Wiersz opowiada historię, która paradoksalnie wcale się nie miała miejsca. Poetka już na początku mówi, że:
"Nieprzyjazd mój do miasta
odbył się punktualnie"
Ale to tylko początek. Później pojawia się cała sekwencja zdarzeń, które są swoim własnym zaprzeczeniem. Dowiadujemy się jednak, że podmiot liryczny wiersza - kobieta, miała pojechać na spotkanie z jakąś ważna osobą, ale nie pojechała. Zaplanowała to wcześniej, o czym świadczyć mogą słowa:
"Zostałeś uprzedzony
niewysłanym listem
Zdążyłeś nie przyjść
W przewidzianej porze".
Wydawać by się mogło, że dalsza część wiersza jest wyobrażeniem poetki o tym jak mogło by być gdyby jednak pojechała. Wszystko przecież wygląda tak, jak za zwyczaj. Nic się nie zmieniło.
"Pociąg wjechał na peron trzeci.
Wysiadło dużo ludzi".
Moim zdaniem problem jest jednak poważniejszy, ponieważ kobieta nie tylko wyobraża sobie jak mogło by być gdyby pojechała, ale ironizuje, że cała sytuacja ma miejsce, dzieje się tylko, że jej miejsce zastąpili inni ludzie. W rolę mężczyzny, z którym miała się spotkać, również wcielił się ktoś inny. To odbywa się niejako poza nią:
"Kilka kobiet zastąpiło mnie
pośpiesznie
w tym pośpiechu.
Do jednej podbiegł
ktoś nie znany mi,
ale ona rozpoznała go
natychmiast.
Oboje wymienili
nie nasz pocałunek
podczas czego zginęła
nie moja walizka".
Ale może to nie tylko wyobraźnia? Może prawdą jest, iż kobieta miała się z kimś spotkać, ale z jakiś przyczyn nie mogło się tak stać? A może spotkanie dwojga ludzi, których opisuje w swym wierszu, miało miejsce, a poetka po prostu je obserwowała i później je opisała? Przecież na miejscu tych dwoje ludzi miała być ona i mężczyzna, który miał przyjść po nią na dworzec. Wszystko dziej się przecież:
"W raju utraconym
prawdopodobieństwa."
Świat jest splotem wydarzeń, które ciągle się dzieją. Każdy człowiek ma jakieś plany. Nie zawsze, wszystkie się sprawdzają. Przecież to, że coś nam się nie udaje, wcale nie znaczy, że innym też...