Osnową, na której Hanna Krall zbudowała fabułę swojego reportażu był wywiad z uczestnikiem powstania w warszawskim getcie - Markiem Edelmanem. Jego opowieść nie dotyczy jedynie wydarzeń, które miały miejsce w getcie. Edelman opowiada także o swoim powojennym życiu.
Hanna Krall przyznawała, że przeprowadzenie wywiadu z jedynym żyjącym świadkiem eksterminacji Żydów w getcie, było trudne. Marek Edelman nie odpowiadał wyobrażeniom bohatera wojennego. Jego wypowiedzi były lapidarne, często zmieniał temat, o pewnych sprawach mówił z niechęcią. Reportaż przedstawia dwie twarze bohatera. Jedną z nich jest mieszkaniec getta, pracujący jako goniec w szpitalu, przepuszczający ludzi przez bramę Umschlagplatz, ratujący im życie, walczący o dobrą czyli godną śmierć. Drugim jest lekarz - kardiochirurg - ratujący życie ludzkie w szpitalu, walczący o istnienie człowieka z Panem Bogiem. To drugie oblicze zostało ukształtowane na podstawie pierwszego. Doświadczenia wojenne
i powstańcze niewątpliwie wpłynęły na późniejszą postawę życiową Marka Edelmana - lekarza.
Podczas wojny dwudziestoletni Marek Edelman pracował przez sześć tygodni jako goniec w szpitalu. Był odpowiedzialny za przeprowadzanie ludzi przez bramę Umschlagplatz, która stanowiła źródło wolności dla wielu, którzy dzięki pomocy ŻOB - u przetrwali i mogli działać na rzecz walki z okupantem. Edelman
z pewnością posiadał możliwość ucieczki z getta. Mógł rozpocząć nowe życie z dala od okrucieństw wojennych. Jednak nie zrobił tego. Sam namawiał mieszkańców getta do pozostania wewnątrz wydzielonego przez Niemców rejonu dla narodu żydowskiego. Zdawał sobie sprawę z tego, że transport wagonami do Treblinki oznacza pewną śmierć. Przyznał w rozmowie z Hanną Krall, że uratowanie życia komuś nawet na kilka dni, było dla niego niezwykle ważne. Podobnie jak tłumaczył ludzi, popełniających samobójstwa. Chodziło mu o godną śmierć z bronią w ręku. Potępiał tych, którzy zastraszeni chowali się w piwnicach lub zobojętniali na wszystko przenosili się na kolejne piętro szpitala. Obrona honoru polegała też na tym aby nie dać się wepchnąć na beczkę, jak stary Żyd, któremu ku uciesze zgromadzonych przechodniów hitlerowcy obcinali brodę. Podkreślał bardzo często w wywiadzie, że działanie było szansą na przetrwanie. Opowiadał też o tym , jak ludzie postawieni
w sytuacji bez wyjścia, lgną do drugiej osoby, szukając bliskości i miłości. Potrzeba posiadania bliskiej osoby sprawiała, że młodzi ludzie bardzo szybko brali ślub u rabina. Odpowiedzialność za życie drugiego człowieka była również sprawą honoru. Przykładem może być mąż, który własną dłonią zasłonił brzuch żony przed strzałem z pistoletu: O to właśnie chodziło: żeby był ktoś, kto gotów jest zasłonić twój brzuch własną ręką, jeśli zajdzie potrzeba.
Kiedy w czasie powstania coraz więcej ludzi umierało, ginęło od kul wroga lub popełniało samobójstwa, wiele decyzji zależało od Marka Edelmana. Sam przyznawał, że ciężko było mu być odpowiedzialnym za ludzi bardziej od niego doświadczonych lub niewinnych. Wielu decyzji, które wtedy podjął nie żałuje. Nauczył się, że w takich warunkach należy podejmować męskie decyzje. Nie każdego można było uratować. Pobyt w getcie, powstania, wiele ekstremalnych sytuacji, w których musiał się odnaleźć odbiło się na jego psychice. Po wyjściu z getta wpadł w depresję. Był bardzo apatyczny, całe dnie przesypiał. Jego żona - Ala - zapisała go na kurs medycyny. Dopiero po dwóch latach biernego studiowania zrozumiał, co to znaczy być lekarzem. Pomogło mu zdanie wypowiedziane na jednym z wykładów, że lekarz powinien rozpoznać chorobę człowieka po wyglądzie poszczególnej części ciała człowieka. Zrozumiał zatem, że jako lekarz może wpływać na ludzkie życie. Zrozumiał, że może je uratować, choćby na kilka tygodni czy parę godzin. Podobnie jak kiedyś w getcie, kiedy uratował córkę Tanenbaumowej, dając jej kilka tygodni życia oraz możliwość poznania, co to jest miłość. Innym przykładem może być Elżunia, córka Zygmunta, którą odnalazł po wojnie w klasztorze. Żyła jeszcze przez pewien czas, a później popełniła samobójstwo. Lata spędzone w getcie nauczyły go szacunku dla śmierci ale też dla życia. Wykorzystywał te doświadczenia w pracy lekarskiej. Zwłaszcza kiedy trzeba było podjąć ryzyko zawodowe i dokonać niebezpiecznej operacji. Asystując profesorowi widział wielu pacjentów, którzy zmarli, gdyż przełożony nie chciał podjąć ryzyka. Edelman jako lekarz udowodnił, że jeśli nie ma wyjścia z sytuacji należy podejmować wszelkie środki aby ratować życie, nawet bardzo ryzykowne. Dlatego przyznał, że jego praca to walka z Panem Bogiem o przedłużenie ludzkiego życia.
Bohater reportażu Hanny Krall twierdzi, że zostanie lekarzem było jedyną drogą jaka mógł wybrać po wojennych doświadczeniach. Udowadnia swoją postawą, że o każdą rzecz w życiu należy walczyć do końca. Nawet kilka chwil naszego życia może przynieść nam wiele szczęścia, radości i może nas wiele nauczyć. Trzeba jedynie szanować życie, nie dać się wepchnąć na beczkę i móc godnie umrzeć.