"Ferdydurke" byłą drugą książką Witolda Gombrowicza po zbiorze opowiadań pt. "Pamiętnik z okresu dojrzewania". Sama była polemiką z krytyką literacką, która zarzuciła autorowi "Pamiętnika..." brak...dojrzałości artystycznej i niezrozumiałość. Jak się okazało "Ferdydurke" tylko tę dyskusję rozogniła, dzieląc czytelników i znawców na zagorzałych zwolenników i oburzonych przeciwników. W powieści Gombrowicza wszystko było prowokacją - kompozycja, treść, tytuł i zakończenie. Nie udało się jednoznacznie ustalić skąd Gombrowicz wziął owo absurdalne słowo "ferdydurke". Jedna z hipotez mówi o inspiracji dziełem S.Lewisa "Babbit", gdzie jednym z bohaterów jest niejaki Freddy Durkee. Ważniejsze jednak niż szukanie tych "poszlak", jest podkreślenie celu, który Gombrowicz osiągnął tytułując książkę w ten sposób. Mianowicie obalił konwencję, zwłaszcza powieściową, sugerowania czy wskazywania sensu całego dzieła już w tytule. Choć z drugiej strony absurdalna i groteskowa treść tej anty-powieści nie mogła być trafniej wyrażona niż bezsensowne "ferdydurke".
Gombrowicz jednak na każdym poziomie "Ferdydurke" wchodzi w grę z konwencjami literackimi i przyzwyczajeniami czytelnika. Powieść składa się z 3 części - pobytu w szkole, na stancji i na wsi bohatera. Stanowią one jednak parodię znanych w historii literatury form powieści edukacyjnej, obyczajowej, romansu czy sielanki. Części te przedzielone są autonomicznymi opowieściami o Filidorze i Filibercie.
Również i zakończenie wprowadziło krytyków w zakłopotanie. Bo oto wszyscy, którzy dotrwali do końca książki mogli czuć się wystrychnięci na dudka. Słynny dwuwiersz mówi: "Koniec i bomba/ A kto czytał, ten trąba!"
Gombrowicz z tej gry z formą uczynił zasadniczy temat swojej anty-powieści. Ironiczne przedrzeźnienie, deformacja, parodia, karykatura, absurd i groteska widoczne są tak w sferze formalnej, jak i problematyce. Jak on, jako pisarz, tak jego bohaterowie podejmują próbę wyrwania się spod władzy Formy, próba ta przybiera czasem postać walki, ale jakiejś takiej "na opak". Tak wygląda to w ostatniej części powieści, gdy Miętus, szukając wolności, naturalności w wiejskim parobku , chce odwrócić panującą od wieków zasadę: pan bije chłopa": Wtenczas wpadł na szalony pomysł, że jeśli zdoła zmusić parobka do dania w gębę, lody prysną. - Daj mi po mordzie - zabłagał, już nie bacząc na nic - po mordzie daj! - i chyląc się nadstawiał twarz jego rękom. Lokajczyk wszakże wzbraniał się: - Ii - mówił - po co mnie bić jaśnie pana? - Miętus błagał i błagał, aż wreszcie krzyknął: - Daj, psiakrew, kiedy ci każę! Co jest, do cholery ciężkiej! - W tej samej chwili świeczki stanęły mu w oczach i druzgot, taran - to parobek walnął go w gębę! - jeszcze raz - krzyknął - psiakrew! Jeszcze raz! ".
FABUŁA
Wrócimy jednak do początku. Poznajemy Józefa Kowalskiego, lat 30, pisarza, niestety odrzuconego i niezrozumianego przez krytykę za swoją niedojrzałość wytkniętą mu w jego literackim debiucie. Odwiedza go jego dawny profesor Pimko i... porywa do szkoły, by tam dojrzał. Siada zatem już jako Józio w ławce, bierze udział w lekcjach i młodzieńczych bijatykach. Jest on świadkiem niebywale podstępnej manipulacji uczniów, których dyrektor oraz Pimko chcą za wszelką cenę zamknąć w dziecinnej Formie, zwanej tu pupą. Infantylizacja odbywa się zarówno na lekcjach, jak i poza nimi, gdy władze wywołują u części młodzieży "kontrolowany bunt", jeszcze bardziej zamykający ich zdziecinnieniu i Formie. Po słynnym pojedynku na miny, odbywającym się pomiędzy przedstawicielem chłopiąt - Syfonem a reprezentantem chłopców- Miętusem, Józio opuszcza szkołę. Jest on jednak dalej kontrolowany przez Pimkę, który umieszcza go na stancji u pewnej bardzo postępowej rodziny Młodziaków. Nowocześni mają córkę - ponętną pensjonarkę, chcą chłopca wmanewrować w niewinny romansik z nią, by potwierdzić swą nowoczesność jako rodziców i zniwelować staroświeckość Józia, który według ich opinii jest nienaturalny, bo gra starszego niż jest. Józio odkrywa ich plan i w odwecie organizuje intrygę, spraszając dwóch amantów do pokoju Zuty nocą. Alarmuje rodziców - ci na młodego, przystojnego Kopyrdę w szafie u córki reagują z radością, jednak przyczajony za jego plecami stary profesor Pimko, wzbudza w nich niesmak i oburzenie. Nowoczesność, pobłażliwość i tolerancyjność okazują się maską - powraca zaś do Modziaków forma konserwatywnych, tradycyjnych rodziców. Wywiązuje się prawdziwa awantura i bijatyka, Józio z kolega Miętusem uciekają zaś, na wieś szukać wolności, pierwotności, naturalności. Myślą, iż odnajdą te cechy w osobie niewinnego, prymitywnego parobka, z którym chcą się zbratać. Miętus zmusza chłopa do wymierzenia jemu (czyli panu) policzka, by obalić tradycję szlachecką bicia wieśniaków i tak odnaleźć naturalność. Jednak nie wychodzi to na dobre nikomu, zniszczenie jednej formy, jakiegoś konwenansu od razu wpycha ich w inny. Czyn Miętusa wywołuje zamieszki między chłopami a dworem, równie konwencjonalne i znane w historii jak inne Formy. Okazuje się zatem, że " nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia drugiego człowieka ". Miętus i Józio zostają wygnani z dworu Hurleckich, po drodze jednak, przypominając sobie o konwencji romansowej czują się zobowiązani do porwania jakiej młodej panny - Józio więc uprowadza Zosię, która zachowując się jak " jego kochanka" , czyni z niego czy on tego chce czy nie, również kochanka. Oto w największym skrócie fabuła tej niezwykłej powieści.
POSTACIE
prof. Pimko - mistrz w swoim fachu - upupianiu i zdrabnianiu niesfornych uczniów, którzy marzą o wyrwaniu się spod kontroli systemu. Jego cel to wpychanie w drugą niedojrzałość, ponowne dzieciństwo, infantylizacja. Metodą jest zaś manipulacja uczniami, podżeganymi do młodzieńczych "zaprogramowanych" buntów, utwierdzających ich tylko w niedojrzałości oraz propaganda treści poprawnych. Miejscem przeprowadzania tego procesu jest szkoła - nic tak nie szkodzi indywidualności, samodzielności myślenia, niezależności sądów jak szkoła, sposób nauczania i nauczyciele. A jednak i jego ostatecznie Józio wtłoczy w Formę - rolę podstarzałego profesora uganiające się za podlotkiem Zutą.
Zuta Młodziakówna - bezczelna, wysportowana, nowoczesna jak jej rodzice pensjonarka. Nie ma autorytetów, poza modą. Miłość traktuje jak sport. Nie ma żadnych obowiązków. Sądzi więc, ze jest absolutnie wyzwolona. Okaże się, że jest tak samo zniewolona swą Formą, jak staroświecka młodzież.
Joanna i Witold Młodziakowie - jak ich córka wydają się sobie wyzwolonymi rodzicami, poza konwenansami, tradycją. Ich swoboda obyczajowa okazuje się tylko pozorna, gdy znajdują dwóch amantów (nieprzewidzianych) w sypialni córki. Rozpętują wtedy zupełnie "staroświecką" awanturę.
Hurleccy - jako ziemianie zaś pielęgnują tradycję i przestrzegają jej konwenansów. Ciocia to żeńskie wcielenie upupiającego Pimki.
Zosia - córka ziemiańska, podporządkowane, chorowite cielę, zniewolone przez Formę tradycjonalizmu.
Miętus - walczy z upupieniem. W szkole buntuje kolegów: klnie, pije alkohol, chodzi na kobiety, ucieka z domu Młodziaków na wieś. Tam chce zbratać się z prymitywnym, naiwnym i przez to wolnym od maski parobkiem. Dając się bić wieśniakowi, wyzwala inną Formę znaną w historii - odwetu chłopów
na panach.
PROBLEM FORMY
Mówi sam Gombrowicz:
"istota ludzka nie wyraża się w sposób bezpośredni i zgodny ze swoją naturą, ale tylko zawsze w jakiejś określonej formie, i formy owe, ów styl, sposoby bycia nie jest tylko z nas, lecz jest nam narzucony z zewnątrz - i oto dlaczego ten sam człowiek może objawiać się na zewnątrz mądrze albo głupio, nerwowo lub anielsko, dojrzale albo niedojrzale, zależnie od tego, jaki styl mu się napatoczy i jak uzależniony jest od innych ludzi"
Forma jest zatem:
1. Jedynym sposobem, służącym kontaktowaniu się ze światem i wyrażaniu siebie na zewnątrz.
2.Bez niej człowiek nie istnieje, bo nie istnieje w izolacji, lecz poprzez kontakty z innymi: "człowiek jest najgłębiej uzależniony od swojego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna".
3. Choć Forma jest walką z zewnętrznie narzucanymi normami, schematami, konwenansami, stereotypami, człowiek również nie ma dostępu do swojego "prawdziwego ja", również przed sobą istnieje tylko poprzez znane mu formy. Józio jako człowiek i pisarz marzy o byciu "autorem swej własnej Formy", krzyczy : "Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie robiony mi!".
4.Walka ta jest jednak skuteczna tylko poprzez parodystyczne wykrzywienia danej Formy - w taki sposób możemy udowodnić jej sztuczność, którą inni biorą za naturalną i jedynie możliwą. Strategia "Bazyliszka"( porażonego własnym odbiciem w lustrze) to jedyna obrona przed zniewoleniem Formą. Tylko zdzierając maski można śmiać się "w twarz" Formie.
PROBLEM FORMY A NIEDOJRZAŁOŚĆ
1.Gombrowicz mówi o dwóch rodzajach niedojrzałości:
a)niedojrzałość, która powszechnie uważana jest za wolna od konwenansów społecznych, schematów itd. Gombrowicz pokazuje, ze proces upupiania prowadzony jest już od najmłodszych lat i nie ma takiego okresu w życiu człowieka, gdy jest on absolutnie "niewinny". Społeczeństwo posiada swoje instytucje "urabiania" dzieci - szkoły, ale też rodziny.
b) niedojrzałość wtórna- dotyka tych dorosłych, którym wydaje się, iż odnaleźli swoją własną, przez siebie tylko wybraną Formę i realizują bez jakiejkolwiek refleksji nad nią, schemat po schemacie. Tacy dorośli zarzucają wszystkim nieokreślonym, nie chcącym zgodzić się na żadną ze znanych i promowanych ról społecznych, niedojrzałość.
2.Konflikt między dwoma konceptami niedojrzałości - buntującej się wobec powszechnie panujących norm, w poszukiwaniu wolności absolutnej, naturalności i ślepo akceptującej te uznane normy jest przedstawiony w słynnym pojedynku na miny między prymusem szkolnym Syfonem a buntownikiem Miętusem.
PROBLEM WYMUSZENIA FORMY
1.Forma nie jest nawet świadomym narzuceniem jednostce powszechnie panujących praw, mechanizm jej powstawania jest skomplikowany i opiera się na automatycznym i nieświadomym wytworzeniu pomiędzy dwojgiem ludzi. Forma się rodzi i pochłania jedną i drugą stronę np.
a) nauczyciel sam wytwarza swoim zachowaniem belferskim Formę ucznia, w którą uczeń musi wejść, by z kolei swoim postawą potwierdzić Formę nauczyciela. Jedna Forma warunkuje i umożliwia powstanie drugiej - są one od siebie wzajemnie uzależnione.
b) Józio porywa Zosię, nie z miłości, ale dlatego, że tak wymaga "konwencja" romansu, Zosia jednak przybierając Formę porwanej "kochanki", czyni Józia zakochanym (tzn. nadaje mu taką Formę).
2. Forma rodzi się ( i upada) też poprzez gest, słowo, minę : np. słowo mamusia podrzucone przy obiedzie u Młodziaków, zaczyna deformować ich maskę nowoczesności.
3. Wraz ze świadomością wszechobecności Formy rodzi się też męka jednostki - narratora, porwanego Józia, Miętusa, nawet nauczyciel łaciny czy Bladaczka wydaje się być zmęczony swoją rolą i jednocześnie przerażony próbą obalenia jej przez uczniów. Z Formą się nie dyskutuje, ona jest sama dla siebie uzasadnieniem. (argumentacja belfra na lekcji j. polskiego)
4. Właściwie raz stworzonej Formy nie sposób zmienić (można ją tylko przedrzeźniać) np. ciotka w 30-letnim Józefie widzi wciąż małego brzdąca.
GĘBA
Jest jakby najbardziej zewnętrznym przejawem Formy, jest rodzajem maski, którą nadają, a potem widzą inni. Nie ma przed nią ucieczki, można tylko zedrzeć jedną, by pod spodem zobaczyć następną. Strategia obnażania, którą w "Ferdydurke" zaproponował Gombrowicz to gra z Formą, to "bieg z gębą w rękach".
PUPA
To synonim wtórnego zdziecinnienia, infantylizacji, której jesteśmy zawsze poddawani, tylko na różne sposoby. Nie ma żadnej dojrzałości, są tylko różne odmiany niedojrzałości, dlatego przed "pupą w ogóle nie ma ucieczki", mówi w zakończeniu Gombrowicz. Jesteśmy niedojrzali, upupieni gdy przyjmujemy jakąś gębę lub gdy ją odrzucamy, próbujemy się przed nią buntować, poszukując wciąż autentyczności. Pupie towarzyszy też kolor ZIELONY - znak niedojrzałości.
ŁYDKA - to znak nowoczesności, która sądzi, iż przed konwenansami, staroświecczyzną uchroni się przez rozbuchanie erotyczne, seks, wolność obyczajową. Znak dominacji ciała nad duchem.
PAROBEK - miał stanowić wzór pierwotności, naturalności. Niestety, idea niemożliwa do zrealizowania. Parobek to też Forma.
MIEJSCA - INSTYTUCJE STWARZAJĄCE FORMY
SZKOŁA
1.Jest miejscem działania Formy na wszystkich poziomach: dyrektor szczyci się nauczycielami, w których głowach "nie powstanie nigdy żadna myśl własna" , nauczyciele zaś robią wszystko, by to samo można było powiedzieć o uczniach. Pedagodzy wpychają uczniów we wtórne zdziecinnienie, negując ich wolnomyślicielstwo lub stwarzając pozory wolności (prowokują i kontrolują z pozycji dorosłych ich bunt młodzieńczy). W każdym przypadku traktują ich pobłażliwie, upupiając.
2. Program nauczania jest stworzony, by ogłupić młodzież, zdusić w niej zdolność samodzielnego myślenia, wtłoczyć w schemat i nauczyć posłuszeństwa wobec autorytetów. Z programem się nie dyskutuje, żadna indywidualna ocena czy sąd nie może podważyć tego, co na mocy tradycji, obyczaju, systemu zostało ustanowione. Ani prymus Syfon, ani buntownik Miętus nie są w stanie oprzeć się naporowi ogłupiających treści i wyrwać spod kontroli systemu.
3. Bunt wobec tej szkolnej rzeczywistości wydaje się być przejawem jeszcze większej niedojrzałości - wulgaryzmy, zaczepki uczniów, brzydkie wyrazy na drzewie - potwierdzają tylko, że władza (dyrektor, Pimko) w pełni kontrolują ten bunt. Rzeczywistość zaczyna przypominać przedstawienie teatralne - jest reżyser, scenariusz, są i aktorzy.
4. Argumenty, którymi posługuje się nauczyciel, by przekonać uczniów o nieprzemijającej wartości poezji Słowackiego, nie są logiczne, lecz retoryczne: "-Hm... Hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlaczego płaczemy z poetą czytając ten cudny, harfowy poemat "W Szwajcarii"? Dlaczego, gdy słuchamy heroicznych, spiżowych strof "Króla Ducha" wzbiera w nas poryw? I dlaczego nie możemy oderwać się od cudów i czarów "Balladyny"...Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!"
5. Słynna lekcja języka polskiego to mistrzowski obraz zniewolenia uczniów przez system, który zamiast rozwijać, zabija w nich zdolność myślenia.
6. Kolejna scena to pojedynek Syfona z Miętusem na miny. Miętus ostatecznie uzyskuje świadomość bezsensowności takiego bunt, który tylko umacnia schemat. Próbuje reagować siłą, w końcu ucieka ze szkoły.
RODZINA (WERSJA MIESZCZASKA I ZIEMIAŃSKA)
MIASTO
1.Pani Młodziakowa jest orędowniczką postępu w sferze obyczajowej i moralnej. Swoboda obyczajowa, zwłaszcza w kwestii seksu, kojarzy jej z naturalnością, która jest dla niej synonimem postępowości. Gardzi ona staroświecczyzną jako zbiorem sztucznych reguł. Młodziakowa jest aktywna społecznie, zgodnie z duchem nowoczesności, nie znosi sztucznych gestów, kurtuazji. Chce, by w imię wyższości tych zasad, jej nastoletnia córka miała dziecko nieślubne z kimkolwiek. Młodziakowa to parodia wyzwolonej kobiety, przytłacza ona męża, który nawet jako ojciec nie ma prawa wtrącać się w wychowanie córki.
2. Zuta, córka nie ma szacunku dla rodziców, ani szkoły. Nie spotyka się to z żadną reakcją z ich strony, rodzice chcą udowodnić córce, ze są nowocześni i wyzwoleni od form.
3. Józio- uważany przez nich za relikt minionych czasów, za wzór staroświecczyzny, intrygą doprowadza do obnażenia maski "nowoczesności", jaką Młodziakowie przybrali. W tym celu rozsyła listy z informacją o schadzce rzekomo od Zuty do młodego Kopyrdy i starego Pimki. Amanci zjawiają się pod oknem dziewczyny o 12 w nocy. Józio alarmuje wtedy rodziców, mężczyźni chowają się do szafy i tam zostają przez Młodziaków zdybani. Obecność w szafie córki starego profesora Pimki jest już "ponad nowoczesność" rodziców. Ojciec policzkuje Pimkę i następuje powrót starej, konwencjonalnej formy ojca i matki. Wywiązuje się wielka bijatyka.
WIEŚ
1. Świat jest mocno zhierarchizowany, podzielony na szlachtę (panów) i chłopów (wieśniaków). Obie grupy mają swoje własne schematy zachowań, stereotypy, tolerują się jednak nawzajem. Parobek nie buntuje się przeciw biciu, bo i jego dziadek był bity, a pan bije, bo i jego dziadek bił. Próba zakwestionowania tego układu, nie doprowadza jednak do wyzwolenia uciemiężonych, lecz jedynie wywraca świat do góry nogami, czyniąc go areną odwetu chłopskiego -formy również doskonale znanej i przewidywalnej z historycznego punktu widzenia.
2. Świat ceremoniału ziemiańskiego, obiadków, kolacji, rozmów o chorobach członków rodziny, gier i pustych, acz uświęconych czynności zostaje w wyniku prowokacji Miętusa zastąpiony brutalną formą odwetu, przemocy chłopskiej. O naturalności jednak mowy być nie może, parobek również postępuje jak mu podpowiada społeczeństwo, tradycja, stereotyp.
3. Miętus i Józio zostają za swoje "wygłupy" ostatecznie wyrzuceni z majątku Hurleckich. Niejako przy okazji, skoro są już banitami i uciekają, porywa Józio Zosię, córkę Hurlecki, bo tak nakazuje konwencja romansu awanturniczego. Poddaje się on jednak tej Formie, i wiedząc, że teraz został już kochankiem panny "przycisnąłem swoją gębę do jej gęby...".
KONFLIKT MIASTO-NATURA
Choć natura (wieś) okazuje się nie bardziej naturalna i wolna od schematów niż miasto, to drugie wydaje się być największym produktorem form, schematów, zniewalających nowoczesne społeczeństwo. Józiowi natura rysuje się jako wroga, obca, nieznajoma, miasto jest zaś przewidywalne, swojskie, znane. Paradoksalnie, gdy w domu Hurleckich rozpoznał te same mechanizmy panowania Formy, rytuału, co w mieście, poczuł się jak u siebie.
CZYM JEST POWIEŚĆ GROTESKOWA?
"Ferdydurke" można uznać za realizację powieści groteskowej, która charakteryzuje się deformacją rzeczywistości empirycznej. Realizm pojawia się w niej , ale na innych zasadach niż w powieści realistycznej. Tu jest wyjaskrawiony, absurdalny, przedrzeźniany - jest swoim własnym odbiciem, tylko w krzywym zwierciadle. Z tego tworzy się bezsens, absurd. Fabuła istnieje poza porządkiem logicznym , przyczynowo-skutkowym, sfera zdarzeń jednak jest pretekstowa wobec innych treści - filozoficznych- Groteska to również zmieszanie sprzecznych kategorii: powagi i śmiechu, tragizmu i komizmu, piękna i brzydoty, wzniosłości i przyziemności. Ta deformacja często była stosowana w celu napiętnowania czy wyśmiania wad jakiegoś systemu - tu całego społeczeństwa i jego instytucji oraz obnażenia działania wewnętrznego systemu psychologicznego jednostek.
ROLA OPOWIEŚCI O FILIDORZE I FILIBERCIE
Te niezależne względem fabuły, autonomiczne opowiadania o Filidorze i Filibercie stanowią bardzo ważny dla zrozumienia "Ferdydurke" kontekst interpretacyjny i filozoficzny dla pozornie bezsensownych wydarzeń w powieści.
"Ferdydurke" jest przede wszystkim powieścią autotematyczną , to znaczy taką, która odnosi się do samej siebie, a proces swego powstawania i swego autora, jego poglądy, czyni właściwym tematem utworu.
"Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego" jest właśnie eseistycznym komentarzem Gombrowicza, zawierającym jego rozumienie literatury, sztuki, formy.
Tajemniczy Filidor okazuje się być profesorem synestezjologii na Uniwersytecie w Leydzie. Specjalizuje się on w syntezie: dodawaniu i mnożeniu aż do nieskończoności. Ma on jednak godnego adwersarza profesora Wyższej Analizy zwanego anty-Filidorem, którego pasją jest "rozkład osoby na części za pomocą rachowania, a w szczególności za pomocą prztyczków". Gombrowicz opisuje pojedynek tych dwóch profesorów na "słowa" - "kluski" Syntetyka rozłożone są na pojedynczego "kluska" Analityka. Dramatyczny ta walka znakomitości przemienia w absurdalną zabawę "pukania" z pistoletów. Zniewoleni Formą Profesorowie dopiero w zdziecinnieniu, zabawie, niepoważnej grze znajdą ucieczkę.
"Filibert dzieckiem podszyty" , poprzedzony jest sztucznie "dopisaną" przedmową. Gombrowicz dowodzi, iż odbiór dzieła jest w istocie fragmentaryczny, tworzenie więc zwartej konstrukcji jest bez celowe.
Gombrowicz porusza również szerzej problem recepcji sztuki, która oparta jest na konwencjach, przyzwyczajeniach, panujących modach i wzorach w danym społeczeństwie. Odbiór sztuki nie jest kwestią "naturalną' i uniwersalną, jest raczej umową społeczną, paktem zawartym między autorem- dziełem-krytykiem-zwyczajnym odbiorcą. Nasza ocena dzieł jest również kwestią konwencji, w jaką wierzymy my i dyktujący nam, co jest wartościowe, a co nie, krytycy. Czy nie mogą się oni jednak pomylić?
"Filibert ..." to rozważania Gombrowicza nad swoją własną, autorską formą, w której próbuje on zawrzeć swoje myśli, pomysły artystyczne. Tymczasem wszyscy dokoła - Pimko, ciotki, Młodziakowie, Hurleccy próbują przyprawiać mu gębę . Okazuje się, ze jego marzenie, aby "Z tumanu, chaosu, z mętnych rozlewisk. Wirów, szumów, nurtów (...) miałem się przenieść pomiędzy formy klarowne, skrystalizowane - przyczesać się, uporządkować" , jest niemożliwe do zrealizowania.
W dalszym toku noweli o Filibercie obserwujemy mecz tenisowy dwóch mistrzów. Wydawać by się mogło, iż Gombrowicz choć w tym fragmencie stosuje się do realistycznych metod tworzenia fabuły, opartych na związkach przyczynowo-skutkowych. Tymczasem i tu żelazna logika wydarzeń przynosi efekt parodystyczny. Gombrowicz wprowadza nas w pozornie uporządkowany świat analogii i symetrii. Mamy więc żonę zranionego kulą przemysłowca, która "strzela w papę" sąsiada, postępuje zatem zgodnie z bezwzględną zasadą analogii, w reakcji na strzał z pistoletu, który dosięgną jej biednego męża. Przypadkowo okazuje się, że sąsiad jest "utajonym epileptykiem", który, co dość przewidywalne i prawdopodobne, w wyniku wstrząsu dostaje ataku drgawek i konwulsji. Tak Gombrowicz tworzy cały łańcuch wytłumaczalnych zgodnie z matematycznym prawem symetrii i analogii absurdalnych wydarzeń. Efekt tego może być tylko jednak- niepohamowany śmiech.