W średniowieczu powstało wiele interesujących wzorców osobowych. Istniały wzorce ascety, idealnego władcy i doskonałego rycerza. Ówcześni starali się tak kształtować swoje życie, aby stały się one możliwe do osiągnięcia. Wzorem najbardziej interesującym dla mężczyzn stał się ideał wspaniałego rycerza. Tylko nielicznym udało się osiągnąć to zaszczytne miano. Od idealnego rycerza wymagano aby był niezwykle odważny, pobożny, waleczny, bez reszty oddany swemu władcy i aby koniecznie posiadał damę swego serca, o której honor i szczęście nieustająco mógłby się troszczyć.

Przykładem idealnego rycerza jest hrabia Roland, bohater francuskiego eposu narodowego pt. "Pieśń o Rolandzie". Jest to moim zdaniem, niezwykle barwna i interesująca postać. Roland to człowiek, który za wszelką cenę dąży do zrealizowania postawionego sobie celu. Chce być idealnym żołnierzem, nieustraszonym i niezwykle walecznym. Uwielbia niebezpieczne sytuacje, bo dzięki nim może pokazać tym, którzy go obserwują, jaki jest odważny. Niebezpieczeństwo daje mu możliwość wykazania się zdolnościami przywódczymi. Każdym swoim zachowaniem chce udowodnić wierność i oddanie w stosunku do swojego władcy. Roland ogromnym szacunkiem darzy Karola Wielkiego. I stara się mu udowodnić swe przywiązanie i oddanie za wszelką cenę, nawet za cenę swojego życia. Najbardziej ze wszystkiego, idealny rycerz boi się tego, aby ktoś stojący obok nie posądził go o tchórzostwo. Kiedy w decydującej walce z przeciwnikiem ma możliwość uratowania swych towarzyszy i nie czyni tego, bo nie wzywa, za pomocą rogu, oddziałów króla na pomoc, stawia pod znakiem zapytania ideał wspaniałego rycerza. Przecież musiał przewidywać, zakładać możliwość poniesienia porażki, przecież na szali nie było postawione jedynie jego życie lecz wszystkich podległych mu żołnierzy… Dlaczego więc, w imię jakich wartości, nie podjął tak oczywistej decyzji jaką było wzywanie pomocy? Ale przecież i teraz w czasach, w których przyszło mi żyć, są ludzie podobni do Rolanda, którzy myślą jedynie o sobie i o swoich interesach. Dążą do realizacji swoich marzeń nawet za cenę szczęścia czy dobra bliskich im ludzi. Mówią: "ja, moje, dla mnie, o mnie, po mnie, muszę, chcę… chcę …."  I robią wszystko aby jak najlepiej ustawić się w życiu.

Na szczęście dla Rolanda przeżywa on chwilę zastanowienia się nad sensem podejmowanych decyzji. Szkoda, że ta refleksja przyszła tak późno, dopiero nad stertami ciał swoich towarzyszy walki. Szkoda, że dopiero wtedy idealny rycerz znalazł w sobie tyle siły aby wziąć do ręki róg i wzywać pomocy… Czy w róg dął wciąż ów wspaniały rycerz, czy też człowiek myślący tylko o sobie, o swoich potrzebach i racjach… Niepotrzebna była, według mnie, śmierć wielu niewinnych ludzi, którzy mogliby żyć, gdyby Roland podjął lepszą, mądrzejszą decyzję. Gdyby przede wszystkim myślał o innych a nie o sobie.

Historia lubi się powtarzać… Sądzę, że każdy z nas ma coś w sobie z Rolanda, z jego pychy i zapatrzenia w siebie… Ale czy warto za wszelką cenę dążyć do realizacji swoich planów i założeń? Czy warto iść po trupach i udowadniać wszystkim na około jacy jesteśmy wielcy i wspaniali, jak wszystko co robimy jest wspaniałe i wielkie, jak wszystko co myślimy o innych jest ważne i nieomylne… Jacy jesteśmy mądrzy i wszechwiedzący… Czy warto być Rolandem, odpowiedzialnym za stratę czyjegoś życia, szczęścia, pracy, lub czyjeś miłości? Uczmy się od Rolanda, bo w każdym z nas drzemie egoizm ale też każdy z nas jest zdolny do pokonywania i ujarzmiania swej ludzkiej natury, trzeba tylko tego bardzo chcieć.