Szymborska nierzadko podejmowała egzystencjalne problemy człowieka. Tak też jest w przypadku omawianego wiersza. Tym razem jednak w centrum jej zainteresowania znajduje się śmierć. Ludzkość zawsze bała się tego momentu kończenia się ziemskiego życia. Wyobrażano sobie, że jest podstawową siłą sprawczą i wszechmocną potęgą. Człowieka zawsze przerażało to, że śmierci nie można zatrzymać, ani też od niej uwolnić się. Uważano, że z takim porządkiem rzeczy należy się zgodzić.
Współczesna poeta trochę inaczej na to wszystko spogląda. Wychodzi z założenia, że najważniejsze jest to, co człowiek zdoła zrobić zanim przyjdzie kres życia. Zrywa z utartymi schematami na jej temat i pokazuje śmieć jako istotę leniwą, słabą, a na dodatek całkowicie ślepą. Posługuje się także następującym argumentem:
"Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest."
Jak długo żyjemy i mówimy, tak długo śmierć nie ma nad nami żadnej władzy. Ona czasami zabiera całkiem przypadkowo pewne byty. Nie kieruje się żadnym systemem ani odgórnym planem. Na tym też polega jej słabość. Musi się tez wiele napracować zanim osiągnie swój cel, bo poszczególne istoty uciekają skutecznie z jej rąk. Co najważniejsze, nigdy nie jest w stanie pokonać życia, bo ono ciągle się odradza na nowo, w każdej małej roślince, w każdym listku na drzewie wysokim. Nigdy nie osiągnie swego celu. Przecież w dalszym ciągu widzimy, że:
"Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków"
Tak więc w rzeczywistości śmierć zawsze przegrywa walkę. Tym samym nie można określać jej jako wszechmocną. Kiedy tak się spojrzy, to nie ma powodu, by bać się śmierci. Ona nie jest groźna, póki nie przyjdzie do nas. Właściwie świat ciągle nad nią triumfuje i będzie się tak działo dopóty, dopóki będzie istniało życie.