Andrzej Wróblewski namalował "Szofera niebieskiego" bardzo młodo, dwa lata przed cyklem "Rozstrzelań", równocześnie z "Zatopionym miastem". Miał wtedy dwadzieścia cztery lata.

Rozstrzelania skrytykowano za warsztatową nieudolność i prymitywizm. Później Wróblewski próbował dostosować się do wymagań, jednak jego malarstwo nadal raziło krytyków swoim prostactwem, nie lubili go także Nowocześni, odrzucił więc socrealizm, nigdy nie odstępując też od abstrakcjonizmu i od swojej idei imitatio mundi.

Sam obraz, który Wróblewski zatytułował "Szofer niebieski", choć być może nie widać tego na pierwszy rzut oka dotyczy już od antycznych, a szczególnie średniowiecznych czasów chętnie i często podejmowanej tematyki eschatologicznej. Problematyka śmierci w średniowieczu oscyluje wokół powszechnego w tamtym okresie motywu danse macabre w którym śmierć zaprasza do tańca wszystkie stany. Nie ważny jest majątek, wiek, stan zdrowia, ponieważ każdy może zostać w dowolnej chwili powołany przed Tron Boży. Śmierć jest rzeczą wpisaną w życie, naturalną.

Obraz Wróblewskiego także ilustruje zmierzanie drogą życia ku jego kresowi, jakim jest śmierć. Być może stanowi ją linia widnokręgu namalowana przez Wróblewskiego na ostatnim planie obrazu tak niepokojąco i ciemno. Obok szofera nie siedzi żaden pasażer, być może już wysiadł, to znaczy umarł, został dowieziony na miejsce swojego przeznaczenia, bowiem - jak sugeruje obraz Wróblewskiego - przeznaczeniem człowieka jest właśnie śmierć, ponieważ to ona jest kresem jego ziemskiej podróży. Skłania to do refleksji nad losem ewentualnego pasażera bądź też pasażerów pojazdu, którym kieruje szofer niebieski, a który mnie samemu nasuwa skojarzenia z autobusem. Szofer niebieski jest kimś w rodzaju Charona, ale Charona ziemskiego. Mityczny przewoźnik zajmował się duszami, kiedy już znalazły się po stronie śmierci, szofer niebieski - może ktoś w rodzaju anioła stróża? - zajmuje się nimi po ziemskiej stronie, choć nie posiada w sobie wielu ludzkich cech: jego postać jest bardzo sztywna, wyprostowana i statyczna, tak jakby był kolejną częścią swojego niezwykłego pojazdu, jak gdyby także był jakimś "urządzeniem", "narzędziem", jakby był zautomatyzowany, choć najprawdopodobniej tak jak i mityczny Charon oczekuje choćby symbolicznej opłaty za 'kurs".

Szofer niebieski Wróblewskiego jest bardzo skupiony, nie ma w nim wielu cech charakterystycznych, stanowi raczej człowieka - instytucję, człowieka - symbol, namalowany jest bardzo minimalistycznie co czyni go jeszcze bardziej zagadkowym. Wystające pokrętło czy dziwne linie wehikułu, którym porusza się Szofer Niebieski.

Interesująca jest perspektywa obrazu, Szofera niebieskiego widać od strony pleców, tak jakbyśmy to my byli pasażerami jego autobusu, jakby to nas wiózł w stronę śmierci, ponieważ tam, gdzie rozciąga się dalsza część jego pojazdu swoi właśnie oglądający, widz. Być może nie chodzi o puste miejsce obok kierowcy, ale o tę dalszą cześć pojazdu, w której stoi widz. Patrząc w ten sposób to nas, odbiorców szofer niebieski wiezie gdzieś w nieznane. Tam, gdzie wszystko ma swój kres; do śmierci.