Większość współczesnych badaczy patrząc z perspektywy lat uważa "Treny" Jana Kochanowskiego za najlepsze dzieło literackie w jego twórczości, najwybitniejsze w literaturze polskiej nie tyko tamtych czasów, ale i za jedno z najlepszych w perspektywie całej poezji polskiej. Nie ma ono podobnych w sile wyrazu i prawdziwości przekazanych w nim uczuć, nawet w literaturze renesansowej ówczesnej europy. Nic więc dziwnego, ze wielka seria wydawnicza, od prawie stu lat wydająca najlepsze dzieła literatury polskiej i światowej, jaka jest Biblioteka Narodowa Ossolineum, właśnie od tego tekstu zaczęła swoja historie. Jan Kochanowski nie stworzył oczywiście takiego gatunku jakim jest tren sam, czerpał on z dokonań poetyckich starożytnych poetów tworzących wiersze funeralne, mówiące o zasługach zmarłego, niepowetowanej po nim stracie, o żalu pozostałych przy życiu. Tak tez umiejscowił swoja postać wobec śmierci najukochańszej Urszulki. Wielu poetów tamtych czasów zarzucało mu nawet to, iż temat śmierci dziecka, tak wszak blachy wobec tylu wojen w tamtych czasach i śmierci tysięcy, przełożył na dzieło literackie, doskonałe w swojej formie. Cykl "Trenów" otwiera przywołanie poetów piszących wiersze żałobne już w antyku. Poeta zwraca się do nich w bezpośredniej apostrofie o pomoc w wyrażeniu niezmierzonego wszakże żalu po śmierci najbliższej mu córeczki:

"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe

I lamenty, i skargi Symonidowe,

Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania

I żale, i frasunki, i rąk łamania,

Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,

A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie".

Kolejne treny, w myśl poetyk antycznych przywołują zasługi małego dziecka, a że były one z racji jej kilku lat nieliczne, to zbolały ojciec mówi o wielkiej swojej miłości. To także opis najprostszych wprawdzie jej czynności, zajęć, a wyrażony w sposób potrafiący powodować łzę w oku i u współczesnego czytelnika. Charakterystyczne jest to, że Urszulka jest w tych wierszach opłakiwana nie tylko przez ojca, ale i przez matkę. W części początkowej tego cyklu jest ona równa w swoim bólu wobec ojca. Wspaniale pokazane jest zestawienie pieśni ślubnej, kiedy młoda dziewczyna żegna rodziców, z tym jak zmarła Urszulka opuszcza matkę. Przypomina on sobie pieśń ślubną, która teraz, wobec śmierci, ma tragiczny wydźwięk:

"A tyś ani umierając śpiewać przestała,

Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:

Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę;

Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,

Domu rodziców swych miłych wdzięcznie zaniechać>".

Warto też wspomnieć o uważanym za najwybitniejsze w literaturze polskiej zastosowanie porównania homeryckiego i za punk najbardziej poetycki w całym cyklu trenów, jakim jest porównanie śmierci małej córeczki, do podcięcia przez nieuważnego ogrodnika oliwki w sadzie:

"Jako oliwka mała pod wysokim sadem

Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim śladem,

Jeszcze ani gałązek, ani listków rodząc,

Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc

Tę jesli, ostre ciernie lub rodne pokrzywy

Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy,

Mdleje zaraz...".

Nie należy jednak sadzić że tylko sprawy prywatne, mówiące o bólu po śmierci ukochanej córeczki są tematem "Trenów". Poeta wyszedł od tego zdarzenia, by stworzyć w tym cyklu uniwersalne dzieło o kryzysie świadomości człowieka renesansowego, który kształtował swoje życie w oparciu o filozofię stoicka. "Treny" zawierają wiele wątków mitologicznych, które są zestawiane ze współczesnością, są wielkim traktatem metafizycznym i filozoficznym, poruszają sprawy życia i śmierci, aktualne dla człowieka po wszystkie czasy, aż do końca świata. Można sądzić, że śmierć córeczki była tylko zaczątkiem wyrażenia przez Kochanowskiego zwątpienia w antyczne mowy filozofów stoickich. Głosili oni, że najlepszym, sposobem osiągnięcia szczęści przez człowieka na ziemi jest wszelkie wycofanie się z afektów i popędów. Zalecali spokój zarówno w nieszczęściu, jak i w szczęściu. Tylko tak kierowane życie p4rowadziło według nich do jedynej i najwyższej cnoty. Już w pierwszym trenie Jan Kochanowski odpowiada krytycznie na stoickie zalecenia "nihil admirari, nihil desperandum":

" - podobno drudzy rzeczecie.

Coż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świeci?

Wszytko prózno! Macamy, gdzie kiękcej w rzeczy,

A ono wszędy ciśnie! Błąd - wiek człowieczy!

Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,

Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?"

W kolejnych trenach pokazuje, jak dawni stoicy nie mogli sami poradzić sobie ze śmiercią sobie bliskich, z przeciwnościami losu. Przykładem jest dla Kochanowskiego między innymi Cyceron. Kochanowski w swoim zwątpieniu posuwa się nawet do negacji istnienia jakiegokolwiek bytowania duszy ludzkiej po śmierci ciała:

"Czyli się w czyścu czyścisz, jeśli z strony ciała

Jakakolwiek zmazeczka na tobie została?

Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była,

Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła?

Gdziekolwiek jest, jeśliś jest, lituj mej żałości"

Spokój poeta uzyskuje dopiero po poddaniu się woli Boga. Już nie stoicki spokój, a wiara Hioba staje się drogą poety, człowieka wobec śmierci. Poprzez jego świadectwo znajduje on uspokojenie. Bóg nadal jest opiekunem i dobroczyńcą człowieka, zaś jego decyzje zawsze maja na celu jego dobro, jedynie ludzie nie potrafiąc ich ogarnąć wydają niepochlebne o Bogu sądy. Dlatego tez Kochanowski po początkowych słowach skargi, przeprasza Boga za swoja wcześniejszą nierozwagę i wyrzuty:

"My, nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje,

W szczęśliwe czasy swoje

Rzadko Cię wspominamy,

Tylko rozkoszy zwykłych używamy".

W ostatnim trenie, noszącym podtytuł "Sen" przychodzi do niego w nocy jego matka, z wnuczka, zmarłą Urszulką na ręku. Opowiada, że po śmierci znalazły obie szczęście w niebie i niejako gani poetę za jego wcześniejsze zwątpienie:

"Przysmaki wasze, czym wy sobie świat słodzicie! -

W niebie szczere rozkoszy, a do tego wieczne,

Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne;

Tu troski nie panują tu pracej nie znają".

Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają"

Kochanowski powraca tez do stoicyzmu, jednak o wiele łagodniejszego, dopuszczającego czysto ludzkie odruchy żalu i smutku. Człowiek bowiem choć sam nie może zapewnić sobie szczęścia w ziemskim żuciu, może dążyć do niego pamiętając o Bogu. Ufając Mu i wierząc w jego miłość, może spokojnie znosić nawet największe krzywdy. Jak więc widzimy wraca do stoicyzmu, opartego jednak na całkiem innych podstawach. Mówi o nim matka poety:

"(...)ludzkie przygody

Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody".