Słynny wiersz Tadeusza Różewicza noszący tytuł "Prawa i obowiązki" uważany jest za realizację obrazu "Upadek Ikara" Petera Bruegela. Utwór jest podzielony na dwie zasadnicze części i opisuje stosunek, jaki ma podmiot liryczny do ludzi obojętnych na tragedię jednostki. Żadna z przywołanych postaci nie zwraca uwagi na dramat tonącego, jego porażkę i śmierć. Początkowa niezgoda na samotność straceńca przemienia się w akceptację jego sytuacji - podmiot wiersza dochodzi do wniosku, iż przygoda Ikara, jego los jest wyłącznie jego własną sprawą i "nie ma w tym nic wstrząsającego, że piękny statek płynie dalej do portu przeznaczenia". Taka zmiana poglądów mogła być spowodowana wstrząsającymi przeżyciami, jakie były udziałem poety. Przyjrzyjmy się przyczynom takiego stanu rzeczy - są one bowiem zawarte w biografii Różewicza.
Poeta urodził się w roku 1921, a pierwsze jego wiersze wydane zostały na łamach różnych pism na rok przed wojną. Książkowy debiut Różewicza był dla poezji powojennej tym, czym wydanie "Ballad i romansów" w pierwszej połowie XIX wieku. Za jednym zamachem zmieniły się wówczas obowiązujące w poezji kanony - stały się nieaktualne, nieco śmieszne. Różewicz zmienił swój język pod wpływem doświadczeń wojennych, brał bowiem czynny udział w działaniach wojennych, będąc żołnierzem partyzanckich oddziałów Armii Krajowej.
Poeta z Radomia jako pierwszy na tak wielką skalę wyciągnął wnioski z wojny i okupacji. Groza sytuacji wyraziła się w jego unikalnym stylu i najskrajniejszej powadze, odrzuceniu wszelkich ozdób, niepotrzebnych epitetów. W poezji powojennej bowiem wszelkie upiększenia wyglądały na mizdrzenie się, były sztuczne, nieprzystające do rzeczywistości.
Jednym z ważniejszych wierszy tamtych czasów jest utwór "Zostawcie nas", w którym podmiot liryczny zwraca się bezpośrednio do przedstawicieli pokolenia już powojennego. Nakazuje im zapomnieć o czasach wojny, wymazać ze świadomości doświadczenia rodziców. Liryczne "ja" opisuje w tym utworze okropności, jakie były udziałem ofiar hitlerowców. Zastosowany jest tutaj ciekawy zabieg przedstawienia myśli i marzeń towarzyszących partyzantom oraz cywilom, wszystkim, których dotknęła brutalność okupacji:
"my zazdrościliśmy
roślinom i kamieniom
zazdrościliśmy psom
chciałbym być szczurem
mówiłem wtedy do niej
chciałabym nie być
chciałabym zasnąć
i zbudzić się po wojnie
mówiła z zamkniętymi oczami".
Przesłanie tego wiersza wydaje się dosyć oczywiste - okazuje się, że lepiej byłoby nie żyć wcale, niż doświadczać okrucieństwa wojny. Dodatkowo zatrważający jest fakt, iż te słowa wypowiadane są przez ludzi bardzo młodych, dwudziestoletnich, którzy w tym momencie powinni się cieszyć życiem i z niego korzystać. Tak jednoznaczne, samobójcze wyznanie ma w tym wypadku wydźwięk makabryczny. Ostatnia strofa to próba uchronienia innych od wspomnień - ci, którzy nie doświadczyli tego, co podmiot liryczny, mogą przynajmniej nie myśleć, nie mają zbrukanej pamięci, wyjałowionych emocji.
Inny wiersz - "Warkoczyk" - przedstawia już na konkretnym przykładzie okrutne doświadczenia wojny. Zbrodnia ludobójstwa opisana jest w sposób pozbawiony emocji, suchy, prosty. Mamy tutaj opisany proces golenia więźniów obozu i obraz włosów, które pozostały po ludziach, którzy już dawno umarli, zostali zamordowani. Podmiot liryczny po prostu relacjonuje to, co dzieje się z muzealnym "eksponatem":
"Nie prześwietla ich światło
nie rozdziela wiatr
nie dotyka ich dłoń
ani deszcz ani usta".
A na końcu dodaje jeszcze:
"kłębią się włosy
uduszonych
i mały warkoczyk
mysi ogonek ze wstążeczką
za który pociągają w szkole
niegrzeczni chłopcy".
Zamykające utwór wspomnienie o zamordowanym dziecku potęguje wrażenie, jakie odnosimy po lekturze utworu. Sposób, w jaki opisana jest sytuacja najlepiej oddaje uczucia, jakie mogą się wiązać z oglądaniem takiego obrazu. Siła emocji przerzucona jest na czytelnika. Ten i inne wiersze są również wyrazem rezygnacji z próby zaangażowanego oddania uczuć, jakie towarzyszyć mogą w przypadku obcowania ze świadectwem ludobójstwa.
Z kolei wiersze takie jak "Lament" czy "Ocalony" opowiadają o tym, co stało się z samym poetą po przeżyciu tak drastycznych wydarzeń. Pierwszy z przywołanych utworów rozpoczyna się od słów:
"Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź".
Czytelnik mógłby się spodziewać, iż nastąpi teraz jakieś podziękowanie za dar, jakim jest życie, za ocalenie. Zamiast tego pojawia się jednak wyznanie mówiące o upadku wszelkich wartości, zakwestionowanie wiary, dobra, miłości. Wszelkie wartości okazały się pustymi słowami, nie mającymi pokrycia w rzeczywistym świecie. Poeta pisze:
"To są nazwy puste i jednoznaczne
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło
(...)
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo".
Przypomina tym samym, dlaczego tak właśnie się stało - mówi w wierszu o tysiącach, setkach tysięcy zabitych ludzi, zarówno podczas bitwy, jak i w obozach, gettach:
"Człowieka tak się zabija jak zwierzą
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni."
Na samym końcu wiersza natomiast, poeta pisze o tym, że ciągle szuka nauczyciela i mistrza. Kogoś, kto przywróci mu wiarę.
"Niech przywróci mi wzrok, słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności".
Zauważalne jest tutaj nawiązanie do Pisma Świętego. Autor wiersza rozwija ten motyw w drugim, wspomnianym już wcześniej utworze, pt.: "Lament". Tutaj także przedstawione zostają straszliwe przemiany, jakie zachodzą w psychice podmiotu lirycznego. Czytamy w wierszu:
"Nie jestem młody
niech was smukłość mego ciała nie zwodzi
(...)
niech was moja niewinność nie wzrusza
(...)
mam lat dwadzieścia
jestem mordercą
jestem narzędziem
tak ślepym jak miecz
w dłoni kata
zamordowałem człowieka
i czerwonymi palcami
gładziłem białe piersi kobiet.".
Podmiot liryczny stawia siebie jako przykład, znaczący obraz jednego z tych wszystkich, których potępił w wierszu poprzednim - już nie zwykłych ludzi, tylko kolejny wynaturzony tym razem gatunek dzikich zwierząt - może tylko bardziej bezwzględnych, okrutnych. Później, w ostatniej już strofie wiersza, ponownie mówi się o pustce tego świata, zaznaczając, że to właśnie on, a nie sama rzeczywistość, uległ zmianie -
"Okaleczony nie widziałem
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka
Achillesa i Hektora
Przez sześć lat
buchał z nozdrza opar krwi".
Wiersz kończy się wspominanym już nawiązaniem do Biblii i religii chrześcijan:
"Nie wierzę w przemianę wody w wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie".
Poeta odrzuca tym samym trzy najbardziej znane dogmaty kościelne, powtarzając w ten sposób, że nie potrafi wierzyć już po prostu w nic. Jednakże, pomimo utraty wiary, bardzo za nią tęskni, pamięta bowiem, jak bezpieczne jest życie w obliczu Boga. Dlatego nieustannie poszukuje "nauczyciela i mistrza", w którego prawdziwe istnienie nie za bardzo jednak wierzy. Dlatego w wierszu "Prawa i obowiązki" spokojnie przyjmuje śmierć Ikara i towarzyszące jej okoliczności.
Nie jest to jednak ostateczne stadium, w jakim znaleźć się może podmiot Różewicza. To dopiero "Jak dobrze" ukaże nowy, zrekonstruowany światopogląd poetycki. Podmiot liryczny, mówiące w wierszu "ja" zachwycać się będzie najprostszymi, najbanalniejszymi rzeczami, takimi jak zbieranie jagód, leżenie w cieniu drzewa, bliskość życzliwego człowieka. Jest to jego ostateczna zdolność, największa, na jaką go stać, najbardziej wysublimowana - rodzaj "małej stabilizacji".