Na początek przytoczę pewną teorię z zakresu egiptologii. Niektórzy badacze sądzą, że Wielka Piramida w Gizie nie została zbudowana przez faraona imieniem Cheops, ale przez wcześniejszą, znacznie bardziej zaawansowaną cywilizację, być może pochodzącą z Atlantydy. Faraon jedynie przebudował ją i przystosował do roli swojego grobowca. Słabą stroną tej, i zresztą wielu innych, teorii jest fakt, że ta hipotetyczna cywilizacja nie pozostawiła po sobie żadnych śladów pisanych. Wszelkie jej osiągnięcia popadły przez to w niepamięć. Pamiętamy za to Kolosa z Rodos i Wiszące Ogrody Babilonu, choć już nie istnieją. Dlaczego? Bo o nich NAPISANO. Czy gdyby nie było pisma, zniknęła by historia? Czy tylko na piśmie przetrwa świadectwo? Tak, to dzięki temu genialnemu wynalazkowi. Czy w takiej sytuacji możemy zapytać, czy to właśnie pismo jest lekiem poprawiającym ludzką pamięć i wspomagającym mądrość? Pytanie jest słuszne a odpowiedź, jak sądzę, twierdząca. Udowodnię, że pismo jest lekarstwem na mądrość i pamięć, choć nie bez skutków ubocznych.

Co oznacza pismo? To wynalazek, dzięki któremu informacje, które moglibyśmy zapomnieć lub pomieszać, można odtworzyć, usystematyzować i sprawdzić. Zastanawiałem się, co zapewnia taka możliwość. Doszedłem do pewnego wniosku, który może okazać się w przyszłości zarówno przełomowy, jak i bezwartościowy. Aby ktoś w przyszłości, "potomność" brzmi tu zbyt patetycznie, mógł poznać wynik moich rozważań nad słowem pisanym, to muszę te rozważania utrwalić. Mogę oczywiście je nagrać na taśmę lub zeskanować, ale wolę wzorować się na przodkach. Przecież w starożytności czy średniowieczu nie istniał żaden z dostępnych nam dzisiaj środków zapisu i przekazu informacji poza pismem właśnie! Jeśli poprzestać by jedynie na zapamiętaniu informacji, istniałaby ona w niezmienionej formie przez bardzo krótki czas - najwyżej do końca życia pamiętającego. Potem stopniowo ulegałaby degradacji lub, w przypadku przekazania komuś innemu, zniekształceniu. Ludzki umysł to w końcu nie twardy dysk komputera. Historia z filmu "Fahrenheit 471" o zapamiętywaniu książek jest bardzo naciągana. Pismo nie degraduje się. Jeśli jakiś egzemplarz zostaje zniszczony, zawsze można znaleźć kopię. Treść pozostaje. Nawet, jeśli pamiętamy jakąś informację, to na jej przywołanie potrzeba czasu. Pismo oferuje ją w każdej chwili i przez dowolnie długi czas.

Każdy naród ma swoje legendy i ludowe opowiastki. Wielu ludzi lubi je czytać. Właśnie, czytać. Przecież takich legend są setki, jeśli nie tysiące, żaden człowiek nie mógłby znać wszystkich, nawet gdyby był obdarzony wyjątkowo dobrą pamięcią. Poza tym, nie dałoby się nigdy usłyszeć wszystkich, bo rozsiane byłyby w pamięci dziesiątek ludzi. Pismo wybawia nas od pamiętania rzeczy, które nie są nam w danej chwili potrzebne lub po prostu zbyt obszerne i skomplikowane do zapamiętania. Dzięki pismu możemy sięgnąć po książkę i przeczytać dziecku historyjkę sprzed tysiąca lat (lub dwóch i pół, jeśli pomyliliśmy bajki z mitologią). Poza tym, czytając książkę popularnonaukową, uczymy się o wiele więcej o opisywanym temacie, niż gdybyśmy brnęli przez specjalistyczne podręczniki i uczyli się na pamięć suchych wiadomości. W końcu dobrze napisana książka, nawet zwykła powieść, sama zachęca do głębszego zainteresowania się tematem, który porusza.

Ludzie rodzą się z rozmaitymi talentami. Jeden ma talent artystyczny, inny jest znakomitym matematykiem a kolejny ma po prostu niesamowicie zwinne dłonie. Pojawiają się też od czasu do czasu ludzie obdarzeni tak zwaną pamięcią fotograficzną. Potrafią oni zapamiętać, bardziej lub mniej trwale, każdą informację, którą zobaczą. Lecz i oni, pomimo fantastycznie użytecznego talentu, zwykle sięgają po słowo pisane. Dzięki temu mogą przyswoić informacje nie związane ze zmysłem wzroku.

Jak można zobaczyć słowo? Odpowiedź jest banalnie prosta - pisząc je. Uważam pismo za najbardziej fundamentalny wynalazek ludzkości, no, może obok koła. W naszym języku, każdej głosce przypisano znak - literę, która nie tylko przechowuje znaczenie, lecz także sposób wymowy. Istnieją języki, które zamiast pojedynczych dźwięków zapisują słowa lub ich części, ale wtedy związek zapisu i mowy nie jest tak oczywisty. Nasza pojedyncza głoska łączy się z innymi tworząc sylaby, słowa, wreszcie całe zdania. W końcu powstają całe tomy wypełnione zapisem językowych "nut". Taki tom, nie niepokojony przez nikogo, może przetrwać nieokreśloną bliżej liczbę lat. Zapisane karty podróżują jako listy. Wynalazca pisma zawarł w nim całą swą mądrość, ale, jak na ironię, nie pozostawił nam swego imienia. Wiemy wszyscy, jak trudno nauczyć się pisać i czytać, więc jak trudne musiało być to dla człowieka, który robił to jako pierwszy i bez pomocy. Należy się mu pomnik przed każdą szkołą i księgarnią, był geniuszem. Jego mądrość wykorzystujemy po dziś dzień.

Teraz pora na kontrargumenty. Spotkać się można ze stwierdzeniem, że ktoś zapisujący informacje nie stara się jej zapamiętać. To częściowo tylko prawda. W codziennym natłoku informacji po prostu nie jest możliwe zapamiętanie wszystkiego, co trzeba. Przeciętny licealista musi w ciągu dnia zapamiętać konieczność zrobienia od jednego do pięciu zadań z od trzech do sześciu przedmiotów. Polski - praca z tematem do wyboru, z biologii notatki, z geografii od strony 148 do 162 plus atlas, z historii wojny napoleońskie (tak, całe, a co byście chcieli?) a do tego jeszcze WF. Zapomnienie o którejś z tych małych szkolnych cegiełek mogłoby zwalić mu na głowę cały budynek. Z pomocą przychodzi notes lub kalendarz. W domu można spokojnie przejrzeć notatkę i wykonać wszystkie polecenia. Ktoś mógłby powiedzieć - zadania z jednego dnia można przecież zapamiętać. Nie do końca. Nie każde zadanie odrabia się tego samego dnia i nie na każde starczy jeden dzień. Gdyby nie pismo, przeciętny uczeń zwariowałby już na początku pierwszego semestru.

Niektórzy pewnie zarzucą mi w tym momencie zbytnie poleganie na piśmie, z za małe na własnej pamięci. Przecież wiedza musi być zapamiętana - powiedzą. Ludzka pamięć jest zawodna i niestety zniekształca informacje. Dla uczniów, nauczycieli i studentów jest jasne, że z wiedzy szkolnej czy uniwersyteckiej do końca życia pozostanie nam niespełna 30 procent. Większość zapominamy już po konkretnym sprawdzianie, a po kilku latach nie pamiętamy nawet przedmiotów, z których byliśmy całkiem dobrzy. Poza tym, Słownika Wyrazów Obcych nie zapamiętamy "za Chiny ludowe z Hongkongiem na deser", lecz przecież w każdej chwili możemy sięgnąć po niego na półkę.

Inni pewnie zarzucą, że w książkach owszem, można znaleźć wiedzę - ale nie mądrość. To prawda, tylko życiowe doświadczenie uczy mądrości, ale nie do końca. Każda ważniejsza religia ma jakąś "objawioną" księgę - Pismo Święte, Koran, Wedy. W księgach takich możemy znaleźć odpowiedź na praktycznie każde pytanie wymagające "mądrej" odpowiedzi. Z nich dowiedzieć się możemy jak żyć szczęśliwie, godnie i dobrze, a przecież właśnie w tym pomaga mądrość.

Pismo to wynalazek, o którym mało powiedzieć "epokowy", to wynalazek cywilizacyjny. Pomaga w nauce i życiu. Jednak stosować je należy z umiarem, jak każdy lek. Nie wolno pozwolić, aby słowo pisane przejęło całkowicie zadania naszej pamięci. Lenistwo, na przykład w nauce, nie jest wytłumaczeniem nadużywania słowa pisanego, czyli w tym przypadku ściąg własnej czy też przemysłowej produkcji. Czy użyjemy pisma do wspomagania czy zastępowania swojej pamięci, zależy już tylko od nas. Ja jednak zniechęcam do używania ściąg. Ale i jednocześnie namawiam do treningu umiejętności poszukiwania i selekcji źródeł pisanych - to lepsze od jakiejkolwiek ściągi.