Wiersz Czesława Miłosza zatytułowany: Moja wierna mowo jest zwrotem podmiotu lirycznego do ojczystego języka. Osoba mówiąca w wierszu przyznaje, że służyła swej mowie, a ta pozostawała mu wierną. Wiersz nabiera przez to bardzo osobistej wymowy. Podmiotem lirycznym jest ktoś, kto językowi ojczystemu poświęcił bardzo wiele ze swojego życia, służył mu. Można przypuszczać, że jest to poeta.

Pierwsza strofa wiersza kojarzy się z latami dziecięcymi poety. Można przypuszczać, że mowa ojczysta kształtowała jego wyobraźnię już od najmłodszych lat:

Co noc stawiałem przed tobą miseczki z kolorami,

żebyś miała i brzozę i konika polnego i gila

zachowanych w mojej pamięci.

"Uczenie się" mowy ojczystej trwało latami. Poeta pokładał w niej wiele nadziei. Traktował ją jako kraj ojczysty, kiedy znajdował się poza jego granicami prawdopodobnie na emigracji. Oczekiwał od niej także roli pośrednika miedzy nim a dobrymi ludźmi, których niestety albo nie ma wielu na świecie albo nie ma ich wogóle:

Byłaś moją ojczyzną bo zabrakło innej.

Myślałem że będziesz także pośredniczką

pomiędzy mną i dobrymi ludźmi,

choćby ich było dwudziestu, dziesięciu,

albo nie urodzili się jeszcze.

I chociaż poeta wierzył w słowo przez całe swoje życie, to nachodziły go momenty, kiedy w nie wątpił. Oczekując od słów jedynie dobra i czystych, szlachetnych intencji, zawiódł się.

Okazało się bowiem, że mogą one być wykorzystane także do złych celów, takich jak krzywdzenie drugiego człowieka, donos, propaganda. Mogą także wyrażać głupotę i szaleństwo ludzkie. Przyznaje, że w takich chwilach wydawało mu się, że zmarnował swoje życie, służąc mowie ojczystej:

Teraz przyznaję się do zwątpienia.

Są chwile kiedy wydaje się, że zmarnowałem życie.

Bo ty jesteś mową upodlonych,

mową nierozumnych i nienawidzących

siebie bardziej może od innych narodów,

mową konfidentów

mową pomieszanych

chorych na własną niewinność.

Jednak poezja jest tym, do czego został powołany. Ma świadomość, że znajomość kunsztu i piękna ojczystego języka, czyni go kimś wyjątkowym. Wie, że bycie poetą jest celem jego życia:

Ale bez ciebie kim jestem.

Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju,

A sukces, bez lęku i poniżeń.

No tak, kim jestem bez ciebie.

Można tę strofę odnieść do biografii Czesława Miłosza, który przebywał na emigracji w Stanach Zjednoczonych przez siedemnaście lat. Pracował w Wydziale Języków i Literatur Słowiańskich na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkley. Pozbawiony możliwości oddziaływania swą poezją na rodaków

w kraju, nie czuje poetyckiego spełnienia. Omawiany wiersz powstał w 1968 roku, kiedy w Polsce rządzili komuniści, gdzie cenzura uniemożliwiała swobodę wypowiedzi i gdzie za głoszenie prawdy było się zastraszanym i poniżanym. Poeta stwierdza zatem, że w tej sytuacji pozostaje: Filozofem takim jak każdy.

Polityczną wymowę posiada także następna strofa. Podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, że rządy totalitarne naruszają zasady ładu także w języku, że wykorzystują go do propagandy i agitacji:

Grzesznikowi z moralitetu

czerwony dywan podściela Wielki Chwał,

a w tym samym czasie latarnia magiczna

rzuca na płótno obrazy ludzkiej i boskiej udręki.

Poeta posiada jednak świadomość tego, jak wiele zależy od niego samego: Moja wierna mowo / może to jednak ja muszę ciebie ratować. Dochodzi do wniosku, że droga, którą wybrał jest słuszna, że to, co robi ma sens. Jednocześnie wie, że jego poezja jest misją ratowania czystości mowy ojczystej:

Więc będę dalej stawiać przed tobą miseczki z kolorami

jasnymi i czystymi jeżeli to możliwe,

bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład i piękno.

Wiersz jest odzwierciedleniem ewolucji poglądów poety na rolę poezji w otaczającym nas świecie. Proces dojrzewania podmiotu lirycznego do ostatecznego światopoglądu obejmuje trzy fazy. Pierwsza, związana z przeszłością, to okres dzieciństwa, kiedy "sługa mowy" uczył się jej, zapamiętywał obrazy, które kiedyś miał przelać na papier. Do fazy tej zalicza się również wiara w idealistyczną funkcję słowa. Druga faza to kryzys tej wiary i doświadczenie zła, jakie słowo potrafi ze sobą nieść. Trzecia natomiast, to zrozumienie swojej roli jako poety, jako kogoś, kto słowem naprawia wyrządzone zło, kto uświadamia, poprzez czystość własnego języka, że istnieją na świecie różne prawdy. Jedna z takich prawd głosi, że ład i piękno potrafią być lekarstwem na zło otaczającej rzeczywistości. Osoba mówiąca w wierszu pokłada nadzieję w tej prawdzie, którą ma zamiar głosić, jeżeli tylko będzie to możliwe.