Film pod tytułem: "Pianista", którego reżyserem jest Roman Polański stanowi filmową adaptację losów świetnego kompozytora: Władysława Szpilmana (nazywanego przez swoich sympatyków: "warszawskim Robinsonem"), które zostały opublikowane w jego biografii pod tytułem: "Władysław Szpilman" i na niej oparł się scenariusz filmu Polańskiego. Scenariuszem do "Pianisty" zajął się Ronald Harwood a Polańskiemu należą się słowa uznania za świetnie przemyślany wybór aktorów wcielających się w kluczowe postacie. Tytułowego pianistę wspaniale odegrał Arien Brody, a oprócz niego na ekranie zobaczymy: Franka Finlaya, Maureen Lipman, Eda Stopparda, Jessice Mayer, Emilię Fox, a jedną z epizodycznych ról odegrał Polak- aktor Krzysztof Pieczyński.
Film Polańskiego opowiada o kompozytorze, który z powodu swego żydowskiego pochodzenia został skazany na zamknięcie w powstałym w Warszawie getcie dla tej nacji. Tam razem ze swymi rodakami jest ciągle narażony na hańbę i upokorzenie ze strony niemieckich żołnierzy, którzy za nic maja sobie ich człowieczeństwo, uważają ich za najpodlejszy rodzaj istot żyjących na ziemi i na każdym kroku ową pogardę im okazują, nie mając oporów odbierania im życia, prześladowania. Szpilman patrzy na to wszystko, co dzieje się wokół niego, na to jak giną jego krewni, przyjaciele, jak są traktowani inni Żydzi. Z czasem jego rodzina zostaje wywieziona z granic getta, a on pozostaje w nim sam jak palec, musi się ukrywać w malutkiej izdebce w podniszczonej warszawskiej kamienicy i z trudem unika śmierci z rak Niemców. Jest to opowieść o sile człowieka, o chęci życia, który dzięki swemu samozaparciu i nieoczekiwanej przyjaźni z jednym z Niemców przeżywa, doczekuje zakończenia wojny!
Sytuacje, które oglądamy w "Pianiście" są niezwykle sugestywne i poruszające, ale przede wszystkim są niezwykle prawdziwe i realistyczne. Kiedy ogląda się ten film, to ma się wrażenie, że faktycznie znalazło się w Warszawie, w czasie drugiej wojny światowej, podczas niemieckiej okupacji. Można mieć poczucie, że jest to autentyczny zapis owych wydarzeń dokonanych przez kogoś za pomocą ukrytej kamery. W tej ekranizacji aż roi się od różnorakich emocji i wartości, kolejne sceny wciągają widza coraz bardziej, każą mu przeżywać bestialstwo widziane na ulicach razem z bohaterami. Nie ma tu zbędnych upiększeń przemilczeń, złagodzeń, Polański ukazał bolesna i bardzo brutalna prawdę o działaniu Niemców i ich sposobie postępowania z ludnością żydowskiego pochodzenia. Patrząc na to wszystko trudno jest uwierzyć, że te sceny miały miejsce na prawdę, że człowiek mógł upaść aż tak nisko, i że działo się to wszystko zaledwie kilkadziesiąt lat temu.
Kiedy ogląda się ten film ma się możliwość przeżycia całej gamy najróżniejszych uczuć, oczywiście przeważa tu groza, przerażenie i niedowierzanie, ale i litość, szacunek dla tych bezbronnych ofiar, niektóre sceny są pogodne, pełne ciepła i miłości wzajemnej ludzi.
Na pewno nikt, kto będzie oglądał "Pianistę" nie będzie się na nim męczył czy nudził. Kiedy film ten wszedł na ekrany pewnie spora część ludzi pomyślała sobie, że to kolejna nudna ekranizacja, jakiś wojenny film, których już tak wiele powstało, ale zapewniam, że tym wypadku takie wnioski nie są słuszne, gdyż "Pianista" jest pełen uczuć i scen, jakich do tej pory nie było w kinie. Wszyscy, którzy razem ze mną byli na filmie byli zapatrzeni w ekran, było zupełnie cicho, a wielu ludziom zdarzyło się uronić niejedną łzę. Muzyka Szpilmana podnosiła jeszcze nastrój, odgłosy fortepianu słyszalne na tle zrujnowanej stolicy dawały piorunujący efekt. To film, po którym nie można tak po prostu o nim zapomnieć, pozostać obojętnym wobec tego, co się zobaczyło. "Pianista" Polańskiego to obraz głęboki i ambitny, porusza ludzka psychikę, nakłania do przemyśleń, zastanowienia, jak okrutne rzeczy mogą być dziełem człowieka, i jak okrutne czasy mamy w swej historii, jak wielki dramat spotkał ludzi, którym dane było wówczas żyć.
Jeden tylko mały defekt przykuł moją uwagę: Polak posługujący się językiem angielskim w mowie codziennej zamiast narodową mową, przy czym Niemcy mówili po niemiecku a Rosjanie po rosyjsku. Taki wybór uzasadniał scenarzysta tylko i wyłącznie wymogami kina amerykańskiego, gdyż komercja wymagała tego, by film był lepiej zrozumiały dla amerykańskiej widowni. Jednakże mogę stwierdzić, że ten mały szczegół nie może wpłynąć na pogorszenie całościowej oceny tego filmu. Dlatego wszystkim gorąco i serdecznie polecam adaptację losów Szpilmana w reżyserii Romana Polańskiego.