Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego moi rodzice z takim sentymentem mówią o kolejkach, w jakich stali jeszcze kilkanaście lat temu, tylko po to, by kupić najbardziej podstawowe produkty. Opowieści o kolejkowym życiu brzmią dla mnie jak bajka, nie mogłam traktować ich inaczej, bo na szczęście nie musiałam nigdy stać w kolejce tylko dlatego, że właśnie "rzucili" papier toaletowy.

Dziś słowo kolejka nie kojarzy się już z wielogodzinnym staniem po najdrobniejszą rzecz, a i produkty, które kiedyś tak trudno było dostać, dziś straciły na swej niezwykłości. Nikt już nie biegnie do sklepu tylko po to, by udało mu się bez przeszkód kupić kawałek szynki czy czekoladę. Każdy sklep oferuje nam duży wybór produktów, dziś to my decydujemy o tym, co tak naprawdę chcemy kupić. Powstał jednak nowy dylemat - gdzie należy robić zakupy - na bazarze, w małym osiedlowym sklepie, czy też raczej w ogromnym markecie, gdzie kuszeni jesteśmy różnorakimi promocjami?

Kiedy jedziemy z mamą na zakupy, często borykamy się z problemem, jaki sklep wybrać. Niekiedy prościej byłoby jechać na bazar, jednak w takim wypadku musimy liczyć się z tym, że otrzymamy mandat za nieprawidłowe parkowanie, gdyż w pobliżu targu nie ma parkingu. Zakupy na bazarze kuszą zwłaszcza wtedy, kiedy potrzebujemy świeżych warzyw bądź owoców. Zupełnie inaczej jest w przypadku, kiedy jednak decydujemy się na zakupy w markecie. Tutaj nie mamy problemu ze znalezieniem miejsc na parkingu, który może przyjąć przynajmniej kilkaset samochodów. Przy budowie każdego hipermarketu pracują różni ludzie - nie tylko architekci, ale też specjaliści od planowania przestrzeni czy inni projektanci. Nie bez znaczenia jest rola psychologów, których zadaniem jest zaprojektowanie przyszłych potrzeb mieszkańców danego terenu. W tym przypadku najmniejsza rolę odgrywają miejsca parkingowe, znacznie ważniejsze są te ukryte - między innymi odpowiedni układ produktów na półkach, który sprawia, że kupujemy nie tylko to, czego naprawdę potrzebujemy, ale także wiele innych rzeczy. W dużym markecie istotne jest nie tyle to, by klient znalazł to, czego szuka, ale przede wszystkim skłonienie go do zakupienia rzeczy, które tak naprawdę nie są mu w danym momencie potrzebne. Z tego właśnie powodu po zakupach w takich sklepach przyjeżdżamy do domu z najróżniejszymi przyprawami (kiedyś trzeba poeksperymentować w kuchni), kawą zbożową, której jednak nikt z rodziny nie pije (ale gdyby goście chcieli), nowym żelem pod prysznic, który tym razem naprawdę nie wysusza skóry (skoro był w promocji, to można było zaryzykować). Pełen koszyk to nie jedyny problem. Po odejściu od kasy nie raz martwi nas brak gotówki w portfelu lub znacznie zmniejszony stan konta. Poza tym kuszą nas sklepiki znajdujące się w pasażu prowadzącym do hali głównej marketu. Tu też czyhają na nas licznie produkty w niezwykle atrakcyjnych cenach, dlatego osoby, które nie potrafią wykazać się silną wolą powinny bardzo uważać. Jednak markety, a także przystające do nich sklepiki kuszą, pochłaniając nie tylko nasze pieniądze, ale i czas. Jak wszyscy dobrze wiemy, zakupy w takim sklepie nie niezwykle rzadko kończą się szybko. Tyle rzeczy należy sprawdzić, zobaczyć, przymierzyć. Z marketu wracamy najczęściej zmęczeni, lecz tylko niekiedy głodni - projektanci zadbali także o nasz żołądki i znaleźli miejsca na kawiarenki, restauracje, fast-foody.

Zupełnie inaczej wyglądają zakupy na targowisku. Tutaj nie ma błyszczących reklam, przyciągających nasz wzrok do wybranych produktów. Jedyną próbą zachwalania produktu są najróżniejsze hasła wykrzykiwane przez sprzedawców. My zaś mamy możliwość dokonania wyboru pomiędzy produktami o różnej jakości, ale i cenie. Jeśli sprzedawca wykaże się zrozumieniem dla niepewnych zakupu klientów, pozwoli spróbować owoce lub warzywa. Często z zaskoczeniem patrzę na przyjeżdżających z zagranicy turystów, wręcz szukających jabłek, w których bez problemu można znaleźć dziurkę po robaczku. Mają dzięki temu pewność, że owoce pochodzą z wiejskich sadów, jak najbardziej naturalnych, które się są skażone chemią. Człowiek mimowolnie się uśmiecha, widząc robaka na wagę złota. My jednak nie czujemy takiej sympatii do insektów, zwłaszcza jeśli pojawiają się w produktach, które zdaniem sprzedającego były świeżuteńkie i zdrowe. Tu niestety nie możemy liczyć też na reklamację towaru, gdyż sprzedaż na targu odbywa się najczęściej bez użycia kasy fiskalnej, nie mamy więc rachunku, który potwierdzałby to, że naprawdę w tym miejscu kupiliśmy dany produkt. Jeśli są to zakupy w miarę tanie, nie ma problemu. Gorzej jednak, jeżeli bluzka skurczy się w pierwszym praniu, a buty rozkleją się po pierwszym deszczu. Bardzo ryzykowne jest również kupowanie na targu sprzętu elektronicznego, który jest tańszy niż w sklepie, ale bardzo często pochodzi z niepewnych źródeł. Oczywiście nie znaczy to, że jest kradziony, ale i takie przypadki się zdarzają, zwłaszcza, kiedy możemy kupić sprzęt dobrej marki po śmiesznie niskiej cenie. Kupując sprzęt mimo wszystko, licząc na wyjątkowo korzystny układ, pomagamy złodziejom. Wszystko jest w porządku - do pewnego momentu. Do chwili, kiedy coś zostanie nam ukradzione, prawda? Jak się poczujemy, kiedy znajdziemy nasz ukochany discman kilka tygodni później na jednym z bazarowych stanowisk?

Klienci, odwiedzający markety i bazary, różnią się między sobą. Zakupy w hipermarketach robią najczęściej przedstawiciele klasy średniej, którzy chcą kupić dobre produkty w przyzwoitej cenie. Na targi podążają zaś ludzie ubożsi, dla których ważny jest każdy grosz, ale też ci, którzy są do zakupów na bazarze przywiązani. Często możemy spotkać na nim starsze pani, które jeszcze niedawno robiły zakupy na jarmarkach, odbywających się w określony dzień tygodnia w danym mieście. Dzięki takim ludziom sprzedawcy mogą prowadzić swoją działalność przez cały rok, niezależnie od warunków pogodowych.

Jest jednak jeszcze jedna grupa, która pojawiła się stosunkowo niedawno. To klienci inteligentni, wybredni lub najzwyczajniej bogaci. Sprzęt elektroniczny kupują oni najczęściej w sklepach znajdujących się przy dużych marketach lub w sklepach specjalistycznych, w hali głównej marketu nabywają produkty mające długą datę przydatności do spożycia i mięso, ubrania najczęściej kupują na wyprzedażach w dobrych sklepach odzieżowych. Jeśli natomiast chcą mieć w domu świeże owoce i warzywa, wybierają się na targ, gdzie mogą wybrać spośród różnych rodzajów, posmakować, powąchać. Gdzie bowiem kupią tak aromatyczna bazylię czy kolendrę?

To, gdzie robimy zakupy nie ma właściwie większego znaczenia, jeśli tylko nie podążamy ślepo za modą lub nie trzymamy się kurczowo tradycji. Ważne jest, abyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że to sklepy są dla nas, a nie my dla nich. Uważam, że i markety i bazary są dobrym miejscem robienia zakupów, gdyż na tym zyskujemy tylko my. Konkurencja musi uważać na poczynania przeciwnika.