić dzisiaj rachunek za poczucie zażenowania i wstydu, jakie ogarnia latem 1956 roku przy czytaniu tych zbiorków. One są tylko klinicznym preparatem, szczególnie 'Czas który idzie'. 'Odwróćmy od przeszłości nasze puste oczy. Nad nami biały gołąb w świetle pióra moczy' - to nie rymowanka z 'Płomyka'. To także Różewicz."[5] Zbiorki, o których wspomina Wyka, to Czas, który idzie, Pięć poematów, Równina, Srebrny kłos, Uśmiechy oraz Wiersze i obrazy.

Przytoczę jeszcze dla kontrastu opinię innego badacza literatury. Stanisław Burkot po części polemizuje z krytycznym zdaniem Wyki, stwierdzając, że "opinia to ostra, w sensie uogólnienia - sprawiedliwa, choć przecież we wspomnianych tomikach znaleźć można wiersze dobre i znaczące (...). Znamienne jest, że (...) wartościowe są te, w których Różewicz ucieka od zewnętrzności, od gazetowych haseł ku sprawom osobistym, ku lirycznemu wyznaniu. Trudno to uznać za sukces, raczej za gest obronny."[6]

Krótka charakterystyka słabszego okresu twórczości Tadeusza Różewicza była ważna z kilku powodów. Przede wszystkim ukazała, że poeta jest człowiekiem jak każdy, że on również może się pogubić i poszukiwać źródeł stabilności w systemach czy filozofiach, obiektywnie rzecz ujmując, nie do końca nadających się na podstawy do budowania nowego światopoglądu. We wszystkich tych poszukiwaniach poeta stara się ukazać swoją dusze, swoje najgłębsze "ja". A przecież:

"poetą jest ten który wierzy

i ten który uwierzyć nie może

poetą jest ten który kłamał

i ten którego okłamano

ten który upadł i ten który się podnosi"[7]

Poza tym pamiętać trzeba o naczelnym zadaniu poezji, które wymieniłam na wstępie. Ma ona przechowywać tradycję, walczyć o ciągłość kultury, o zachowanie dorobku minionych pokoleń. Różewicz nie zapomina o tej powinności nawet w słabszym okresie swej twórczości. Wyraża się ona najpełniej w wierszu zatytułowanym Włosek poety, który, w moim przekonaniu, jest tym "gestem obronnym", o którym wspominał Stanisław Burkot.

Włosek poety

Poeta to na pewno ktoś

Słuchajcie głosu poety

Choćby ten głos

Był cienki jak włos

Jak jeden włos Julietty

Jeśli się zerwie włosek ten

To nasza nudna kula

upadnie w ciemność

Czy ja wiem

albo się zbłąka w chmurach

Słyszycie Czasem wisi coś

Na jednym włosku wisi

Dziś włoskiem tym poety głos

Słyszycie

Ktoś tam słyszy[8]

Jak widać, jest to wiersz autotematyczny. Różewicz podkreśla w nim rolę poety. Rola ta jest znacząca, poeta to "ktoś". Co mógł mieć na myśli autor, właśnie tak określając współczesnych twórców? Być może chciał zaakcentować trudną rolę artystów w świecie, w którym każdy musi się określić po jakiejś stronie. Jest to oczywiście prawdopodobne, ale wydaje mi się, że taka interpretacja spłyciłaby problem.

"Ktoś" nie jest tylko zaimkiem nieokreślonym, wręcz przeciwnie - w popularnych związkach frazeologicznych przybiera nabiera szczególnego znaczenia. "To jest ktoś" - tak nie mówimy o osobie przeciętnej, tak określa się człowieka, który coś osiągnął i coś znaczy. A ponieważ poeta jest "kimś", to należy iść na jego głosem, podmiot liryczny nawołuje: "Słuchajcie głosu poety". W czasach, kiedy kultura i tradycja przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, wołanie to jest jak najbardziej uzasadnione. Dorobek naszych przodków zawisł na włosku, upadek jest bliski. A przecież gdy zginie kultura, zniknie też człowieczeństwo. Niestety, cienki i bliski unicestwienia jest także głos poety. Twórca jest rozdarty wewnętrznie, nie wie, jaką drogę wybrać, przeraża go rozpad wartości, niemal całkowity brak uczuć. Nieprzypadkowe w tym kontekście staje się odwołanie do Julii - tytułowej bohaterki tragedii Williama Szekspira Romeo i Julia.

Przywołanie dzieła angielskiego dramaturga, który za pomocą swej twórczości bronił zanikających wartości duchowych, koresponduje z utworem Różewicza, co więcej, podnosi rangę jego wiersza - przypomina, że zanika już nawet tradycja odwoływania się do klasyki, związki z dawnymi autorami się rozluźniają, a więc upadek zaczyna dotykać też świat poetów i poezji. Konsekwencje zerwania tych więzów, a tym samym przecięcia ostatniego cienkiego włoska wymienia Różewicz w kolejnej strofie: "nasza nudna kula / upadnie w ciemność / (...) albo się zbłąka w chmurach". Ciemność i chmury potęgują nastrój grozy i niebezpieczeństwa. Znów warto odwołać się do znanych frazeologizmów - "ciemności egipskie" to przecież jedna z siedmiu plag, jakie spadły na Egipt, a opisuje je Stary Testament, z kolei "gromadzące się nad kim/czymś chmury" zwiastują nieszczęście, "zbłądzenie w chmurach" to symbol zagubienia się w świecie, zaś ktoś, kto chodzi "z głową w chmurach" jest oderwany od wszelkich spraw doczesnych, a więc także i od przeszłości.

Jednym słowem, aby nie dać się porwać nicości i nadchodzącemu upadkowi, należy za wszelką cenę starać się podtrzymać cienką nić, jaka wiąże nas z przeszłością, należy pielęgnować tradycję i kulturę. Elementem łączącym współczesność z czasami zamierzchłymi i ich dorobkiem kulturalnym jest sam poeta. To on ma za zadanie utrzymywać ten "włosek", aby się nie przerwał. Gdyby stało się najgorsze i naród zerwałby ze swoją tradycją, grożą mu niebezpieczne konsekwencje: "upadnie w ciemność" lub "zbłąka się w chmurach". Upadek lub zagubienie, nicość obok zejścia na drogę "nowomody", która prowadzi do nikąd - nie są tą optymistyczne wizje.

Całość zamknięta jest poetycką puentą: "Ktoś tam słyszy". Mimo całej grozy i niebezpieczeństwa, pozostaje iskierka nadziei. "Ktoś" jeszcze słucha głosu poety, sytuacja jest do uratowania. Wystarczy tylko, żeby ów nieokreślony "zaimek" przekształcił się w rzeczywisty i konkretny "podmiot". Jeśli relacja "poeta - odbiorca" zmieni się ze stosunku "ktoś - ktoś" na "ja - ty", świat nie zginie, człowiek pozostanie człowiekiem.

Wiersz Różewicza zawiera jasne, ale i dramatyczne przesłanie - apeluje do ludzi, aby nie zatracali więzów, jakie łączą ich z przeszłością, bo tylko dzięki zachowaniu tradycji człowiek może pozostać człowiekiem. To kultura odróżnia go od innych istot żywych, cóż więc by się stało, gdyby jej zabrakło? Poeta zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że przekaz kulturowy jest trudny do podtrzymania i bardzo kruchy, szczególnie w tych czasach, w świecie, który widział okrucieństwa, o jakich naszym przodkom nawet się nie śniło. Tę ulotność podkreśla autor odwołując się zarówno do leksyki, jak i fonetyki. Użycie zdrobniałego określenia "włosek", które występuje w tekście aż trzykrotnie, przywołuje na myśl skojarzenia z czymś delikatnym, drobnym i przemijającym. Podobnie jest z wyrazami typu: "ktoś", "słuchajcie", "słyszycie", "cienki", "ciemność" - dominują tu głoski miękkie (ś, ć), szczelinowe (sz), bezdźwięczne (ch). Całość sprawia, że mamy wrażenie, jakby podmiot liryczny przemawiał do nas szeptem. Jeśli zestawimy go z treścią, jaką przynoszą słowa apelu, z całym ich dramatyzmem, powstanie swoisty paradoks - autor krzyczy do nas szeptem! Krzyczy, bo mówi o rzeczach ważnych, najważniejszych, apeluje o uratowanie naszego człowieczeństwa, szept natomiast wprowadza dramatyczne napięcie, jest ostrzeżeniem, przestrogą.

Mimo świadomości ogromnie ważnego zadania, jakie ciąży nad poetą, Różewicz mówi o swojej twórczości bardzo skromnie:

"Moja poezja

niczego nie tłumaczy

niczego nie wyjaśnia

niczego się nie wyrzeka

nie ogarnia sobą całości

nie spełnia nadziei"[9]

Temat, poruszony w utworze Włosek poety powraca wielokrotnie na kartach twórczości Tadeusza Różewicza. Najbardziej dramatyczny wyraz przybiera w wierszu: *** [Wygaśnięcie Absolutu...]: "marnieje religia filozofia sztuka" [10]. Absolut, według filozofii platońskiej, jest pierwsza zasadą i jedynym celem, do jakiego dąży świat. W religii chrześcijańskiej Absolut przybiera postać Boga - Wszechpotężnego Stwórcy. Zagłada wszelkich systemów filozoficzno-religijnych, a także sztuki, dzięki której człowiek upodabnia się do Stwórcy, spowoduje zniszczenie wszelkiego dobra. Ludzie zostaną pozbawieni tego, co stanowi o ich wartości i wyjątkowości, a więc uczuć. Zostanie tylko pustka, człowiek będzie jak "puste wnętrze świątyni".

O Różewiczu mówi się jako o poecie - moraliście. Moim zdaniem nie do jest to do końca prawdą - poeta porusza wiele tematów, dotyka trudnych kwestii, ale jego twórczość nie jest suchym czy natrętnym moralizowaniem. Różewicz ironizuje, czasem drwi, przestrzega, ale wszystko to w granicach dobrego smaku. Sam zresztą protestował, gdy chciano mu nadać przydomek "moralista": "Moralista?! To słowo, to pojęcie, ten epitet, ta kategoria - wytarły się jak spodnie emeryta... Co to jest moralista? To nic nie jest."[11]

Tadeusz Różewicz jest perfekcjonistą. Zawsze wysoko stawiał poprzeczkę sobie i swojej poezji oraz poezji w ogóle. Gdy zapytano go o kanon literacki, jaki znać powinien wykształcony Polak, odpowiedział: "Kochanowski, Mickiewicz, Fredro, Słowacki, Norwid... No, nie jestem podręcznikiem literatury... Nikt na przykład nie pytał naszych kandydatów (na prezydenta) o ich lektury. Trzeba rozróżniać Wiecha i Brzozowskiego... Ale najlepiej, kiedy ktoś zna i Brzozowskiego i Wiecha... To taka "alegoria", nie wybór. Utwory pisane zgodnie z sezonami politycznymi miały jedną wspólną cechę: były artystycznie bezwartościowe."[12]

Skoro więc postać tak wybitna jak Tadeusz Różewicz stwierdza, że najważniejszą cechą poezji, która umożliwia jej porozumienie z odbiorcą jest nienaganna forma, a wręcz doskonałość artystyczna, to ważne jest, aby formę tę podziwiać i analizować w szkołach - od podstawówek poczynając, a na liceach kończąc. Być może przyszłe pokolenia maturzystów, które będą zdawały egzamin dojrzałości w nowej formie, zrozumieją wartość poezji jako sztuki samej w sobie i jako medium, pomost między kulturami, jako nośnik tradycji. Młodzież przecież powinna nauczyć się uzewnętrzniać swoje emocje, wyrażać uczucia, a gdzie nauczy się tego lepiej, jak nie na lekcjach traktujących o poezji? Wszak poezja to "mowa duszy".

Bibliografia :

1. S. Burkot, Tadeusz Różewicz, Gdańsk 1986.

2. S. Burkot, Tadeusz Różewicz, Warszawa 1987.

3. K. Wyka, Rzecz wyobraźni, Warszawa 1959.

4. W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990.

5. Praktyczny słownik frazeologiczny, Kraków 2002.

[1] C.K. Norwid, Przeszłość, [W:] Wiersze - Norwid, Białystok 1985, s. 99.

[2] A. Asnyk, Do młodych, [w:] Pozytywizm, T. Bujnicki, Warszawa 1994, s. 267.

[3] L. Staff, Człowiek, [W:] Wybór poezji, Wrocław 1985, s. 248.

[4] T. Różewicz Czas który idzie, [W:] Czas który idzie, Kraków 1951.

[5] K. Wyka, Rzecz wyobraźni, Warszawa 1959, s. 379.

[6] S. Burkot, Tadeusz Różewicz, Warszawa 1987, s. 52.

[7] T. Różewicz, Kto jest poetą, [w:] Literatura współczesna, B. Chrząstowska, Poznań 1996, s. 155.

[8] T. Różewicz, Włosek poety, [W:] Niepokój - wybór wierszy, s. 97.

[9] T. Różewicz, Moja poezja, [W:] Do źródeł

[10] T. Różewicz, *** [Wygaśnięcie Absolutu...], [w:] Literatura współczesna, B. Chrząstowska, Poznań 1996, s. 158.

[11] K. Targosz, W drodze do siebiewywiad z Tadeuszem Różewiczem, "Panorama" 1991, nr 13, s. 10.

[12] Jw.