Hanna Krall należy do znanych ludzi pióra. Jest dziennikarką, reporterką, ale również pisarką. Za swoją twórczość otrzymała liczne nagrody. Odwołuje się najczęściej do najnowszej historii i tam szuka inspirujących tematów. Tak też jest w przypadku książki "Zdążyć przed Panem Bogiem", gdzie nawiązuje do dramatycznych momentów z czasów II wojny światowej.
Dzieło to, będące zapisem rozmów autorki z doktorem Markiem Edelmanem, ukazało się w 1977 roku. Opisuje wydarzenia niejako na dwóch różnych płaszczyznach czasowych. Bowiem przeplatają się informacje na temat powstania w warszawskim getcie z wiadomościami o dokonaniach kardiochirurgów z kliniki w Łodzi. Jest to możliwe dzięki koncentracji uwagi czytelnika na postaci Marka Edelmana, jedynego ocalałego członka sztabu powstania, a później wybitnego kardiochirurga. W reportażu obydwie te płaszczyzny czasowo-przestrzenne łączą się i przenikają. Dzieje się tak poprzez odwołanie się do techniki wspomnień, gdzie wydarzenia bliskiej i dalekiej przeszłości mogą się wzajemnie mieszać. Gdy odtwarza się zapisane w pamięci fakty, one są całkowicie nieuporządkowane, Dlatego też w książce wydarzenia nie ułożono z wykorzystaniem zasad chronologii czy porządku logicznego. Pisarka posłużyła się techniką narracyjną zwaną strumieniem świadomości i na niej oparła się w swoich literackich działaniach. Ta technika pozwoliła zachować prawdziwy realizm i przydała narracji prawdziwego dramatu. Dzięki niej los tysięcy Żydów walczących o wolność jest wstrząsający i wymowny.
Krall ukazuje różnorakie aspekty życia. Właściwie niczego nie ukrywa, aby czytelnik mógł lepiej poznać tragedie tych strasznych dni. W obliczu śmierci Żydzi wykazywali się bohaterstwem jak i tchórzostwem. Nie ma bowiem żadnych reguł, które pozwolą przewidzieć zachowanie jednostki w sytuacji granicznej. Niepokoją wiadomości o liczbie zagazowanych mieszkańców warszawskiego getta. Jest wiele momentów trudnych, ale z perspektywy Edelmana najistotniejsze było pokazanie prawdziwego oblicza powstania, które wybuchło za zamkniętymi murami getta. W ten sposób nie tyle chciano pokonać Niemców, bo było to wręcz niemożliwe, ale przypomnieć światu, że istnieją obozy koncentracyjne, getta. Ten fakt powoduje, że czytelnicy mogą z prawdziwym podziwem patrzeć na młodych powstańców, którzy ginęli właściwie dla wstrząśnięcia sumieniami Europejczyków. Niektórzy tak jak Michał Klepfisz - uzdolniony konstruktor - wybierali śmierć, aby uratować życie przyjaciołom. Nie do pozazdroszczenia była także sytuacja przywódcy powstania - Mordechaja Anielewicza, który targany był licznymi wątpliwościami i nie widział dobrego zakończenia dla walczącego narodu. Musiał toczyć wewnętrzne boje z samym sobą, a w końcu popełnił samobójstwo. Przerażająco opisano sceny podpalania budynków z ludźmi. Zdesperowani mieszkańcy wtedy próbowali wyskakiwać z okien, co kończyło się tragicznie.
Reportaż Krall nie dotyczy tylko umierania. Równie ważna jest opowieść o życiu i próbach jego przedłużenia. Edelman wspomina o pionierskiej operacji na otwartym sercu, zabiegach chirurgicznych i zmaganiach lekarzy z chorobą. Starano się wszelkimi sposobami ratować pacjenta, nawet gdy było to wręcz niemożliwe. Edelman odwołuje się tutaj do obrazka płonącej świecy. To symbol ludzkiego życia. Kiedyś Bóg przekazał iskrę i od tej pory tli się płomień. Kiedy Stwórca pragnie zgasić ogień, wtedy do akcji wkraczają lekarze i rozpoczyna się prawdziwy pościg. Czasami uda im się przedłużyć okres trwania płomienia i ubiegają Pana Boga. Jednak czasami ponoszą klęskę. Niemniej zawsze warto próbować i stawać w szranki z Dawcą Życia.
Utwór Krall nie tylko opowiada o losie Żydów za murami warszawskiego getta, ale także wychodzi poza tą perspektywę czasową. Jest przepojony refleksją nad losem i kondycją współczesnego człowieka. Równie ważne są próby poprawy egzystencji jednostki, chociażby poprzez działania lekarzy.