Utwór to bezpośrednie wyznanie autora. Można w nim znaleźć odwołania do biografii pisarza, dlatego też autor równocześnie podmiotem lirycznym wiersza. Poeta jak gdyby rozmawia sam ze sobą o swoich własnych przemyśleniach na temat mowy, nie jako języka, ale polskości w całości. Charakterystyczny jest fakt, że to poetycka spowiedź emigranta.

Czesław Miłosz urodził się na Litwie w Sztejniach. Kraj ten, który poeta wyraźnie mitologizuje we wspomnieniach, jest ciągłym obiektem jego miłości i tęsknoty. W 1956 roku pisarz podjął decyzję, aby wyjechać z kraju. Powodem miała być swoboda i komfort pisania. Od tamtej pory powraca nieustannie do myśli o ojczyźnie. Właśnie dlatego towarzyszą mu rozmyślania dotyczące "wiernej mowy" - języka ojczystego. To właśnie język polski był środkiem komunikacji, tworzywem dzięki któremu mógł pisać. To język polski stał się dla poety jedyną i namacalną ojczyzną, domem wygnańca. W utworze można zauważyć różne postawy pisarza wobec języka: miłość i wdzięczność do ojczyzny - mowy, uczucie uporczywego, przytłaczającego wyobcowania, zwątpienie, a nawet ból i niechęć. Z jednej strony wrogość i obcość do polskości, a z drugiej poczucie związku z kulturą polską. Od poczucia zrozumienia swojego losu, jako wyboru emigranta, poprzez dumę z krzewienia wartości moralnych i mowy polskiej. Niezdecydowanie autora podkreślają sformułowania: "Ale bez Ciebie kim jestem", czy "Rozumiem, to ma być moje wychowanie", "Więc będę dalej stawiał przed tobą miseczki z kolorami".

Zwracając się "moja wierna mowo" poeta oświadcza "służyłem tobie". Niestety końcowy wydźwięk wiersza okazuje się być pesymistyczny. Istotą i najważniejszą funkcją mowy jest możliwość porozumiewania się. Mowa poetycka, jak twierdzi poeta, musi być "pośredniczką pomiędzy dobrymi ludźmi", "choćby ich było dwudziestu, dziesięciu, albo nie urodził się jeszcze". Ale Miłosz wyraża swoje zwątpienie w stosunku do języka i bezsilnie stwierdza "zmarnowałem życie".

Wiersz jest manifestem politycznym nawiązującym do marca 1968 roku. Mimo żalu jaki odczuwa poeta w stosunku do Polaków, jest zagorzałym obrońcą języka polskiego: "Może to jednak ja muszę ciebie ratować (...) bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład i piękno". Obrona języka, stanie się jednocześnie ratunkiem moralnym poety. I mimo, że Miłosz przyznał, że: "są chwile, kiedy wydaje mi się, że marnowałem życie", wierność polskiej mowie staje się dla niego najważniejsza. Mając przekonanie, że to ojczysty język ludzi do których miał tak dużo pretensji, oddanie się właśnie temu językowi jest wiarą wobec samego siebie. Nawet jeśli kontakt z czytelnikami będzie niewielki:

"Bo ty jesteś mową upodlonych

mową nierozumnych i nienawidzących

siebie bardziej może niż innych narodów

mową konfidentów

mową pomieszanych

chorych na własną nienawiść".

Poeta wyraża przekonanie, że trudno się zwracać do ludzi, kiedy na skutek panujących układów politycznych w kraju, wszechobecnego terroru stalinowskiego, zatracili gdzieś swoją tożsamość, pogodzili się niejako z upodleniem, a może nawet wzajemnie znienawidzili, donosząc na siebie. Ale mimo to wieź Miłosza z kulturą polską wydaje się być oczywista:

"Ale bez ciebie kim jestem.

Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju.

(...) No tak, kim jestem bez ciebie.

Filozofem takim jak każdy".

W mowie ojczystej poeta odnajduje piękno, ład moralny i etyczny. Dlatego jest to także jego własna ojczysta mowa.

Utwór zaczyna się zwrotem do języka - ojczyzny (apostrofą), mający funkcję uwznioślającą. Jest to sytuacja wyznania, podmiotem lirycznym jest poeta, emigrant, który wyznaje 'rozumiem to ma być moje wychowanie".

W ciągu upływu czasu zmienia swoją postawę z "grzesznika doświadczonego" na kogoś kto jest "dumny z mowy ojczystej".

Wiersz zbudowany jest pięciu zwrotek. Jest to przykład liryki bezpośredniej, w której brak rymów. Utwór zawiera epitety m. in. "czerwony dywan", "latarnia magiczna", czy powtórzenia "moja wierna mowo", "miseczka z kolorami".