Literatura to skarbnica ludzkich istnień, wiedzy o życiu, prawdach istniejącego świata. To również nieprzebrany potok informacji o człowieku, o tym, jaki jest i jak żyje. Literatura to obraz różnych wizji człowieka, jego duszy, motywów postępowania. Literatura to także poszukiwanie odpowiedzi na odwieczne pytanie filozofów, pisarzy i zwykłych ludzi - jaki jest człowiek? Człowiek prawdziwy, nie wyidealizowany, odarty ze wszelkich złudzeń. Literatura to także galeria, w której przechadzając się oglądamy te obrazy, dzieła sztuki, ukazujące przedstawicieli "małego, nadmiernie rozprzestrzenionego gatunku, zwanego człowiekiem".

Wchodząc do Sali takiej galerii, na pierwszym planie widzimy ogromny afisz, na którym widnieje maksyma Gorkiego: "Człowiek - to brzmi dumnie!" Rozglądając się dostrzegamy jednak tylko kilka małych obrazów wiszących na ogromnych ścianach galerii. Podejdźmy do pierwszego i odczytajmy tytuł: "Dżuma" Alberta Camusa. Płótno przedstawia szalejącą dżumę, śmierć, cierpienie, a pośród tego chaosu garstkę ludzi, odznaczających się niepewnie i nieśmiało spośród tej niezmierzonej rzeki bólu i krzyku. To dr Rieux, Rambert i Tarrou. Walczą z tym całym złem. Nie poddają się. Poświęcili własne sprawy dla ratowania innych ludzi, dla pomocy zakażonym dżumą. Ich blask na płótnie coraz bardziej się odznacza, aż w końcu promienieje na całą salę. Gdzieś zza ścian dobiega głos: "Może być wstyd, że człowiek jest sam szczęśliwy". Gdy się go słyszy człowiek sam sobie uzmysławia, co autor chciał przekazać osobom oglądającym to dzieło. Pokazał ludziom, że nie można myśleć tylko o sobie, że trzeba się otworzyć na innych, a co najważniejsze, że człowiek potrafi tego dokonać.

Gdy ów blask znika zwiedzający zaskoczony podchodzi do drugiego płótna. To obraz Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem". Przedstawia on grupę lekarzy pochylonych nad pacjentem. Walczą o jego życie, pomimo, że za oknami szpitala szaleje wojna i giną ludzie, tysiące ludzi. Jeżeli zastanowić się nad jego interpretacją dochodzi się do wniosku, że tym lekarzom chodziło nie tylko o uratowanie tego czy innego pacjenta, ale ważniejszy był sprzeciw wymierzony przeciwko bezsensownej śmierci. Autorka pokazuje, że w człowieku istnieje takie "coś", co nie pozwala pogodzić się z bezsensem. To "coś" to dobro, etyka i miłość, które pomimo okrucieństw wojny nie dają się wyrzucić z umysłu człowieka. Hanna Krall daje nam obraz ludzi, którzy nie poddadzą się, będą walczyć ze złem, aby wygrać wyścig z Panem Bogiem.

Pod wrażeniem dwóch poprzednich płócien oglądający podchodzi do trzeciego. A na nim znowu lekarz. Inny. Tym razem bada on wychudzonego i zmęczonego człowieka. Pod warstwą kurzu na tabliczce pod obrazem widnieje napis "Ludzie bezdomni" Stefan Żeromski. Ten lekarz to oczywiście dr Judym, który wyrzekł się własnego szczęścia, miłości, ukochanej kobiety. W zamian swój czas mógł poświęcić dla chorych, biednych i potrzebujących ludzi, którym nikt nie chciał pomóc. Tomasz Judym rozdarty wewnętrznie pomiędzy powołaniem lekarskim a miłością wybiera to pierwsze, czuje, bowiem, że musi spłacić dług za to, że jemu się powiodło, a inni muszą cierpieć nędzę. Odchodząc od tego płótna niejeden zwiedzający tą osobliwą galerię zastanowi się, dlaczego ta sala jest taka zaniedbana, jakby zapomniana, dlaczego nie ma tu innych zwiedzających? Przecież wartości, które przekazują te płótna są bardzo ważne. Ukazują człowiecze dobro, pomoc innym i oddanie. Czyżby takie wartości straciły dziś na wartości? Z takimi myślami otwieramy drzwi kolejnej sali. Tu diametralnie odmienna sytuacja - tłumy ludzi, gwar, na ścianach mnóstwo obrazów, a ponad nimi hasło: "Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest". Przeciskając się przez gęsty tłum podchodzimy do pierwszego obrazu - Stanisława Grochowiaka "Płonąca żyrafa". Widać tu przerażającą wizję człowieka, ogromną postać spalającą się doszczętnie. Biedna konstrukcja człowieka lęku. Gdzie się podziała ta szlachetność, siła, pozytywna postawa człowieka, który nigdy się nie poddaje? Czy została zmieniona na takiego obrzydliwego i słabego osobnika, który w dzisiejszym świecie nie umie żyć, walczyć, a jedyne, na co go stać, to poddanie się biegowi egzystencji i samowolnej destrukcji? Bojąc się odpowiedzi na to pytanie szybko podchodzimy do kolejnego płótna. Widać jednak, że nie jest ono lepsze od poprzedniego. Nawet gorsze! Boże, kto mógł stworzyć coś tak okropnego? Czytamy: Charles Baudlaire "Padlina". Zestawienie sielskiego poranka z odrażającym obrazem rozkładającego się ciała. I to ma być człowiek, uosobienie dumy ze słów Gorkiego? Widać, że poprzednia sala to było coś nierealnego, niemożliwego, kontrast wobec tego, co czeka oglądających w tej sali. "Taką będziesz kiedyś, o wdzięków królowo!" Tak brzmią słowa zapisane na ramie. Uzmysławiają one, że człowiek tak naprawdę jest niczym. Nie ważne, czy bogaty, czy biedny, spotka go ten sam los, ta sama ziemia. Za plecami zaś obraz, który przedstawia młodego mężczyznę i starszą kobietę. Nareszcie coś normalnego - przychodzą na myśl słowa ulgi. Ale podchodząc bliżej nabiera się pewności, że to znowu nie jest "ludzkie" płótno. Ta kobieta to lichwiarka, a ten młodzieniec to Raskolnikow - student, który właśnie dokonał mordu na tej starszej pani. Obraz ten to "Zbrodnia i kara" Fiodora Dostojewskiego. Pokazuje on jak dalece może się posunąć człowiek, jak działa jego psychika, jakie motywy kierują człowiekiem i popychają go do popełnienia zbrodni i co dzieje się z nim potem. Wpada w obłęd, w obsesyjny strach, odchodzi od zmysłów myśląc, że wszyscy go szukają i podejrzewają o zbrodnię. Dzieło to uzmysławia, jak słaby i występny jest człowiek, a przez to nigdy nie będzie wolny, bo sam stwarza sobie takie sytuacje, od których nie ma już odwrotu. Poza tym ukazuje, jak łatwo człowiek może zabić innego człowieka tylko dla zaspokojenia własnych potrzeb materialnych. Nie ma tu ani śladu szlachetności z pierwszej Sali, jest tylko chciwość i strach. Kątem oka widać obraz wiszący z boku, nazwisko znajome - Tadeusz Borowski. Płótno przedstawia grupę mężczyzn stojących i przyglądających się wywózce kobiet na śmierć w komorach gazowych. Żaden z nich nawet nie drgnął, nie pomógł kobietom. Dlaczego? Ni stąd, ni zowąd rozlega się odpowiedź: "Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym". Do gardła ciśnie się pytanie - gdzie są ci bohaterowie, rzucający się na pomoc słabszym ludziom? Gdzie ten duch walki o godność i człowieczeństwo? W tej sali go nie ma. Został tam, w pierwszym pomieszczeniu, odcięty od tego, w którym znajduje się cały współczesny świat. Te wszystkie obrazy pokazują, jak wygląda człowiek nastawiony na zysk, na własne dobro, a taki właśnie jest dzisiejszy świat. Jakiej wiedzy dostarcza nam o człowieku literatura i galeria literackich bohaterów? Takiej, że teraz wiemy, iż ludzie nie są żadnymi, wzniosłymi arcydziełami. Przy wyjściu z wystawy na drzwiach widnieje napis, który jest to doskonałym jej zwieńczeniem, idealną pointą szokującej prezentacji i wizerunku dzisiejszych ludzi: "To są nazwy puste i jednoznaczne, człowiek i zwierzę."