Można mówić o wyraźnej dialektyce "Trenów" w znaczeniu i genezie tych tekstów. Z jednej strony ten zbiór wspaniałych wierszy, napisanych przez Jana Kochanowskiego pod koniec życia, można rozumieć jako próbę wyrażenia żalu po śmierci ukochanej córeczki Urszulki. Z drugiej to obraz kryzysu światopoglądowego człowieka doświadczonego i zdolnego do krytycznego spojrzenia na własna przeszłość i dokonania. Nie można powiedzieć, która z tych rzeczy przeważa w "Trenach" jedna i druga się uzupełniają i stanowi dla siebie podporę w budowaniu wywodu. Warto zaznaczyć, że "Treny" mówiące o samej Urszulce, przypominające jej zachowanie, będące wyrazem straty zostały napisane przez poetę jako pierwsze i można mówić o ich autentyzmie i szczerości w przedstawieniu bólu po stracie dziecka przez oboje rodziców. Z kolei treny posługujące się odwołaniem do starożytnej filozofii stoików i przywołujące mitologiczne motywy zostały opracowane później.
Samo pojęcie "trenu" jako gatunku literackiego zostało stworzone przez starożytnych poetów. Był to utwór żałobny, funeralny, jednak nigdy nie rozrastał się aż na cykl wierszy. Zawsze pojawiały się w nim trzy osoby, poety napominającego i budującego obraz zmarłego, kogoś bliskiego do którego tren był kierowany i który szukał w nim pociechy po stracie bliskiej osoby, trzecią zaś ich postacią był sam zmarły. W renesansowym cyklu Kochanowskiego dochodzi do kontaminacji napominającego i napominanego. Wszak to sam poeta piszący treny opłakuje swoja córeczkę. Dodatkowo przywołuje tez słowa swojej żony i matki Urszulki, z którą łączy się on w żalu. Tren miał tez ściśle określony podział, miał zaczynać się zwrotem do sił pomagających poecie w jego ułożeniu i miało to tez oznaczać mistrzostwo jego napisania, następnie mowa była o ogromie straty, wyliczano zasługi zmarłego, opłakiwano go, tren zaś kończył się pocieszeniem i napomnieniem żyjących. Wszystkie te elementy odnajdujemy w kolejnych wierszach z cyklu "Trenów" Jana Kochanowskiego. Zaraz na początku pierwszego trenu Kochanowski wskazuje na tradycje starożytną, wedle której będzie przedstawiał swoje uczucia. Odwołuje się do Heraklita, mówiącego "że cały czas rodzimy się i umieramy", ze wszystko gaśnie i przemija, przez to nazywanego ciemnych, czy fatalnym, oraz do Simonidesa autora wierszy żałobnych:
"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Symonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście...".
W tym także trenie zaznacza swój dramat jako człowieka myślącego, filozofującego i wedle z góry założonych poglądów starającego się żyć w świecie. Przypomina o stoikach, którzy wymagali pod człowieka tego by "na szczęście wszelakie serce miał jednakie", by nie poddawał się smutkowi, ale tez i nie weselił się z pomyślności i szczęśliwych chwil w życiu. Mówili oni "nihil admirari, nihil desperandum". Kochanowski w obliczu cierpienia jakie stało się jego udziałem po śmierci małego dziecka, dochodzi do wniosku jak nierealne i frustrujące przez to były te zalecenia stoików. Pisz, że tylko aniołowie, czyste duchy byłyby w stanie w ten sposób oderwać się od ziemskiej rzeczywistości, człowiek wszak przywiązany jest do niej ciałem i swoim życiem:
"
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie ?
Wszytko prózno! Macamy gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie ! Błąd - wiek człowieczy !
Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?".
I w tych właśnie dwóch wymiarach, prywatnym i filozofującym, poeta przeprowadza siebie w tych wierszach. Pokazuje ogrom straty po zmarłej córeczce, ale też tworzy wykład obalający radykalizm myśli filozoficznej. Przypomina , że nawet stoicy nie udźwignęli swoich nauk, w tym przypadku pisze o Cyceronie. Dochodzi do rozwiązania dlaczego tez tak się stało. Otóż ci filozofowie wierzyli tylko w człowieka, w to ze jest on wystarczająco mocny by zapanować nad sobą a przez to nad światem. Mistrz z Czarnolasu doświadczył jednak cierpień przekraczających jego możliwości, wiec zaczął szukać czegoś na czym mógłby się oprzeć. Tym "czymś" stała się jego wiara w Boga, w jego miłość i zrozumienie tajemnic nieprzenikalnych dla człowieka. Kochanowski w Stwórcy odnalazł pocieszenie i spokój. Pisze o tym w "Trenie XVIII":
"My, nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje,
W szczęśliwe czasy swoje
Rzadko Cię wspominamy(...).
Nie baczym, że to z Twej łaski nam płynie,
A także prędko minie...".
Po wielkich rozterkach, bólu, który prowadził go wręcz do bluźnierstw w których zaprzeczał istnieniu jakiegokolwiek życia duszy po śmierci ciała, a tym samym negował obecność Boga ("Tren IX" - "Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była, / Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła? / Gdzieśkolwiek jest, jeś1iś jest, lituj mej żałości...") to w Nim znalazł ostateczne pocieszenie. Zrozumiał, ze Bóg choć nie wyjaśnię motywów swojej decyzji zawsze kieruje się dobrem człowieka. I właśnie z tego względu może on nie przejmować się swoim życiem, znajdować spokój w smutku i w radości, czyli kierować się specyficznie ujętym stoicyzmem, całą jego siłę opierając w Bogu. Właśnie takim "łagodnym" stoicyzmem kończą się "Treny" i dramat poety, człowieka, ojca. Jego matka, która jawi mu się z Urszulka we śnie, tak wyraża jego własne wszak poglądy, do których doszedł:
"Przyszłych rzeczy nie wciąga, przyszłych upatruje
I serce na oboję fortunę gotuje.
Tego się, synu, trzymaj, a ludzkie przygody
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody".