W historii było takie pokolenie, które miało doskonałe warunki do wzrastania. Tak początkowo myślano o ludziach urodzonych tuż po odzyskaniu przez Polskę wolności w latach 20-tych ubiegłego wieku. Jednak początkowo szczęśliwe dzieciństwo szybko zostało zapomniane. Los zadrwił sobie z tych ludzi, bo kiedy oni wkraczali w dorosłe życie wybuchła wojna, a wraz z nią pojawiły się liczne problemy. Przede wszystkim wprowadzony został chaos w dotychczas spokojne życie. Już nie można był dowolnie zajmować się tym, co wcześniej. Nie mówiąc już o swobodzie kształcenia czy wybierania zawodu. Nagle wszystko się skomplikowało i właściwie nawet proste zajęcie zdobywania pożywienia nastręczało wiele trudności. Ludzie musieli wykazał się znacznym sprytem i przebiegłością, aby przeżyć tych kilka trudnych lat.

Szczególnie ciężka byłą sytuacja młodzieży, która miała za sobą niewielkie doświadczenie życiowe. Oni wychowani w świecie wartości, nagle zostali wrzuceni w chaotyczną rzeczywistość, w której brakuje jakichkolwiek reguł. Wtedy szczególnie trudno jest się orientować. Dorosłość przyniosła im prawdziwe kłopoty. Wszystko dlatego, że nadeszła wojna, której końca nie było widać. Pokolenie Kolumbów musiało przeżyć to na własnej skórze. Okupacja była dla nich czasem "wielkiej rzeźby", bo wtedy wszystkiego się uczyli. Były to naprawdę trudne lekcje, bo niezrozumienie reguł mogło prowadzić do śmierci. Płacili straszliwą cenę za wszelkie pomyłki.

Niektórzy mówili o apokalipsie spełnionej. Jednak najwięcej informacji na ten temat możemy wyczytać z wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Opowiadają one o zmianach, które zaszły w psychice ludzi mających kontakt z wojną. Oni nie mieli żadnego wewnętrznego spokoju, bo ciągłe musieli patrzeć na obrazy niszczenia. Waliły się budynki wokół nich, ale także w gruzach legł ich prywatny świat. Doświadczenia wyniesione z wojny stanowiły straszliwe piętno. Trudno było wymazać z pamięci najbardziej bolesne obrazy, bo one ciągle powracały. Co rusz pojawiło się przeczucie o własnej śmierci. Tak też było w przypadki Baczyńskiego, który zginął w trakcie powstania warszawskiego. Konkretnie miało to miejsce 4 sierpnia 1944 roku. Chociaż odszedł pozostawił po sobie wspaniałe wiersze, a w nich obraz tych tragicznych dni.

W tekście "Z głową na karabinie" przedstawia jak wojenny krąg coraz bardziej się zaciska. Co gorsza nie można w żadnym wypadku się z niego wyrwać. Zło jest wszędzie i nie można o nim zapomnieć, ani też go pokonać. Obrazy wojennej tym bardziej wstrząsają, że zestawiono je z arkadyjską wizją przeszłością. Podmiot liryczny mówi o "gołębiej młodości" , a więc spokojnym czasie dzieciństwa. Wtedy był "wyhuśtany przez chmur kołyskę" oraz "rzeźbiony przez zdrój chyży". Z chwilą wybuchu wojny wszystko się zmieniło. Trzeba było jednak stanąć twarzą w twarz z tymi nowymi okolicznościami i próbować nad nimi zapanować. Postanawia odważnie walczyć: "głowę rzucę pod wiatr jak granat". Bohater wyposażony został w dojmujące poczucie bliskości własnej śmierci. Wyznaje nawet: "piersi zgniecie czas czarną łapą". To myślenie o własnym przemijaniu w przypadku kiedy ma się niewiele lat szczególnie boli. Widać jak daleko w kąt zarzucono wszelkie indywidualne plany i marzenia związane z przyszłością. Nie ma żadnych kojących perspektywy, jest tylko cierpienie, niepewność, a później przewidywana śmierć. Dominuje katastroficzne przesłanie utworu.

Baczyński najwięcej refleksji na temat trudnego położenia pokolenia Kolumbów zawarł w wierszu pt. "Młodość". Dorastających ludzi poddano okrutnemu doświadczeniu, które może nawet ich zniszczyć. Wojna przedstawiona we wspomnianym utworze porównana została do gradu. Tak naprawdę tytułowa młodość szybko odchodzi w przeszłość. Człowiek, który w takim młodym wieku na co dzień styka się z okrucieństwem, bólem i rozpaczą właściwie jest starcem. Doznał bowiem wszystkiego, co okrutne w życiu. Utracił wartości, a co za tym idzie, pozbawiony został wszelkich uczuć.

Podobna tonacja pobrzmiewa w wierszach Tadeusza Gajcego, który wydał w czasie wojny dwa zbiory "Widma" i "Grom". Jako żołnierz AK aktywnie włączył się w walkę i zapłacił za to straszną cenę - zginął tak jak Baczyński w czasie powstania. Podobny też wewnętrzny konflikt ujawnia się w utworach tego poety. "Wczorajszy", ktoś sprzed wojny, żył w odrębnym świecie i tworzył poezję o marzeniach czy snach. Jego mogło zachwycać piękno otoczenia, urok księżyca. Nawet ufał przyrodzie i jej cyklicznym zmianom. Miał nadzieję na wspaniałe życie. Wojna wtedy były jak "klechda z omszałych lat". Później "Taką klechdą przełamał się dzień walczącej Warszawy". W zmienionych warunkach nie ma miejsca na poezję, a tylko trzeba walczyć.

Do tego samego pokolenia należał Tadeusz Różewicz, który urodził się w 1921 roku. On także był wśród członków Armii Krajowej, ale na szczęście przeżył wojnę. Tym różni się od swoich rówieśników. Jednak także w jego poetycki świat wdziera się wojna ze wszystkimi jej dylematami i problemami. Wiele mówiący już jest tytuł jego debiutanckiego tomiku poezji - "Niepokój". Zbiór pojawił się w 1947 roku i spotkał się z dobrym przyjęciem, ponieważ ukazano w nim, w jaki sposób świadomość człowieka została bezpowrotnie zniszczona przez wojnę. Warto przywołać zwłaszcza wiersz "Ocalony", w który ma miejsce ciekawe wprowadzenie:

"Mam dwadzieścia cztery lata

ocalałem

prowadzony na rzeź".

W tych słowach zawarto cały dramat nie tylko jednej osoby, ale całego pokolenia. Co prawda udało się przeżyć, ale ocalenie fizyczne nie idzie w parze z zachowaniem systemu wartości. Podmiot liryczny przejmująco mówi o wydarzeniach, których był świadkiem. Chociaż wojna się skończyła, to on nadal ma w pamięci krwawe sceny:

"Człowieka tak się zabija jak zwierze

widziałem

furgony porąbanych ludzi

którzy nie zostaną zbawieni".

Po takim doświadczeniu nie można odbudować swego wewnętrznego świata. Granica między dobrem i złem tak bardzo się zatarła, że nie sposób na nowo jej wprowadzić. Nie jest to możliwe, bo nie ma wystarczających podstaw do rozróżnienia cnoty od wykroczenia. Dotychczasowy świat przestał istnieć, a wraz nim zginęły takie ważne pojęcia jak: miłość, dobro, światło. Teraz to puste słowa, które właściwie nic nie znaczą. Co prawda potrzebny jest nauczyciel i mistrz, ale nie wiadomo, kto będzie w stanie podjąć się tego zadania. Prawdę trzeba oddzielić od kłamstwa, i ponownie wskazać różnicę między pięknem i brzydotą. Trudno nauczyć się żyć na nowo. Tytułowy "ocalony" porusza się pośród wspomnień o zaginionych ludziach i umarłych słowach i pojęciach.

W tym tomiku znalazł się równocześnie wiersz "Lament". Opowiada on o człowieku, który przeżył wojenną katastrofę i pomimo tego, że ma jedynie dwadzieścia lat i wiele jeszcze przed nim, to czuje się prawie jak starzec. Twierdzi nawet wprost:

"Nie jestem młody

niech was smukłość mego ciała

nie zwodzi".

Wojna zabrała mu młodość, wrażliwe serce. Doświadczyła bardzo okrutnie i przekonała, że może być "mordercą" oraz "ślepym narzędziem w dłoni kata". Stąd też stwierdza kategorycznie:

"Nie wierzę w przemianę wody w wino (...)

grzechów odpuszczenie (...)

ciała zmartwychwstanie".

Jeszcze został pozbawiony wiary. Taki jest tragiczny bilans wojny.

Tak więc już nawet po przeanalizowaniu powyższych wierszy widać, że pokolenie Kolumbów było kształtowane przez bolesne i tragiczne doświadczenia wojenne. Wtedy miał miejsce "czas wielkiej rzeźby". Niektórzy na własne oczy widzieli spełnianie się apokalipsy. Wielu z nich zginęło w czasie działań zbrojnych, bo nie bali się walczyć o dobro kraju z bronią w ręce. W swoim krótkim życiu przeszli przez prawdziwe piekło. Jednak ci, którzy ocaleli, nie czuli się szczęśliwi, bo ciągle pamiętali o niedawnym koszmarze. Ich egzystencja została naznaczona cieniem śmierci.