Doktor Frankenstein chciał wykorzystać swoją moc, którą posiadł dzięki wieloletnim pracom naukowym. Dowiedział się, jak może tchnąć życie, jak może stworzyć człowieka. Początkowo obawiał się, że nie poradzi sobie z istotą tak złożoną i skomplikowaną jak człowiek. Myślał, czy nie stworzyć istoty prostszej. Nie chciał jednak zaczynać od małych przedsięwzięć, chciał jak najwięcej osiągnąć od razu. Górę wzięła chęć przekroczenia granic życia i śmierci. Marzył, by ją przekroczyć i „zalać potokiem światła nasz mroczny świat”. Chciał stworzyć nowy gatunek, który oddawałby mu hołd jako swojemu Stwórcy. Chciał poczuć się równy Bogu, by jego również uważano za źródło życia, by go uwielbiano i zawdzięczano mu życie.
Trudności związane ze stworzeniem człowieka napotkał już na początku swoich prac. Wydawało mu się, że nie da rady powołać do życia istoty tak skomplikowanej, jaką jest człowiek. Przerażała go złożoność mięśni i żył. Po przystąpieniu do pracy przez wiele miesięcy nie udawało mu się stworzyć człowieka, wciąż pojawiały się nowe problemy wymagające rozwiązania. Po dwóch latach, w listopadzie, udało mu się zobaczyć, jak ciało się porusza. Okazało się jednak, że stworzona istotna nie była tak wspaniała i piękna, jak sobie to wymarzył, lecz wyglądała upiornie i przerażająco. Doktor w przerażeniu uciekł z pracowni.