Dobro i zło stoją naprzeciw siebie od zawsze. Oddzielamy je od siebie jak biel i czerń. Kolory te przypisujemy jednemu z nich - biały zawsze łączymy z dobrem, a czerń ze złem. Ale dobro i zło tylko pozornie są od siebie tak bardzo różne. Przede wszystkim łączy je to, że są pojęciami względnymi, których nie można doświadczyć i zbadać empirycznie, gdyż jako wartości, którymi kieruje się człowiek w swoim życiu, mają inny miernik.

Człowiek doskonale odróżnia czerń od bieli. Czasem jednak zdarza się, że to, co było białe zmienia swój kolor, podobnie może stać się z czarnym. Zmiany te nie następują bardzo często, ale na nasze postrzeganie świata mają wpływ różne czynniki, które niekiedy mogą sprawić, że zmieniamy nasz punkt widzenia. Ludzka percepcja jest niedoskonała i czasem omylna. Nie ustrzeżemy się tego, gdyż nie leży to w naszej naturze. Oczywiście bardzo często zamiast kolorów kontrastowych widzimy barwy niewyraźne, zamazane. Z białego i czarnego powstaje szary. Nim jednak nie będziemy się zajmować, gdyż to tylko mogłoby zaciemnić nasze rozważania.

Granica między dobrem i złem, tak przed jego czynieniem jak i doświadczaniem, jest bardzo płynna i cienka. Czasem nawet niezauważalna. Zdarza się przecież tak, że chcąc dla kogoś jak najlepiej, nieświadomie wyrządzamy mu krzywdę. Tak dzieje się w przypadku rodziców, którzy w dobrej wierze pragną ofiarować swoim dzieciom wszystko, co najlepsze. To jednak kończy się czasami prawdziwym nieszczęściem, dzieci rosną w przekonaniu, że dostaną od życia wszystko, o czym tylko zamarzą, że nigdy niczego nie będzie im brakować. Nawet wtedy, kiedy obdarowujemy ukochaną osobę różą, nie możemy być pewni, że dostaje ona od nas tylko piękny kwiat, a wraz z nim życzenia, by wszystko w jej życiu przynosiło jej radość. Zapominamy bowiem, że róża ma kolce, którymi bardzo boleśnie może zranić - zupełnie nie zamierzenie, jeśli chodzi o nasze intencje. Nadmiar dobroci także może zaszkodzić. Często słyszymy powiedzenie o zagłaskaniu na śmierć. I choć z reguły ma to znaczenie przenośne, niekiedy możemy odczytać dosłownie. Nadmiar czułości może być odebrany jako oschłość, poza, zwykłe udawanie. Ciężko jest wtedy wytłumaczyć drugiej osobie, że nie mamy na myśli nic złego.

Granicę między dobrem i złem tak trudno jest znaleźć chyba też dlatego, że ciężko nam wyważyć pewne sprawy tak, by nie przesadzić w żadną stronę. Zgadzam się ze zdaniem Horacego, który uważał, że nie należy negować wielu rzeczy, ale tez nie można brać z życia pełnymi garściami, trzeba wiedzieć, gdzie leży granica dbałości o dobro własne, by jej nigdy nie przekroczyć. Przecież to nie dobro własne jest najważniejsze, ale właśnie dobre wyświadczane innym. Jestem pewien, że im więcej dobra ofiarowujemy innym, tym więcej powróci go do nas. Jest to jedna z niewielu rzeczy, która mnoży się, im więcej się jej rozdaje.

Ale my sami często dążymy do zatarcia granicy między dobrem i złem, nie widzimy nic złego w rozmywaniu wartości moralnych, przeinaczaniu prawdy, lekceważenie zasad. Przecież jeśli nie czynimy tego na wielką skalę, nic strasznego się nie dzieje! Takie pragnienia rodzą się w nas, gdyż wszyscy nosimy w sobie pierwiastek, który sprawia, że marzymy o życiu poza moralnością i wszystkim tym, co wytycza normy postępowania. Chcemy żyć jak bohaterowie filmów, których niezwykle często nie dotyczą żadne prawa, a oni sami prezentują coraz większa siłę. Książki dla młodzieży wydawane w ostatnich latach coraz częściej dotykają tematu życia i śmierci, pełno w nich przemocy, a dobro zdaje się być rzeczą, o której wszyscy dawno już zapomnieli. Nie ma pokazywania i objaśniania różnicy między dobrem i złem, nikt nie przejmuje się tym, że młodzi interesują się rzeczami, w których nie ma nawet mowy o miłości. Znaczące jest też to, iż nierzadko spotykamy się ze stwierdzeniem "to zupełnie jak w filmie", jakby nie istniało nic poza tym, co zostanie nam pokazane na szklanym ekranie. Fascynacja złem wiąże się nierozerwalnie z jego wyrządzaniem, siła, która staje się jedyną wartością doprowadza człowieka do łamania wszelkich zasad. Początkowo są to sprawy błahe, zwykły bunt młodego człowieka przeciw ograniczeniom wydawanym przez rodziców. Później bardzo często bywa już tylko gorzej. Ale łamanie zasad to także sen o nieśmiertelności, nieprzebranej sile, życiu bez jakichkolwiek zasad.

Granice są właściwie podziałem wyznaczonym sztucznie, niezależnie od tego, czego dotyczą. Gdy jednak pada jedna, idą za nią kolejne. Chęć przekroczenia granic łączy się z pokazaniem i zobaczeniem wszystkiego. Okazuje się jednak, że to wszystko czego chcieliśmy za wszelką cenę doświadczyć, ogranicza nas, a nam tak naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o wybrany aspekt. To zdecydowanie zawęża nasz światopogląd, wszystko, co znajduje się poza tym, czym się w danym momencie interesujemy, staje się tematem tabu, czymś, czego nie można, a przede wszystkim nie chce pokazać się światu. To, co miało nas uwolnić, w rzeczywistości ponownie nas zamyka. Chcąc obronić jedną rzecz, zostajemy ograniczeni przez pozostałe. Granica, którą mieliśmy przekroczyć lub usunąć, powstaje na nowo. Ale też zachowywanie granic pomaga nam w przepracowaniu konfliktów.

Uważam, że człowiek nigdy nie ma wyboru. To jedynie pozory wolności, które sami sobie lubimy tworzyć. Los ludzki tak naprawdę nie jest niczym zdeterminowany, nie istnieje nic takiego jak przeznaczenie. To, co nas spotyka jest jedynie wypadkową sił działających na naszą korzyść lub niekorzyść. Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, tak jak światło i cień, gdyż bez jednego nie moglibyśmy dostrzec drugiego.