Tak naprawdę na temat biblijnej Ewy wiemy niewiele. Bóg stworzył ją jako towarzyszkę mężczyzny. Okazała się istotą słabą i łatwowierną - pozwoliła się namówić na skosztowanie owocu z drzewa wiadomości dobra i zła, poczęstowała nim też Adama, co skończyło się wygnaniem z raju. I tyle. A przecież Ewa była żoną Adama, towarzyszyła mu w każdej chwili życia w raju, kochała go i była przez niego kochana.

Mark Twain z pewnością właśnie po to napisał swoje "Pamiętniki Adama i Ewy", aby uwypuklić sferę "życia we dwoje" tych w końcu ważnych bohaterów, byli to przecież pierwsi ludzie stworzeni przez Boga.

Czy się kochali? To raczej nie ulega wątpliwości. A co było, zanim się pokochali? Biblia zupełnie milczy na ten temat. Kobieta pojawiła się po mężczyźnie, jako jego towarzyszka. Niektóre legendy na ten temat mówią, że zobaczywszy Ewę Adam po raz pierwszy się uśmiechnął. Była człowiekiem tak jak on, ale jednocześnie była kimś zupełnie innym. Dziś jest dla nas oczywiste, jak bardzo różnimy się od siebie. Kobiety reagują bardziej emocjonalnie, są teorie, zgodnie z którymi są wytrzymalsze, silniejsze psychicznie, uparte. Mężczyźni to zdobywcy, kierują się rozumem, mniej emocjami. Ale Adam i Ewa jeszcze tego nie wiedzieli!

Wspólne życie w raju musiało być jednym wielkim wzajemnym poznawaniem siebie. Ewa zapewne dowiedziała się, że Adam nie dba zbytnio o wygląd - stroje rzecz jasna w grę tu jeszcze nie wchodziły, ale ona, jako kobieta, z pewnością wynajdywała wciąż nowe sposoby na upiększanie się. Adam dostrzegł, że Ewa zachowuje się według niego niekonsekwentnie i absurdalnie. Pewnie zdarzały im się też "ciche dni", kiedy obrażeni na siebie, z poczuciem wielkiego niezrozumienia, mieli wzajemnie do siebie żal. Jednak zawsze się godzili, bo wkrótce okazało się, że nie mogą bez siebie żyć.

I wtedy Adam zaakceptował humory i nastroje swojej żony, to, że bywa nielogiczna, roztrzepana, bo dostrzegł, że w potrzebie zawsze jest przy nim, zawsze go wspiera, dodaje mu otuchy, sił. A Ewa już nie wyobrażała sobie życia bez Adama, mimo że czasem bywał oschły i szorstki, bo wiedziała, że może zawsze liczyć na niego.

Można postawić pytanie, dlaczego Adam skosztował zakazanego owocu? Przecież był osobnym człowiekiem, mógł odmówić. Może nie chciał się po prostu rozstawać z Ewą, bo wiedział, że za to wykroczenie na Ewę spadnie gniew Boga. Adam stanął odważnie przy swojej kobiecie. Był tak jak ona zawstydzony i zrozpaczony, ale byli razem i być może to dodało im sił w tragicznych chwilach, kiedy usłyszeli boży wyrok i kiedy musieli się udać na nieprzyjazną, zimną, pełną niebezpieczeństw ziemię.

Tu jednak mieli okazję naprawdę się przekonać, ile dla siebie znaczą. Oboje pokonywali wspólnie trudy codzienności. Ewa w bólach rodziła dzieci, Adam w pocie czoła uprawiał ziemię, by jego rodzina przeżyła. Dzielili troski ale i radości: z narodzin pierwszego syna, z jego uśmiechu, z pierwszy raz wypowiedzianego "mama", "tata", z udanych plonów, ze smacznego obiadu. Tak biegło ich życie. Niby szare i zwyczajne, a przecież opromienione wielkim szczęściem odwzajemnionej, pełnej zrozumienia i akceptacji miłości.

W powieści Twaina Adam siedząc przy grobie żony pisze w swoim pamiętniku zdanie: "Gdziekolwiek była ona, tam był Raj" - jest to moim zdaniem jedno z najpiękniejszych wyznań miłości.