Warkot rozgrzanego do białości silnika, rozwiane w pędzie włosy, pęd rozcinanego kaskiem powietrza i skacząca adrenalina... To wrażenia, jakie towarzyszą jeździe motocyklem. Nie łudź się nawet, że podobne zapewnia ci stojący w garażu wyścigowy fiacik... Żaden samochód nie umożliwi ci doznawanie tak silnych wrażeń, jak najprostszy jednoślad. Od dziesiątek lat coraz więcej ludzi poznaje smak motocyklowej przejażdżki i niektórzy za żadne skarby świata nie zamieniliby swoich drogocennych cacek na wygodne auta. Zawsze istniała grupa wiernych wielbicieli jednośladów, która potrafi dostrzec również ich praktyczne cechy - zwinność, możliwość prześliźnięcia się nawet w najgorszych korkach, unikanie zatłoczonych dróg.

Rozwijająca się powoli moda na motocykle i skutery dotarła wszak również do Polski. Motocykliści organizują liczne zloty, na których prezentują sobie wzajemnie własne pojazdy, chwalą się nimi, podziwiają. Na zlotach odbywają się często konkursy, podczas których wyłaniany jest pojazd najbardziej pożądany, najcenniejszy albo po prostu najbardziej zwinny i "bajerancki". Fan-cluby motocyklistów działają niczym internetowa sieć, poza tym, nota bene, chętnie z tejże sieci korzystają, by się wypromować. Dzięki internetowi właśnie rośnie grupa wielbicieli tychże pojazdów. Być może w przyszłości każdy małolat, nim rodzice kupią mu samochód, dostawał będzie właśnie skuter, którym będzie podróżował do szkoły. Cóż, wszystko wskazuje na to, że jest to bardzo prawdopodobne. Zamiast na desce lub rolkach, młodzież podróżować będzie na motocyklach lub skuterach.

Wystarczy włączyć telewizor i obejrzeć jakiś amerykański serial, żeby przekonać się, że każdy tamtejszy nastolatek przyjeżdża na lekcje własną bryką, którą może zaszpanować przed rówieśnikami. Polska młodzież za kilka lat będzie chciała zapewne taki styl naśladować, ale w nieco innej odmianie - właśnie używając jednośladów. One nadają się przede wszystkim lepiej na polskie drogi i można je zaparkować praktycznie wszędzie, także na szkolnym parkingu.

Własny skuter stanie się marzeniem setek młodych ludzi - będzie wyśnionym prezentem urodzinowym i gwiazdkowym. Pięknie lśniący na pojeździe lakier, śliczne, chromowane rury wydechowe oraz zwinne manetki, aż proszące się, byśmy je ujęli w dłoń. A rodziców nie przerazi kwota, jaką warta jest wyśniona zabawka ich pociech. Bez mrugnięcia okiem wyłożą pieniądze i pozwolą cieszyć się jazdą swoim dzieciom, nie martwiąc się przy tym o ich zdrowie i życie. Tak, moi drodzy, wszystko na to wskazuje...

A potem już tylko sama rozkosz popołudniowych przejażdżek w świetle zachodzącego słońca i porażająca prędkość, warkot silnika i adrenalina. I może nawet uda się tą pasją zarazić rodziców...

Póki co jednak pozostańmy w naszej codziennej, szarej rzeczywistości, w której kupno motocykla pozostaje w sferze dość śmiałych marzeń. Oprócz horrendalnej ceny, jaką zapłacić trzeba za ten piękny środek transportu, pozostaje wszak ryzyko utraty zdrowia. Toteż proponując rodzicom taki zakup, możemy co najwyżej usłyszeć ich prośbę, o to, byśmy nie zamienili się zbyt szybko w dobrowolnego dawcę wewnętrznych organów...

Dlatego, by ułatwić sobie życie i skłonić naszych sponsorów do kuriozalnego zakupu, proponuję włączyć im pewnego wieczoru relaksujący film... Pozwólmy im usiąść spokojnie na kanapie lub fotelach, przygotujmy jakieś przekąski, a do odtwarzacza dvd włóżmy płytę "Easy rider". Może, gdy rodzice ujrzą warkoczące Harleye i charyzmatycznych, brodatych jeźdźców odzianych w czarne skóry, ich pogląd na kupno pojazdu dla nas ulegnie diametralnej zmianie. W momencie wypowiadania przez jednego z głównych bohaterów kwestii: "life to ride, ride to life", podkręćmy głośniki na maksymalną głośność. A wtedy wszystko stanie się możliwe...

A jeśli nie? Cóż, pozostaje jeszcze ciężka, kilkuletnia praca i sumienne odkładanie oszczędności. Aż do czasu, gdy samoistnie wyleczymy się z marzenia o szybkim jednośladzie i co najwyżej zabronimy z zazdrości jeździć nim także naszym dzieciom...